Na naszych ziemiach dane nam było przeżyć nieczęste wydarzenie. W Rosji świątynie rosną jak grzyby po deszczu, lecz najczęściej za państwowe pieniądze. Nie tak jak w naszych prześladowanych wspólnotach, gdzie kto jak może, własnymi rękoma, w pocie czoła buduje Przybytki Boże. Nie jesteśmy w stanie rywalizować z „państwowymi świątyniami”, ale to właśnie te „własnoręczne” świątynie mają nieporównywalną wartość duchową, a modlitwa w nich rodzi niebywałą radość!
Radości takiej doświadczyliśmy wczoraj (21 maja) na przedmieściach Grenoble, sto kilometrów od Lyonu, w rajskim zakątku u podnóża gigantycznych gór alpejskich, gdzie na swej ziemi nasz współbrat z greckiej PPC (Prawdziwie Prawosławnej Cerkwi – tłum.), ojciec Jerzy Mandaropulos zbudował nie świątynię, lecz cudnie przytulną kaplicę. Dokonał tego dzięki wspólnemu staraniu rodziny kapłana, a przede wszystkim jego syna poddiakona Tomasza oraz przy pomocy przyjaciół z Lyonu, głównie syna protodiakona Eugeniusza Doroszina – Mateusza, którzy przyjeżdżali pomagać rodzinie w trudnych momentach budowy.
W nagrodę za wszystkie trudy w sobotę przybył powszechnie znany w całej diasporze prawosławnej Najprzewielebniejszy Ambroży, Biskup Methonu, który dokonał małego poświęcenia kaplicy i przewodniczył niedzielnej Boskiej Liturgii. Z powodu lokalnego święta uprzednio postanowiono (jako wyjątek) odwołać liturgię w Lionie, aby tym samym całe lokalne duchowieństwo oraz chętni parafianie mogli uczestniczyć w radości naszych greckich braci. W szczególnie radosnej i duchowej wspólnocie zebrało się pięćdziesiąt osób.
Zadziwiający człowiek, pasterz, arcypasterz niestrudzony władyka Ambroży. W Internecie można śledzić jego liczne pielgrzymki po całym prawosławnym świecie. W ubiegłą niedzielę służył z naszym arcybiskupem w Mołdawii z okazji jego imienin, na Wniebowstąpienie Pańskie służył w brytyjskim Brookwood, w monasterze św. męcz. Edwarda, gdzie dokonał mniszych postrzyżyn i stamtąd przybył prosto do nas, do Francji. Władyka Ambroży mówi w ośmiu językach, a płynnie włada pięcioma. Dla nas szczególnie ważnym jest to, że swobodnie mówi i służy po francuski oraz rosyjsku [a także po cerkiewnosłowiańsku – tłum.]. Z racji swej arcypasterskiej godności jest spadkobiercą apostołów, lecz nie tylko spadkobiercą, ale nawet samym, można tak powiedzieć, apostołem. Jest arcykapłanem w dalekiej Australii, w Zachodniej Europie, w Południowej Osetii, gdzie niedawno ze strony władz państwowych będących pod naciskiem Moskiewskiego Patriarchatu doświadczył poważnych przeszkód. Sergiański synod nie mógł ścierpieć widoku całej Południowej Osetii pod omoforionem greckiego starostylnego hierarchy gorąco lubianego przez swoją owczarnię!
Tytuł “Apostoła” mogłaby mu zapewnić sama niewiarygodna misja, którą rozwinął w Afryce na nietkniętych dotychczas ziemiach w Kongo i Kenii. Pomyśleć tylko – w Kongo ma czterdziestu dwóch kapłanów, w Kenii – osiemnastu oraz mnóstwo mniszek, mnichów i prawosławnych szkół! Misją epi-scopos‘а — to być „zarządcą” nad powierzonym mu terytorium, a misją apostolos‘а, czyli posłańca — to siać i zasadzać Cerkiew Chrystusową po całym świecie, na nietkniętych terytoriach, którymi w przyszłości będą zarządzać ustanowieni biskupi. Tak oto — czyż Biskup Ambroży w krajach afrykańskich nie jest autentycznym apostołem, tak jak Marek jest uznawany za apostoła Egiptu, dzięki założeniu tam Cerkwi Chrystusowej, a święty Tomasz za apostoła Indii itd.?
Wszyscy uczestnicy święta jednomyślnie wyrażali swą radość, ku czemu dopomagała pogoda, jak i gościnność gospodarzy oraz wszystkich tych, którzy dołożyli swego trudu w tym dniu.
Tak oto życzmy, aby zbudowana z miłością świątynia poświęcona św. Kuźmie z Etolii stała się w tej części kraju kagankiem Prawosławia.
Gdy dowiedzieliśmy się, że władyka Ambroży 19/20 maja będzie służył w Grenoble, to od razu uświadomiliśmy sobie, że 21/22 maja przypada święto tzw. „letniego Mikołaja” – przeniesienie jego świętych relikwii z Myry-Licyjskiej do miasta Bari – a do tego wylot władyki był zaplanowany na wtorek, 22-go z portu w Lyonie! Otrzymawszy zgodę zwierzchnika RZCP, który z chęcią i radością dał swe błogosławieństwo, zwróciliśmy się do władyki Ambrożego z propozycją przyjazdu do Lyonu i świętowania pamięci opiekuna naszej świątyni. Władyka z radością przyjął nasze zaproszenie odwiedzenia nas i służby w świątyni, o której on już dawno słyszał, lecz nigdy nie miał możliwości odwiedzenia jej.
Chociaż święto parafialne obchodzimy w grudniu, to i tak zawsze świętujemy „letniego Mikołaja”, lecz w skromniejszych warunkach. I oto zaprosiwszy Arcykapłana do posługi w dzień powszedni (a w nieprawosławnym państwie jest dość trudno w środku tygodnia zebrać wiernych) baliśmy się, aby nie wypaść źle przed wielkim gościem. Trzeba przyznać, że do cudu nie doszło, tym nie mniej, w emigracyjnych warunkach zebrała się wystarczająca liczba wiernych, a w szczególności zebrał się na tyle liczny chór, aby odprawić liturgię z udziałem biskupa i świętować wspomnienie wielkiego świętego arcypasterza (Mikołaja – tłum.). Ze swej strony nasi mili przyjaciele Grecy przyjechali do nas, do Lyonu, aby z nami wspólnie spędzić święto.
Liturgia zakończyła się molebnem oraz procesją dookoła świątyni, zostały odśpiewane mnogolietija dla zwierzchnika RZCP i Arcybiskupa Kallinika oraz Biskupa Ambrożego, który czystym językiem francuskim wygłosił bardzo głębokie w swej zawartości kazanie o świętości. Sam zaś władyka w swym życiu miał szczęście utrzymywać kontakt i spotykać się z dwoma świętymi: z naszym świętym arcypasterzem Filaretem (Wozniesienkij – tłum.), a w szczególności z rumuńskim świętym arcypasterzem Glikieriuszem, z którego przedziwnym żywotem nas zaznajomił.
Władyka najwyraźniej odczuł zadowolenie ze swej obecności i posługi w Grenoble oraz Lyonie, po czym opuścił Francję. W następnym dniu w Grecji czeka na niego posiedzenie arcybiskupiego synodu i bez wątpienia kolejny maraton arcypasterskich podróży po całym świecie. Eis polla, eti, despota!
Protodiakon German Iwanow-Trinadcatyj
Lyon, Francja
Źródło: Zapadno-Jewropiejskij Wiestnik