W ostatnich latach pojawiło się wiele publikacji, szczególnie na Zachodzie, na temat życia po życiu. Wielu ludzi fascynuje się tą lekturą, bowiem każdy wie, że wcześniej czy później musi odejść z tego świata. Osoby wierzące są świadome, że życie nie kończy się z momentem śmierci ciała. Wielka szkoda, że powielana w ogromnych nakładach literatura, w rozumieniu Prawosławia, nie pokazuje prawdy o tamtym świecie. Wynika z niej, że obojętnie kto – wierzący, czy nie wierzący, nawet człowiek z ciężkimi grzechami – wszyscy po czasowym rozłączeniu się z ciałem doznawali wielkiej szczęśliwości. Według nauki Cerkwi Prawosławnej, nauki świętych Ojców – jest to nic innego jak dzieło szatana, który w ten sposób mani i zachęca aby ludzie nie przejmowali się swoim losem po śmierci i nadal prowadzili życie w grzechu.
W celu bliższego poznania prawosławnej nauki o życiu po śmierci – warto sięgnąć do unikalnej w tym zakresie książki Hieromnicha Serafina Rouse „Dusza po śmierci” wydanej w 2008r. przez Kijewo-Pieczerską Ławrę. To z tej książki pochodzi poniższa opowieść o cudzie „powrotu do życia” we współczesnej Grecji. Autorem tekstu jest Archimandryta Cyprian – przełożony prawdziwie prawosławnego monasteru św. Cypriana i Justyny w miejscowości Fili w Grecji.
„Mniej więcej cztery lata temu ktoś zadzwonił do nas z prośbą o udzielenie Misterium Eucharystii pewnej starszej kobiecie, wdowie, mieszkającej na przedmieściach Aten. Będąc niemal całkowicie przykutą do pościeli nie mogła bywać w cerkwi. Pomimo, iż zwykle nie udzielamy takiej posługi poza monasterem i kierujemy ludzi do miejscowych kapłanów, tym razem miałem jednak jakieś przeczucie, że powinienem pójść i po przygotowaniu Świętych Darów, wyruszyłem z monasteru. Chorą znalazłem leżącą w małym pokoiku; nie posiadając własnych środków do życia – była całkowicie uzależniona od sąsiadów, którzy przynosili jej jedzenie i wszelkie niezbędne rzeczy. Postawiłem Święte Dary i zapytałem ją czy chciałaby się wyspowiadać. Ona odpowiedziała – „Nie, w ciągu minionych trzech lat na moim sumieniu nie ma nic, co wymagałoby spowiedzi, lecz jest jeden stary grzech, o którym chciałabym opowiedzieć, chociaż spowiadałam się z niego wielu duchownym”. Odrzekłem, że jeżeli już spowiadała się z tego, nie powinna spowiedzi powtarzać. Ona jednak nalegała i oto co mi opowiedziała:
Gdy była młodą i tylko co wyszła za mąż – jakieś 35 lat temu, zaszła w ciążę, akurat wtedy gdy jej rodzina znalazła się w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Członkowie jej rodziny twierdzili, że powinna dokonać aborcji, lecz ona stanowczo odmówiła. Jednakże pod naciskiem i groźbą teściowej, wbrew własnej woli, poddała się operacji. Poziom sanitarny nielegalnych usług tego rodzaju był bardzo prymitywny, w rezultacie czego wystąpiła silna infekcja i po kilku dniach pacjentka zmarła, nie mając możliwości wyspowiadania się z tego grzechu. Śmierć nastąpiła wieczorem i zmarła poczuła, że jej dusza oddziela się od ciała, jak to zwykle opisują. Dusza jej pozostawała w pobliżu i widziała jak jej ciało myją, ubierają i kładą do trumny. Rano podążała za procesją do cerkwi, oglądała nabożeństwo pogrzebowe i widziała jak trumnę stawiają na katafalk aby odwieźć na cmentarz. Dusza jakby leciała nad trumną na niewielkiej wysokości. Nagle na drodze pojawiło się dwóch, jak ona opisywała, „diakonów” w błyszczących szatach (sticharionachi orarionach). Jeden z nich coś czytał ze zrolowanej notatki. Gdy samochód z trumną przybliżył się, jeden z nich podniósł rękę i silnik zgasł. Kierowca wyszedł aby sprawdzić, co się stało, a tym czasem Aniołowie zaczęli rozmawiać między sobą. Ten, który trzymał notatkę, zawierającą bez wątpienia listę jej grzechów, przestał czytać i powiedział: Żal, na jej liście jest bardzo ciężki grzech i przeznaczona jest do piekieł, bowiem nie spowiadała się z tego grzechu. Owszem, powiedział drugi, lecz żal, że będzie ukarana, bowiem nie chciała popełnić tego grzechu, a zmusiła ją jej rodzina”. – „Bardzo dobrze – odpowiedział pierwszy, – jedyne co można uczynić – to odesłać ją z powrotem, aby mogła wyspowiadać się ze swego grzechu i przynieść pokutę”. Przy tych słowach poczuła, że duszę jej niosą z powrotem do ciała, co do którego w tym czasie czuła, nie dające się opisać, wstręt i obrzydzenie. Po chwili ożyła i zaczęła stukać od wewnątrz trumny, która już była zamknięta. Można sobie wyobrazić scenę, która po tym nastąpiła.
Po wysłuchaniu tej historii, którą przedstawiłem tu w skrócie, udzieliłem jej Eucharystii i odszedłem, chwaląc Boga, że darował mi ją usłyszeć. Ponieważ dotyczy to spowiedzi, nie mogę ujawnić imienia tej kobiety, lecz mogę powiedzieć, że ona wciąż jeszcze żyje. Jeśli uważacie, że ta historia może być pożyteczna dla innych, to macie moje bezwarunkowe pozwolenie na jej opublikowanie”.
Źródło Jan Pielgrzym