Widząc, jak wielu bardziej kocha, podziwia i ubiega się o to, co wydaje się dobre, niż o to, co z natury swej i prawdziwie jest dobre, uważam za konieczne zająć się pokrótce tą sprawą i uzgodnić to, co się powszechnie lekceważy, z tym, w czego zdobyciu ludzie tyle dokładają wysiłków. Poznawszy między jednym i drugim różnicę, pierwsze będziemy cenić jako dobre i godne zabiegów, drugie zaś odrzucimy jako nic nie znaczące.
Wszyscy chcą upodobnić się do królów
Przedmiotem wielkiego pragnienia są bogactwa, potęga, władza, sława. Toteż ogół ludzi uważa za szczęśliwych tych, którzy rządzą narodami, noszeni są w lektykach wśród okrzyków heroldów i licznej straży, gardzi natomiast życiem filozofów i mnichów. Gdy pierwsi wystąpią publicznie, ściągają na siebie oczy wszystkich, drudzy nie ściągają niczyich oczu lub tylko niewielu. Do mnichów nikt nie pragnie stać się podobnym, do królów zaś wszyscy. Trudne i dla wielu niemożliwe jest zdobycie potęgi i władzy, i kto tego pragnie, potrzebuje nieraz wiele pieniędzy – życie mnisze i oddanie się służbie Bożej jest dla wszystkich jednakowo dostępne i łatwe. Władza kończy się tu, na ziemi, a raczej opuszcza żyjących i kochających ją; wielu też naraża na niebezpieczeństwo i hańbę. Życie samotne licznymi dobrami napełnia sprawiedliwych, a po śmierci sławnych i szczęśliwych prowadzi do trybunału Boga Ojca.
Kto prawdziwie jest królem
Porównując dobra filozofii z uchodzącymi tu za szczęście potęgą i sławą, przyjrzyjmy się ich wzajemnej różnicy, by się nam stały widoczniejsze; a raczej szczyt dóbr, władzę królewską, porównajmy z filozofią i poznajmy ich owoce, by wiedzieć nad czym panuje król, a nad czym filozof. Król ma władzę nad miastami, krajami i narodami, wydaje rozkazy dowódcom i prefektom, ludowi i senatowi, kto zaś poświęcił się Bogu i wybrał życie mnisze, panuje nad gniewem, chciwością, rozkoszą i innymi słabościami ducha, zawsze bacząc i myśląc, by nie ulec żądzom i nie uczynić rozumu niewolnikiem tyranii, leczy wznosić się zawsze nad ziemskimi rzeczami i bojaźń Bożą stawiać nad namiętnościami. Oto władza i moc króla i mnicha, choć słuszniej mógłbyś nazwać drugiego niż pierwszego, mimo że odziany w purpurę i ozdobiony koroną siedzi on na złotym tronie.
Ten prawdziwie jest królem, kto panuje nad gniewem, zawiścią i rozkoszą, i poddaje wszystko Bożemu prawu, zachowując wolność myśli, nie pozwalając namiętnościom panoszyć się w duszy. Takiego chciałbym widzieć króla, nadającego prawa ziemi i morzu, miastom, narodom, wojsku. U kogo bowiem rozum rządzi namiętnościami, ten łatwo pokieruje według Boskich praw i ludźmi, którzy go będą mieć za ojca, wykonującego swą władzę z całą łagodnością. Kto zaś rozkazuje ludziom, a sam służy gniewowi, pysze, namiętnościom, ten wystawia się na śmiech u poddanych, bo nosi złotą koronę z klejnotami, a nie jest wstrzemięźliwy, lśni od purpury, a nie przyozdobił swej duszy. Nie potrafi dobrze sprawować władzy, bo kto nie umie rozkazywać sobie, jak może ustanawiać prawa dla drugich?
Jeśli będziesz chciał wiedzieć, jak mnich i król zajęci są walką zobaczysz, iż pierwszy zmaga się z demonami, zwycięża je i otrzymuje wieniec od Chrystusa, bo kto idzie do walki z Bożą pomocą, uzbrojony w broń niebieską, na pewno odniesie zwycięstwo, król natomiast prowadzi wojnę z barbarzyńcami. O ile zaś od ludzi straszniejsze są demony, o tyle sławniejszy jest ten, kto je zwycięża. Jesli chcesz poznać okoliczności zmagań, i tu stwierdzisz wielką różnicę.
Mnich walczy z demonami, z pobożnością i dla czci Bożej, pragnąc wyrwać z błędu miasta i wioski; król zmaga się z barbarzyńcami o ziemię, granice, bogactwa, a pcha go do tego chciwość i ambicja władzy. Często niejeden król, pragnąc więcej, stracił to, co posiadał. Tak to władza i wojny okazały wielką różnicę między królem i sługą Bożym. Ale poznasz ją jeszcze lepiej, gdy przyjrzysz się ich codziennemu życiu. Zobaczysz wtedy, że mnich przebywa z prorokami, zdobi swój umysł mądrością Pawła, przechodzi od Mojżesza o Izajasza, od Izajasza do Jana, od Jana do kogoś innego. Król przebywa z wodzami, ich zastępcami, kopijnikami. A z kim kto przestaje, do tego staje się podobny. Mnich serce swe upodabnia do obyczajów apostołów i proroków, król dostosowuje się do wodzów, łuczników, giermków, do ludzi, którzy służą winu, folgują rozkoszom, oddają się pijaństwu, obojętni na poznanie rzeczy pożytecznych i dobrych. Dlatego szczęśliwym trzeba nazwać życie mnicha, a nie to, które opiera się na panowaniu, władzy i berłach.
Różnice między królem i mnichem
Zwróciwszy też uwagę na nocną porę, zobaczymy, jak mnich oddaje się czci Bożej i modlitwom, śpiewa wcześniej od ptaków, przestaje z aniołami, rozmawia z Bogiem, zażywa dóbr niebieskich. Ten zaś, który stoi na czele krajów, narodów i wojska, rozkazuje na lądzie i morzu, jeszcze chrapie wtedy we śnie. Mnich pożywa pokarmy, które niewiele snu od niego wymagają, króla natomiast usypiają przyjemności i napoje, trzymające go do późnego dnia w łóżku. Mnich ma skromne szaty, stół i towarzyszy cnoty – król, wskutek drogich kamieni i złota skłonny do próżnej chwały, zastawia suty stół i sprasza godnych swej ograniczoności biesiadników. Jeśli jest rozumny, dobiera sobie wprawdzie dobrych i sprawiedliwych, daleko jest im jednak do wyrobienia mnichów. Choćby dlatego nawet gdyby król oddał się filozofii, ani trochę nie zbliży się do cnoty tego, który żyje samotnie.
Również w czasie podróży król jest przykry dla poddanych, nawet gdy mieszka w mieście, korzystając z pokoju i prowadząc wojny, ściągając podatki i zbierając wojsko, odnosząc zwycięstwa i ponosząc klęski. Pobity – nieszczęściem napełnia poddanych, odniósłszy zwycięstwo – staje się nieznośny, zdobiąc się wawrzynami i wysoko o sobie myśląc, pozwalając żołnierzom na rabunki i grabieże, krzywdzenie podróżnych, obleganie miast, pustoszenie domów. Przy tym krzywdzi nie tylko bogatych, ile ubogich, jak gdyby bał się bogatych. Inaczej postępuje mnich, tak bogatym, jak i ubogim jakiś dar znosząc, dla jednych i dla drugich jednakowo szczodry, a sam je jedną tylko posługuje się przez cały rok szatą, chętniej pije wodę, niż inni wyborowe wino, dla siebie nigdy nie prosi bogatych ani o małą, ani o dużą łaskę, dla potrzebujących zaś żąda wiele i często, co jest pożyteczne dla wszystkich, zarówno dla udzielających, jak i otrzymujących. Tak staje się mnich wspólnym lekarzem bogatych i ubogich, pierwszych uwalniając i z grzechu, drugich z nędzy. Król, nakładając mniejsze podatki, pomaga raczej bogatym niż ubogim, a gdy czyni przeciwnie, szkodzi właścicielom małego majątku; bogatemu bowiem małą stratę przyniosą nawet wysokie podatki, ale domy ubogich rozproszą się jak rzeka, płaczem napełniając wsie całe. Jeśli dla poborców podatków nie jest straszna starość, wdowieństwo kobiet, sieroctwo dzieci, zachowują się oni cały czas jak wrogowie kraju, wymagając od rolników tego, czego nie wydała ziemia.
Zobaczymy też, jak król i mnich wykonują uczynki miłosierne. Pierwszy daje złoto, drugi – łaskę Ducha Świętego; pierwszy wyrywa z nędzy, drugi modlitwami uwalnia duszę z tyranii demonów. Kogo nawiedziło nieszczęście, ten minie króla, a pójdzie do mnicha, jak ktoś ze strachu przed wilkiem ucieknie do trzymającego w ręku broń myśliwego. Bo czym jest broń dla myśliwego, tym jest dla mnicha modlitwa i nawet broń tak nie odstrasza wilków jak modlitwa demony. Dlatego nie tylko my uciekamy się w potrzebie do świętych mnichów, lecz czynią to i królowie, podobni do żebraków, którzy w biedzie udają się do domów bogaczy.
Czyż król żydowski Achab w czasie głodu nie złożył nadziei ocalenia w modłach Eliasza[1]? Czyż mający moc i władzę Ezechiasz[2], chory i już umierający, na widok nadchodzącej śmierci nie udał się do proroka, od śmierci mocniejszego dawcy życia? A gdy wybuchła wojna i Palestyna znalazła się w obliczu zagłady, królowie żydowscy, rozpuściwszy wojsko, piechotę, łuczników, konnicę, wodzów, setników, powierzyli się modlitwom Elizeusza[3], wiedząc, że Boży sługa zastąpi im tysiące. I Ezechiasz w czasie wojny perskiej, kiedy groziło miastu zburzenie i ludzie żyli w strachu, jak przed burzą lub trzęsieniem ziemi, tysiącom Persów przeciwstawił modlitwy Izajasza[4]. I nie zawiodła go nadzieja. Gdy tylko bowiem prorok wzniósł ręce ku niebu, natychmiast wypuścił strzały i zakończył wojnę, aby pouczyć królów, że w ich miejsce ma sługi, których wszyscy winni uważać za zbawców, i by wiedzieli, że winni cenić wezwanie sprawiedliwych do dobrego i słuchać ich zbawiennych rad i upomnień.
Nie tylko z tego, co powiedziałem, można poznać różnicę między królem a mnichem. Bo i w upadku mnich wraca do siebie i przez modlitwy, łzy, żal, opiekę chorych zmazawszy swe grzechy, odzyska łatwo pierwotną siłę, podczas gdy pozbawiony władzy król najbardziej potrzebuje przyjaciół i uzbrojonych żołnierzy, koni, pieniędzy, nadzieję ocalenia pokładając w drugich. Mnich znajdzie ratunek w swej woli, gorliwości i zmianie usposobienia: “Królestwo niebieskie w was jest”[5].
Chwała króla i mnicha
Również śmierć jest straszna dla króla – wcale nie jest zaś taka dla mnicha, bo gardząc bogactwem, przyjemnościami, rozkoszą, dla których wielu żyje, nie musi się on obawiać odejścia z tego świata. A jeśli obydwaj zginą gwałtownie, mnich przez swą śmierć zyskuje życie niebieskie i wieczne – król natomiast, zabity przez pożądającego jego władzy tyrana, przedstawia straszliwy widok. Mnich dzięki pobożności nawet pozbawiony życia wygląda łagodnie i szczęśliwie. Znajdzie też naśladowców i uczniów, którzy będą się modlić, by się upodobnić do niego – król na próżno wiele słów wypowie w modlitwach do Boga, aby nikt nie pragnął królowania. Zresztą mnicha nikt nie waży się zabić, wiedząc, iż byłby to czyn przeciw Bogu – królowi natomiast grożą chciwi jego władzy liczni zabójcy, dlatego sobie przybiera żołnierzy za strażników. Mnich modlitwami swymi jak murem obwarowuje miasto, nie lękając się nikogo. Król żyje ustawicznie w strachu i w oczekiwaniu śmierci, ponieważ nosi z sobą niebezpieczną chciwość, mnich natomiast jest zawsze bezpieczny.
Dość – sądzę – powiedziałem o sprawach doczesnego życia. Jeśli zaś rozważymy i przyszłą walkę, zobaczymy mnicha promieniejącego w chmurach, porwanego w górę na spotkanie Pana, Wodza i Nauczyciela szlachetnego życia i wszelkiej cnoty. Król zaś – choćby sprawiedliwie i po ludzku, co rzadko się zdarza, sprawował władzę – otrzyma mniejszy stopień nagrody i mniejszą sławę. Nie tym samym bowiem, powtarzam, nie tym samym jest dobry król i mnich troszczący się najwięcej o cześć Bożą. A jeśli król źle żył i napełnił świat niezliczonymi klęskami, któż opisze jego kary i katusze?
Zważywszy to wszystko, nie podziwiajmy bogactw, bo ich pan nawet w małym stopniu nie potrafi się zbliżyć do cnoty mnicha. Gdy więc zobaczysz bogatego w pięknej szacie i złocie, jadącego na wozie czy stąpającego dumnie, nie uważaj go za szczęśliwego! Doczesne bogactwo i wszystko, co tu wydaje się dobre, ginie wraz z życiem. Gdy zaś ujrzysz mnicha, skromnego, cichego, spokojnego, naśladuj jego filozofię i módl się, by stać się mu podobnym. “Proście, a będzie wam dane[6]”! To tylko jest naprawdę dobre, zbawienne i trwałe. Dzięki miłosierdziu i łasce Chrystusa. Jemu cześć i chwała na wieki wieków. Amen.
—–
[1] 1 Sm 18
[2] 2 Sm 20
[3] 2 Sm 6-10
[4] 2 Sm 19
[5] Łk 17, 21
[6] Mt 7,7
tłum. ks. Wojciech Kania, Vox patrum