W starych księgach zapisane jest, iż kiedy Juda Makabri w Syjonie, mieście wielkiego króla, toczył wojnę z obcoplemieńcami i ujrzał wielu spośród swych wojowników wybitnych, starannie przetrzasnął ich zanadrza i znalazł bożki. Wszakże z bratniej ku swym wojownikom miłości uczynił za nich ofiarę oczyszczenia o odprawił modły do szczodrobliwego w miłosierdziu swym Pana. Jeśli tedy Juda Makabri użalił się nad bałwochwalcami, gdyż byli z jednego plemienia, o ileż goręcej godzi się opłakiwać i wysławiać śmierć onych prawych, bogobojnych mnichów, co jednej z nami byli wiary i jednej myśli, onych naszych braci świętobliwych, co żyjąc zgodnie w jednym monasterze, z dala od świata i próżności ziemskiej, wytrwali w cnocie i w prawowitej wierze, a zginęli w ogniu płomieni. Jako ongiś trzej młodzieńcy nie zważali na rozkazy króla babilońskiego, tak i przewielebni nasi ojcowie nie chcieli usłuchać okrutnych rozjuszonych łacinników, za co żywcem byli przez nich spaleni. I aczkolwiek nie ocaleli z ognia na podobieństwo onych trzech młodzieńców, wedle słów apostolskich obfita jest ich zaplata na niebiesiech.
Onego czasu panował Grekom plugawy zarozumialec, dla wielomówności swej i pychy zwany Mateologiem[1], czyli fanfaronem, który sprzyjając łacinnikom chwalił ich i wywyższał, a wtedy wyruszyli z Italii i Rzymu do Carogrodu, pożądając – jako się rzekło – do swego sprzymierzeńca Michała Paleologa. I wojując po drodze, napadli tych, co zamieszkiwali górę Athos, zwaną jeszcze Świętą Górą dla cnotliwego i bogobojnego żywota jej mieszkańców, a także, iż pośród wszystkich miejsc jest to miejsce wybrane, oddane w pieczę Przeczystej Dziewicy, świętej Bożej Rodzicielce.
Łacinnicy – jako się rzekło – przeciwko wielu toczyli wojny, aż stanęli u bram monasteru pod wezwaniem sławnego szermierza Bożego, świętego męczennika Georgiego, zwanego Zografskim[2]. A gdy mnisi ich nie wpuścili, gwałtem wdarli się do wnętrza, zawładnęli monasterem i dnia dziesiątego miesiąca października roku sześć tysięcznego siedemsetnego osiemdziesiątego czwartego, od narodzenia zaś Chrystusa tysięcznego dwusetnego siedemdziesiątego piątego podpalili wieże cara Asena[3]. Wieża i cerkiew do szczytu spłonęły, a wraz z nimi spłonęło ksiąg sto dziewięćdziesiąt trzy, kielichy i złototkane stuły, wielobarwne zasłony i naczynia świątynne, przechowywane od czasów carnego Iwana Asena i Symeona. Jedne ze świątynnych sprzętów złupili plugawi niegodziwcy, drugie pochłonął ogień, a wraz z nimi spaliło się dwudziestu czterech mnichów i czterech ludzi ze stanu świeckiego. Mnisi zaś, co zginęli, zwalili się: Tomasz, Warsonofiusz, Cyryl, Michejasz, Symon, Ilarion, Jakub, Martymian, Kozma, Job, Cyprian, Sawa, drugi Jakub, Sergiusz, Mina, Jozef, Joanikiasz, Paweł, Antoni, Eutymiusz, Domencjan i Parteniusz. Ostatni spośród nich imieniem Parteniusz, który był naczelnym nadzorca świątyni, czyli eklezjarchą, patrząc na żałość budzącą śmierć zadaną braciom i oczekując własnej, co rychło nadejść miała, rzucił się w dół wieży, ale się nie zabił przeżył jeszcze dni trzydzieści, po czym spoczął w panu w dniu ósmym miesiąca października, aby rozpocząć nieprzemijający żywot wieczny.
Nieprzyjaciel rodzaju ludzkiego, który dobro ma w nienawiści, zawistny o nasze wybawienie, z dawien dawna podburza królów, książęta i narody przeciwko tym, co żyją w bojaźni Bożej. Tak ongiś podburzał barbarzyńców przeciwko przewielebnym ojcom z ławry świętego Saby i wyginęli wszyscy, ich pamięć zaś świecimy w miesiącu marcu dnia dwudziestego. Potem podburzył Etiopczyków, którzy wygubili ojców z góry Synaj i Raity. A oto dzisiaj na ojców z Zografu sprowadził wyuzdany i okrutny naród Franków, aby nad świętobliwymi mnichami się pastwili. Zaprawdę godzi się rozprawiać o zografskich ojcach, gdyż – choćby porównanie to zdało się komu zuchwalstwem – zginęli prawie męczeńską śmiercią. Jako święci męczennicy za Chrystusa pomarli za swój bogobojny żywot i wiarę, lecz nie przystali do łacinników, co komunii niekwaszonym udzielają chlebem. Z uwielbieniem i czcią najgłębszą wołajmy tedy do przewielebnych naszych ojców: O wy, którzyście żywcem złożeni na całopalną ofiarę, którzyście pokonali ziemskie żądze i zasłużyli na wieniec Bożej chwały! Ziemia was nie pochłonie – pamięć o was żyje, bowiem pośród nas, co przebywamy jeszcze na tym marnym padole – i przyjmą was niebiosa – w Bogu, bowiem ufność pokładamy, iż rozewrą się przed wami rajskie bramy. I przebywając w raju, radować się będziecie drzewem żywota, które jest drzewem Chrystusowym, Anie tym, co przywiodło do upadku Adama. Módlcie się za nas, przewielebni ojcowie, abyśmy opuściwszy pełen bólu i męki ziemski padół, pospołu z wami przebywali pod bezpieczną osłoną, u wód pokoju na łonie murawie. Wasza zagroda niegasnącej światłości na zielonej rajskiej lichej i marnej, strzec musi wielu nadzorców, gdyż niewiadomym jest, co nam zagraża. Módlcie się tedy, co ocalała, od wilków, które chcą nas wygubić, czyli od herezji, co przeciwko Niemu się podnoszą, i od napaści obcych narodów.
Ojcowie przewielebni – jako się rzekło – spoczęli w Panu tego roku, miesiąca października dnia dziesiątego, od stworzenia zaś świata roku sześć tysięcznego siedemsetnego osiemdziesiątego czwartego. I dzięki ich modłom niechaj zachowa Pan bogobojnych i prawowiernych naszych carów i ukorzy u ich stóp, barbarzyńskie narody i wszelkiego nieprzyjaciela i napastnika, a nas niechaj umocni w miłości Bożej.
Źródło: Siedem niebios i ziemia. Antologia dawnej prozy bułgarskiej, wybór, przekład, wstęp T. Dąbek-Wirgowa, Warszawa 1983, s. 185-188.
______________
[1] Chodzi o cesarza Michała VIII Paleologa – inicjatora Unii Lyońskiej.[2] Jeden z dwudziestu dużych monasterów na Athosie, założony w końcu IX lub na początku XI w.
[3] Chodzi o Iwana Asena II – cała bułgarskiego w latach 1218-1241.