WIARA BĘDZIE JAWNA, ALE… – Pouczenia dla chrześcijan XXI wieku. Ojciec Wasilij Jermakow (2007)

Print Friendly, PDF & Email

Nicefor.Info




Miesiąc temu minęło już 11 lat od dnia śmierci głęboko szanowanego przez wszystkich protojereja Wasilija Jermakow,  proboszcza świątyni pod wezwaniem świętego Serafina Sarowskiego na serafińskim cmentarzu Sanki Petersburga. Miałem to szczęście poznać osobiście tego niezwykłego jak na postsowieckie realia kapłana. Odznaczał się on charyzmą swych kazań i pewnością noszonej przez siebie godności pasterza. W gruncie rzeczy nie celebransa a pasterza pełnego dobroci, prostoty, otwartości i ofiarności wobec wiernych. Zawsze miał czas dla parafian, nawet gdy ci z zapomnienia o różnicy strefy czasowej dzwonili do niego w środku nocy. Wraz z rodziną, przez większość swego życia, mieszkał w małym mieszkanku. Wierni skrzyknęli się i kupili mu większe, przestronniejsze lokum. Klucze do tego mieszkania, gdy je otrzymał, oddał tego samego dnia potrzebującej wdowie z dziećmi która znalazła się bez dachu nad głową. Ojciec Wasilij słownie potępiał i nie lubił komunistów, a jeszcze bardziej tworzenia mitów o jakoby ich „skrytej wierze” i robieniu wszystkiego dla dobra narodu i Cerkwi.  Jego kazania i posługa została „nagrodzona” zsyłką na najbardziej oddaloną i małoznaczącą parafię w mieście. Wbrew polityce Patriarchatu Moskiewskiego nie nazywał rozłamem istnienie drugiej Rosyjskiej Cerkwi (RZCP) która nie utrzymywała eucharystycznej jedności z nim i z sergianami. Tym nie mniej jest postacią tragiczną bo mimo głoszenia i własnego dobrego przykładu życia ewangelią pozostawał w jedności z kłamstwem swych zwierzchników. Część jego duchowych dzieci zerwała jedność z sergiańskim Patriarchatem Moskiewskim po ekumenicznej deklaracji patriarchy Cyrla i papieża Franciszka w Hawanie. Z całą śmiałością mogę powiedzieć, że gdyby takich kapłanów Rosja miała ze stu to prawdziwe, duchowe odrodzenie rosyjskiej Cerkwi mogłoby się spełnić. – l. Marcin Piekarski

 

Wiara stanie się jawna, będzie dostępna dla wszystkich, nikogo za nią nie będą prześladować albo gnębić. Bardzo dużo przypadkowych ludzi wejdzie do Cerkwi, w tym także w łono duchowieństwa. Tak zawsze było w czasach dobrobytu i pomyślności, już w czasach Świętego Konstantyna. Wielu dla pieniędzy znajdzie się w świątyni, liczni z powodu próżności i pyszałkowatości a wielu dla kariery i władzy.

Ty zaś widząc to nie daj się zwieść i cierp. Szukaj świątyni co biedniejszej i usytuowanej jak najdalej od głównych placów. Szukaj także kapłana pokornego i prostego w Wierze ponieważ „mądrych” i cynicznych teraz namnożyło się dużo a pokornych i prostych w Wierze nie zostało prawie ani jednego.

Wielu sądzi, że kapłan wobec świeckich wiernych ma jakieś tam przywileje albo szczególną łaskę. To smutne ale tak uważa większość duchowieństwa. A ja powiem ci tak: kapłan ma tylko jeden przywilej, przywilej bycia sługą dla każdego napotkanego człowieka przez okrągłą dobę przez całe swoje życie. Bóg nie udziela nam dni wolnych i urlopów. Nie masz nastroju, nieważne, idź i służ. Bolą cię nogi i kręgosłup, idź i służ! Tego właśnie żąda od ciebie Chrystus i Ewangelia. Jeżeli nie masz takiego usposobienia ażeby całe swoje życie poświęcić na służbę ludziom to zajmij się czymkolwiek innym, nie ośmielaj się brać na siebie jarzma Chrystusowego.

A teraz mamy takie czasy, że bardzo wielu idzie służyć do Cerkwi z powodu chęci zysku i chciwości. Tak i było przed rewolucją, mówił o tym (albo nawet krzyczał) ojciec Jan Kronsztadzki. Przecież w naszym ruskim kataklizmie XX wieku odpowiedzialność i wina duchowieństwa jest bardzo wielka…

I ja to rozumiem ale nie zazdroszczę temu, który wszedł do Cerkwi w naszych czasach. Jest bardzo wiele pokus a bardzo mało doświadczonych duchownych i jest ich coraz mniej. Popatrz chociażby na Peczory: odejdzie ojciec Joann, ojciec Teofan, inni starcy, kto przyjdzie na ich miejsce?…Słusznie, nikt. A przecież życie duchowe to podróż w ciemnym podziemiu. Tutaj jest bardzo wiele ostrych krawędzi i występów i głębokich jam. Tutaj jest to ważne ażeby doświadczony przewodnik prowadził cię za rękę, w innym wypadku upadniesz, przepadniesz, sam się nie wygrzebiesz…

Mówią nam, że jest mało wykształconych chrześcijan. A czymże jest wykształcenie po chrześcijańsku? Nie jest to absolutnie tym czym jest na wyższych uczelniach i w akademiach. To jest zamieszkanie Ducha Świętego w ludzkim sercu po trudach postu, pokory i modlitwy, Ducha Świętego, Który TWORZY nową istotę… Pamiętaj o tym…

Najgorsze jest kiedy chrześcijanin wynosi się w swoim sercu nad innego człowieka, uważa siebie za mądrzejszego, sprawiedliwszego, lepszego. Tajemnica zbawienia polega na tym żeby uważać siebie za gorszego, niegodnego wszelkiego stworzenia. Kiedy żyje w tobie Duch Święty to poznajesz swoją małość i brzydotę i widzisz, że nawet sam najgorszy grzesznik jest lepszy od ciebie. Jeżeli stawiasz się wyżej od innego człowieka to oznacza, że w tobie nie ma Ducha Świętego i trzeba jeszcze dużo nad sobą pracować. Ale także samoniszczenie się jest złe. Chrześcijanin powinien iść przez życie ze świadomością swojej godności ponieważ jest on mieszkaniem Ducha Świętego.

Tak i mówi Apostoł: „Jesteście świątyniami Boga Żywego.” I jeżeli ty służalczo płaszczysz się przed ludźmi to jeszcze masz daleką drogę ażeby stać się taką świątynią.

A tak w ogóle to potrzebujemy jedynie, szczerze, tak z całego serca i z całej duszy, modlić się. Modlitwa sprowadza Ducha a Duch oczyszcza cię ze wszystkiego co jest zbyteczne, nieuporządkowane i szpetne, i uczy jak trzeba żyć i jak się prowadzić w życiu…

Nam się wydaje, że jesteśmy najbardziej nieszczęśliwi na tej Ziemi. Jesteśmy i biedni i chorzy, i nikt nas nie kocha i nigdzie nam się nie szczęści a cały świat zjednoczył się przeciwko nam. Posłuchasz czasami człowieka i wydaje się, że masz przed sobą Hioba umęczonego. A popatrzysz na niego to widzisz, że ładny, rumiany, dostatnio odziany.

Dlaczego wyolbrzymiamy swoje nieszczęścia i niedole? Może dlatego, że niewystarczająco cierpimy? Zastanów się tylko, że ludzie naprawdę chorzy nie obnoszą się ze swoją chorobą, nie jęczą. Oni niosą swój krzyż w milczeniu, do samego końca. To właśnie tutaj, w Peczorach, żyła schimnica (mniszka), która całe życie przeżyła w stanie wykoślawionego ciała, zgięta w pałąk, i czy ktoś słyszał z jej strony jakieś skargi? Nie! Wręcz przeciwnie, ludzie przyjeżdżali do niej po pociechę.

Ludzie skarżą się dlatego, że uważają za konieczne by ich życie tutaj na Ziemi wypełnione było zadowoleniem i szczęściem, tutaj, na tej Ziemi. Oni nie mają wiary w życie wieczne, w wieczne zbawienie i szczęśliwość i dlatego pragną nasycić się szczęściem tutaj. I jeżeli jakiś drobiazg przeszkadza w osiągnięciu tego szczęścia to krzyczą wtedy: „och, jak bardzo jest nam źle, nam jest najgorzej ze wszystkich na Ziemi!”.

Nie szukaj dobrobytu i zadowolenia tutaj. Jest to, oczywiście, trudne do przyjęcia ale pokochaj ból i cierpienie, pokochaj swoje „nieszczęście”. Ponad wszystko zapragnij Królestwa Bożego a wtedy zasmakujesz światła, wtedy wszystkie ziemskie słodycze okażą się gorzkim piołunem. Pamiętaj, że na Ziemi żyjemy zaledwie przez mgnienie – dzisiaj się rodzisz a jutro już ci mogiłę kopią. A w Królestwie Bożym żyć będziemy przez niekończące się wieki. Ból jeżeli silny to jest krótki a jeżeli długi to i można cierpieć.

Pocierp troszeczkę tutaj ażeby zasmakować wiecznej radości tam…

Pamiętasz słowa Apostoła: „Lepiej żebyście nie byli chrzczeni…”? Są to straszne słowa, które pod wieloma względami odnoszą się i do nas. Dlaczego? Ano dlatego, że zewnętrznie przyjmujemy prawosławne obrzędy a wewnętrznie pozostajemy takimi jak byliśmy przed chrztem albo przed nawróceniem – zazdrościmy, oszukujemy, żywimy do najbliższych nieprzyjaźń, potępiamy, a co najważniejsze to nasze serce jeszcze nie odkleiło się od tego świata i nie przylgnęło do Pana. Wierzymy swojej pożądliwości a nie Bogu, wierzymy swoim chuciom i żądzom a nie przykazaniom Pańskim. My znamy to co od ciała pochodzi, co można dotknąć, co można zobaczyć oczami ale tego co od Ducha pochodzi, jak ślepi i głusi, już nie pojmujemy. A przecież bez tego chrześcijaństwo nie ma żadnego sensu!

My, chytrzy i podstępni, staramy się przystosować chrześcijaństwo do tego świata ażeby nasza wiara była służebniczką naszego pospolitego życia ziemskiego, żebyśmy żyli wygodnie i komfortowo. A przecież życie duchowe jest wąską i kamienistą ścieżką.

Tutaj, wybaczcie, trzeba z siebie skórkę zedrzeć, i to niejedną, albowiem grzech wrósł w naszą naturę a to co Boskie stało się dla nas nienaturalnym. Dlatego właśnie potrzebny jest krzyż, każdy musi mieć swoją Golgotę żeby umrzeć w cierpieniach grzechowych a zmartwychwstać w radości Ducha. To, oczywiście, nie oznacza, że trzeba siebie dręczyć i zamęczać.

Trzeba przyjmować wszystkie strapienia, zgryzoty i boleści, które na ciebie spadają z wdzięcznością a nie z utyskiwaniem. Jeżeli życie bije to znaczy, że Pan nie zapomniał o tobie; to znaczy, że zmieniłeś się w rozpalone żelazo pod uderzeniami młota. Jeżeli wykręcisz się od uderzeń to pozostaniesz nieforemnym kawałkiem metalu, a jeżeli wytrzymasz to będziesz cudownym tworem rąk Bożych.

Źródło: 3rm.info Publikacja: 4.03.2018

Tłum. Benedictus serwus Dei

Print Friendly, PDF & Email

Nicefor.Info