„Był mianowicie w grodzie Gnieźnie, książę imieniem Popiel, który miał dwóch synów; a więc przygotowywał wielką ucztę na ich postrzyżyny, na którą sprosił wielu co możniejszych panów i przyjaciół. Zdarzyło się zaś, zgodnie z ukrytym zamiarem Boga, że przybyli tam dwaj podróżni, których nie tylko nie zaproszono na ucztę, lecz zaiste bezprawnie odpędzono od bram grodu, zbiegli na podgrodzie i szczęśliwym trafem dotarli do chałupki …
Przedmowa do drugiego wydania
Po opublikowaniu książki „Kiedy Kraków był Trzecim Rzymem ” w 1980 roku zacząłem zastanawiać się, czy rzeczywiście wpływy niemieckie spowodowały upadek obrządku słowiańskiego Cyryla i Metodego w Polsce?
Zabrałem się znów do przetrząsania najstarszych wzmianek odnoszących się do dziejów narodu polskiego.
Ogarnęło mnie zdumienie, kiedy doszedłem do wniosku ,że nie cesarstwo niemieckie, ani też bizantyńskie, ale bogomilcy przetrącili kręgosłup cyrylo-metodianizmu nad Wisłą. Tymczasem oficjalna historia kategorycznie odrzuca możliwość istnienia radykalnej sekty w Polsce. Nieszczęśliwe wydarzenia po śmierci Mieszka II to była tylko „reakcja pogańska”, o czym dobrze informuje Wincenty Kadłubek i Jan Długosz.
Niestety, obaj kronikarze raczej niezdarnie starali się zatrzeć ślady po nieprzyjemnym dla nich odłamem chrześcijaństwa.
Po przetrząśnięciu wszystkich argumentów „za” i „przeciw „postanowiłem uzupełnić książkę „Kiedy Kraków był Trzecim Rzymem ” nową pracą „Bogomilcy w Polsce”.
Później natknąłem się na wręcz niemożliwe do przyjęcia wzmianki odnoszące się do niszczenia polskich parafii przez biskupa krakowskiego Jana Muskatę. One podsunęły mi przypuszczenie, te Muskata mógł być likwidatorem cyrylo-metodianizmu w Polsce.
Książka „Kiedy Kraków był Trzecim Rzymem” ukazała się w Stanach Zjednoczonych. O wydaniu jej w Polsce nie było mowy. Krajem rządził wówczas „przodujący w świecie komunizm”. Wszystkie publikacje, które ukazały się na zachodzie, były zabronione do kolportażu w Polsce.
Mimo drakońskiej cenzury udało się przemycić- 10 do 12 egzemplarzy książki.
Opanowało mnie niesamowite zdumienie, kiedy bawiąc w Polsce na wakacjach dowiedziałem się, ze na temat książki byty pogadanki w radiu i wzmianki w niektórych gazetach. W roku 1989 naród polski po raz drugi w ostatnich 70 latach odzyskał niepodległość bez wystrzału. Zniknęła cenzura, a więc można publikować w Polsce co kto chce. Postanowiłem więc opublikować książkę „Kiedy Kraków był Trzecim Rzymem”. Pracę uzupełniłem informacjami o walkach z bogomilcami w Polsce, oraz niesamowitą działalnością biskupa Muskaty.
Przy rozpracowywaniu tematu nie mogłem się pozbyć natrętnej myśli, jak to się mogło stać, że przez pięć wieków historycy nie potrafili zauważyć zacierania śladów za bogomilizmem przez kronikarzy?
Jedynym wyjaśnieniem dla mnie jest próżniactwo elity narodu. Nie możemy wyzbyć się nieszczęsnego hasła szlacheckiego – „jedz, pij i popuszczaj pasa”, czyli żyj na poziomie wieprza tuczonego na słoninę!
Po drugiej wojnie światowej zmiażdżone Niemcy i Japonia skorzystały z pomocy gospodarczej Stanów jednoczonych, a że były to narody z gruntu pracowite, nie tylko szybko stanęły na nogach, ale wysunęły się na czoło państw świata.
Z pomocy gospodarczej Stanów Zjednoczonych korzystała również Wielka Brytania i Francja. Niestety, im zabrakło pracowitości, więc toczą się w dół i przypominaj a dziś polskie „saskie ostatki”. Przy powtórnym zdobywaniu niepodległości naród polski wykazał ambitne tendencje pójścia siadani Niemców i Japonii. W krótkim czasie wysunął się na czoło państw Europy Wschodniej. Jeżeli z tej drogi nie zboczy, to ma przyszłość. Polakom nie pozostało nic innego, jak kompletny rozbrat z wszystkim tym, czym Żyła polska szlachta. Innej drogi nie ma! Pracować!
Pracować! I jeszcze raz, pracować!
Autor
WSTĘP
Kiedy po drugiej wojnie światowej zbliżały się obchody „Tysiąclecia Chrześcijaństwa w Polsce”, w prasie ukazały się liczne artykuły omawiające początki nowej wiary nad Wisłą. Między innymi znaleźli się autorzy, którzy sugerowali obrządek słowiański Cyryla i Metodego.
Wtedy poderwał się historyk, cieszący się sławą wybitnego uczonego:
Co? Cyrylo-metodianizm w Polsce?
Przecież o nim nie ma żadnych wzmianek historycznych? Nie! Nigdy nie był! Może tu i tam nad granicą polsko-czeską powstała jakaś drobna misja, która absolutnie nie odegrała żadnej roli w dziejach narodu polskiego! Zastanawianie się nad obrządkiem Cyryla i Metodego w Polsce, to czysta strata czasu i energii!
Właśnie w tej chwili, kiedy historyk gromił ludzi za próbę dyskusji, archeologowie w podziemiach katedry w Poznaniu znaleźli szczątki pokaźnych rozmiarów świątyni wschodniego obrządku. Przypuszczalnie była to cerkiew katedralna Mieszka I.
Brak źródeł pisanych nie upoważnia nikogo do twierdzenia, że jakieś wydarzenie nie miało miejsca. Około 60 milionów lat temu żyły potężne gady – dinozaury, brontozaury, tyranozaury itp. One pisać nie umiały, a o ludziach w owych czasach jeszcze nikomu się nie śniło. Kto miał o nich coś napisać?
Tymczasem opierając się na pracy archeologów i uczonych pokrewnych nauk, zostały zrekonstruowane nie tylko „postacie” tych gadów, ale nawet „zwyczaje i obyczaje”, choroby itp. Pewną rolę w lekceważeniu obrządku słowiańskiego odegrało zupełnie błędne identyfikowanie go z rosyjskim prawosławiem. Co prawda, cyrylo-metodianizm uległ w niektórych krajach latynizacji, w innych bizantynizacji, niemniej jednak w Chorwacji pozostał wierny Stolicy Apostolskiej od chwili, kiedy papież zamianował Metodego arcybiskupem, aż do naszych czasów. Nie zdołały złamać go represje biskupów niemieckich, którzy po opanowaniu Watykanu zapowiedzieli zagładę obrządku słowiańskiego. Przeszedł on zwycięsko poważne prześladowania.
„Murowaną” opinię historyków, jako by w Polsce nie istniał cyrylo-metodianizm, podkopały odkrycia archeologiczne po drugiej wojnie światowej.
W Wiślicy znaleziono chrzcielnicę z IX wieku, zainstalowaną tam na prawie 100 lat przed 966 rokiem. Z tego samego okresu pochodzą fundamenty pod katedrami w Gnieźnie i Poznaniu, i co ciekawe, swoim układem wskazują na bizantyjskie pochodzenie. Widać, Że były to cerkwie cyrylo-metodiańskie.
Można więc przypuszczać, że Mieszko I w 966 roku wcale nie został „ochrzczony”, tylko z obrządku słowiańskiego przeszedł na obrządek rzymski. Cerkwie poburzył, a na ich miejsce zbudował katedry łacińskie.
Szczątki katedr cyrylo-metodiańskich odkryte zostały również w Krakowie, Wrocławiu i w Przemyślu. Im więcej uczeni grzebią w ziemi, tym więcej wydostają z niej poświadczeń, nie tylko o istnieniu obrządku słowiańskiego na ziemiach polskich, ale i niezwykłej roli, jaką on odegrał w zaraniu dziejów narodu.
Odkrycia archeologiczne skłoniły niektórych historyków do rewizji poglądów na najstarsze dzieje Polski. Start dał ks. Józef Umiński, profesor Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie, którego książka „Obrządek słowiański w Polsce IX-X wieku i zagadnienie drugiej metropolii w czasach Bolesława Chrobrego”, ukazała się w 1957 roku.
W ramach Tysiąclecia Chrześcijaństwa w Polsce prof. Karolina Lanckorońska otrzymała
stypendium watykańskie na studia z zakresu cyrylo-metodianizmu w Polsce. Wynikiem ich była praca w języku angielskim, „Studies on the Roman-Slavonic Rite in Poland”, wydana przez papieski Instytut Studiów Wschodnich w Rzymie, w 1961 roku.
O istnieniu i poważnej roli obrządku słowiańskiego w Polsce i sąsiedniej Rusi informuje
ceniony w świecie Henryk Paszkiewicz, profesor slawistyki w Anglii, w ksiąŻce „The Making of The Russian Nation”, wydanej w Londynie, w 1963 roku.
Warto nadmienić, że F.Dvornik, wybitny slawista czeskiego pochodzenia i zarazem ksiądz katolicki, w książce „Byzantine Missions Among the Slavs”, wydanej w New Jersey w 1970 r. wprost pisze, Że nie ulega wątpliwości, iż podczas najazdu Madziarów na Wielkie Morawy w 907 r. arcybiskup cyrylo-metodiański schronił się w Małopolsce i z niej kierował rozległa metropolią, która obejmowała prawie wszystkie ziemie słowiańskie.
Jak to się mogło stać, że o tym nie wie ani Gall, ani Kadłubek, ani Długosz?
Już ks. Umiński po dokładnym przebadaniu kronik doszedł do wniosku, że zarówno Gall, jak i Kadłubek, oraz Długosz, świetnie znali dzieje cyrylo-metodianizmu w Polsce, lecz nie tylko nie wymieniają go, ale skrzętnie zacierają za nim ślady. „Preparowanie” historii polegające na wyolbrzymianiu drobnych wydarzeń, to znów bagatelizowaniu poważnych wypadków, przemilczaniu ich, oraz „wycieraniu” ich z pamięci, jest w naszych, tak bardzo „logicznych” czasach zjawiskiem powszednim, a cóż się dziwić średniowieczu?
Drugą sprawą jest termin „Trzeci Rzym”. Co on ma znaczyć?
Nie czując się pewnie w Rzymie cesarz Konstantyn Wielki zbudował nad Bosforem miasto, które od jego imienia zostało nazwane Konstantynopolem. Miała to być druga stolica cesarstwa. Konstantyn powołał w nim senat, przeniósł tu swoją siedzibę. Na monetach bitych w nowym mieście kazał umieścić rzymską wilczycę. Słowem, był to dla niego „drugi Rzym”.
Konstantynopol utrzymał swa wysoką pozycję w czasach, kiedy rozwinęło się chrześcijaństwo. Drugi sobór, który odbył się w tym mieście, w 381 roku, postanowił, Że biskup Konstantynopola jest pod względem znaczenia drugim po biskupie Rzymu, ponieważ, jak głosił dokument, „Konstantynopol jest drugim Rzymem”. Sprawę tą potwierdził czwarty sobór, w 451 roku, przekazując jurysdykcją kościelną biskupowi tego miasta, przeciw czemu zaprotestował papież Leon I.
Upadek cesarstwa zachodnio-rzymskiego spowodował wzmocnienie pozycji Konstantynopola. Stał on się stolicą potężnego cesarstwa, które uważało się za centrum ówczesnego świata.
Podział Kościoła na „wschodni” i „zachodni” w 1054 roku wzmocnił pozycję patriarchy Konstantynopola. Został on bowiem „papieżem” wschodniego Kościoła.
Lecz dla „drugiego Rzymu” nastały ciężkie czasy. W roku 1457 Turcy zdobyli Konstantynopol. Cesarz ratował się ucieczką, natomiast patriarcha pozostał na miejscu. Wprawdzie tureccy zdobywcy zagwarantowali patriarsze wolność w sprawowaniu urzędu, niemniej jednak musiał się on dostosować do zmienionych warunków Życia. Skończyła się era „drugiego Rzymu”.
Rodzina cesarza wschodnio-rzymskiego znalazła się w Rzymie. Przybył tu też Iwan III, księże moskiewski i w 1472 roku ożenił się z Zofią Paleolog, kuzynką ostatniego cesarza bizantyjskiego. Moskwa w tych czasach wysunęła się na czoło miast rosyjskich. W roku 1326 metropolita kijowski przeniósł tu swoją siedzibę.
Iwan III ogłosił się spadkobiercą cesarstwa wschodnio-rzymskiego. Kazał nad swoim tronem przybić dwugłowego orła, który stanowił herb cesarstwa bizantyjskiego i zlecił swemu metropolicie, by go koronował na cesarza według wschodnio-rzymskiego obrządku.
Tak powstała idea „trzeciego Rzymu”!
Czy Kraków może pretendować do tytułu „Trzeciego Rzymu”?
Odpowiedź na to pytanie jest w następnych rozdziałach tej książki.
CZĘŚĆ I
OBRZĄDEK SŁOWIAŃSKI
Rozdział I
ROZWÓJ CYRYLO-METODIANIZMU
„Wydarzyło się w owych dniach, że Rościsław, księże słowiański z Świętopełkiem posłali z Moraw do cesarza Michała, poselstwo, mówiąc następująco: Dzięki łasce Boga jesteśmy zdrowi. I wielu chrześcijańskich nauczycieli przyszło do nas z Włoch i Grecji i z Niemiec, by nas uczyć w różny sposób. My, Słowianie, jesteśmy prostym ludem i nie mamy nikogo, kto by nas poprowadził do prawdy i wyjaśnił jej znaczenie. Tak więc, Mistrzu, poślij nam takiego człowieka, który by nas uczył wszystkich praw”.
Taki powód powstania obrządku słowiańskiego podaje „żywot św. Metodego”.
Cesarz bizantyjski Michał III odniósł się przychylnie do prośby Rościsława I i wysłał na Morawy w roku 863 misję, na czele której stanęli Cyryl i Metody, dwaj bracia z Salonik, miasta greckiego zwanego Sołuniem w języku bułgarskim. Stąd często określa się ich jako „braci sołuńskich”.
Wiadomo, że obrządek słowiański obok łacińskiego i bizantyjskiego, był jednym z wielu
obrządków jakie chrześcijaństwo wytworzyło w okresie swego istnienia.
Jaki to obrządek?
Lanckorońska podaje za Smrzikiem, że jest to obrządek rzymsko-słowianski, z rzymską liturgią w ceremoniach, a słowiańską w języku1. Stąd należy do zachodniej, rzymskiej liturgii, wyróżniając się tylko językiem. Natomiast w ceremoniach różni się od bizantyńsko-słowiańskiej liturgii.
Na dowód tego Lanckorońska przytacza tzw. „Mszał Kijowski”, najstarszy dokument obrządku rzymsko-słowiańskiego z X wieku, przechowany w odpisie w Kijowie2. Jest to mszał rzymski, tłumaczony pośrednio lub też bezpośrednio z łaciny na język staro-cerkiewny. Podobne stanowisko zajmuje T. Lehr-Spławiński, który bezwzględnie obstaje przy tym, że Cyryl i Metody przetłumaczyli tylko liturgię zachodnią3. Pomaga mu w tym fakt, że nie wiadomo, jakie księgi przetłumaczyli Apostołowie Słowian – greckie czy łacińskie. Odwrotnie twierdzili tradycyjni historycy rosyjscy, według których cyrylo-metodianizm był niczym innym, jak tylko obrządkiem bizantyńskim z liturgią przetłumaczoną na język słowiański.
Między tymi biegunami uplasowali się rzeczoznawcy, którzy zajmują stanowisko pośrednie. Dvornik przypuszcza, że bracia sołuńscy robiąc tłumaczenie z języka greckiego na słowiański, wprowadzili na Morawach mszę św. Jana Chryzostoma, która wówczas była popularna w Konstantynopolu4.
Z drugiej strony mogli się oni zorientować, że Morawianie są przyzwyczajeni do obrządku łacińskiego wprowadzonego tam przez misjonarzy niemieckich i włoskich. Stąd przypuszczalnie doszli do przekonania, że msza bizantyńska mogła być mało zrozumiała dla księży morawskich, którzy do niej nie byli przyzwyczajeni. Bracia sołuńscy mogli też pod naciskiem misjonarzy niemieckich odstąpić od niej.
Cyryl zarzucił liturgię św. Jana Chryzostoma i przetłumaczył mszę łacińską, znaną Grekom jako „liturgia św. Piotra”. Została ona przełożona z łaciny na grekę przez św. Hilariona, kiedy on przebywał w Rzymie.
Przetłumaczona na język słowiański msza obrządku rzymskiego przypadła więcej do gustu Morawianom, niż ta sama msza w języku łacińskim. Z tego okresu pochodzi „Mszał Kijowski”, najstarszy dokument języka starocerkiewnego. Zawiera on 35 modlitw podczas mszy bez kanonu. Liturgia św. Piotra zachowała się w całości jedynie w Chorwacji według oryginału z XIV wieku i dziś jest jeszcze tam w użyciu.
Mimo wprowadzenia mszału łacińskiego wiele modlitw i ceremonii greckich pozostało.
Okazuje się, że Cyryl przetłumaczył również modlitwy z języka niemieckiego na słowiański, które niewątpliwie odmawiali misjonarze bawarscy na Morawach.
Natomiast historyk czeski J. Yasica wziął pod uwagę wzmiankę w „Żywocie św. Metodego”, która podaje, że Apostoł Słowian odprawiał „mszę św. Piotra”. Idzie tu więc o specyficzny rodzaj nabożeństwa5. Msza św. Piotra stanowi kompilację elementów nie tylko bizantyńsko-rzymskich, lecz również syryjsko-afrykańskich.
Ma ona zasadniczo strukturę bizantyńską (na początku krótka proskomidia, małe i wielkie wejście), ale dalej cały kanon jest wzięty z liturgii łacińskiej aż do „Ojcze nasz”, a potem znów koniec bizantyński.
Msza św. Piotra była dobrze znana w Konstantynopolu. Według Yasicy bracia sołuńscy przenieśli ją na Morawy i przetłumaczyli na język słowiański. Stamtąd przeszła do Czech, Macedonii i Bułgarii, a także do Chorwacji, gdzie jednak była wypierana przez rzymską mszę w języku słowiańskim, ale i tam wraca kanon św. Piotra w XII wieku. Umiński uważa, że ta sama liturgia była w Polsce i na Rusi, zanim została wyparta przez obrządek łaciński i bizantyński.
Umiński tak definiuje obrządek słowiański: „Obrzędowość (Cyryla i Metodego) nie była ani bizantyńska ani rzymska, ale odrębna. Bracia sołuńscy przyszli na Morawy z obrządkiem bizantyńskim, czyli tym, z którym się zżyli. Atoli chrześcijaństwo w owej chwili już było niezupełną nowością na Morawach. Od pewnego bowiem czasu działali tam misjonarze łacińscy, jedni obcego, niemieckiego pochodzenia, inni już może nawet Słowianie. Na tym tle jest jasne, że chrześcijaństwo metodiańskie przerobiło się bardzo szybko w pewnego rodzaju stop bizantyńsko-łaciński6. Przypominając dalej podróż Cyryla i Metodego do Rzymu Umiński zamyka swój wywód taką konkluzją, że „chcąc scharakteryzować obrządek metodiański trzeba by rzec, iż był on jurysdykcyjnie rzymskim, językowo słowiańskim, a liturgicznie stanowił zlep bizantyńsko-rzymsko-słowiański”.
Do podobnej konkluzji dochodzi H. Paszkiewicz7. Uważa on, że obrządek słowiański jest pośrednią formą wypracowaną poza Rzymem i Konstantynopolem. Jego rytuał nie był ani łaciński, ani grecki, gdyż różnił się od obydwu. Była to mieszanka bizantyńsko-rzymska z dodatkiem elementów słowiańskich.
Żyjąc na Wschodzie Cyryl i Metody byli obznajomieni z różnymi liturgiami i językami. Z tego powodu nie wydała się im dziwna sugestia Rościsława, aby nauczali Morawian i przetłumaczyli Pismo św. na język słowiański. Może to miał on na myśli, ale bracia sołuńscy poszli dalej, wprowadzili liturgię w języku zrozumiałym dla tubylców.
Było to zaskoczenie dla misjonarzy bawarskich, ponieważ na Zachodzie odprawiano msze tylko po łacinie oraz gdzieniegdzie w języku greckim. Zaatakowali więc Cyryla i Metodego twierdząc, że liturgia chrześcijańska może być tylko w języku hebrajskim, łacińskim i greckim. Na to dowiedzieli się, że głoszą herezję Piłata, gdyż namiestnik cesarza rzymskiego kazał przybić Chrystusowi tablicę do krzyża, na której był napis w trzech językach: hebrajskim, łacińskim i greckim.
Na synodzie biskupów i księży niemieckich w 867 roku Cyryl przytoczył czternaście wyjątków z Pisma św., które wskazywały, że Boga można chwalić w każdym języku.
Jest przypuszczenie, Że Cyryl jeszcze na Morawach napisał obronę języka słowiańskiego w liturgii, a następnie wygłosił ją w Wenecji i przekazał w języku greckim bibliotece w Watykanie, gdyż zarówno papież Adrian II, jak i papież Jan VIII, wydając zezwolenie na używanie języka słowiańskiego w liturgii, przytaczają te same argumenty, co autor „Żywota św. Metodego”.
Intryguje pytanie, co bracia sołuńscy mogli przejąć ze słowiańskości? Może daleko więcej, niż się wydaje!
W obrządku cyrylo-metodiańskim wybija się kult Bogarodzicy.
W owych czasach stosunki matriarchalne, jak można się zorientować z wierzeń słowiańskich, były głęboko zakorzenione. Wszystko sprowadzało się do kobiety, która była rodzicielka, matką karmiącą, żywicielką. Cyryl i Metody zauważyli, że kult ten nie da się zepchnąć, bo system patriarchalny jeszcze się należycie nie rozwinął, więc go przyjęli i nadali mu charakter sakralny. Rezultat był nadzwyczajny. Umysły słowiańskie już tak dalece wykształciły się, że wierzenia pogańskie straciły grunt pod nogami. Nic więc dziwnego, że kult Bogarodzicy tak się szybko przyjął.
Nie słyszy się, aby misjonarze cyrylo-metodiańscy z wielką gorliwością zabrali się do palenia świętych gajów i niszczenia posągów bogów słowiańskich, jak to robili misjonarze niemieccy.
Jak się okazuje, wśród Słowian bałkańskich nabożeństwa długo odbywały się w gajach po przyjęciu chrześcijaństwa. Może w nich bogów słowiańskich w ogóle nie było, może gdzieś jakaś prymitywna figura się znalazła, ale Cyryl i Metody nie usiłowali ją spalić, wrzucić do rzeki czy jeziora, lecz nadali jej charakter chrześcijański. Stąd Perun otrzymał nowe imię -zwał się św. Eliaszem Gromownikiem. Inne bóstwa słowiańskie przemieniły się w św. Andrzeja, św. Mikołaja, św. Wita itp.
Bardzo rozsądne podejście spowodowało, że w ciągu niecałego wieku cyrylo-metodianizm objął prawie całą Słowiańszczyznę zachodnią bez Pomorza i Połabia, znaczną część Słowiańszczyzny wschodniej i całą Słowiańszczyznę bałkańską po Grecję.
Łacińska nazwa obrządku Cyryla i Metodego to „ritus Sclavorum” lub „ritus Sclavonicae linguae”. Po polsku zwie się „obrządkiem słowiańskim”, „cyrylo-metodianizmem”, czy „metodianizmem”.
W kronikach średniowiecznych obrządek ten otrzymał wiele ujemnych nazw. Była to „cum paganismo polluta religio” – religia skażona bałwochwalstwem”; „falsi christiani” – fałszywi chrześcijanie; „a fide catholica deviantes” – odchyleni od wiary katolickiej; „prophanatio fidei christianae” -profanacja wiary chrześcijańskiej; „intolerabilia simul barbaros sclavorum pertaesa ritus” – nie do tolerowania i prawie barbarzyński obrządek słowiański itp.
Ze szczególną nienawiścią do cyrylo-metodianizmu odnosił się kler niemiecki. Złożyło się na to kilka powodów:
1. Walka z konkurencja.- Hierarchia niemiecka twierdziła, że Karol Wielki zostawił jej cały wschód, w którym miała ustanowić swoje władztwo. Tymczasem bracia sołuńscy wydarli im obszary na Morawach.
Charakterystyczne, że okładając batem Metodego na synodzie biskupów w 870 roku, Hermanrich, biskup Passau, nie oskarżał go za wprowadzenie języka słowiańskiego do liturgii, ale pozbawienie hierarchii niemieckiej dochodów, jakie dawały obszary słowiańskie.
- Unifikacja Kościoła.- W czasach Cyryla i Metodego przybierał na sile prąd zjednoczenia wierzeń i liturgii w Kościele rzymskim. Patronowała mu hierarchia niemiecka. Zdaniem jej powinien być jeden papież, jeden język liturgiczny i jednakowe nabożeństwo. Używanie języka słowiańskiego, który według biskupów niemieckich był na wskroś barbarzyński, uchodziło za bluźnierstwo. Proces unifikacji Kościoła rzymskiego doprowadził do końca papież Grzegorz VII.
3. Pierwiastki słowiańskie.- Cyryl i Metody wprowadzili do swego obrządku pierwiastki słowiańskie, które mogły wywołać zastrzeżenia u łacinników. Bogiem u Słowian był zarówno Chrystus, Swarożyc, Perun, czy Świętowit. Mogła dla Niemca powstać kwestia, do jakiego Boga modlą się świeżo ochrzczeni Słowianie? Na pewno kapłan ma na myśli Chrystusa, ale czy wierni postępują jego śladami? Może w dalszym ciągu modlą się do Swarożyca, co mogło się tu i tam zdarzyć.
4. Klin.- Obrządek słowiański był klinem wbitym między obrządkiem bizantyńskim i rzymskim. Stąd był zwalczany zarówno przez Wschód jak i Zachód.
Najlepiej o tym świadczą kroniki. Gall z Węgier przez Małopolskę przybył do Płocka, a więc dobrze znał Kraków. Niemniej jednak w swej kronice tylko raz wymienia to miasto i to w drobnym epizodzie z Życia Bolesława Śmiałego. Jego niechęć jest zrozumiała, jeżeli weźmie się pod uwagę, że w Krakowie była metropolia słowiańska. Gall całkiem dobrze orientował się w stosunkach religijnych w Polsce, czego dowodem jest jego wzmianka, że zgon Bolesława Chrobrego opłakiwali zarówno „łacinnicy” jak i „słowianicy”, niemniej jednak wzbrania się od podania jakiego obrzędu była druga metropolia w Polsce. Co nie szło po myśli „łacinników”, nie było godne do zanotowania.
Podobnie postępuje Nestor. Kronikarz kijowski kontroluje siebie na każdym kroku, by nie wymieniać obrządku słowiańskiego, gdyż on był konkurentem ruskiego prawosławia. Nestor stosunkowo dość dużo wie o wydarzeniach w Polsce zachodniej, czyli wśród „Lachów” łacińskich, a uparcie milczy, jeżeli idzie o „Lachów” cyrylo-metodiańskich.
Nie inaczej do obrządku słowiańskiego ustosunkował się czeski kronikarz Kosmas.
Jak dalece kronikarze byli niechętnie nastawieni do cyrylo-metodianizmu świadczy to, że poza Gallem, który podaje o straceniu św. Stanisława, lecz nie wymienia jego imienia, ani Nestor, ani też Kosmas, czy inni kronikarze, nic nie wiedzą o tragicznym wydarzeniu w Krakowie, chociaż zabójstwo biskupa uchodziło wówczas za straszne przestępstwo. Jeżeli z polecenie króla zginął nie łaciński dostojnik, to według skrybów, nie warto było o tym pisać.
5.Bogomilizm.- Wdarcie się herezji bogomilstwa do obrządku słowiańskiego skręciło kręgosłup cyrylo-metodianizmu.
Rozdział II
GŁAGOLICA I CYRYLICA
Obrządek słowiański miał do swej dyspozycji dwa alfabety: głagolicę i cyrylicą. Pierwszy, to oryginalny alfabet ze znakami wzorowanymi na literach języków wschodnich. Nazwano go „głagolica” od słowiańskiego wyrażenia „głagoł” – słowo; drugi oparty jest na wielkich literach uncjaty greckiej.
Historyków zastanawiał fakt, dlaczego Apostołowie Słowian wprowadzili aż dwa alfabety do języka słowiańskiego? Czyżby im jeden nie wystarczył?
Zagadkę próbował wyjaśnić znakomity polski slawista Aleksander Bruckner, a to w ten sposób: Cyryl uchodzi za twórcę obydwu alfabetów. Można przypuszczać, że jako uczony bizantyński przyjął wpierw alfabet grecki i dostosował go do dźwięków słowiańskich. To byłaby normalna rzecz. Oskarżony przez biskupów niemieckich o szerzenie wpływów Konstantynopola wśród Słowian, bo nawet w piśmie posługuje się alfabetem greckim, Cyryl, by wytrącić broń przeciwnikowi, zarzucił cyrylicę i ułożył głagolicę, pismo niepodobne do greckiego.
Natomiast wielu historyków stanowczo odrzuca możliwość, aby Cyryl wprowadził do języka słowiańskiego alfabet grecki zwany „cyrylicą”. Swoje twierdzenie opierają na tym, że na synodzie księży w Wenecji, w 867 roku, Cyryl wyjaśnił, że wiele ludów ma swe alfabety, jak Armeńczycy, Persowie, Goci, Arabowie, wobec tego Słowianie, jako wielki naród, również powinni mieć swój oryginalny alfabet. Byłoby poniżeniem dla nich, gdyby go nie mieli. Dlatego Cyryl ułożył alfabet zwany „głagolicą”.
Została ona ułożona przez Cyryla i Metodego przed wyprawą na Morawy. Przypuszczalnie grono księży pod kierownictwem Cyryla opracowało alfabet w Konstantynopolu. Cyryl przełożył „perikopes”, lekcje czytane w niedziele z języka greckiego na łaciński, zanim ruszył na Morawy. Głagolicą była w użyciu za czasów Metodego. Miała dwie formy: okrągłą i kanciastą. Pierwsza po śmierci Metodego została przeniesiona do Bułgarii, druga natomiast, kanciasta, rozwinęła się w Dalmacji i Istrii. Stąd zwie się „chorwacką” i tam dotrwała do naszych czasów. Kiedy wygnani z Moraw uczniowie Metodego zaczęli krzewić obrządek słowiański w Bułgarii, głagolicą sprawiała dużą trudność, bo jej litery różniły się od znaków greckich. Stąd szkoła w Presławiu wpadła na pomysł, by do pisma wprowadzić grecką uncjałę z dodatkowymi znakami, które oddawały dźwięki słowiańskie, obce alfabetowi greckiemu. Tak powstała cyrylica. Przypadła ona do gustu carowi Symeonowi, który był wykształcony w Konstantynopolu, oraz innym Bułgarom, znającym grekę, gdyż łatwiej im było czytać pisma słowiańskie. Natomiast biskup Klemens, uczeń Metodego, sprzeciwił się temu i stanął po stronie głagolicy. To było powodem napisania przez niego „Obrony obrządku słowiańskiego”. Z kolei Symeon usankcjonował cyrylicę, w 893 roku. Jest przypuszczenie, że cyrylica została skonstruowana w Konstantynopolu, w szkole słowiańskiej, którą założył Metody i Focjusz, w 882 roku. Z niej wyszedł późniejszy biskup Konstanty, który ponoć studiował z Symeonem i on wprowadził” cyrylicą w Bułgarii, podczas gdy Klemens i Naum bronili głagolicy, której nauczyli się na Morawach.
Nazwa jednak „cyrylica” daje wiele do myślenia.
Czy przypadkiem Cyryl wpierw nie ułożył cyrylicą, by ją później zarzucić, bo ludy słowiańskie zasłużyły sobie na swój odrębny alfabet? Uczniowie Apostołów Słowian mogli o tym pamiętać, a kiedy znaleźli się w Bułgarii, powrócili do niego, bo więcej na tamtejszym terenie nadawał się niż głagolica. Na cześć twórcy nazwali go „cyrylicą”.
Język Cyryla i Metodego został nazwany językiem staro-cerkiewno-słowiańskim.
Rozdział III
PIERWSZA WZMIANKA
W „Żywocie św. Metodego”, napisanym przez jednego z uczniów Apostoła Słowian tuż po roku 885, znalazła się następująca wzmianka1: „Pogansk knjaz, silen vel’ma, sedja v Yisle, rugasesja krstjanom i pakosti dejase. Poslav ze k nemu ręce: dobro ti sje krstiti, synu, voleju svojeju na swojej zemli, da ne plenem nudmi krscen budesi na cuzej zemli i pomjanesi mja, jeże i byst”.
W polskim tłumaczeniu wzmianka brzmi: „Potężny książę panujący we Wisłach, urągał” chrześcijanom i wyrządzał im krzywdy. Posławszy więc do niego wieść (Metody) rzecze: Dobrze byłoby, synu, abyś się dobrowolnie ochrzcił na swej ziemi, bo nie będziesz wzięty do niewoli i pod przymusem ochrzczony na cudzej ziemi. I wspomnisz mnie, co się też stało”.
Niektórzy historycy sądzą, że ta wzmianka nie ma nic wspólnego z cyrylo-metodianizmem w Polsce2. Została wtrącona do „Żywota św. Metodego” przez autora, który ją wymyślił, by wykazać dar proroczy Apostoła Słowian. W owych czasach dar ten przypisywano każdemu świętemu. Fakt, że „Żywot św. Metodego” i inne wczesne pisma starocerkiewne były zaliczane do tzw. „legend panońskich”, uzasadniał takie przypuszczenie.
Inaczej do sprawy podchodzi większość historyków. Drobiazgowe badania wykazały, że „Żywot św. Metodego” nie jest zbiorem legend i pouczeń czy baśni. To fakty historyczne zanotowane nie w Panonii, ale na Morawach. Stąd dziś odrzuca się pojęcie „legend panońskich”.
Wzmianka zawiera następujące fakty:
1. nad górną Wisłą był kraj, w którym rządy sprawował potężny książę słowiański;
2. wśród jego poddanych byli chrześcijanie i to w poważnej ilości. Obawiając się ich książę gnębił nową wiarę;
3. Metody przez posłańca ostrzegł księcia, by się dobrowolnie ochrzcił w swoim kraju, bo inaczej będzie zmuszony do przyjęcia nowej wiary na obcej ziemi;
4. tak też się stało i to za życia Metodego, a więc przed rokiem 885, kiedy Apostoł Słowian umarł.
Do tej wzmianki potrzebne jest wyjaśnienie wyrażenia ” v Visle”. Otóż kraj, który miał nazwę od głównej rzeki jaka przez niego przepływała, był wymieniany w liczbie mnogiej, bo jego obszary rozciągały się po obu brzegach rzeki. Stąd nad rzeką Morawą były „Morawy”. Zgodnie z tym autor „Żywota św. Metodego” zanotował, że nad rzeką Wisłą było państwo „Wisły”. W polskiej literaturze zamiast mówić „Kraj Wisły” przyjęła się nazwa „Kraj Wiślan”3.
Mógł też zakraść się błąd. Ów potężny władca słowiański rezydował w Wiślicy, a autor znów, słabo orientujący się w polskich nazwach geograficznych, sądził, że Wiślica i Wisła, to jedno i to samo. Stąd na wzór „Moraw” urobił sobie „Wisły”.
Kto mógł najechać na Kraj Wiślan? Nikt inny tylko Świetopelk I, książę wielkomorawski! Ostrzeżenie przesłane księciu słowiańskiemu (szkoda, że autor nie zanotował jego imienia), nie było proroctwem. Rezydując w Welehradzie, stolicy państwa wielkomorawskiego, Metody, jako arcybiskup, musiał wiedzieć o zamiarze księcia. Świętopełk najeżdżał na sąsiednie kraje pod płaszczykiem szerzenia nowej wiary, czyli przygotowywał uderzenie na południowe obszary polskie, na których rozwijały się państwa plemienne.
Apostoł Słowian ostrzegł o tym władcę Wiślan. Wskazał mu, że ma ostatnią szansę uratowania się, jeżeli dobrowolnie da się ochrzcić na swojej ziemi. Inaczej poniesie klęskę i jako jeniec zostanie zmuszony do przyjęcia nowej wiary na obcej ziemi.
Książę Wiślan zlekceważył sobie ostrzeżenie i poniósł konsekwencje. Historia notuje, że w roku 880 Świętopełk najechał na Kraj Wiślan i przyłączył go do państwa wielkomorawskiego.
Obok wzmianki w „Żywocie św. Metodego” są ślady działalności misyjnej w Polsce w innych źródłach. W legendzie macedońskiej „Uspenje Sv. Kyrilla”, spisanej w XV lub XVI wieku, jest wymieniony Sawa, uczeń Cyryla, jako „biskup Lachów”4. Jest to postać historyczna, bo wśród siedmiu uczniów Cyryla i Metodego, czczonych w Kościele bułgarskim, figuruje Sawa. Czeski historyk Stredovsky w dziele „Sacra Moraviae Historia”, napisanej w roku 1710, wymienia dwa imiona: Wisnog i Oslav. Mieli oni być misjonarzami cyrylo-metodiańskimi w Polsce. Są przypuszczenia, że Stredovsky znalazł te imiona w dziełach zakonników cystersów, Christiana. Wisnoga i Oslava wymienia również J.Lelewel w swej „Historii Polski do Stefana Batorego”. O słowiańskim biskupie misyjnym w Polsce, którym miał być jeden z siedmiu uczniów Apostoła Słowian, mówi też krakowski brewiarz z 1443 roku5.
Zdobycie Kraju Wiślan zaznaczyło się dużym napływem jasnowłosych niewolników w Wenecji, gdzie znajdował się w owych czasach wielki ośrodek handlu niewolników6.
Niewątpliwie z wojskiem Świętopełka wkroczyli na ziemie polskie misjonarze słowiańscy i ochrzcili resztę Wiślan, ratując ich od ciężkiej doli pojmanego człowieka. Zgodnie z ówczesnymi poglądami chrześcijanin mógł sprzedać poganina, ale nie wolno mu było czynić tego z człowiekiem spod znaku krzyża.
Zdaje się, że nie jest przesadą list arcybiskupa Theotmara z Salzburga z roku 900 do papieża ze skargą, że cały wschód jest już nawrócony przez uczniów Metodego, wobec czego bawarscy misjonarze nie mają co robić.
Rozdział IV
ODKRYCIA ARCHEOLOGICZNE
Czy wzmianka w „Żywocie św. Metodego” o potężnym księciu Wiślan, który prześladował chrześcijan należy do „legend panońskich”, które można jedynie „między bajki włożyć” ?
Odkrycia archeologiczne potwierdzają słuszność przypuszczenia, że w latach 870-tych było chrześcijaństwo w Małopolsce faktem dokonanym.
Włodzimierz Antoniewicz, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, znalazł w 1958 roku pod powierzchnią ulicy w Wiślicy szczątki niewielkiego kościółka (4.65 m. długości, 3.30 m. szerokości) z epoki przedromańskiej. Był on uderzająco podobny do kościółka w Stare Mesto na Morawach i kościółka Matki Boskiej na wzgórzu hradczańskim w Pradze1. To pozwoliło Antoniewiczowi na datowanie swego odkrycia na X wiek.
Nie był to jednak najstarszy ślad chrześcijaństwa w Wiślicy. Pod północną ścianą kościółka było nieregularne, gipsowe dno baptysterium o średnicy 4 m i w głębieniu w środku na 35 cm. Boki na pewno miało drewniane. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem chrzczono dorosłych pogan przez zanurzenie ich w wodzie. Do tego potrzebna była kadź-chrzcielnica, czyli baptysterium. Baptysteria były w siedzibach biskupów. Skoro znaleziona w Wiślicy chrzcielnica stanowiła wsparcie dla ściany kościółka, to znaczy, że przez dłuższy czas nie była w użyciu. Dorosłych pogan już nie było w okolicy. Ich masowy chrzest odbył się co najmniej o 70 lat wcześniej, czyli pod koniec IX stulecia.
Zofia Wartołowska łączy najstarszy zabytek w Wiślicy, misą chrzcielną, z podbiciem Wiślan przez Świętopełka wielkomorawskiego w 879 roku, o czym wspomina omawiany poprzednio tekst z „Żywota św.Metodego”2. W X wieku na tej części misy zbudowano kościółek z absydą, do której w XI wieku dobudowano kaplicą grobową.
Dobudowanie tej kaplicy, według opinii Wartołowskiej, wskazuje na słowiański charakter tego ośrodka w IX wieku. W tym bowiem czasie, pomimo zakazów soborów na Zachodzie, ustala się zwyczaj grzebania zmarłych nie tylko w nawach, lecz nawet w prezbiteriach kościołów, natomiast Wschód pozostaje wierny dawnemu zwyczajowi, dobudowując dla chowania znaczniejszych zmarłych osobne kaplice, nieraz obok prezbiterium. Przykładem może być pochowanie Jarosława Mądrego w osobnej kaplicy, która została włączona do katedry św. Zofii w Kijowie. Podobne umieszczenie osobnej kaplicy grobowej obok nawy mamy w Wiślicy, co dowodzi większego związku Wiślicy z Kijowem i Morawami, niż z ośrodkiem łacińsko-niemieckim.
W Krakowie też mamy ślady archeologiczne mówiące o nie łacińskim chrześcijaństwie tego miasta. Jerzy Hawrot w związku z odkryciami przy kościele św. Salwatora na Zwierzyńcu w Krakowie postawił tezę. o istnieniu związku pomiędzy trójdzielna, formą chóru we wczesnym początku polskiej architektury sakralnej, a potrzebami obrządku wschodniego3.
W roku 1961 odkryto pod kościołem św. Salwatora w Krakowie podobną do wiślickiej czworokątną budowlą z absydą, co jeszcze bardziej może utwierdzać w przekonaniu, że znajdujemy się wciąż na gruncie tej samej tradycji. Istnieje już olbrzymia literatura na temat rotundy Marii Panny na Wawelu, którą dawniej wyprowadzano z architektury karolińskiej, później zaczęto łączyć ze wzorami czeskimi4, a w końcu odkryto jej ścisły związek z architektonicznym kompleksem na Ostrowie Lednickim, w Wielkopolsce, mającym również pokrewieństwo z Wiślicą5.
Rotundy mogą mieć bardzo ciekawą genezą.
Najstarsze kościoły słowiańskie mają podstawą kwadratową, lub zbliżoną do niej. Z chwilą, kiedy Słowianie zapoznali się z techniką murowania domów, ich świątynie otrzymują kształt cylindrów, czyli rotund. Dlaczego budowa jest okrągła a nie prostokątna?
Przypuszczalnie swój kształt zawdzięcza tradycjom celtyckim.
Jak wiadomo, Celtowie zanim zeslawizowali się, zamieszkiwali Czechy, północną Jugosławią i zachodnią Polskę. Swe obrządy religijne odbywali w kręgach kamiennych, których pień nazwy był „krk” lub „crc”. Tradycje te przejęli Słowianie. Ich święte gaje (Bóg-gaje) miały również kształt kolisty.
Obrządek cyrylo-metodiański zasymilował szereg wierzeń i pojęć z doby przedchrześcijańskiej, w tym przypuszczalnie i miejsc do nabożeństwa. Budownictwo drewniane nie nadawało się do wznoszenia świątyń cylindrycznych. Stąd pierwsze budowle były kwadratowe. Po zapoznaniu się z techniką murowania Słowianie nadali swym świątyniom kształt rotund. Występują one na terenie Chorwacji, Czech i Polski, czyli obszarze obrządku słowiańskiego. Jeżeli idzie o Polską, to nie tylko w Krakowie, ale też w Cieszynie i Wielkopolsce są ślady rotundowych budowli sakralnych.
Z łańcuchem zagadnień archeologicznych łączy się sprawa też katedry poznańskiej, przedstawiona przez Krystynę Józefowiczówną6. Podaje ona trzy elementy, jakie kwalifikują najstarszy ośrodek kultu chrześcijańskiego, który istniał za czasów Mieszka I w miejscu obecnej katedry poznańskiej, a miał charakter zupełnie wschodni. Są to przede wszystkim relikty trzech mis chrzcielnych, istniejące na tym miejscu, na którym później została zbudowana katedra. Świadczą one o chrzcie zbiorowym, co autorka kwalifikuje jako „ślad ceremonii pierwszego chrztu”. Ważne jest przy tym, że budową swoją przypominają misę chrzcielną w Wiślicy, a więc relikty te służyły obrzędowi chrztu przez zanurzenie, co autorka uważa za „jeden z przedmiotów sporu między zwolennikami ordo romanus i ordo orientalis”. I w związku z tym konkluduję: „Myślę, że mamy prawo domyślać się reliktów wschodniego typu obrządku chrzcielnego w pierwszej fazie chrześcijaństwa w Polsce w drugiej połowie X wieku”.
Drugim ważnym odkryciem archeologicznym, tym razem w fundamentach katedry poznańskiej jest ślad poprzecznego muru oddzielającego nawę od prezbiterium, na sposób wschodniego ikonostasu, w czym Józefowiczówna widzi wyraźne nawiązanie „do południowego typu rozwiązań bazylikowych, który niewątpliwie wykształcił się w zasięgu ośrodków znanych jako długotrwałe bazy obrządku wschodniego”.
Wreszcie trzecim elementem, który w połączeniu z poprzecznym murem oddzielającym absydę nie mógł być inaczej odczytany niż jako relikt obrządku wschodniego, są dwa aneksy boczne, co odpowiadają bizantyńskiej „prothesis” i pomieszczeniu zwanemu „diaconicon”.
Archeologowie znaleźli również szczątki katedry z X wieku w Przemyślu, wskazujące na morawskie powiązania7. Obok reliktów budowli sakralnych wschodniego obrządku na ziemiach
polskich, archeologowie natrafili też na groby biskupów niełacińskiego obrządku z X wieku. Jeden z nich odkryli uczeni niemieccy przed pierwszą wojną światową w Smogorzewie na Śląsku. Zmarły dostojnik kościelny dzierżył w skostniałych palcach ikonę wschodniego obrządku. Resztki szat liturgicznych, w jakich został pochowany, wskazywały również na bizantyńskie powiązania. Ponieważ w owych czasach nie było do pomyślenia, aby obrządek słowiański mógł być na Śląsku, archeologowie tłumaczyli sobie przypadkowo odkryty grób tym, że jakiś biskup bizantyński podróżujący po Europie środkowej, zmarł po drodze i został w Smogorzewie pochowany. Dziś tę hipotezę można spokojnie odrzucić.
W okresie międzywojennym archeologowie natrafili w fundamentach tzw. katedry Bolesława Chrobrego na Wawelu na szczątki dwóch grobowców biskupów, których szaty liturgiczne również nie były łacińskiego pochodzenia. Może w tych grobowcach zostali złożeni dwaj pierwsi arcybiskupi krakowscy cyrylo-metodiańskiego obrządku – Prohor i Prokulf.
Rozdział V
GORAZD
Metody wskazał na Gorazda jako swego następcą. Składając protest w Watykanie w 900 roku przeciwko restytucji metropolii słowiańskiej na Morawach, Theotmar, arcybiskup Salzburga pisze w liście, że trzej legaci papiescy w składzie arcybiskup Jan, biskupi Benedykt i Daniel, udzielili sakry biskupiej arcybiskupowi i trzem biskupom cyrylo-metodiańskim w 898 roku. List nie podaje imion hierarchów słowiańskich, dlatego nie można się zorientować, kim oni byli.
Przypuszcza się, że jeden z biskupów objął opuszczoną przez Wichinga Nitre, drugi został desygnowany do Ołumuńca, a trzeci do Krakowa.
Czy arcybiskupem został Gorazd, jak sobie życzył Metody?
Nie ma go wśród uczniów Metodego, którzy uszli do Bułgarii, gdy ich Wiching wypędził z Moraw1. Przypuszczalnie Gorazd pochodził ze znaczniejszego rodu wielkomorawskiego i dlatego Metody powołał go na tron arcybiskupi, by utrwalić metropolią słowiańską na Morawach2. Można było wypędzić uczniów Apostoła Słowian macedońskiego czy greckiego pochodzenia, ale trudno było wypchnąć z kraju rodaka, za którym stał możny ród.
Światopełk pozostawił po sobie dwóch synów: Mojmira II i Światopełka II. Jak to często w takich wypadkach bywało, obaj bracia toczyli zażarte walki o dziedzictwo po ojcu.
Skorzystali z tego sąsiedzi, chrześcijańscy Bawarczycy i pogańscy Madziarowie (Węgrzy). Doszli do porozumienia i uderzyli z dwóch przeciwnych stron na Wielkie Morawy. Osłabione wewnętrznymi walkami państwo, upadło. Stało się łupem najeźdźców. Co więcej, już się nigdy nie podniosło.
Cesarz bizantyński Konstanty Porfirogenita zanotował, że Morawianie uciekali przed Węgrami do Bułgarii i Polski3. Pomiędzy nimi byli zarówno dygnitarze państwowi jak i kościelni4. Małopolska wówczas wchodziła w skład Wielkich Moraw. Uciekinierzy więc z jednej części kraju szukali schronienia w drugiej części, przypuszczając, że Madziarzy nie przekroczą Karpat i pozostawią ich w spokoju nad Wisłą. Okazało się, że nie pomylili się. Po całkowitym zniszczeniu Wielkich Moraw Węgrzy skierowali swe ataki na poprzednich sojuszników, Bawarczyków.
Dlaczego Madziarzy nie napadli na Małopolskę? Przypuszczalnie bardziej ich nęciły bogate miasta bawarskie, niż skromne siedziby Wiślan.
Skoro Małopolska zachodnia wchodziła w skład Wielkich Moraw, po rozbiciu ich musiała popaść w jakąś zależność od Madziarów. Może płaciła haracz nowym władcom, może małopolskie rody były skoligacone z dworami węgierskimi i to ich zabezpieczyło od najazdu. Jest rzeczą charakterystyczną, że zarówno Piastowie, jak i książęta chorwaccy dość wcześnie weszli w stosunki dynastyczne z koczownikami madziarskimi.
Wśród uciekinierów do Małopolski musiał się. znajdować arcybiskup Gorazd. Osiadł w Wiślicy i z niej kierował rozległą metropolią słowiańską.
Jakie podstawy ma ta supozycja?
Zathey znalazł w Wiślicy kalendarz z drugiej połowy XIV wieku i przesłał go Bibliotece Narodowej w Warszawie5. Niestety, ten dokument zginął w pożarze podczas drugiej wojny światowej. Otóż w kalendarzu wiślickim dzień 17 lipca jest dedykowany św. Gorazdowi, uczniowi i następcy św. Metodego. Dotychczas Kościół wschodni czci go w tym samym dniu, natomiast Gorazd nigdy nie był na liście świętych Kościoła zachodniego. W Wiślicy, która za czasów Bolesława Krzywoustego przeszła na obrządek łaciński, kult Gorazda nie dał się. usunąć. Uczeń Apostoła Słowian do dziś jest tam czczony jako wielki światy, chociaż papież go nie kanonizował.
Znaleziony w Wiślicy kalendarz był niewątpliwie kopią kalendarza z XI wieku, gdyż obok Gorazda figurował w nim św. Leonard i św. Willibord, kanonizowani przez Rzym. Wskazuje to na czasy wzajemnego szacunku między obrządkiem słowiańskim i łacińskim, kiedy osoby kanonizowane przez jedną stroną, były respektowane również przez drugą stroną.
Dvornik6 nadmienia, iż wszystko wskazuje na to, że w Małopolsce mogła się mieścić metropolia cyrylo-metodianizmu po 907 roku. Gorazd zastał tam przypuszczalnie biskupa wcześniej ustanowionego, a uciekając z drugim biskupem, mógł we trójką udzielać sakry biskupiej. Jest mało prawdopodobne, aby drugi biskup schronił się w Czechach, bo one miały wrogie stosunki z Mojmirem II, który restytuował metropolią słowiańską na Morawach przed upadkiem tego państwa.
Korzystając ze względnego spokoju metropolia słowiańska w Wiślicy mogła w okresie 50 lat rozszerzyć swe wpływy na Czechy, Wielkopolskę, Ruś i Pomorze.
Dlaczego nic o tym nie wiemy? Jest niemożliwe, aby w Wiślicy nie było żadnych kronik i rejestrów, jeżeli w niej mieściło się arcybiskupstwo? Na pewno były, ale w roku 1135 zostały doszczętnie zniszczone przez najazd Rusinów. Wiemy, jak do cyrylo-metodianizmu odnosił się Nestor, więc można się domyśleć, że wszystkie księgi odnoszące się do obrządku słowiańskiego musiały być celowo spalone. Gdyby nie odpis kalendarza, który się zachował, powiązanie Gorazda z Wiślicą uchodziłoby za czczą fantazję.
Od 907 do 955 roku zachodnia Małopolska została odcięta od południa przez najazdy madziarskie. Arcybiskup Gorazd i jego następcy działali więc samodzielnie, bez dyrektyw papieża.
Samodzielność metropolii słowiańskiej nie datuje się od czasu, kiedy niefortunny zbieg okoliczności politycznych zmusił arcybiskupa Gorazda do szukania schronienia w Wiślicy.
Potkański uważa, że lata przebyte w więzieniu niemieckim były dla Metodego okresem kryzysu i przełomu duchowego7. Musiał się rozczarować do Rzymu, jako ośrodka zachodniego obrządku. Fakt, że biskupi niemieccy postępowali zupełnie na swoją rękę, ignorując akty papieża, wywarł na nim wrażenie. Potwierdza to sytuacja, że kiedy wyszedł z więzienia i z powrotem objął obowiązki arcybiskupa, nie usłuchał papieża Jana VIII, zakazującego mu liturgii słowiańskiej. Nie stawił się też na sąd przeciwko biskupom bawarskim w Rzymie. Co prawda, raz jeszcze udał się do Rzymu w 880 roku, ale pod naciskiem Świętopełka i tam na nowo uzyskał aprobatę liturgii słowiańskiej, tym razem jako równo równouprawnioną z liturgią łacińską.
Arcybiskup Gorazd znalazł się w lepszej sytuacji niż jego poprzednik. W Małopolsce nie było biskupstw łacińskich, obsadzonych przez Niemców. Odpadły więc uciążliwe walki z nimi i ich protestami w Rzymie. Można było spokojnie rozwinąć działalność misjonarską na słowiański wschód, zachód i północ.
Rozdział VI
POSTRZYŻYNY U PIASTA
Jak wyglądały ziemie polskie w czasach, kiedy arcybiskup Gorazd wysyłał z Wiślicy swoich misjonarzy na północ, wschód i zachód?
Nie wykształciło się jeszcze jedno państwo z centralną władzą, ale był na nich szereg państw plemiennych. Wytworzyły się one w długim procesie jednoczenia się. osad opolnych.
Przez opole rozumieć należy kilka osiedli z centralnym w środku, będącym zazwyczaj grodem warownym, otoczonym wałami. W nim okoliczna ludność szukała schronienia na wypadek najazdu napastnika.
W miarę wzrostu ludności najazdy stawały się coraz częstsze i większe. Już jedno opole nie potrafiło się im oprzeć, stąd szukało porozumienia i pomocy ze strony sąsiednich opoli.
Tak powstały państwa plemienne, w których naczelną władzą był wiec złożony z mężczyzn zdolnych do obrony. Na wypadek zagrożenia wiec wybierał wojewodę, czyli dowódcę. Z biegiem czasu z chwilowych wojewodów wytworzyli się włodycy z niewielką władzą w czasach wojny i pokoju. Z nich wykształcili się dziedziczni książęta.
Państwa plemienne oddzielone były od siebie wielkimi borami, bagnami i nieużytkami, na skutek czego komunikacja między nimi natrafiała na duże trudności. Nazwy brały bądź to od nazwy większej rzeki, jaka przez ich terytorium przepływała, lub też od imienia rzeczywistego lub legendarnego przodka. W pierwszej kategorii nazwa plemienia ma końcówkę „anie”, jak Ślężanie (Ślęża); w drugim wypadku końcówką jest „yce” lub „ice”, np. Gołęszyce, od wspólnego przodka,który miał na imię Gołęsz.
Tak zwany „Geograf Bawarski” w „Opisie regionów i krajów po północnej stronie Dunaju” w IX wieku (1, podaje, że na Górnym Śląsku w pobliżu granicy morawskiej mieszkali Gołęszyce, mając 5 grodów. Po obu stronach Odry ulokowali się Opolanie z 20 grodami, przy czym główny z nich zwał się Opolem (miasto o tej nazwie istnieje do dziś). Koło góry Sobótki (Ślęży) mieli swoje terytorium Ślężanie z 15 grodami nad środkową Odrą. W rejonie dzisiejszego miasta Legnicy rezydowali Trzebowianie, których ślad pozostał w nazwie miasta Trzebnica. W pobliżu Bolesławca mieszkali Bieżuńczanie, a nad średnim Bobrem – Bobrzanie. Na północnym wschodzie od nich ulokowali się Dziadoszanie, zwani też Dziadoszycami. Posiadali 20 grodów.
Nad górną Wisłą ulokowali się Wiślanie. Wymienia ich również Alfred Wielki, król angielski (871-901), w książce „Opis Niemiec”, kraj ich nazywa „Visleland” – Kraj Wiślan. Dalej na wschód od nich rezydowali Łędzianie, zwani też Łędzicami. Przypuszczalnie Przemyśl był stolicą ich państwa plemiennego.
Koło Gopła ulokowali się Goplanie, przyczyni mieli posiadać 40 czy więcej grodów, a więc tworzyli silne państwo plemienne na dzisiejszych Kujawach. Mazowszanie, usadowieni na
dzisiejszym Mazowszu, posiadali też liczne grody.
Wysyłani z Wiślicy misjonarze arcybiskupa Gorazda wędrowali więc od jednego państwa plemiennego do drugiego, szerząc nową wiarę i wyższą kulturę, jaka szła z południa.
Czy natrafiali na przeszkody?
Gall tak przedstawia najstarsze dzieje Polski;
„Był mianowicie w grodzie Gnieźnie (która to nazwa po słowiańsku znaczy „gniazdo”), książę imieniem Popiel, który miał dwóch synów; a więc przygotowywał wielką ucztę na ich postrzyżyny, na którą sprosił wielu co możniejszych panów i przyjaciół. Zdarzyło się zaś, zgodnie z ukrytym zamiarem Boga, że przybyli tam dwaj podróżni, których nie tylko nie zaproszono na ucztę, lecz zaiste bezprawnie odpędzono od bram grodu, zbiegli na podgrodzie i szczęśliwym trafem dotarli do chałupki rataja, wspomnianego księcia, przygotowującego ucztę dla syna. Ów zaś biedak, pełen współczucia, zaprosił podróżnych do swojej chałupki, ofiarowując im najuprzejmiej swe ubogie pomieszczenie.
Podróżni chętnie przyjęli zaproszenie ubogiego, a wchodząc do gościnnej chaty rzekli: „Ciesz się szczęśliwy, żeśmy przybyli i abyś z naszego przybycia uzyskał obfitość wszelkiego dobra, a z potomstwa honor i sławę”.
Mieszkańcami owego przybytku byli Piast, syn Chościszki, i jego żona Rzepka.
Postanowił bowiem ów ubogi wieśniak, gdy jego pan, książę, wyprawiać będzie ucztę dla swych synów – kiedy indziej wszak nie mógłby tego uczynić dla zbytniego ubóstwa – urządzić jakąś przekąskę z okazji postrzyżyn swego syna i zaprosił kilku biednych przyjaciół nie na obiad, lecz raczej na śniadanie, hodował bowiem prosiaka, którego przeznaczył na ten cel.
Rozkazują więc Piastowi pewni siebie goście, aby podał piwo, wiedząc dobrze, że przez picie nie ubędzie go, ale przybędzie. Opowiadają, że piwa tak dużo przybywało, aż napełniono nim wszystkie pożyczone dzbany i jakie tylko znalazły się po uczcie u księcia. Polecają też wędrowcy zabić wspomnianego prosiaka, którego mięsem – jak wieść niesie – napełniono ku ogólnemu zdumieniu 10 naczyń zwanych po słowiańsku „cebry”…
Przyrządziwszy pod dostatkiem wszystkiego, po zwyczajowym zaczęciu uczty postrzygli owi goście chłopca i nadali mu imię Siemowita na wróżbę lepszych losów.
Po tych wypadkach młody Siemowit rósł z latami, coraz silniejszy i z dnia na dzień poprawiał swą prawość, dlatego też król królów i książę książąt ustanowił go chętnie księciem Polski, a Popiela wraz z potomstwem całkowicie pozbawił królestwa. Opowiadają też sędziwi starcy, że owego Popiela wygnanego z królestwa, tak gwałtownie napastowały myszy, że z tego powodu uwieźli go towarzysze na wyspę i tak długo bronili w drewnianej wieży przed rozwścieczonymi zwierzętami, które tam przybyły, aż skończył śmiercią najhaniebniejszą. Opuszczony bowiem przez wszystkich z powodu morowego powietrza powstałego z mnogich tych zwierząt, pożarty został przez owe potwory.
Poniechajmy jednak wspominków o owych wypadkach, o których pamięć zaginęła zatarta przez wieki i które zeszpecił błąd bałwochwalstwa i po krotce o nich wzmiankując, przystąpmy do opowiadania o tych sprawach, o których żyje wierna pamięć.
Siemowit objąwszy księstwo nie tracił naprawdę swej młodości i w rozkoszy i głupstwach, lecz zdobył prawą sławę i godną chwałę dzięki pracy i rycerskości. Zaś granice swego państwa rozszerzył dalej niż ktokolwiek przed nim. Po jego zgonie na jego miejsce jego syn Leszek wstąpił, który czynami rycerskimi dorównał ojcu w cnotach i odwadze. Po jego śmierci nastąpił syn Leszka Siemomysł który pamięć ojców potroił i potomstwem i godnością. Synem zaś tego Siemomysła był wielki i sławny Mieszko”.
Ile w tym opisie jest baśni i cudownych wydarzeń, a ile może być prawdy?
Zagadkę starał się rozwiązać polski slawista Justyn Gaisler, w roku 1898. Jako pierwszy wykazał on, że treść relacji Galla jest prawie identyczna z legendą o św. Germanie, zapisaną w XI wieku przez Henryka z Auxerre, oraz przez zmarłego w r. 1298 Jakuba de Varagine w jego utworze „Złota legenda”. Według tej legendy, gdy św. German prowadził misję chrystianizacyjną w Wielkiej Brytanii, król brytyjski odmówił gościny jego „towarzyszom, a udzielił jej ubogi chłop. Za to św. German sprawił, że niebawem na tronie królewskim zasiadł gościnny kmieć. Obie legendy są w głównej treści niemal identyczne, różnią się tylko szczegółami, np. gdy Gall opowiada o zabiciu wieprzka, Henryk mówi o cielęciu. Dodajmy, że pierwsza historyczna dynastia brytyjska od gościnnego chłopa wyprowadziła swój rodowód, podobnie jak polscy władcy od nadgoplańskiego chłopka.
Zgodnie z średniowiecznymi pojęciami rodowody panujących miewały cudowne początki. Gall o tym wiedział, dlatego kreśląc dzieje Piastów u Bolesława Krzywoustego mógł je okrasić legendami, by przydać splendoru rodzinie władcy. Lecz jako Francuz nie wyimaginował sobie imion przodków Mieszka I, gdyżsą one ściśle słowiańskie.
Pamięć o tych imionach dotrwała do czasów Bolesława Krzywoustego, ale nic więcej. W dwieście lat po wydarzeniach „pamięć o nich zaginęła zatarta przez wieki”, pozostały tylko imiona. Nie dysponując faktami, Gall dorzuca od siebie, że każdy z przodków Mieszka I był prawy, rycerski i poszerzał swe państwo.
Zwyczajowe prawo słowiańskie przewidywało, że księcia wybierał wiec złożony z dorosłych mężczyzn. Piastowie widocznie doszli do władzy inną, nielegalną drogą, stąd potrzebne im było usankcjonowanie. Nic bardziej nie mogło im pomóc, jak stwierdzenie Galla, że „król królów i książę książąt ustanowił go (Siemowita) księciem Polski”.
A teraz intrygujące pytanie: Kim byli owi podróżni? Legenda o ich odwiedzinach nosi często nazwę „Aniołowie u Piasta”.
Przypuszczalnie byli to misjonarze słowiańscy. Cyryl wraz z bratem Metodym podróżowali we dwójkę. Stąd rozwinął się zwyczaj wysyłania misjonarzy parami. Zachodzili oni wpierw do dworów książęcych, a gdy natrafiali na opór, wstępowali do chat wieśniaczych.
Jaki obrzęd odbył się u Piasta: postrzyżyny czy chrzest? Niektórzy historycy uważali, że
obydwa. Siemowit mógł być wzorem pogańskim postrzyżony, a następnie ochrzczony przez misjonarzy cyrylo-metodiańskich.
Okazuje się jednak, że był tylko bizantyński chrzest. Dvornik informuje, iż pozostała modlitwa (2, jaka była odmawiana przy postrzyżynach św. Wacława w Czechach (umarł on w roku 929). Ceremoniał był ten sam, co w obrządku bizantyńskim, a modlitwa tylko tłumaczeniem z greckiego. Można więc przypuszczać, że u Piasta odbyły się również postrzyżyny, czyli obrządek wschodni chrztu Siemowita, a nie „obrzęd pogański”, jak to Gall notuje, który będąc mnichem francuskim, nie orientował się w ceremoniach bizantyńskich, stąd mógł błędnie wytłumaczyć sobie postrzyżyny.
Warto zwrócić uwagę, że nie tylko u Piasta były postrzyżyny, ale również u księcia Popielą. Musiano więc urządzać je co pewien okres czasu dla wszystkich chłopców, skoro u Popielą było aż dwóch synów gotowych do chrztu.
Popiel mógł wypędzić podróżnych, ponieważ sądził, że na ten obrzęd przybędzie do niego
biskup, a nie zwykli misjonarze.
Wynikałoby ze wzmianki, że państwo Goplan wraz z jego władcą, było już chrześcijańskie
obrządku cyrylo-metodiańskiego.
Kiedy postrzyżyny mogły się odbyć?
Dążąc do ustalenia przybliżonej daty urodzin Mieszka I, historyk Kazimierz Śląski wykazał, że pierwsi Piastowie, od Chrobrego do Mieszka Starego, żyli przeciętnie po 55 lat. Po uwzględnieniu różnych okoliczności wynika, że postrzyżyny u Piasta mogły się odbyć między rokiem 863 a 868.
Stąd skarga arcybiskupa Theotmara w roku 900, że na wschodzie misjonarze niemieccy nie mają już kogo nawracać, odnosiłaby się do wszystkich ziem polskich.
Gall po raz drugi nadmienia o postrzyżynach, podając, że prawnuk Siemowita, Mieszko, jako chłopiec od urodzenia niewidomy, w czasie obrzędu przejrzał na oczy. Podobne wydarzenie miało zajść podczas chrztu Włodzimierza Wielkiego, co w obu wypadkach można tłumaczyć tym, że chrzest w kościele greckim nazywa się „fotismos”, czyli przejrzeniem, oświeceniem3.
Istnieje również analogia pomiędzy rozmnożeniem pokarmów w czasie postrzyżyn czyli
chrztu Siemowita, a otwartymi dla wszystkich ucztami Włodzimierza Wielkiego, które Piotr Iwanów przyrównuje także do ewangelicznego rozmnożenia chlebów4.
Cud rozmnożenia pokarmów może być reminiscencją liturgii słowiańskiej poświęcenia
chlebów, pszenicy, wina i oleju na pamiątkę nakarmienia pięciu tysięcy ludzi na puszczy – w wigili wielkich świąt.
Tak więc czterech pierwszych władców Polan włącznie z młodocianym Mieszkiem I
przypuszczalnie otrzymało chrzest (postrzyżyny) według obrządku cyrylo -metodianskiego. Gall pisał w czasach, kiedy rugowanie obrządku słowiańskiego w Polsce było w całej ostrości. Władze kościelne starały się nie tylko o zlikwidowanie go, ale nawet o zatarcie po nim wszelkiej pamięci. Kronikarz odżegnuje się od bezpośredniego podania faktu, że Siemowit został ochrzczony. Potwierdza jednak to wydarzenie w sposób negatywny, że owe wypadki „zeszpecił błąd bałwochwalstwa”.
Nie rozchodziło się tu o pogaństwo, gdyż ono było powszechne od niepamiętnych czasów.
Jeżeli coś mogło „zeszpecić” za czasów Piasta, to tylko cyrylo-metodianizm, określany przez biskupów niemieckich, jako „chrześcijaństwo skażone pogaństwem”.
Gall potwierdza chrzest Siemowita jeszcze w inny sposób, mianowicie nadmienia, że król
królów, czyli Bóg chrześcijański, chętnie go uczynił księciem Polan. Jest to teza nie do przyjęcia w średniowieczu. Zdaniem ówczesnych ludzi Bóg nie tylko nie pomagał żadnemu poganinowi, ale wprost na odwrót, nękał jak największymi karami tych, co trwali w bałwochwalstwie. Stąd jak mógł wynieść na tron człowieka bez chrztu?
Do niedawna uważano, że Gall dla ubarwienia kroniki pozostawił zapis o Popielu, wyspie,
drewnianej wieży i myszach, które zadręczyły złego księcia. Wszystko to uważano za zapożyczenie legendy pochodzącej z Nadrenii, a przywiezionej do Polski przez Rychezę, żonę Mieszka II. Ale badania archeologiczne prowadzone wokół jeziora Gopła w 1978 r. przyniosły nieoczekiwane rewelacje. Okazuje się, że był tam gród raczej silnego państwa plemiennego. Krótko mówiąc, weryfikują one w znacznym stopniu przekaz Galla o Popielu. Przypuszczalnie misjonarze Cyryla i Metodego, a później Gorazda, mimo woli podjęli pierwszą próbę zjednoczenia ziem polskich. Wiadomo, Że państwa plemienne z obawy przed napadami sąsiadów, raczej zasklepiały się na swoich terytoriach. Stąd ich wierzenia pogańskie nie są jednolite. Obok Swarożyca pojawia się wiele innych nazw bogów słowiańskich na różnych ziemiach, jak Peruna, Trzygłowa, czy Świętowita. Chrześcijaństwo niosło z sobą jednolity system wierzeń, a wiać sprzyjało wzajemnemu porozumieniu się państw plemiennych. Wygląda na to, że zjednoczenie ziem polskich poszło wpierw z południa na północ, zgodnie z kierunkiem posuwania się obrządku cyrylo-metodianskiego, i na odwrót, z północy na południe, gdy naród polski przeszedł na obrządek łaciński. Obok nazw państw plemiennych pochodzących od nazw rzek, jezior i przodków-założycieli, były również nazwy wskazujące na rodzaj gospodarki poszczególnych plemion. W tej kategorii mamy Polan, Drzewian i Lędzian.
Polanom odpowiadała gospodarka na żyznych ziemiach lessowych, gdzie rzadko spotyka się lasy. Mieszkając i gospodarząc na otwartych przestrzeniach, czyli „polach”, otrzymali od nich nazwę. Są to Polanie.
Drzewianie prowadzili gospodarkę Żarową. Palili część lasu i do popiołu wrzucali ziarno bez wzruszania ziemi. Trzymali się więc lasów, stąd ich nazwa „Drzewianie”.
Łędzianie rozwinęli pośredni typ gospodarki. W styczniu cięli, czyli „siekli” krzaki (stąd
miesiąc ten dla nich to „sieczeń”), znosili je na pola uprawne, zwane „łędami” i na nich pozostawiali do marca. Kiedy ścięte krzaki wyschły, palili je, rzucali siewne ziarno do popiołu i glebę lekko wzruszali sochami. Popiół był dla nich nawozem.
Nazwa Polan, Drzewian i Łędzian powtarza się kilkakrotnie na ziemiach słowiańskich.
Polanie mieli założyć Kijów, mając po przeciwnej stronie Dniepru Drzewian. Polanie nad Wartą, co dali początek Polsce, poza tym samym rodzajem gospodarki nie mają plemiennej wspólnoty z Polanami kijowskimi. Tak teżnie mają Drzewianie ruscy z Drzewianami, jacy koło Hamburga jeszcze w początkach XVIII wieku posługiwali się językiem słowiańskim.
Podobnie było z Łędzianami. Geograf Bawarski podaje, że plemię słowiańskie pod taką nazwą rezydowało na zachód od Wisły, natomiast cesarz Porfirogenita umieszcza je pod nazwą „Lendzaninoi” i „Lendzeninoi”na wschód od Wisły i Sanu.
Nestor nadmienia, Że kiedy Wołosi zaatakowali Słowian mieszkających nad Dunajem, ci
przenieśli się nad Wisłę i nazwali „Lachami”.
W „Starej Kronice Wielkopolskiej” i u Długosza moŻna znaleźć legendę o trzech braciach:
Lech, Czech i Ruś; synach Pana, który rządził w Panonii nad Dunajem. Postanowili oni utworzyć swoje własne państwa, więc Czech ze swoją druŻyną skierował się na zachód, Lech na północ, a Ruś na wschód. Dali oni początek państwu czeskiemu, polskiemu i ruskiemu.
Paszkiewicz słusznie konkluduje, Że nazwa „Lech” wywodzi się od „Łędzian”5. Wskazuje na to przymiotnik od niej urobiony w ruskim języku -„lyadskij” – język polski. Lędzianie przekształcili się w „Lachów”. „Lachitów”, czy też”Lechitów” w dobie, kiedy zaczęli tworzyć państwa wieloplemienne.
Zachodzi tu jednak trudność, a mianowicie, że zarówno źródła historyczne, jak i
archeologiczne, wskazują na odwrotny kierunek migracji plemion słowiańskich z ziem polskich na zachód, wschód i południe. Czy Nestor i Długosz pomylili się wskazując na odwrotny kierunek? Paszkiewicz uważa, że Nestor pod słowem „yazyk”- język, skoncentrował trzy pojęcia:
a) zwykły język;
b) wspólnotę plemienną;
c) wspólnotę religijną, w tym wypadku obrządek cyrylo-metodiański.
W oparciu o taką interpretację uczony ten wyjaśnił szereg wydarzeń zanotowanych przez
Nestora, które wydawały się być nonsensem6.
Jeżeli weźmie się pod uwagę, że zarówno Nestor jak i Długosz, nie mieli na myśli zwykłej migracji plemion z Panonii na zachód, wschód i północ, ale rozszerzanie się obrządku słowiańskiego, wówczas zarówno legenda o braciach, jak i zapis Nestora, mają sens. Metody jako arcybiskup rezydował wpierw w Sirmium, które należało do Panonii. Stąd jego obrządek rozszerzył się na Morawy (Czech), w Polsce, (Lech) i na Rusi (Ruś).
Nestor mimo woli dorzuca, że obrządek cyrylo-metodiański spowodował zjednoczenie ziem polskich, czyli powstanie dużego organizmu politycznego. Pisze on: „Yolkhom bo naszedszem na sloveni na dunaiskije, i szedszem w nikh i nadilyadszczem im, sloveni zhe ovi priszedsze sedosza na Yisle i prozvaszasya lyakhove, a ot tekh lyakohv prozvaszasja polyane, lyakhove druzii luticzi, ini mazoYSzane, ini pomoryane”.
Tekst ten można zrozumieć w następujący sposób: Kiedy Lędzianie na zachód od Wisły
nazwani Lachami (Lechitami), przyjęli chrześcijaństwo obrządku słowiańskiego, przenieśli je na Polan, Mazowszan, Lutyków oraz Pomorzan i z tego powodu plemiona te zwały się Lechitami. Przypuszczalnie w tych kierunkach poszli misjonarze Gorazda z Wiślicy, jednocząc plemiona słowiańskie wokół nowej wiary, nadając im wspólną nazwę wziętą z południa „i przygotowując powstanie pierwszego państwa polskiego obrządku słowiańskiego.
Jego nazwa byłaby „Lachia”, czy „Lechia”. Słowo „Lech” było bardzo popularne, że nawet
jeden z przodków Mieszka I zwał się Leszkiem.
Rozdział VII
METROPOLIA W KRAKOWIE
Dwa wydarzenia miały miejsce w roku 955: cesarz niemiecki Otton I rozgromił Węgrów nad rzeką Lech w Bawarii i Prohor rozpoczął listę arcybiskupów Krakowie. Gorazda na niej nie ma, bo rezydował w Wiślicy, a nie w grodzie wawelskim. Te fakty, z natury różne, mogą mieć ze sobą powiązanie.
Do roku 907, czyli zniszczenia państwa Wielkich Moraw, Madziarzy stali się zmorą dla zachodu. Urządzali bowiem wyprawy łupieskie na miasta bawarskie. Po klęsce nad Lechem doszli do przekonania, że jeżeli będą nadal je urządzać, to podzielą los Hunów i Awarów, to znaczy, znikną z powierzchni globu ziemskiego. Wobec tego Madziarzy zarzucili łupiestwo i wzorując się na słowiańskich sąsiadach, zabrali się do uprawy roli. Zainteresowali się teżchrześcijaństwem.
W bitwie nad rzeką Lech książę czeski Bolesław I wspomagał Ottona I. W nagrodę za to cesarz niemiecki zlecił mu Śląsk i Kraj Wiślan, które były podporządkowane Madziarom.
Można przypuszczać, że Bolesław wybrał Kraków jako siedzibę świeżo uzyskanych ziem Wiślan. Miasto to miało specjalne znaczenie, ponieważ uplasowało się na ważnej wówczas drodze handlowej z Pragi do Kijowa.
Skoro niebezpieczeństwo madziarskie przestało grozić, arcybiskup słowiański mógł przenieść swą siedzibę z Wiślicy do Krakowa. Z tego miasta wygodniej mu było zarządzać rozległa metropolią, w skład której weszły nie tylko ziemie polskie i czeskie, ale i ruskie.
Oczywiście decyzji tej nie podjął Gorazd. Między nim a Prohorem mógł być conajmniej
jeszcze jeden arcybiskup, który udzielił sakry biskupiej Prohorowi przed 955 rokiem, a następnie albo umarł, albo wycofał się w zacisze klasztorne.
Jakie są na to dowody?
W źródłach piśmiennych trudno szukać potwierdzenia, że Kraków stał się „Rzymem”, czyli stolicą obrządku słowiańskiego. Można tylko drogą pośrednią dojść do takiego wniosku.
l. Według katalogów biskupów krakowskich Prohor piastował swój urząd od r. 966 przez 18 lat1. Długosz natomiast w swojej Historii podaje, że Prohor umarł w r.986, po 31 latach sprawowania urzędu arcybiskupiego. Później, w żywotach biskupów krakowskich zmienia datę i pisze, że Prohor umarł po 20 latach piastowania urzędu. Przypuszczalnie Długosz zorientował się, że jeżeli Prohor umarł w 986 i był arcybiskupem przez 31 lat, to znaczy, że zaczął urzędować na 11 lat przed chrztem Mieszka I, co nie mogło się stać, jeżeli Polska przed rokiem 966 była pogańska. Chcąc więc zatrzeć ślad za cyrylo-metodianizmem „poprawił” Prohorowi czas, skracając mu 11 lat. Lecz i ta „korekta” pozostawiła frapujące pytanie: Jak to mogło się stać, że kiedy w 968 r. powstało w Poznaniu pierwsze biskupstwo polskie, o dwa lata wcześniej rezydował w Krakowie arcybiskup, mający jurysdykcją kościelną nad kilkoma biskupstwami w Polsce?
2. Długosz, który był dobrze zorientowany w źródłach, jakie miał do swojej dyspozycji, pisze, że w Krakowie mieściła się siedziba metropolii, jednak wstrzymuje się od podania, jakiego była obrządku. W jego czasach w dalszym ciągu zacierano ślady za cyrylo-metodianizmem w Polsce.
3. Dwa katalogi biskupów krakowskich (Nr.4 i Nr.5) podają, że od Prohora do Lamberta żuli wszyscy hierarchowie byli arcybiskupami, natomiast trzy mniejsze katalogi, że tylko biskupami.
4. Rocznik Kapituły Krakowskiej podaje pod rokiem 1027: „Ypolytus archiepiscopus obiit, Bossuta successit”, a pod rokiem 1028: „Stefanus archiepiscopus obiit”.
5. Do najstarszych kościołów na Wawelu należą: Zbawiciela, Bogarodzicy, św. Michała, św. Jerzego i św. Marii Egipcjanki. Te dedykacje są charakterystyczne dla obrządku greckiego, tym samym i dla słowiańskiego.
6. Najstarszy kalendarz kapituły krakowskiej zawiera imiona wybitnych świętych czczonych w Konstantynopolu, a raczej mało znanych w Rzymie.
7. W okresie międzywojennym pod szczątkami „katedry Bolesława Chrobrego” na Wawelu archeologowie natrafili na pozostałości grobowców hierarchów kościelnych. Resztki szat liturgicznych, w jakich zostali pochowani, nie wskazywały na zachodnie pochodzenie. Może to były grobowce arcybiskupów Prohora i Prokulfa?
8. Na ziemiach słowiańskich, gdzie rozpowszechnił się obrządek cyrylo-metodiański, były
liczne jego biskupstwa, ale nigdzie nie ma wzmianki, aby jacyś hierarchowie byli arcybiskupami, poza tymi, którzy rezydowali w Krakowie. Tymczasem sakry biskupiej mógł wówczas udzielić tylko arcybiskup w asyście dwóch biskupów. Skoro Rzym potępiał obrządek słowiański, a Konstantynopol nastawił się do niego niechętnie, to sakry kandydatowi na biskupa cyrylo-metodiańskiego w Słowacji, Chorwacji, na Rusi i w Czechach mógł jedynie udzielić arcybiskup w Krakowie.
Za istnieniem metropolii słowiańskiej w Polsce opowiada się M. Gumplowicz, przy czym lokuje ją w Tyńcu2. Natomiast H. Paszkiewicz uważa, że mieściła się w Sandomierzu3. K. Lanckorońska i J. Umiński opowiadają się za Krakowem. Warto nadmienić, że F. Dvornik nie poddaje nawet wątpliwości, że metropolia słowiańska w Polsce stanowiła kontynuację metropolii ustanowionej na Morawach4.
Dwaj pierwsi arcybiskupi słowiańscy w Krakowie doczekali się sporej literatury. Jedni historycy uważają, że imiona ich są słowiańskie, inni, że greckie; są nawet tacy, co twierdzą, że Prokulf mógł być Niemcem5.
Jaki zasięg mogła mieć metropolia słowiańska w Krakowie?
Pod koniec życia Metodego, kiedy Welehrad był siedzibą arcybiskupstwa, obejmowało ono Małopolską, Śląsk, Czechy, Morawy, Słowację, Chorwację, Dalmację i Serbię.
Po zniszczeniu Moraw 907 roku Słowiańszczyzna została przepołowiona przez Madziarów. Południowa część arcybiskupstwa słowiańskiego, do której doszła Bułgaria, rozwijała się raczej samodzielnie, chociaż musiały być jakieś kontakty wpierw z arcybiskupstwem w Wiślicy, a później w Krakowie.
W dziejach północnej części metropolii słowiańskiej można wyodrębnić dwa okresy: pierwszy, po najeździe Węgrów na Wielkie Morawy i drugi za Mieszka I.
Jeżeli idzie o pierwszy okres, to pewne światło na rozmiary metropolii rzuca przywilej praski z r. 1085-1086, w którym cesarz niemiecki Henryk IV określa granice łacińskiej diecezji praskiej Jaromirowi -Gebhardowi, biskupowi Pragi. Przywilej ratyfikował Klemens III, antypapież z łaski cesarza.
W przywileju podane jest, że cesarz jedynie potwierdza granice diecezji praskiej, ustalone przez papieża Benedykta VI i cesarza niemieckiego Ottona I, przy zakładaniu tej to diecezji. Dokument informuje, że wschodnie obszary diecezji praskiej są oparte na rzekach Boh i Styr, a na południu na rzece Wag, „cum omnibus regionibus ad predictam urbem pertimentibus quae Gracouus est”, to znaczy, z miastem Krakowem6.
Zaskoczeniem dla historyków było, w jaki sposób Jaromir -Gebhard doszedł do wniosku, że do jego praskiej diecezji ma należeć cała Małopolska z Krakowem i Słowacja?
Jaromir -Gebhard był skłócony ze swoim bratem, księciem czeskim Wratysławem II. Przy poparciu dwóch innych braci został biskupem w Pradze. Chcąc go powściągnąć, Wratysław wystąpił z projektem podziału kościelnego kraju na dwa biskupstwa: praskie i ołumunieckie. Jaromir -Gebhard, który obok kierownictwa diecezją praską był także kanclerzem cesarza Henryka IV, przechytrzył brata. Może wśród zrabowanych w Krakowie przedmiotów przez Czechów podczas najazdu na Polskę w r. 1037 znalazł się dokument określający granice metropolii słowiańskiej. Jaromir –Gebhard skorzystał z niego i sfabrykował pismo, w którym papież Benedykt VI i cesarz niemiecki Otton I, mieli jakoby wyrazić zgodę przy zakładaniu diecezji praskiej, aby ona obejmowała te kraje, które kiedyś należały do metropolii słowiańskiej. Henryk IV i antypapież Klemens III, nie dopatrzyli się podstępu, więc podsunięty papier podpisali. Oczywiście, nie miał on żadnego znaczenia, bo ani Słowacja, ani też Małopolska nigdy nie należały do diecezji praskiej.
Jeżeli idzie o drugi okres rozwoju, to służy Nestor. Kronikarz ruski wskazuje, że cyrylo-metodianizm był powszechnym obrządkiem nie tylko wśród „Lachów” w Małopolsce, ale i u Polan w Wielkopolsce, na Śląsku, Mazowszu, Pomorzu, oraz wśród Lutyków. A więc jego zachodnia granica biegła Odrą, a następnie zakręcała na północny wschód, obejmując port Kołobrzeg nad Bałtykiem.
Odnośnie wschodu, to nie tylko słowiańskie plemiona Polan, Drzewian, Nowogrodzian, Połocczan, Dregowiczan, Słowenian i Bużan wyznawały chrześcijaństwo obrządku cyrylo-metodiańskiego, ale też skandynawscy Warangowie, którzy wówczas sprawowali władzą nad plemionami wschodnich Słowian.
Oprócz tych terytoriów trzeba wziąć pod uwagą południową część cyrylo-metodianizmu, obejmującą Chorwacją, Dalmacją, Serbią, Macedonią, Bułgarią, Czechy i Słowacją. Odcięta madziarskim kordonem miała raczej luźne powiązania z metropolią w Krakowie.
Jak wiać można się zorientować, metropolia słowiańska w Krakowie miała ogromny obszar, wchodząc klinem pomiędzy Kościołem łacińskim i greckim.
Rozdział VIII
ROK 966
Oficjalnie podaje się, że w roku 966 Mieszko I przyjął chrzest w obrządku łacińskim i równocześnie z tym Polska stała się. państwem chrześcijańskim. Przypuszczalnie proces chrystianizacji nie był automatyczny, lecz postępował w ciągu dziesiątków lat, lecz z braku dokumentów przyjmuje się datę chrztu Mieszka I również za datą wprowadzenia chrześcijaństwa w Polsce.
Czy Mieszko I został ochrzczony w 966 roku?
Roczniki biskupów krakowskich pod powyższą data podają: „Mesco dux Poloniae baptizatur”.
Już pierwszy kronikarz rzuca cień wątpliwości na to wydarzenie. Gall bowiem pisze, że Mieszko I urodził się jako dziecko niewidome, ale gdy miał siedem lat urządzono mu postrzyżyny i wtedy w cudowny sposób uzyskał wzrok. Był to chrzest w obrządku wschodnim, co zostało już wyjaśnione w poprzednich rozdziałach.
Jeżeli Mieszko I został ochrzczony, gdy miał siedem lat, to nie mógł, po raz drugi być
ochrzczony, gdy miał około 50 lat. Dwa razy chrztu się nie udziela. Rzecz staje się zrozumiała, jeżeli weźmie się pod uwagę, że Mieszko I był ochrzczony w obrządku słowiańskim, gdy miał siedem lat, a w roku 966 przeszedł na obrządek łaciński. Chrztu rzymskiego nie było, jedynie stwierdzenie zmiany obrządku, a nieświadomy kronikarz błędnie zanotował fakt, lub też celowo skręcił informację, by ukryć fakt, Że władca Polski był wpierw wyznawcą cyrylo-metodianizmu.
W „Roczniku Krasińskich” jest wzmianka: „Myeschko per Cirilum et Methodium baptizatur et per Adalbertum confirmatur”1. „Rocznik Świętokrzyski” z XIV wieku zaznacza: „Iste Meszko filius Semislai pagani fuit cecus septem annis baptismum, et post baptismi receptionem pluribus annis vidit”2. Podobną notatkę podaje „KronikaPiotra”: „Hic igitur Myesko… fuit… cecus septem annis ante baptismum, sed post baptismum miraculose a Deo illuminatus est”3. Natomiast Krzysztof Warszewicki podaje w XVI wieku taką wersję: „Miecislaus, Monarcha Poloniae primus Christianus factus 965, caecus natus, septimo die post baptismum visum recipit, et Poloniam luce evangelica illustrandam praenunciavit”4.
Wzmianki te wskazują na powiązania Mieszka I z cyrylo-metodianizmem, przyczyni dobitnie czyni to „Rocznik Krasińskich”. Kronikarz zaciemnia informację twierdzeniem, że Mieszko I został ochrzczony przez Cyryla i Metodego, a konfirmowany przez św. Wojciecha. Wykluczone jest, aby te osoby historyczne miały coś wspólnego z władcą Polan. Metody umarł w 885 roku, a św. Wojciech miał tylko 10 lat w 966 roku. Niemniej notatka staje się zrozumiała, jeżeli weźmie się pod uwagę, że nie chodzi tu o osoby historyczne, ale obrządki jakie one reprezentują.
W owych czasach przyjęcie chrztu przez panujących nawet niewielkich państewek uważane było jako wielki triumf chrześcijaństwa. Obrzęd odbywał się z wielką pompą, a kronikarze wysilali się w podawaniu szczegółów odnoszących się do chrztu.
Ibrahim ibn Jakub dowiedział się od samego cesarza niemieckiego Ottona I, że Mieszko I jest władcą największego państwa słowiańskiego. Spodziewać należałoby się, że jego chrzest byłby wielkim wydarzeniem w świecie chrześcijańskim. Byłby na nim na pewno cesarz i wielu biskupów. Tymczasem poza bardzo skromniutką notatką nie pozostał żaden opis. Kronikarz niemiecki Thietmar, który obserwował Mieszka I na dworze cesarskim, podaje jak władca Polan ubierał się i zachowywał, a nic nie wie o obrzędzie jego chrztu.
Nie ma żadnego opisu, w jaki sposób zostały obalone posągi bogów polskich, wrzucone do rzek, lub spalone, jak to podają kroniki odnośnie Arkony i Kijowa. Utwierdza to w przekonaniu, że w 966 roku nie było chrztu Mieszka I, ani narodu polskiego, bo zarówno książę, jak i jego podwładni, od dawna byli już chrześcijanami obrządku cyrylo-metodiańskiego.
Kronikarze notują Mieszka I pod tym samym imieniem zarówno przed rokiem 966, jak i później. Jest nie do pomyślenia, aby w owych czasach ochrzczonemu poganinowi pozostawiono dawne imię. Zwyczaj nakazywał, aby miał on imię świętego, który roztoczy nad nim opiekę. Imię Mieszka uznane przez obrządek słowiański, zostało akceptowane przez obrządek łaciński, jako chrześcijańskie, skoro syn „łacinnika” Bolesława Chrobrego, to Mieszko II. Poza tym imię to powtarza się w rodzinie Piastów w późniejszych czasach, kiedy pamięć o cyrylo-metodianiźmie w Polsce uległa już zatarciu.
Dubrawka przybyła do Poznania w 965 roku. Jest nie do przyjęcia, aby księżniczka chrześcijańska wyszła za mąż w owych czasach za poganina. Byłaby to niesłychana hańba dla chrześcijaństwa. Tymczasem Dubrawka nie tylko wyszła za Mieszka, ale w rok później miała z nim syna Bolesława.
Widać z tego, że Mieszko I musiał być wyznawcą obrządku słowiańskiego, więc ślub z nim, jako chrześcijaninem, nie natrafiał na przeszkody.
Potwierdza to również nagrobkowy napis Bolesława Chrobrego: „Perfido Patre tu es natus”- słowem „perfidus” łacinnicy często określali wyznawców cyrylo-metodianizmu. Okazuje się, że Dubrawka musiała cały rok pracować nad mężem, nim go zdołała przekonać, by przeszedł na obrządek łaciński.
Jak doszło do tego małżeństwa?
Mieszko walczył ze słowiańskimi Wieletami na zachodzie, których wspomagał książę czeski Bolesław, by osłabić Polan. Była to więc zwykła rywalizacja między książętami słowiańskimi, do której Rzym nie przywiązywałby większej wagi, gdyby nie duży wzrost cyrylo-metodianizmu. Objął on już całą Polską, Śląsk, większość plemion ruskich, a zgodnie z Nestorem, zapuścił korzenie na Pomorzu i wśród słowiańskich Lutyków na Połabiu. Odnosząc zwycięstwa nad Wieletami, Mieszko torował drogę misjonarzom słowiańskim do podbitego kraju. Sytuacja łacinników nie była wesoła.
W Rzymie z wizytą bawiła starzejąca się panna, córka księcia czeskiego, Bolesława I. Koła kościelne powzięły wtedy niezwykła decyzję. Nakłoniły Dubrawkę do wyjścia za mąż za Mieszka I z tym, że książę Polan przejdzie na obrządek łaciński.
Księżniczka czeska zgodziła się, a jej ojciec przyrzekł wycofać się z sojuszu czesko-wieleckiego. Obawa rozszerzenia się cyrylo-metodianizmu na Słowian połabskich została zażegnana. Jako łacinnik, władca Polan nie mógł szerzyć obrządku słowiańskiego. –
Mieszkowi przypadła do gustu propozycja Rzymu. Miał wolną rękę w gromieniu Wieletów, zyskiwał sojusznika w księciu czeskim i wchodził w krąg władców chrześcijańskich zachodniej Europy. Miał więc dostęp do dworu cesarza niemieckiego, co mu dawało nie tylko satysfakcję, ale i korzyści polityczne. Może ta właśnie okoliczność odegrała największą rolę w decyzji małżeńskiej księcia Polan.
Niemniej jednak, jak bardzo był przywiązany do cyrylo-metodianizmu świadczy fakt, że przeszło rok wahał się, zanim powziął krok ostateczny5.
Warto tu nadmienić, że zupełnie inne nastawienie do chrztu Mieszka I i obrządku słowiańskiego mieli pisarze wieku odrodzenia.
Mateusz Miechowita, który zmarł w 1523 roku, w „Cronica Polonorum” wzmiankuje, że pierwotnie w Polsce był używany język słowiański w liturgii, podobnie jak łacina i greka, za pozwoleniem papieży.
S. Sarnicki, w „Annalis sive de Origine et rebus Polonorum et Lithuanorum” (1587) uważa, że misjonarze słowiańscy byli u Piasta; S. Starowolski, w „Vitae Antistum Cracoviensum” (1655) podaje, że chrześcijaństwo w Polsce nie zostało wprowadzone za Mieszka I, ale wcześniej i to w obrządku słowiańskim, a Adam Naruszewicz, w „Historii Narodu Polskiego” (1836) twierdzi, że natrafił na rodzime i obce źródła, które podają, że Siemowit, pradziad Mieszka I, był chrześcijaninem nawróconym przez Apostołów Słowian, lub ich uczniów. W legendzie o „Aniołach u Piasta” widzi on prawdopodobieństwo chrześcijaństwa owego księcia.
Rozdział IX
DWIE METROPOLIE
Kiedy chrześcijaństwo wkraczało na ziemie jakiegoś księstwa czy królestwa we wczesnym średniowieczu, tworzyło wpierw biskupstwa misyjne. Po objęciu całego obszaru przekształcało je w zwykłe biskupstwa, podporządkowane jednemu z nich, które stawało się arcybiskupstwem. Wówczas granice arcybiskupstwa, a wiać metropolii, pokrywały się z granicami księstwa czy królestwa.
Tymczasem Gall podaje, że za czasów Bolesława Chrobrego Polska posiadała dwie metropolie. Kadłubek nieco poszerza wiadomość, dodając, że granice biskupstw obu metropolii zostały dokładnie ustalone, a Długosz stwierdza, iż Mieszko I z Dubrawką oraz ich synem Bolesławem założyli dwie metropolie w Polsce, jedną w Gnieźnie, a drugą w Krakowie.
Powstaje więc pytanie: Skoro w owych czasach arcybiskupstwo pokrywało się terytorialnie z państwem, dlaczego za panowania Bolesława Chrobrego Polska posiadała aż dwóch arcybiskupów? Jaki cel miał pierwszy król Polski godząc się, aby obok metropolity w Gnieźnie był również metropolita w Krakowie?
Jedyna logiczna odpowiedź byłaby, że wówczas musiały istnieć w Polsce dwa obrządki chrześcijańskie. Niestety, ani Gall, ani Kadłubek, ani też Długosz nie wzmiankują takiej możliwości. Z ich tekstów wynika, że tylko obrządek łaciński istniał w Polsce.
Z chwilą przejścia Mieszka I na obrządek łaciński w Poznaniu zjawił się biskup Jordan. Nie jest znane jego pochodzenie. Może to był Czech, którego Dubrawką sprowadziła z Pragi, by na dworze księcia Polan zaspakajał potrzeby religijne związane z nowym obrządkiem.
Utrzymuje się, że w 968 r. powstało pierwsze biskupstwo w Polsce, w charakterze misyjnym, a więc podporządkowane bezpośrednio Rzymowi. Skoro Polanie od długich dziesiątków lat byli chrześcijanami obrządku słowiańskiego, nie mogło to być biskupstwo misyjne, ale ściśle dworskie. Dubrawka wraz ze swym otoczeniem, które z nią przybyło do Poznania, były obrządku łacińskiego. To samo dotyczyło Mieszka I, skoro porzucił cyrylo-metodianizm.
W latach 987-990 Mieszko I przejął od Czechów Śląsk i Małopolskę. Tym samym w granicach Polski znalazła się metropolia słowiańska w Krakowie.
Przyjazne stosunki jakie miał władca Polan z cesarzem niemieckim spowodowały, że Bolesław Chrobry, jako młodzieniec, przebywał na dworze Ottona I w Quedlinburgu. Niektórzy historycy sądzą, że był on zakładnikiem cesarza. może tak było, w każdym razie przyszły władca Polski dużo nauczył się na dworze cesarskim, co później z korzyścią stosował w rozbudowie swego państwa. Nie ulega wątpliwości, że ugruntował sobie przekonanie do obrządku łacińskiego, ale równocześnie, jak się później okazało, nie zaraził się od Niemców nienawiścią do obrządku słowiańskiego.
W roku 1000 przybył do Poznania z wizytą cesarz niemiecki Otton III. Może znał Bolesława Chrobrego z Quedlinurga, może władca Polski zostawił na dworze cesarskim jak najlepsze wspomnienia, które na skutek sukcesów politycznych Bolesława, wzmocniły o nim legendę, a może Otton III lękał się końca świata? Zgodnie z ówczesnymi poglądami rok 1000 miał być ostatnim w dziejach globu ziemskiego. Warto było, na wszelki wypadek, mieć dobre stosunki z sąsiadami.
Bolesław Chrobry przyjął Ottona III w Poznaniu z niezwykłą pompą, co tak podziałało na cesarza, że zdjął koroną z głowy i włożył ją na głową władcy Polski. Słowem, w spotkaniu tym na szczycie, panowała jak najbardziej przyjacielska atmosfera.
Wśród porozumień, jakie monarchowie zawarli, znalazło się również ustanowienie metropolii łacińskiej w Gnieźnie. Co do obrządku, to nie ma żadnej kwestii. Utarło się, że głównym powodem tego kroku było odcięcie polskiego chrześcijaństwa od arcybiskupa w Magdeburgu, który uważał, że cały słowiański wschód ma podlegać jego jurysdykcji kościelnej. Nie chcąc, aby hierarcha niemiecki mieszał się mu do spraw, Bolesław Chrobry postanowił uniezależnić się od jego wpływów. Może w tym jest dużo prawdy, jako, że pierwszym arcybiskupem gnieźnieńskim nie został Niemiec, ale Słowianin, brat św. Wojciecha, Radzym, a może podziałał tu inny problem.
Przejście Mieszka I na obrządek łaciński wywarło wpływ na naczelników możnych rodów Polan. Chcąc mieć łatwy dostąp do dworów zachodnich, wstępowali w ślady księcia. Latynizacja od góry robiła tak duże postępy, że jeden biskup w Poznaniu nie potrafił zaspokoić potrzeb religijnych nowych łacinników. Trzeba było powołać nowych biskupów w Kołobrzegu nad Bałtykiem, w Krakowie i we Wrocławiu. Oczywiście, w tym wypadku potrzebna była władza zwierzchnia nad świeżo uformowanymi biskupstwami. Mógł ją sprawować tylko arcybiskup. Stąd trzeba było utworzyć metropolię łacińską.
Założenie biskupstwa w Kołobrzegu potwierdzałoby informację Nestora, że cyrylo- etodianizm dotarł do Bałtyku. Wątpliwe jest, aby tam było chrześcijaństwo obrządku łacińskiego, natomiast bardziej prawdopodobne wydaje się, że cyrylo-metodianizm porobił poważne postępy w Słowiańszczyźnie nadbałtyckiej, tak że można było wprowadzić tam obrządek łaciński i zacząć latynizację chrześcijaństwa.
Zaskakuje tylko fakt, że siedzibą metropolii łacińskiej zostało Gniezno1, a nie Poznań? Może tam było więcej łacinników, a może powodem był fakt, że Bolesław Chrobry nie znosił biskupa Ungera, który rezydował w Poznaniu. W zasadzie on powinien zostać arcybiskupem nowo utworzonej
metropolii. Został jednak pominięty i dlatego złożył protest.
Thietmar informuje, że zgodnie z porozumieniem monarchów Radzym został arcybiskupem, Reinbern biskupem w Kołobrzegu, Jan biskupem Wrocławia, Poppon biskupem Krakowa, a Unger pozostał na dawnym biskupstwie w Poznaniu2.
Jak wiać widać, nowo utworzone biskupstwa zostały ulokowane na ziemiach zachodnich. Jest rzeczą wprost nieprawdopodobną, aby wschodnia część Polski była pogrążona w pogaństwie. Bolesław Chrobry na pewno skierowałby św. Wojciecha na Mazowsze, czy w Lubelskie, a nie do Prus?
A co się stało z metropolią słowiańską w Krakowie?
Logika wskazuje, że zjazd monarchów w Poznaniu powinien ją zlikwidować po utworzeniu metropolii łacińskiej w Gnieźnie. Tymczasem Gall nadmienia, że za czasów Bolesława Chrobrego były w Polsce dwie metropolie, które miały swoich biskupów. Kronikarz ten jest rzeczowy. Nie chcąc podawać, że metropolia w Gnieźnie została założona, a w Krakowie znów zalegalizowana, wymienia tylko dwie metropolie. Długosz natomiast twierdząc, że Mieszko I wraz z Dubrawką i synem Bolesławem, założyli dwie metropolie, jedną w Gnieźnie, a drugą w Krakowie, chce jedynie ukryć prawdą. W roku 1000, ani Mieszko I, ani Dubrawką, już nieżyli, kiedy została utworzona metropolia łacińska.
Czy mogło dojść do tego, aby podczas pamiętnego spotkania na szczycie w Poznaniu, Bolesław Chrobry i Otton III zgodzili się na zalegalizowanie metropolii słowiańskiej w Krakowie? Wygląda to na absurd!
Wychowany w duchu obrządku łacińskiego władca Polski na pewno posiadał mało entuzjazmu dla cyrylo-metodianizmu, a cesarz niemiecki miał o nim jak najgorsze opinie, zaszczepione mu przez rodzimych biskupów. Gdyby się nawet pod presją Bolesława Chrobrego zgodził na legalizację, to spotkałby się z gwałtownym protestem hierarchii niemieckiej. Okazuje się, że legalizacja metropolii słowiańskiej w Krakowie nie była takim absurdem, jak by się wydawało.
Bolesław Chrobry zdawał sobie sprawę, że likwidacja metropolii cyrylo-metodiańskiej w Krakowie spowodowałaby bunt, a nawet wojnę domową w Polsce. Obrządek ten tak daleko zapuścił korzenie, że nie mogła go za jednym pociągnięciem zlikwidować zgoda dwóch monarchów. Poza tym, jak się później okazało, władca Polski dobrze się orientował, jak cennym instrumentem polityki może być metropolia słowiańska, więc starał się nadać jej splendor.
Bolesław Chrobry łatwo mógł przekonać cesarza. Otton III był gorącym zwolennikiem idei uniwersalistycznych. Marzył o tym, aby cały świat stał się jednym wielkim mocarstwem z papieżem i cesarzem (to znaczy Ottonem III) na jego wpływy biegłyby do Krakowa, a stamtąd na cały świat cyrylo-metodiański. Poza tym cesarz nie był nastawiony wrogo do bizantynizmu. Matka jego, Teofana, była księżniczką grecką. dążąc do zjednoczenia cesarstwa wschodniego z zachodnim, Otton III zbudował w Rzymie kościół św. Bartłomieja i św. Wojciecha na wyspie, zwanej „Isola Graeca”, która w średniowieczu stała się ośrodkiem kultu wschodniego w Kościele zachodnim.
Podtrzymanie metropolii było też korzystne dla Rzymu. Przykład Polski wskazywał, że nie jest źle, jeżeli Słowianie przez obrządek słowiański podciągną się w chrześcijaństwie, bo wtedy bez większego trudu można ich zlatynizować. Fakt, że w stosunkowo krótkim okresie po wprowadzeniu obrządku łacińskiego w Polsce trzeba było powołać aż cztery nowe biskupstwa, był wielce wymowny, zwłaszcza, że na Połabiu misjonarze niemieccy, niosący chrześcijaństwo w łacinie i języku niemieckim, spotykali się ze stałym oporem i powstaniami wywoływanymi przez tamtejszych Słowian.
Te okoliczności musiały spowodować, że w Poznaniu, obok utworzenia metropolii łacińskiej w Gnieźnie, została zalegalizowana metropolia słowiańska w Krakowie3.
Thietmar, wróg cyrylo-metodianizmu, udaje, że nic nie wie o tej drugiej metropolii. Nieco światła natomiast rzucają „Annales Hildensheimenses”4. Nadmieniają one, że podczas zjazdu monarchów w Poznaniu cesarz „zreorganizował” czy też”odseparował” siedem diecezji w Polsce. Od razu rzuca się tu nieścisłość. Thietmar mówi o utworzeniu pięciu biskupstw, a roczniki Hildesheimu o oddzieleniu siedmiu biskupstw. Mogły to być tylko biskupstwa słowiańskie, które monarchowie odseparowali od świeżo założonych biskupstw łacińskich, lecz kronikarz wstrzymał się od wymienienia znienawidzonego obrządku.
W Krakowie na Wawelu były za czasów Bolesława Chrobrego dwie katedry: jedna romańska, typowa dla budownictwa sakralnego na zachodzie, w której prawdopodobnie biskup Poppon odprawiał łacińskie nabożeństwa, a druga, to słowiańska kolegiata św. Michała, o której Długosz pisze, że była tak stara, iż nie wiadomo, kiedy została wzniesiona.
Czy diecezje łacińskie miały określone granice? Raczej, nie, bo łacinnicy rekrutowali się z najwyższej warstwy narodowej. Stąd ich biskupi rezydowali w wielkich miastach, do których był łatwy dostęp.
Thietmar podaje, że biskupem krakowskim został Poppon, natomiast w jednym z katalogów biskupów krakowskich po Prokulfie figuruje Poppon, a na drugim Lambert. Skąd ta rozbieżność? Jeżeli zgodnie z postanowieniem monarchów w Poznaniu Poppon został biskupem łacińskim, to Lambert powinien być arcybiskupem słowiańskim.
Czy to jest możliwe? Imiona sugerowałyby odwrotne obrządki. Poppon powinien być arcybiskupem słowiańskim, a Lambert łacińskim biskupem. Imię Lambert nosił patron miasta Liege we Francji. Stało się ono popularne wśród Słowian, stąd spotyka się je często w rodzinie Piastów. Lambert mógł być krewnym Bolesława Chrobrego, a że był wyznawcą obrządku słowiańskiego, więc go król Polski powołał na najwyższy urząd obrządku cyrylo-metodiańskiego5. Natomiast imię Poppon nie jest obce w obrządku łacińskim, stad biskup o takim imieniu mógł rezydować jako łacinnik na Wawelu.
Warto zwrócić uwagą na ciekawy fakt kształtowania się państwa polskiego. Z Wiślicy czy Krakowa wędrują misjonarze na wschód i północ. Są „Lachami” (Lechitami), stąd wraz z nową wiarą propagują swoje plemię. „Lechia” o ile można by tak nazwać Kraj Wiślan, wyciąga się w kierunku północnym do Poznania, a nawet do Kołobrzegu nad Bałtykiem. O Polanach mało kto wie. Nie wymienia ich nawet Geograf Bawarski. Widocznie było to małe plemię Słowian północnych. Do znaczenia doszło po przyjęciu obrządku łacińskiego. Dopiero w drugiej połowie X wieku pojawia się na zachodzie nazwa „Polonia” i „Polonii”. Z kolei przechodzi ona zgodnie z kierunkiem latynizacji chrześcijaństwa na południe i obejmuje Małopolską, Śląsk i Mazowsze, a więc ziemie, które stały się rdzeniem państwa polskiego.
Rozdział X
BISKUPSTWA
Gdzie mogły być biskupstwa cyrylo-metodiańskie na ziemiach polskich? Z braku dokumentów trzeba się oprzeć na dowodach pośrednich!
Kronika Hildensheimu podaje, że siedem biskupstw zostało wydzielonych podczas zjazdu monarchów w Poznaniu. Niewątpliwie były to diecezje słowiańskie podporządkowane arcybiskupowi w Krakowie1.
Biskupstwa słowiańskie na ziemiach polskich mogły powstawać i ginąć w trzystu latach istnienia cyrylo-metodianizmu. Poza tym, obok normalnych biskupstw mogły być zakładane „chorbiskupstwa”, czyli biskupstwa wiejskie2. Z tego powodu będzie tu wzięta większa ilość miejscowości, niż tylko siedem3.
Zacznijmy od Wiślicy, która mogła być najstarszą siedzibą biskupa cyrylo-metodiańskiego, a przez jakiś czas nawet metropolity. Wspomniane odkrycia archeologiczne utwierdzają w tym przekonaniu, podobnie jak i miejscowy kult św. Gorazda.
Długosz, który był kanonikiem wiślickim jakiś czas, wymieniając kolegiaty diecezji krakowskiej lokuje wiślicką tuż za sandomierską. Nadmienia też, że tam miał być wystawiony w”stylu greckim” kościół, charakterystyczny dla dawnego budownictwa sakralnego w Polsce. Dorzuca też, że pewna mieszkanka Wiślicy, imieniem Anna, ufundowała ołtarz dedykowany „10 tysiącom Męczenników z Góry Ararat” (typowa dedykacja cyrylo-metodiańska). Do XV wieku Wiślica stanowiła ośrodek organizacji kościelnej o dużym zasięgu, co pozwala przypuszczać, że tu musiał istnieć .gród stołeczny jakiegoś państwa plemiennego. Skoro nie istniała na liście biskupstw łacińskich, więc Wiślica mogła być siedzibą biskupstwa słowiańskiego.
Przypuszczalnie biskupstwo to zostało zniesione przy legalizacji metropolii słowiańskiej w 1000 roku na korzyść Sandomierza.
Drugie co do wieku było prawdopodobnie biskupstwo w Krakowie. Powstało zapewne po najeździe Świętopełka l, w 879 roku, co pociągnęło za sobą przymusową chrystianizację Małopolski. Katedrą jego był przypuszczalnie mały kościółek św. Spasa (Zbawiciela) na Zwierzyńcu. Został on spalony podczas rozruchów w latach 1036-1038. Po wzniesieniu nowego kościoła zlatynizowano mu dedykację. Jest to kościół św. Salwatora. Warto nadmienić, że misjonarze słowiańscy dedykowali pierwsze kościoły św. Spasowi.
Możliwe, że drugą z kolei katedrą słowiańską w Krakowie był kościół św. Michała na Skałce, gdzie według tradycji mieścił się kiedyś silny ośrodek kultu pogańskiego. Nie jest wykluczone, że kościół ten służył arcybiskupowi Prohorowi, który ulokował swoją metropolię w Krakowie, zanim w końcu przeniósł siedzibą na Wawel.
Jeżeli przy latynizacji chrześcijaństwa słowiańskie biskupstwo krakowskie zostało zmienione na archidiakonat, to miało ono duże terytorium. Długosz podaje, że granica archidiakonatu krakowskiego biegła do Częstochowy i Kłobucka, przecinała Pilicę, i Nidą posuwała się na południe do granicy węgierskiej.
W dalszej kolejności idzie Sandomierz. Gall podaje, że Kraków, Wrocław i Sandomierz stanowiły siedziby „książąt królewskich”. Długosz pisze, że Sandomierz posiadał kościół, który swym splendorem nie ustępował katedrom. Była to kolegiata Bogarodzicy, założona przez Bolesława Krzywoustego w 1121 roku, na tym miejscu, gdzie stał kościół św. Mikołaja. Długosz dorzuca też, że w mieście był stary kościół św. Jana. Dedykacje tych -kościołów są typowe dla obrządku słowiańskiego.
O znaczeniu Sandomierza świadczy fakt, że w tytułach książąt i królów polskich miasto to jest podawane na drugim miejscu po Krakowie (dux Cracoviae et Sandomiriae). W XIII wieku kanclerzami Krakowa byli zazwyczaj kanonicy krakowscy, natomiast wicekanclerzami kanonicy sandomierscy4.
Nie ma wątpliwości, że Sandomierz był siedzibą biskupa słowiańskiego5. Długosz w rękopisie swej „Historii” pod rokiem 1030 zanotował, że umarł w Sandomierzu biskup Roman, a gdy się zorientował, że w mieście tym nie było biskupstwa łacińskiego w średniowieczu, to skreślił to imią6.Wzmianką o śmierci biskupa Romana zawiera również”Rocznik Kapitulny Krakowski”, a więc z dużą pewnością można przyjąć, że koło roku 1030 rezydował w Sandomierzu biskup słowiański Roman.
Sandomierz miał się stać siedzibą metropolii słowiańskiej po przesunięciu jej za czasów Bolesława Śmiałego. Zdaje się, że Kazimierz Wielki miał również na myśli ulokowanie tu arcybiskupstwa słowiańskiego, które zamierzał wznowić, dlatego w Sandomierzu kazał wznieść okazałe budowle sakralne.
Jako siedziby biskupstw słowiańskich wchodzą teżmiasta Zawichost i Lublin. Skoro w pobliskim Sandomierzu było biskupstwo za czasów Bolesława Chrobrego, to można przyjąć, że w Zawichoście mogło ono istnieć nieco wcześniej, to znaczy w X wieku. Długosz wyraźnie podkreśla, że miasto to miało kiedyś duże znaczenie. Przypuszczalnie przy legalizacji metropolii
słowiańskiej w 1000 roku Zawichost stracił swoje biskupstwo na korzyść diecezji sandomierskiej, podobnie jak to mogło być z Wiślicą.
Co do Lublina, to poza faktem, że tam został zbudowany kościół św. Mikołaja, specjalnie czczonego w obrządku słowiańskim, można przypuszczać, że on był katedrą cyrylo- metodiańską. Może w mieście tym mieściła się siedziba biskupa wiejskiego (chorepiscopus) katedry z X wieku. Mogła ona być jedynie słowiańska, gdyż obrządek łaciński w owych czasach jeszcze do tych stron nie dotarł. Możliwe jest, że Przemyślowi przypadła rola chrystianizacji Rusi.
Na Mazowszu można wziąć pod uwagę miasta takie, jak Grójec, Czersk i Płock. Grójec uchodzi za najstarsze miasto na tym terenie, więc mógł być siedzibą biskupstwa słowiańskiego. Andrzej, biskup poznański, w dokumencie z 1203 roku7, mówi o „diecezji czerskiej”. Mogła ona być tylko obrządku słowiańskiego, bo łacińskiego biskupstwa w owych czasach w tym mieście nie było. Niewątpliwie biskupstwo musiało być w Płocku, gdzie rezydował Masław, wielki obrońca cyrylo-metodianizmu na Mazowszu.
Z Łęczycą związane są legendy pogańskie. W dobie przedchrześcijańskiej mógł tam być silny ośrodek kultowy boga leśnego Boruty. Misjonarze słowiańscy lokowali się w centrach kultu pogańskiego, stąd w Łęczycy mogli założyć swe biskupstwo. Wskazuje też na to fakt, że tamtejsze opactwo benedyktynów dedykowane było Bogarodzicy i św. Aleksemu, co często zdarzało się w obrządku słowiańskim.
W Gnieźnie archeologowie znaleźli w podziemiach katedry szczątki drewnianej budowli. Mogła tam być siedziba biskupstwa słowiańskiego i to większego znaczenia, skoro w tym mieście zjazd monarchów w 1000 roku ulokował metropolię łacińską. Fakt, że w katedrze gnieźnieńskiej przez długie wieki przechowywane były rękopisy i księgi greckie, a podczas nabożeństwa śpiewano „Bogurodzicę”, mówi bardzo wiele.
Jest nie do pomyślenia, aby w Poznaniu, który był stolicą Polan za Mieszka I, nie było biskupstwa słowiańskiego. Odkrycia archeologiczne wskazują, że tam była pokaźna budowla sakralna wschodniego typu.
Z Moraw był łatwiejszy dostęp do Śląska aniżeli przez Karpaty do Małopolski. Stąd na jego obszarze mogły wcześniej powstać biskupstwa słowiańskie niżw Kraju Wiślan.
W katedrze wrocławskiej były przechowywane relikwie św. Jerzego i św. Klemensa, czołowych świętych cyrylo-metodianizmu.
Najstarszą siedzibą biskupstwa słowiańskiego był przypuszczalnie Smogorzew. Długosz w katalogu biskupów wrocławskich, jako trzeciego wymienia Klemensa, który rezydował w Smogorzewie. Przeszło sto lat temu natrafiono w tym mieście na grób biskupa z ikoną i innymi śladami wskazującymi na nie łaciński obrządek8. Może w nim spoczął Klemens, którego Długosz wprowadził na listę łacińskich biskupów Wrocławia.
Niezwykle ciekawa wzmianka zachowała się odnośnie biskupstwa wrocławskiego. „Annales Silesiae” podają, że powstało ono w 966 r., a w rok później wyszedł zakaz używania języka słowiańskiego w liturgii i zastąpienia go łaciną.
Rozdział XI
OPACTWA
W Kościele zachodnim rozwinęły się, zakony o różnej regule. Inaczej było na wschodzie. Powstał tam jeden typ zakonu, oparty na regule opata Zosimasa1. Stanowił ona podstawę monasteru zwanego „Laura” (Ławrą).
Ośrodkiem Życia zakonnego był kościół i klasztor z grupą stale zmieniających się mnichów, pełniących funkcje kościelne i gospodarczo-społeczne. W okolicy znów, w oddaleniu do 100 km, znajdowały się domki pustelnicze zakonników. Jeżeli warunki geograficzne pozwalały, to mnisi bądź zajmowali pieczary, o ile one były, lub teżw skalach drążyli sobie pomieszczenie. Stąd powstała sławna „Ławra Peczerska” w grotach wysokiego brzegu rzeki Dniepr w Kijowie.
Kandydat na zakonnika przebywał długie lata w klasztorze i po przyjęciu habitu, pobierał nauki, oraz sprawował różne czynności kościelne i gospodarcze. Dopiero po przejściu dwóch faz życia zakonnego – początkowej i średniej – w starszym wieku, jako „nauczyciel”, mógł się wycofać na resztę życia do pustelni na własne życzenie, lub teżz polecenia opata. Przydzielano mu wówczas młodego mnicha, do posług codziennych i do ukształtowania duchowego. Pustelnik stawał się w ten sposób nauczycielem, a młody zakonnik uczniem.
Cyryl i Metody przejęli ten typ zakonu i spopularyzowali na terenach słowiańskich. Zakonnicy byli zwani benedyktynami słowiańskimi, lub teżze względu na kolor habitu „czarnoksiężnikami”(czarnymi księżami).
Gdzie mogły być klasztory benedyktynów słowiańskich w Polsce?
Stanisław Szczygielski, benedyktyn i archiwista w Tyńcu, w XVII wieku, pisze, że klasztory benedyktynów słowiańskich w Czechach, na Węgrzech i w Polsce zostały zlatynizowane2. Istniały przez całe średniowiecze w Dalmacji.
Najsławniejszy klasztor benedyktynów słowiańskich był w Sazawie, w Czechach. Założył go św. Prokop wraz z księciem czeskim Oldrzychem3, w 1034 roku. Nie jest wykluczone, że do jego powstania mogli się przyczynić zakonnicy wypędzeni z Polski przez Bolesława Chrobrego.
Warto zwrócić uwagę na ciekawy fakt, że po śmierci Prokopa zakonnicy słowiańscy zostali i wypędzeni z Sazawy, a ich klasztor zajęli benedyktyni łacińscy. Po sześciu latach wygnania Słowianie wrócili na dawne miejsce, lecz nie na długo, bo w 1097 roku nastąpiła ostateczna latynizacja opactwa w Sazawie4.
Podobna sytuacja, że klasztory przechodziły z rąk benedyktynów słowiańskich do rąk benedyktynów łacińskich i na odwrót, mogła zaistnieć w Polsce. Kronikarze natomiast ukrywając to, podają absurdalne historie, na podstawie których wynikałoby, że poszczególne opactwa były fundowane po trzy czy nawet więcej razy.
Jeżeli idzie o wiek, to przypuszczalnie najstarsze opactwo słowiańskie było w Tyńcu5. Odkrycia archeologiczne wskazują, że Celtowie tu zbudowali sobie osadą obronną jeszcze za cesarza rzymskiego Augusta6. Możliwe, że kiedy do Tyńca przybyli mnisi słowiańscy zastali tam jakąś wspólnotą chrześcijańską, założoną jeszcze przez misjonarzy irlandzkich w VI wieku7.
Szczygielski, który jasno stawia sprawą, odnośnie słowiańskich początków benedyktynów w ogólności, jeżeli idzie o jego opactwo, to usiłuje tą rzecz zatuszować. Robi to zresztą w bardzo niezręczny sposób. Podaje, że pierwszym opatem w Tyńcu był Aron, w 1047 roku. Każdy z jego pięciu następców sprawował urząd po 12 lat, z czym trudno się zgodzić, zwłaszcza, że funkcja opata była dożywotna.
Szczygielski mimo woli wskazuje na koneksje słowiańskie Tyńca, podając pod rokiem 991, że z Wągier (Słowacji) przybyła liczna grupa zakonników, którzy przynieśli z sobą „prawdziwą wiarą”.
Wymieniając relikwie w Tyńcu, Szczygielski na pierwszym miejscu stawia relikwie św. Aleksego, charakterystyczne dla obrządku słowiańskiego, dalej relikwie św. Jerzego i św. Wojciecha. Ciekawe, Że w kalendarzu św. Wincentego we Wrocławiu również św. Jerzy jest wymieniony jako pierwszy przed św. Wojciechem.
Bulla Grzegorza IX z 1229 r. informuje, że fundatorami klasztoru tynieckiego był król Bolesław i jego Żona Judyta. Ponieważ między żonami Bolesława Chrobrego, Bolesława Śmiałego i Bolesława Krzywoustego imię to nie zachodzi, powstaje wiać pytanie, który z Bolesławów mógł być fundatorem? Czy Bolesław Chrobry wraz z pierwszą żoną, Węgierką, matką Bezpryma, której imię nie znalazło się w kronikach?
Gumplowicz zwraca uwagą na ciekawy fakt, że kiedy z polecenia Cesarza austriackiego, Józefa II, komisarz przejmował klasztor w Tyńcu, w protokole odbiorczym zanotował 500 rękopisów łacińskich i „sześć ksiąg zapisanych prastarym pismem”, prawdopodobnie cyrylicą lub może głagolicą8.
Pod opieką zakonników tynieckich znalazły się trzy najstarsze kościoły w Krakowie: św. Mikołaja, św. Andrzeja i św. Jerzego na Wawelu. Są to typowe dedykacje cyrylo-metodiańskie. Między Kielcami a Sandomierzem, na najwyższym szczycie Gór Świętokrzyskich, uplasowało się opactwo św. Krzyża. Z powstaniem jego są związane dwie legendy. Jedna głosi, że fundatorem klasztoru była Dubrawka, która zakonników sprowadziła z czeskiej Sazawy. Nie zgadza się to z rzeczywistością, bo opactwo w Sazawie powstało w 1032 roku, wiać stosunkowo późno. Niemniej jednak legenda wskazuje na powiązania z cyrylo-metodianizmem.
Druga legenda głosi, że w tych stronach polował Bolesław Chrobry ze swym „kuzynem” św. Emerykiem, synem Stefana, króla węgierskiego. Urzeczony pięknem krajobrazu Emeryk prosił Bolesława, by tu założył klasztor, któremu Emeryk podarował relikwie św. Krzyża, otrzymane od cesarza bizantyńskiego. Tego samego roku (1006) Bolesław Chrobry wystawił klasztor wraz z kościołem św. Krzyża greckiego obrządku.
Nie wszystko w tej legendzie zanotowanej przez Długosza, jest baśnią. Jeżeli w 991 r. przybyła z Węgier większa grupa zakonników, to ona mogła przynieść z sobą relikwie św. Krzyża z Bizancjum. Stąd relikwiarz w formie krzyża o dwóch poprzeczkach stał się herbem klasztoru.
Oczywiście, Długosz nie mógł podać, że Emeryk złożył relikwie w opactwie, bo z tego
wynikałoby, że klasztor już istniał, więc skręcił, iż założył go Bolesław Chrobry w 1006 roku. Przypuszczalnie pierwszy król Polski po zalegalizowaniu metropolii słowiańskiej, w sześć lat później hojnie wyposażył opactwo cyrylo-metodiańskie na łysej Górze, które mogło powstać w 995 roku. Najstarsza wzmianka odnosząca się do założenia tego klasztoru jest w „Kronice Wielkopolskiej”, napisanej w XIII wieku. Informuje, Że Bolesław Krzywousty ufundował opactwo Św. Krzyża.
Trzeci z kolei byłby klasztor w Sieciechowie. Długosz podaje, że założył go Bolesław Chrobry w 1010 roku. Miał on tu przenieść część zakonników z opactwa świętokrzyskiego, przy czym ufundowany klasztor dedykował „10-tysiącom Męczenników z Góry Ararat”. Długosz wiedział, że jest to typowa dedykacja cyrylo-metodiańska, dlatego stara się usprawiedliwić króla, dodając od siebie, iż święto tych męczenników przypada według kalendarza juliańskiego, bo na zachodzie nie są oni znani. Warto tu dorzucić, że w klasztorze tynieckim też miały być relikwie” 10-tys. Męczenników z Góry Ararat”.
Fakt, że kościół św. Andrzeja w Krakowie przeszedł spod opieki Tyńca pod zarząd klasztoru w Sieciechowie, oznacza, że Sieciechów był raczej kolonią Tyńca niż św. Krzyża.
Kronika Wielkopolska podaje, że klasztor w Sieciechowie ufundował Bolesław Krzywousty. On to kościół klasztorny miał dedykować Bogarodzicy9.
Klasztor benedyktynów słowiańskich musiał być w Tropiu, koło Nowego Sącza, skoro w tej miejscowości kult św. Świerada, zakonnika cyrylo-metodiańskiego, przetrwał do naszych czasów.
Opactwo w Płocku na Mazowszu na pewno było starsze, niżpodaje Długosz. Bolesław Krzywousty raczej je zlatynizował, niż”ufundował”. On nie miał zaufania do benedyktynów. Jeżeli zakładał klasztory, to dla zakonników zachodnich, jak np. cystersów, augustianów, kanoników regularnych, którzy byli bojowo nastawieni do benedyktynów słowiańskich. Klasztory mogły też być przy katedrach słowiańskich. Archeologowie znaleźli groby zakonników w Wiślicy. Był tam klasztor benedyktynów słowiańskich, który zlatynizował Kazimierz Odnowiciel.
Rozdział XII
ŚWIĘCI
Czy metropolia słowiańska miała swoją listą świętych? Na to nie ma dowodów. Niemniej jednak są pewne poszlaki, co wskazują na możliwość kanonizacji w Krakowie.
Dziś proces kanonizacyjny jest skomplikowany i odbywa się na najwyższym szczeblu w Kościele katolickim, zgodnie z przepisami papieża Urbana, z 1642 roku1. Kiedyś sprawa była znacznie prostsza. Między VI a X wiekiem kanonizacje należały do biskupów.
Później wytworzył się zwyczaj zatwierdzania świętych przez papieża czy też patriarchę.
Z historycznego punktu widzenia można przyjąć, że słowiański metropolita w Krakowie przeprowadzał kanonizacje w swoim obrządku, a niektórych jego świętych zatwierdził bądź to patriarcha w Konstantynopolu, bądź to papież w Rzymie.
Dokumenty w tej sprawie mogły być przechowywane w Tyńcu, lecz zostały zniszczone podczas latynizacji klasztoru, lub też podczas pożarów.
Przejdźmy po kolei tych świętych i osobistości, którzy mogli być kanonizowani przez arcybiskupów cyrylo-metodiańskich.
CYRYL i METODY.- Na ołtarze mógł ich wynieść Gorazd, następca Metodego. Zgodnie z ówczesnymi poglądami bracia sołuńscy, ze względu na swoją działalność misyjną, zasłużyli sobie na miano świętych. Uczniowie ich, którzy po wypędzeniu z Moraw uszli do Bułgarii, postarali się, że patriarcha Konstantynopolu zatwierdził kanonizację, więc kult Apostołów Słowian rozpowszechnił się w całym Kościele wschodnim, natomiast w Kościele zachodnim wyniósł ich na ołtarze dopiero papież Leon XIII w 1880 roku.
GORAZD.- Następca Metodego przypuszczalnie był kanonizowany w Wiślicy, skoro do dziś cieszy się tam wielkim kultem. Jego przyjaciele, uczniowie Apostołów Słowian przebywający w Bułgarii, przypuszczalnie postarali się o to, że patriarcha również zatwierdził kanonizację.
Gorazd nie figuruje na liście świętych Kościoła zachodniego, a mimo tego jest czczony w wielu miejscowościach dawnej metropolii słowiańskiej.
ŚWIERAD.- Jest to pierwszy święty, którego polskie pochodzenie jest udokumentowane.
Pochodził z chłopskiej rodziny, zamieszkałej w Małopolsce. Przebywał w klasztorze w Oławie na Śląsku i w Tropiu koło Nowego Sącza, gdzie jego kult jest do dziś żywy. Kronikarz podaje, że „nie własnej woli opuścił Polskę”, to znaczy, iz razem z innymi mnichami słowiańskimi został wypędzony2 przez Bolesława Chrobrego w 1022 roku. Uszedł do Nitry i wstąpił do klasztoru św. Hipolita na górze Zabór. Opat Filip dał mu imię Andrzej.
Świerad był typowym zakonnikiem cyrylo-metodiaóskim. Ostatnie lata spędził jako pustelniki asceta, mając za ucznia Benedykta. Umarł około 1034 roku.
Wieść o jego świątobliwym Życiu szybko się rozniosła, co mogło spowodować, że arcybiskup krakowski wcześnie wyniósł go na ołtarze.
Świerad musiał być też czczony w kościołach łacińskich i dlatego król węgierski zwrócił się do papieża Grzegorza VII o zatwierdzenie kanonizacji. Dekret ukazał się w 1083 roku. Świerada spotkał nie lada zaszczyt. Został wyniesiony na ołtarze razem z dwoma królami i biskupami węgierskimi.
BENEDYKT.- Był uczniem św. Świerada. Podobno miał na imię Stoisław i był polskiego
pochodzenia, ale to nie jest dostatecznie udokumentowane. Mógł to być również Słowak. Imię Benedykta otrzymał przy wstąpieniu do klasztoru.
Został zabity przez zbójców, którzy mniemali, że pilnuje ukrytych skarbów, stąd znalazł się na liście męczenników. Został wyniesiony na ołtarze Kościoła zachodniego tym samym dekretem papieskim, co św. Świerad.
PROKOP.- Pierwszy opat klasztoru benedyktynów słowiańskich w Sazawie, Czechach, był pustelnikiem, kiedy w pieczarze spotkał go książę Oldrzych. Urzeczony ascetycznym życiem mnicha,władca Czechów założył na miejscu klasztor i pustelnikowi zwierzył opactwo.
Prokop umarł w 1053 roku. Musiał być kanonizowany przez arcybiskupa słowiańskiego w Krakowie, skoro jemu dedykowano kościoły w Wielkopolsce.
Papież zatwierdził kanonizację w 1204 roku.
Św. Prokop jest jednym z patronów Czechów i bohaterem wielu legend.
BORYS i GLEB.-Dwaj młodsi synowie Włodzimierza Wielkiego został i zabici na rozkaz ich brata, Świętopełka, który przejął władzę w Kijowie. Zginęli w 1015 roku. Musieli być wpierw kanonizowani przez arcybiskupa słowiańskiego w Krakowie, skoro ich kult rozpowszechnił się w Czechach.
Kiedy Jarosław Mądry poddał Kościół ruski jurysdykcji patriarchy bizantyńskiego, postarał się, że kult zamordowanych braci został zatwierdzony w Kościele wschodnim.
OLGA i WŁODZIMIERZ.- Księżna Olga i jej wnuk Włodzimierz, mogli również być wpierw kanonizowani w Krakowie za szerzenie chrześcijaństwa na Rusi. Charakterystyczne, że Konstantynopol nie chciał zatwierdzić ich kultu. Starania o to trwały przeszło 200 lat, zanim doprowadziły do pozytywnego rezultatu. Czy zaważyły tu jakieś względy polityczne, czy też fakt, że oboje byli wpierw kanonizowani w Krakowie, w obrządku słowiańskim, który w Konstantynopolu nie był dobrze widziany?
BISKUP STANISŁAW.- Jego sprawa jest omówiona w osobnym rozdziale. Czy obok wymienionych świętych mogły być kanonizowane jakieś inne osobistości przez arcybiskupów słowiańskich, lecz ze względu na to, że ani Rzym, ani Konstantynopol nie zatwierdziły ich kultu, nie są na listach świętych?
Są poszlaki, że świętym w obrządku cyrylo- metodiańskim mógł być Bolesław Chrobry. Król ten, chociaż był łacinnikiem, zalegalizował metropolię słowiańską w Krakowie i nie szczędził darów dla klasztorów słowiańskich. Wprawdzie w 1022 roku wypędził z Polski mnichów, zarażonych bakcylem bogomilizmu, ale to może podsunął mu myśl sam arcybiskup słowiański, kiedy zorientował się, że nie potrafi się rozprawić z herezją. Na to wskazywałby fakt, że według Galla śmierć króla opłakiwali zarówno łacinnicy jak i słowiańscy.
Dla historyków stanowi zagadkę nagrobek Bolesława Chrobrego3. Napisy na nim wskazywały, że należał do króla, który był kanonizowany. Tymczasem Bolesława Chrobrego nie ma na listach świętych? Można więc przypuszczać, że kanonizował go arcybiskup słowiański, lecz na skutek rozruchów po śmierci Mieszka II biskupi łacińscy zaniedbali, lub też nie chcieli, by Rzym zatwierdził kanonizację. Stąd sprawa poszła w zapomnienie. Tu prawdopodobnie tkwi zagadka, jak to się mogło stać, że pierwsi władcy chrześcijańskiej Rusi, Węgier i Czech zostali wyniesieni na ołtarze, podczas, gdy w sąsiedniej Polsce ani jeden władca nie doczekał się tego honoru?
Obok Bolesława Chrobrego świętymi obrządku słowiańskiego mogli zostać arcybiskupi, Prohor i Prokulf, oraz ich następcy, zwłaszcza ci, co zginęli podczas rozruchów w latach 1036-38.
Rozdział XII
AMBITNY PLAN
Spotkanie na szczycie w 1000 roku w Poznaniu wysoko podniosło autorytet Bolesława Chrobrego w oczach zachodu. Świadczą o tym wzmianki licznych kronikarzy.
Nic więc dziwnego, że w 1004 roku papież wysłał koroną królewską do Poznania.
Niestety, korona została zrabowana po drodze.
Spodziewać należałoby się,, ze papież pospieszy z drugą koroną.
Nic podobnego!
Minęło przeszło dwadzieścia lat, zanim druga korona została włożona na głowę Bolesława
Chrobrego!
Co się stało? Dlaczego tak długa zwłoka z wysyłką insygnia królewskich?
Niektórzy historycy tłumaczą, że Chrobry nie miał czasu na starania, bo prowadził przez cały czas wojny. Jest to raczej słaby argument. Wysłanie delegacji z zapytaniem do Rzymu nie stanowiło tak dużo zachodu. Można to było zrobić w każdej chwili.
A jednak ani Chrobry nie naciskał na Rzym, ani papież nie kwapił się z posłaniem drugiej korony do Polski!
Coś musiało zajść i to poważnej natury!
Z wielkiego przyjaciela cesarza niemieckiego Ottona III stał się Bolesław Chrobry pierwszym wrogiem jego następcy, cesarza Henryka II. Wojował z nim 18 lat!
Drobna wzmianka Galla, odnosząca się do tych wojen, mówi, że Bolesław Chrobry na zdobytych terytoriach ustanawiał „swoich biskupów”.
Jak to rozumieć? Przecież biskupstwa i biskupów zatwierdza papież? Skąd Bolesławowi Chrobremu przyszło do głowy, by interweniować w sprawy Rzymu? Czy chciał być bardziej „papieski” niż papież?
Wprawdzie władca Polski nie miał wiele możliwości do działania w obrządku łacińskim, stosunkowo mógł zrobić dość dużo w obrządku słowiańskim, zwłaszcza, że jego przyrodni brat Lambert był arcybiskupem w Krakowie. Jeżeli zabierał go i dwóch biskupów na wyprawy, to na zdobytym terytorium na Połabiu mógł wskazać, kogo sobie życzy, by został na miejscu biskupem, a wtedy arcybiskup Lambert w asyście dwóch biskupów udzielał wybrańcowi sakry biskupiej?
Kwestia tylko, dlaczego łacinnik Bolesław Chrobry stał się tak wielkim entuzjastą obrządku słowiańskiego, że na zdobytych terenach ustanawiał „swoich biskupów”? Czy nie interesowały go sprawy polityczne?
Właśnie sprawy polityczne podsunęły mu ambitny plan.
Będąc na dworze cesarskim w Quedlinburgu zorientował się, jak Kościół potrafi jednoczyć i scalać różne państwa plemienne. Podobne zjawisko nastąpiło na ziemiach polskich. Obrządek słowiański z Wiślicy i Krakowa rozciągnął swe wpływy poprzez Wielkopolskę aż do Bałtyku. Jest możliwość zbudowania potęgi politycznej przy pomocy obrządku!
Istniało wówczas „Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego” i „Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Greckiego”. Czy obok nich nie może istnieć „Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Polskiego”?
Oba cesarstwa mają różne obrządki i języki. „Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Polskiego”, z polskim językiem i obrządkiem słowiańskim, nie będzie niczym nadzwyczajnym? Trzeba tylko obrządek słowiański, jak najdalej rozprzestrzenić!
W oparciu o koncepcję: „Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Polskiego” wszystkie pociągnięcia Bolesława Chrobrego stają się bardzo logiczne. Głęboko na Połabiu kazał w rzece Soławie (Solau) wbijać słupy graniczne swego państwa. Przecież tam nie było Polaków? Podobnie, jak i w Kijowie, gdzie mieczem otworzył „złotą bramę”, dając tym do zrozumienia, że jest panem i tych ziem.
Na koronie królewskiej mu nie zależało. Koronę cesarską włoży mu na głowę brat, arcybiskup Lambert w Krakowie!
Może Bolesław Chrobry był bliski ukoronowania swego dzieła, gdyby nie zjawił się niezwykły przeciwnik? Nie był nim cesarz niemiecki, ani cesarz bizantyński! Nie był też papież, ani patriarcha?
Była sekta bogomilców!
CZĘŚĆ II
WAKLKA Z BOGOMILCAMI
Rozdział XIV
DUALIZM
Zostawmy na razie obrządek cyrylo-metodiański, a zajmijmy się „rakiem”, który go omal całkowicie nie zniszczył. Była to sekta bogomilców.
W systemach religijnych utrwaliło się przeświadczenie, że świat nie można zreformować, odnowić, czy przebudować. Trzeba go poznać, czcić i praw jego przestrzegać.
Nic tu nie zmieniło się.na wschód od Indii. Szintoizm, taoizm, konfucjanizm i mahajanizm mimo, iż powstały na szczeblach wyższej kultury, uważają, że człowiek jest bezsilny wobec praw świata.
Wręcz odwrotne stanowisko zajął Zarathustra, zwany Zoroastrem przez Greków, który żył w latach 630-553 przed naszą erą w Persji. Doszedł on do przekonania, że świat został zepsuty nie na skutek swojej natury, ale przez przypadek i z tego względu może być naprawiony przez ludzką działalność.
Była to nie lada sensacja w starożytności.
Są dwie przeciwne siły, które stworzyły i utrzymują świat żywych istot: pierwszą, jest „Mazda”, Pan Życia, Światła, Twórca Zakonu Prawdy; lecz również jest jego przeciwnik, „Angria Mainu”, Demon- Kłamstwa, który, kiedy świat został stworzony, zdeprawował każdą jego część. Obie siły istnieją odwiecznie, lecz nie są wieczne, bo przyjdzie czas, kiedy Książę Ciemności i Kłamstwa zostanie pokonany, a prawda zwycięży.
Dużą rolę w odmienieniu świata odegra wola człowieka. Zdaniem Zarathustry ludzie nie są stadem baranów popędzanym przez prawa natury. Każdy człowiek ma prawo i możność rozeznania dobra i zła, oraz działania w ramach jednego lub drugiego. O tym decyduje wola. Jeżeli wybierze dobro, po śmierci czeka go wieczna zapłata, ponieważ człowiek działał w kierunku naprawy zepsutego świata. Natomiast ci, co idą za podszeptami Demona Kłamstwa, pójdą na męki.
Naukę Zarathustry zredukowali magowie, jego zwolennicy, do prostego, bezkompromisowego dualizmu boga „Ormuzda” i szatana „Arymana”, dwóch bez początku sił, które reprezentują absolutne
wartości dobra i zła. W tej formie zoroastranizm stał się religią państwową Persji za panowania dynastii Sassanidów i przetrwał do naszych czasów jako religia Parsów.
Idea dualizmu odpowiada duchowi ludów Zachodu. Dynamizm i prężność nie dały się wepchnąć w statyczność świata, jaką wyznawają ludy Dalekiego Wschodu. Zasada walki dobra ze złem stała się podstawą religii starożytnych Greków, Egipcjan, Rzymian; judaizmu i chrystianizmu, zarówno w głównym trzonie, jak i w jego odmianach. Bez niej trudno byłoby wyobrazić sobie powstanie i rozwój potęg politycznych oraz kultur Zachodu. Chrześcijaństwo, podobnie jak inne systemy religijne Bliskiego Wschodu, ściśle rozgraniczyło role, jakie w nich odgrywać ma dobro i zło, oraz siły stojące za nimi. Nie każdemu trafiało to do przekonania, dlatego zrodziły się sekty dualistyczne, które wywarły nie lada piętno na dziejach Bliskiego Wschodu i Zachodu.
„Mani”, twórca „manicheizmu”, urodził się 14 kwietnia 214 roku naszej ery, w armeńskiej rodzinie arystokratycznej. Twierdzi on, że stworzenie świata jest rezultatem walki w trzech fazach między siłami dobra i zła; duchów niebiańskich i podziemnych potęg. Świat składa się z dwóch królestw rządzonych przez „Ojca Wielkości” i „Księcia Ciemności”.
Manicheizm szybko rozprzestrzenił się. W roku 297 został potępiony w Egipcie; w r. 373 w Syrii, a w Rzymie jego książka „Mani, Apostoł Jezusa Chrystusa”, została zakazana w 372 roku. Drugą z kolei sektą dualistyczną na terenie chrześcijańskim był „paulikanizm”. Założył ją biskup Paul (Paweł) w Armenii, około 657 roku.
Odrzucił on manicheizm, chociaż był o niego posądzony. Paulikanie wierzyli, że Bóg stworzył duszę, natomiast świat materialny był dziełem szatana. Odrzucali Stary Testament, kapłaństwo, sakramenty i Życie klasztorne. Przedmioty materialne i działalność fizyczna absolutnie nie miała dla nich znaczenia.
Paulikanie tak szybko rozprzestrzenili się w cesarstwie wschodnio-rzymskim, że stworzyli poważne zagrożenie dla Kościoła bizantyńskiego. Wobec tego władze postanowiły wytępić ogniem i mieczem niebezpieczną sektę. Realizując to cesarzowa Teodora zabiła, utopiła i powiesiła ponad sto tysięcy paulikanów.
W połowie VIII wieku cesarz bizantyński Konstantyn Kopronim przeniósł pewną ilość paulikanów z Armenii do Tracji, by osłabić wpływy sekty w Małej Azji. W ślady jego wstąpił inny cesarz, Jan Zimisces. Chociaż był Ormianinem, przeniósł z Armenii dalszą partię paulikanów, w liczbie ponad dwieście tysięcy i osadził ich koło Philipolis na Bałkanach, na początku X wieku.
Cesarz miał sporo kłopotu z Bułgarami, którzy urządzali napady w kierunku na Konstantynopol. Sądził więc, że sekciarze będą tworzyć wał, chroniący cesarstwo od północy. Nie spodziewał się wiele. Najeźdźcy bułgarscy na pewno wybiją większą ilość paulikanów podczas kolejnych napadów, a więc należycie ukrócą sektę, co będzie bardziej znośne, niż topienie, wieszanie i palenie sekciarzy, jak to robiła cesarzowa Teodora.
Jakże pomylił się cesarz! Osadzeni na Bałkanach paulikanie szybko weszli w kontakt z Bułgarami. Zamiast zwalczać najeźdźców wywarli na nich duży wpływ swoimi doktrynami religijnymi. Pozyskali dla sekty nie tylko lud, ale nawet księcia.
Doktryny paulikanów niezupełnie odpowiadały mentalności słowiańskiej. Pewien pop „Bogomił”, wprowadził do nich pewne innowacje około 940 roku, wskutek czego sekta otrzymała nazwę od jego imienia. Wyznawców nazywano „bogomilcami”.
Niektórzy historycy wątpią, czy pop Bogomił w ogóle żył. Sądzą, że innowacje doktrynalne
wprowadzili różni przywódcy sekty, a nazwa „bogomilcy” powstała dlatego, że zdaniem wyznawców ich wiara była „Bogu miła”
Tak czy owak, sekciarze odrzucali nazwę „pawlikanów” (paulikanów) jak i „bogomilców” dla siebie. Tak nazywali ich przeciwnicy. Oni sami mówili o sobie, że są „chrześcijanami”, którzy wyznają „prawdziwą wiarę”.
Rozdział XV
BOGOMILCY
Zgodnie z wierzeniami bogomilców było z jednej strony bóstwo, zwane Bogiem, niewidzialne, niematerialne, doskonałe i miłosierne, którego dziełem było stworzenie światła. Tylko dusza ludzka, wszechświat składający się z niebios, oraz cztery Żywioły były tworem Boga.
Z drugiej strony istniała zła siła, nazwana szatanem, „lukavim”-oszustem, lub „neczestvim” – nieczystym duchem, który stworzył ciemność, materię i cały widzialny świat, włącznie z słońcem, gwiazdami, ziemią, ludźmi, kościołem i krzyżem.
Bogomilcy odrzucili dogmat Trójcy św., sakramenty i ceremonie. Nie uznawali żadnej władzy, tak świeckiej jak i kościelnej.
Celem bogomilców była praca dla siebie, gminy wyznaniowej, rozmyślanie, mówienie prawdy, zachowywanie postów i czystości.
Bogomilcy tworzyli niewielkie gminy wyznaniowe. Zbierali się po domach na modlitwy, śpiewanie hymnów i łamanie się chlebem. Z modlitw podstawą dla nich był „Ojcze nasz”, odmawiany w regularnych odstępach czasu w dzień i noc. Głową gminy bogomilców był „starać”- starzec, natomiast „strojnik” zajmował się administracją gminy.
Gminy bogomilców regularnie odwiedzał „gost” – gość, specjalny duchowny, który utwierdzał wiernych w tezach religijnych.
Bogomilcy w zasadzie nie uznawali hierarchii kościelnej. Niemniej jednak, kiedy objęli Bośnię, był między nimi „died”- dziad, który spełniał jak gdyby rolę biskupa całego kraju.
W procesach katarów we Włoszech i albigensów we Francji, którzy tworzyli odłamy bogomilców, wymieniany jest „died”, jako „papież” sekciarzy, rezydujący gdzieś w Bułgarii. Bliższych szczegółów o jego władzy nie ma. Przypuszczalnie był to „died” bośniacki. Były trzy stopnie bogomilców. Najniższy stanowili „słuchacze”. Przysłuchiwali się wyjaśnieniom tez religijnych przez misjonarzy. Kiedy wreszcie uwierzyli w nie i wyrazili chęć wstąpienia do sekty, stawali się „wierzącymi”.
Najwyższy stopień osiągali „doskonali”. Byli to ci bogomilcy, którzy wyrzekli się wszelkichświatowych właściwości, włącznie z żoną, rodziną i spędzali czas na pustkowiu, na postach i rozmyślaniu.
Zwyczajni bogomilcy mogli grzeszyć. Jeżeli respektowali „doskonałych”, to mogli od nich otrzymać „chrzest duchowy” na łożu śmierci, czyli odpuszczenie grzechów. Nie obowiązywała ich spowiedź i pokuta jak zwykłych łacińskich chrześcijan. Posty, wyrzeczenie się uciech światowych, odnosiły się do szczytówki bogomilców. Tego rodzaju „ułatwienie” było powodem dużej popularności sekty.
Małe gminy wyznaniowe odpowiadały mentalności Słowian, którzy wówczas tworzyli osady złożone z najbliższych krewnych, zwane „zadrugami” na Bałkanach.
Zadrugi miały charakter demokratyczny. Zarówno kierownictwo ich, jak i zasadnicze decyzje odnoszące się do życia w osiedlu, zapadały jednogłośnie na naradach, zwanych „wiecami”, w których dorośli brali udział. Na podobnych zasadach zbudowana była gmina bogomilców. Ogół wybierał sobie „staraca” i „strojnika”. Wprawdzie gminy odwiedzał „gost”, ale nie miał on charakteru duchownego wyższego szczebla, czyli nie był „biskupem”, jedynie tylko doradcą utrzymującym wiernych w dogmatach wiary.
Słowianie w epoce pogańskiej zbierali się w gajach na nabożeństwa, gdzie czcili swoje bóstwa ofiarami, hymnami i modlitwą. Posągi bóstw i świątynie były im raczej obce. Przyszły one do niektórych plemion dopiero w ostatniej dobie pogaństwa. Kapłanów do odprawiania nabożeństw w gajach zadrugi same sobie wybierały. Ten charakter bogomilizm utrzymał. Nie uznawał on świątyń, krzyżów, ani posągów, uważając je za dzieło szatana.
Słowianie pojawili się na arenie światowej w momencie, kiedy krystalizował się system feudalny w polityce i Kościele. Był on sprzeczny z duchem demokratycznym zadrug. Stąd natrafił na zdecydowany opór osad, które nie chciały się podporządkować woli księcia, narzuconej im przez obcy ośrodek. Nawet w obliczu śmiertelnego zagrożenia przez Niemców Połabianie nie potrafili utworzyć spoistego sojuszu, który ratowałby ich od zagłady. Odrzucając całkowicie hierarchię kościelną i system feudalny, bogomilcy szli jak najbardziej Słowianom na rękę.
Bogomilcy jak rzadko która sekta rozwinęli literaturę apokryficzną i dzieje biblijne przedstawili na swój bardzo świecki sposób. Dla utrwalenia ich potrzebne było piśmiennictwo. Bogomilcy skorzystali z głagolicy i cyrylicy. W obydwu alfabetach słowiańskich pisali swe księgi. Aby one były jak najbardziej zrozumiałe w każdym kraju, stosowali język miejscowej ludności. W ten sposób poważnie przyczynili się do rozwoju języków słowiańskich, to znaczy języka staro- bułgarskiego, staro-serbskiego, staro-ruskiego i niewątpliwie staropolskiego, a więc tego, w którym zostały spisane „Kazania Świętokrzyskie”.
Opowieści biblijne o szatanie, stworzeniu świata, grzechu itp. dosadnie przedstawione działały na wyobraźnię Słowian. Stąd nic dziwnego, że ludzie chętnie się gromadzili, by posłuchać historii, jakich im powie, lub z ksiąg wyczyta „gost”, który przyszedł odwiedzić gminę wyznaniową.
Rozdział XVI
STARCIA Z BOGOMILCAMI
Szybki rozwój niebezpiecznej sekty, która nie uznawała hierarchii kościelnej i politycznego feudalizmu, zaalarmował władze duchowne.
Bułgaria została pierwsza zaatakowana przez bogomilców. Patriarcha Teofilakt w liście napisanym około 950 roku, ostrzega cara bułgarskiego Piotra, o istnieniu w jego państwie „manicheizmu wymieszanego z paulikanizmem”. W roku 972 bułgarski duchowny pisze „Traktat o bogomilcach”, określając ich heretykami odmawiającymi posłuszeństwa Kościołowi i państwu.
Pierwsze prześladowanie bogomilców w Bułgarii zaczęły się około 1010 roku, kiedy ich przywódca Bazyli, został spalony na stosie. Cios decydujący wymierzył im car bułgarski Borys, którego „Synodicon” wydany w 1211 r. potępia bogomilców.
Bogomilcy opanowali teę Serbię. Przeciwko nim wystąpił książę Stefan Nemania około 1180r., nakazując spalenie na stosach przywódców sekty i ich książek. W walce z bogomilizmem utworzyła się autokefaliczna Cerkiew Serbska o silnym zabarwieniu narodowym. Jak szybko rozwijał się bogomilizm wśród Słowian świadczy wzmianka, że biskup Leontyn kazał uwięzić popa Adriana w 1004 roku za szerzenie herezji na Rusi.
Niezwykłe dzieje przypadły w udziale bogomilizmowi w Bośni. Zaniepokojony szybkim rozwojem sekty „patarenów”, jak w tym kraju bogomilcy byli zwani, papież Innocenty III wysłał legata, któremu udało się nakłonić mnichów bośniackich do porzucenia herezji, odbycia pokuty i powrotu na łono kościoła, ale to nie powstrzymało bogomilizmu. Papież Honoriusz III po raz drugi potępił Bośnię w 1221 r. i wezwał rycerstwo do krucjaty przeciwko niej. Wyprawa krzyżowa, w której brali udział przeważnie Węgrzy, wyruszyła 1237 roku. Wraz z wojskiem postępowali dominikanie, paląc na stosach nie tylko złapanych heretyków i ich księgi, ale i osoby niewinne. Wywołało to ogólne oburzenie. Powstał bunt, na czele którego stanął ban (Książę) bośniacki, Matej Ninosław.
W międzyczasie Tatarzy napadli na Węgry. Krucjata w Bośni załamała się. Bośniacy utworzyli własne państwo z Cerkwią Bośniacką, opartą na zasadach bogomilizmu, niemniej jednak o umiarkowanym charakterze. Na czele jej stanął „died”, który pełnił obowiązki „biskupa” kraju, mając do pomocy „gosti” odwiedzających gminy wyznaniowe, oraz „starców”, przewodniczących gmin.
Przez dwa wieki Bośnia była ośrodkiem bogomilizmu na całą Europę.
Lecz książęta i możnowładcy nie czuli się pewnie w swoim kraju. Umiarkowany bogomilizm mógł się przerodzić w krańcowy i potępić wszelką władzę. Zaprosili w 1340 roku zakonników franciszkańskich i zaczęli przechodzić na katolicyzm.
Kiedy szeregi nawróconych wzrosły, król Tomasz w 1450 roku zażądał, by wszyscy jego poddani wrócili na łono Kościoła. Około czterdzieści tysięcy Bośniaków sprzeciwiło się temu i wraz ze swoim „diadem” przeniosło się do sąsiedniej Hercegowiny, która stała się ostatnim bastionem bogomilizmu.
Najazd Turków na Bośnię w 1463 r. I Hercegowinę w 1482 r., położyły kres bogomilizmowi. Jego wyznawcy znaleźli wiele wspólnych cech z islamem i przeszli na niego. Podobnie postąpili magnaci, którzy chociaż powrócili do katolicyzmu, powierzchownie go wyznawali. W ten sposób poprzez bogomilizm mahometanizm dostał się do szeregów słowiańskich.
Dziś nie ma żywych śladów tej herezji na Bałkanach. Pozostało tylko około 55 tysięcy „steczaków” – nagrobków bogomilskich, na których widnieją ryte w kamieniu symbole słońca itp.
Rozdział XVII
ALBIGENSII KATARZY
Bogomilizm nie ograniczył się do ludów słowiańskich na Bałkanach. Jego misjonarze rozpowszechnili sektą w północnych Włoszech, gdzie heretycy początkowo byli zwani „patarenami”, jak w Bośni i w Serbii, a następnie „katarami” – doskonałymi.
Z Włoch została przerzucona sekciarska działalność do południowych Niemiec. Tam nazwa „katarzy” została skręcona na „kecerzy”.
Największy impast zrobiła sekta bogomilców w południowej Francji. Jej ośrodek stanowiło miasto ” Albi” (starożytna Albiga), stąd bogomilców nazywano „albigensami”.
W XE i XIII wieku heretycy byli tam zwani „Bougres”- Bułgarzy, co wskazuje na kierunek, skąd sekta przybyła.
W St. Felix, koło Tuluzy, w południowej Francji, bogomilcy odbyli swój synod w 1167 roku. Wzięli w nim udział delegaci sekty z Laquedoc, Bułgarii i Włoch. Notatka z 1223 r. nadmienia, ze „papież ” albigensów rezyduje gdzieś w Bułgarii.
Albigensi występowali przeciwko hierarchii kościelnej i korupcji duchowieństwa. Asceci wśród nich, zwani „katarami” (doskonałymi) lub też po francusku „bon hommes” – dobrzy ludzie, lub „bon chretiens” – dobrzy chrześcijanie, byli dość liczni.
Początkowo natrafiali na reakcję Kościoła. W roku 1127 kilku katarów zostało spalonych na stosach w Tuluzie.
Sytuacja sekty znacznie się poprawiła, kiedy William IX, książę Akwitanii, wziął albigensów w opiekę. Za nim poszli możnowładcy i szlachta w południowej Francji. Sekta była im na rękę. Nie
zwalczała władzy świeckiej, tylko korupcję w kościele, która denerwowała arystokrację w Prowansji.
Po wstąpieniu na tron papież Innocenty III postanowił zgnieść albigensów. Zwołał więc wyprawę krzyżową przeciw nim w 1209 roku. Rycerstwo z północnej Francji ruszyło na południe. W walkach została zniszczona wysoko rozwinięta kultura prowansalska.
Pokojem w Paryżu 1229 r. południowa Francja straciła swą niezależność i stała się częścią północnej Francji, lecz herezja nie została wykorzeniona mimo, że albigensi byli nielitościwie masakrowani przez krzyżowców.
W podbitym kraju papież Innocenty III ustanowił inkwizycję z poleceniem, by „oczyściła” terytorium z herezji. Jak dalece cystersi byli gorliwi w wykonaniu nakazu papieskiego świadczy raport ich z roku 1245, w którym podają, że w jednym tylko dniu spalili 200 katarów na stosach. Opuszczeni przez możnowładców i tępieni bezlitośnie przez inkwizycją albigensi poszli w rozsypką. Po roku 1330 raporty inkwizycji już o nich nie wzmiankują.
Rozdział XVIII
SPRAWA ŚW. WOJCIECHA
Czy bogomilcy byli w Polsce?
Na to pytanie historycy odpowiadają zgodnie – NIE! Sekta ta nigdy do Polski nie dotarła.
W „Chronografie” niejakiego Samuela, diaka z Dubkowa, rękopisie z XV wieku, lecz opartym na wcześniejszym tekście1, po przytoczeniu faktu, że Cyryl, filozof, „wynalazłszy pismo słowiańskie zapisał je u Morawian, u Lachów i innych narodów, a potem na Rusi” wzmianka podaje, ze św. Wojciech „zniszczył prawdziwą wiarą i słowiańskie pismo odrzucił i zaprowadził pismo łacińskie, obrazy prawdziwej wiary popalił, biskupów i księży jednych pozabijał, drugich rozegnał i poszedł do Prus i tam został ubity, Wojciech, biskup łaciński”. ” Wśród Polaków i Czechów św. Wojciech cieszy się wielkim kultem. Stąd zrozumiałe oburzenie, z jakim czytają powyższą notatkę.
Jak to św. Wojciech? Ten wielki męczennik i patron słowiański?
Nie! Nigdy! Wzmianka w Chronografie ruskim to nic innego jak obrzydliwy paszkwil napisany przez zaciekłego popa prawosławnego, który zieje nienawiścią do wszystkiego, co pochodzi z łacińskiego Zachodu!
Ks. Jerzy Klinger tak komentuje powyższą notatkę:
„Oczywiście w ustępie tym zawarte są anachronizmy. Św. Wojciech wierzymy, że nikogo nie „pozabijał” ani nie „rozegnał”, zresztą zbyt krótko działał sam na terenie Polski. Ale po jego śmierci Bolesław Chrobry, ufundowawszy nad jego grobem pierwszą łacińską metropolię w 1000 roku, w parę lat później, bo w r. 1022 „podniósł wielkie prześladowanie mnichów, wypędził wszystkich ze swego państwa” jak o tym mówi „śywot MojŻesza Węgrzyna” i co potwierdza kronika Kosmasa. Musiała więc powstać na Rusi tradycja, że prześladowanie słowiańskiego obrządku w Polsce za Bolesława jakoś związane było z pamięcią św. Wojciecha, ustanowiony na dzień 23 kwietnia wszedł w miejsce kultu św. Jerzego – według ks. Umińskiego -szczególnie charakterystycznego w obrządku słowiańskim.
Według Ch. Frizego św. Wojciech zastawszy jeszcze obrządek słowiański w Czechach i Morawach „dołożył wszelkich starań, by wykorzenić liturgię w języku słowiańskim”, co stało się razem z przyjaźnią do cesarza powodem jego wygnania z kraju. Wypędzony z Czech Wojciech przebywa na dworze cesarza, zatrzymawszy się na Węgrzech nawraca syna księcia Gejzy Stefana, pierwszego króla, twórcę łacińskiej orientacji Kościoła węgierskiego, który od papieża otrzymał za to koronę”.
Tyle na temat jednego kierunku tradycji dotyczącej św. Wojciecha, w ujęciu której przedstawia się on jako zdecydowany wróg obrządku słowiańskiego, oraz krzewiciel misji Kościoła łacińskiego wśród pogan i w krajach poprzednio ochrzczonych, ogólnie, jako burzyciel dzieła św. Cyryla i Metodego.
Ale historycy ukazują nam inny obraz apostoła Pomorza. Ks. Umiński dowodzi, że wrogami ,obrządku słowiańskiego byli jedynie duchowni niemieccy, nigdy zaś włoscy i obrządek św. Metodego kwitł dowolnie wśród narodu czeskiego za pierwszych Bolesławów i w czasach św. Wojciecha, a także jeszcze w pierwszych początkach XI wieku. „Sam św. Wojciech – według Józefa Birkenmajera -nazywał siebie biskupem słowiańskim, episcopus Sclavus, żarliwy wyznawca zasady poli liturgicznej, przejętej z grecko-rzymskiego klasztoru św. Aleksego i Bonifacego, uczeń najukochańszy Św. Nilusa, przez Greków italskich najpierw uznany za świętego, zaraz po swej męczeńskiej śmierci. Brat jego Radim, zostawszy niezależnym od Niemiec arcybiskupem gnieźnieńskim dawne związki z klasztorami włoskimi odnowił, panująca tam zaś zasada tolerancji liturgicznej (w przeciwieństwie do Niemiec, gdzie duchowieństwo w znacznej mierze hołduje zapoczątkowanej przez dynastię karolińską unitaryzacji obrzędowej rzymsko-łacińskiej) widocznie ma zwolenników w Polsce, skoro Mieszko II modli się2 w języku łacińskim, greckim i ojczystym”.
K. Lanckorońska również zajmuje się problemem św. Wojciecha, „burzyciela cyrylo- metodianizmu”3. Uważa, że w wzmiance diaka Samuela nastąpiło pomieszanie faktów. Zabijanie biskupów w Polsce miało miejsce, ale w późniejszych czasach, podczas tzw. „reakcji pogańskiej”, która właściwie była rzezią kleru słowiańskiego.
H. Łowmiański dochodzi do innych wniosków w sprawie św. Wojciecha4. Pisze: „W początkach roku 997 biskup praski Wojciech w drodze z Węgier do Gniezna przebywał w Krakowie należącym wówczas do jego diecezji, a pozostającym pod władzą Bolesława Chrobrego (przyjaciela Wojciecha) i tam natrafił na obrządek słowiański z biskupami (sic) na czele, co uznał za naruszenie własnych uprawnień jako ordynariusza diecezji praskiej. Co gorsza musiało wyjść na jaw, że obrządek przyjęty w Krakowie pochodził z Bułgarii, aktualnie zaś podlegał raczej patriarsze konstantynopolitańskiemu (a nie Ochrydzie po zwycięstwie Bazylego II), co było drugim kamieniem obrazy dla biskupa obediencji rzymskiej, co więcej, księgi liturgiczne, którymi się posługiwano, były zapewne „skażone błędami greckimi”. Przyszło do gwałtownej rozprawy z obrządkiem słowiańskim, jednak nie ze względu na jego słowiańskość tylko z powodu nienależnego wschodniego posłuszeństwa”.
Wyglądająca na zupełne zagmatwaną sprawa św. Wojciecha staje się jasna, jeżeli przyjmiemy, że miał on do czynienia z bogomilcami. Przemawia za tym szereg faktów:
1. Zwrot „prawdziwa wiara”.- Bogomilcy uważali, że jedynie oni są chrześcijanami, bo tylko ich wiara uchodziła, według nich, za „prawdziwą”.
Mnich podczas czystki urządzonej w Polsce przez biskupa praskiego ratował się ucieczką na Ruś, niewątpliwie byt skażony bogomilstwem, skoro oskarża św. Wojciecha o zniszczenie „prawdziwej wiary”.
2. Napływ mnichów.- Szczygielski zanotował, że w roku 991 przybyła z Wągier (Słowacji) liczna grupa zakonników do Tyńca, którzy przynieśli z sobą „prawdziwą wiarą”. Mógł on nie wiedzieć, kim byli wyznawcy „prawdziwej wiary”, bo Żył w XVII wieku. Może wydawało mu się, że byli to zakonnicy łacińscy, dlatego ten szczegół wygrzebany w starych rocznikach odnotował. Mamy wiać drugą notatką wskazującą na bogomilców w Polsce.
3. Atak na Kraków.- Jeżeli weźmie się pod uwagę, że w 1004 roku biskup kijowski Leontyn kazał zaniknąć popa Adriana za szerzenie bogomilstwa na Rusi, to wręcz narzuca się idea, że herezja musiała poczynić jakieś postępy w Małopolsce. Co więcej, dla bogomilców Kraków mógł mieć specjalne znaczenie. Skoro w nim rezydował arcybiskup słowiański, opanowanie głównego ośrodka cyrylo-metodiańskiego oznaczałoby zdobycie całej Słowiańszczyzny. Może- właśnie z tego powodu celem działalności „katarów” (doskonałych bogomilców) stał się gród podwawelski, bardziej niż jakikolwiek inny ośrodek. Liczny ich napływ w 991 roku, o czym wspomina Szczygielski, byłby w pełni zrozumiały.
4. Akcja wśród pustelników.- Wprawdzie bogomilcy nie uznawali klasztorów, niemniej jednak ich „doskonali” wiedli tryb życia podobny do zakonników słowiańskich w pustelniach. Niezawodnie pielgrzymowali, jak to wówczas robiła większa część mnichów. Wędrując ze swymi księgami psalmów i apokryfów wstępowali do domków pustelników na posiłek i nocleg. Podczas tego rozprawiali na tematy religijne i rozwijali tezy bogomilskie, które mogły wydać się atrakcyjne dla pustelników. Nie zdając sobie sprawy z kim mają do czynienia, zakonnicy mimo woli stawali się bogomilcami.
Misjonarzom sekty nie wyszłaby sprawa tak gładko, gdyby mieli do czynienia z zakonnikami w zamkniętych klasztorach. Zanim mogliby się skontaktować z nimi, musieliby wpierw otrzymać zezwolenie przeora, który na pewno przepędziłby sekciarzy, gdyby się zorientował, że głoszą herezję. Tak było w niektórych krajach na Bałkanach. Zarówno w Chorwacji jak i w Serbii klasztory zamknięte odegrały główną rolę przy oczyszczaniu terenu z bogomilstwa.
Inaczej było w Bośni, gdzie właśnie klasztory były opanowane przez sekciarzy. Podobny wypadek mógł nastąpić również w Polsce, kiedy grupa zakonników wyznających „prawdziwą wiarą” przybyła do Tyńca.
5. Piętnaście lat.- Jeżeli książę czeski Bolesław I otrzymał od Ottona I Małopolską zdobytą na Madziarach w 955 roku, to pod jurysdykcją biskupa praskiego znalazły się nie tylko ziemie czeskie ale i obszary wcielone do Czech.
Zostawszy biskupem w 982 r. św. Wojciech wiedział, że w Krakowie mieści się siedziba arcybiskupa słowiańskiego, co do którego Rzym miał zastrzeżenia, ale go nie potępił. Gdyby było inaczej, trzeba by było spodziewać się, Że z chwilą otrzymania sakry biskupiej Wojciech uda się do Krakowa i rozprawi z obrządkiem słowiańskim. Tymczasem upłynęło piętnaście lat, zanim wyprawił się do Małopolski. Widać, że bogomilcy dotarli do Wisły dopiero w ostatnich latach sprawowania urzędu św. Wojciecha i zrobili tak wielkie postępy, że nawet niektórzy biskupi nie potrafili się im oprzeć. To musiało zaalarmować biskupa praskiego. Stąd trudno się zgodzić z argumentem, jako by św. Wojciech miał się krwawo rozprawić z cyrylo- metodianizmem z powodu „nienależnego wschodniego posłuszeństwa”.
6. Wyprawa na Węgry.- Skoro bogomilcy przybyli z Węgier, św. Wojciech skierował wpierw swe kroki do tego kraju. Na Węgrzech obrządek słowiański poczynił już duże postępy. Niemniej jednak musiał być też skażony bogomilstwem. Wprawdzie nie ma wzmianki aby biskup”pozabijał” i „porozpędzał” tam biskupów i księży, niemniej jednak charakterystyczne jest, że wprowadził na Węgrzech orientację łacińską. Widocznie doszedł do przekonania, że jedynie obrządek rzymski potrafi uratować kraj od zalewu bogomilstwa.
Warto tu dorzucić ciekawą obserwację, że biskup praski mimo woli zachował Węgrów od slawizacji. Gdyby obrządek słowiański całkowicie opanował Madziarów, to pozostałaby po nich jedynie nazwa jak po Mongołach w Bułgarii.
7. Rozprawa w Małopolsce.- Z Węgier udał się św. Wojciech do Małopolski. Musiał przybyć z jakąś drużyną rycerzy, bo trudno sobie wyobrazić, aby jemu samemu udało się zabijanie i rozpędzanie biskupów i księży. Do konfrontacji musiało dojść w Krakowie i w Tyńcu, gdzie zagnieździła się grupa przybyszów z Węgier, która do Polski przyniosła „prawdziwą wiarę”.
8. Mógł zabijać.- Wzmianka, że biskup Wojciech „jednych biskupów i księży pozabijał” nie powinna nikogo ani razić, ani dziwić. Maszerując z węgierskimi krzyżowcami dominikanie palili na stosach w Bośni złapanych bogomilców i ich księgi, tak że swym okrucieństwem wywołali powstanie w kraju, a we Francji cystersi z dumą raportowali, iż udało im się w jednym tylko dniu spalić na stosach aż 200 albigensów. W owych czasach zabijanie heretyków należało do obowiązku pobożnych chrześcijan i uważane było za czyn chwalebny. Jeżeli czynili to dominikanie i cystersi, to czego można się spodziewać od biskupa? Aby heretyków błogosławił?
9. Zdala od centrów kultury.- Nie jest wykluczone, że św. Wojciech mógł zabić lub wypędzić samego arcybiskupa z Krakowa. Jeżeli zjazd w Poznaniu w 1000 roku restytuował metropolię w Krakowie, to znaczy, że ona w tym czasie nie istniała. Widocznie św. Wojciech tak dobrze rozprawił się z klerem słowiańskim skażonym bogomilstwem, iż reszta, co została, nie miała siły czy też odwagi, by przywrócić hierarchią cyrylo-metodiańską.
Powstaje pytanie, czy bogomilstwo mogło tak dalece opanować obrządek słowiański w Polsce, że ulegli mu nie tylko zakonnicy i księża, ale nawet biskupi? Przeciez w niektórych krajach bałkańskich klasztory się im oparły i nie ma wzmianki, aby biskupi przechodzili na herezje?
Bałkany były w lepszej sytuacji niż Małopolska. Na nich krzyżowały się prądy biegnące z Konstantynopola do Rzymu. Wieści o heretykach szybko obiegały. Poziom umysłowy słowiańskiego kleru był niewątpliwie wyższy niż w Krakowie. Sam fakt, że pierwsi arcybiskupi grodu wawelskiego mieli się wywodzić z Greków, świadczy dobitnie, iż na tubylców liczyć nie można było. Posiadając niższą wiedzę mogli ulec heretykom, którzy pielgrzymując nauczyli się różnych chwytów, jak podchodzić do naiwnych ludzi. Nie można stawiać znaku równości między Krakowem, Rzymem i Konstantynopolem jeżeli idzie o kulturę w owych czasach.
10. Palenie obrazów.- Wzmianka podaje, że św. Wojciech „obrazy prawdziwej wiary” popalił. Moze to się wydać dziwne, jeżeli weźmie się pod uwagę, że bogomilcy ani kościołów, ani krzyżów, a tym samym i obrazów nie uznawali. Trzeba jednak pamiętać, że na „steczakach” – nagrobkach bogomilców na Bałkanach, są wyryte symbole słońca, gwiazd, księżyca i inne znaki.
Widocznie heretycy nimi się posługiwali, co skłoniło biskupa praskiego do palenia tych „obrazów”, wraz z księgami bogomilskimi, jak to było w Bośni, czy Francji.
11. Legendy o św. Wojciechu.- Jest szereg miejscowości w Polsce, które szczycą się tym, jako by podczas pobytu w Małopolsce w latach 996-997, św. Wojciech rozwinął w nich działalność misyjną i ludność chrzcił. Są to miejscowości na prawym brzegu Wisły między jej źródłami a górnym Wisłokiem5.
Natomiast na lewym brzegu Wisły na północ od Krakowa legendarne ślady zaczynają się dopiero w okolicy źródłowisk Pilicy i idą w dół Warty, a następnie wzdłuż Wisły przez Pomorze, przy czym zarówno w „żywocie św. Wojciecha”, jak i w „żywocie pięciu braci” jest wzmianka o tłumnym chrzcie ludności w Gdańsku.
Misja św. Wojciecha w latach 996-997 nie koniecznie dotyczyła nawracania pogan. Może tak było w Gdańsku. Natomiast w Małopolsce mogło być rugowanie bogomilstwa z obrządku słowiańskiego. Jeżeli biskup praski przepędzając heretyków oczyszczał z nich wioski i grody, ludność mogła go uważać za wybawiciela. Niewątpliwie „doskonali” bogomilców napędzali ludność do ascezy, co jej się nie podobało. Stąd radość, że ciemiężyciele zostali przepędzeni. Fakt, że św. Wojciech chrzcił ludzi jest w pełni zrozumiały, jeżeli weźmie się pod uwagę, że bogomilcy nie uznawali sakramentów, a więc nie chrzcili dzieci.
Z drugiej strony, do tej, jak i każdej legendy, trzeba podchodzić ostrożnie. Mogła się ona zrodzić już po wyniesieniu biskupa na ołtarze. Ludność zaczęła się szczycić, że przez ich wioski i grody przechodził biskup praski, chociaż to mógł być inny hierarcha.
Ogółem, jeżeli przyjmie się, ze św. Wojciech w latach 996-997 rozprawia się z bogomilcami w Polsce, którzy opanowali obrządek słowiański i jego hierarchią, to wówczas wszystko staje się jasne i wcale nie ubliża Męczennikowi, że „jednych biskupów pozabijał, a drugich wypędził”. On tylko niszczył herezją, co w owych czasach należało do obowiązku każdego duchownego.
Natomiast kategorycznie trzeba odrzucić tezą jako by św. Wojciech niszczył obrządek słowiański jako taki. Można się zgodzić z tymi, co twierdzą, że miał duży sentyment dla cyrylo- metodianizmu i sam się uważał za „biskupa słowiańskiego”.
Rozdział XIX
WYPĘDZENIE MNICHÓW
Sielanka między Bolesławem Chrobrym a cyrylo-metodianizmem zakończyła się w 1022 roku. Król wypędził mnichów z Polski.
Kronikarz czeski Kosmas pod rokiem 1022 notuje: „In Polonia facta est prosecutio Christianorum”. Informacja ta stanowi nie lada zaskoczenie. Jak Bolesław Chrobry mógł prześladować chrześcijan, skoro sam był chrześcijaninem? Poza tym jest nie do przyjęcia, aby władca Polski w trzy lata później otrzymał koronę królewską od papieża? Za co? Za prześladowanie chrześcijan?
W źródłach ruskich zachował się „żywot Błogosławionego Mojżesza Węgrzyna”, w którym mnich Polikarp z Ławry Peczerskiej (żył około 1230 roku), podaje1, Że podczas wyprawy Bolesława Chrobrego na Kijów, Mojżesz, rycerz węgierskiego pochodzenia, dostał się do polskiej niewoli. Pewna możnowładczyni w Polsce wykupiła go z tym, że się z nią ożeni, lub ostatecznie popełniać będzie cudzołóstwo. Przez pięć lat Mojżesz odrzucał ofertę, aż przybył do Polski mnich z „Świętej Góry” (Athos, w Grecji) ł potajemnie odebrał od niego śluby zakonne. Jako mnich, Mojżesz nie mógł być niewolnikiem.
Gdy się o tym Bolesław Chrobry dowiedział, wielce się rozsierdził i rozpoczął prześladowanie mnichów. Wszystkich ich wypędził z swego kraju. Lecz wkrótce Bóg pomścił prześladowanych. Pewnej nocy spotkała Bolesława nagła śmierć, a następnie w całym kraju Lachów wybuchła rebelia.Powstawszy, ludzie zabijali biskupów i panów, jak to podaje kronika”.
Ta notatka rzuca nieco więcej światła na wydarzenia w 1022 roku. Bolesław Chrobry nie prześladował wszystkich chrześcijan, tylko mnichów i „wszystkich ich wyrzucił ze swego kraju”.
Natomiast sprawa „kary Bożej”, zacytowana przez Polikarpa, nie odnosi się do Bolesława Chrobrego, ale jego wnuka, Bolesława Zapomnianego. Skryba kijowski, nie orientując się dobrze w wydarzeniach w Polsce, połączył dowolnie dwóch Bolesławów.
Z tą wzmianką łączy się przekaz w „żywocie Teodozjusza”. Kiedy książę Izasław2 wypędził św. Antoniego z Ławry Peczerskiej w Kijowie, ponieważ udzielił święceń kapłańskich jeńcom Varlamowi i Jefremowi, jego żona księżna Gertruda, młodsza siostra Kazimierza Odnowiciela, miała do Izasława powiedzieć: „Nie waż się tego czynić, bo wydarzyło się u nas (w Polsce), że z jakichś powodów zostali wypędzeni zakonnicy i z tej racji duże nieszczęście spadło na kraj”.
W „żywocie św. Świerada” (umarł około 1034 roku) jest wyraźnie stwierdzone, że został on z Polski, ojczyzny, wypędzony i umarł na górze Zabór w Nitrze, Słowacji, jak również, iż był mnichem słowiańskim, który zasłynął z uprawiania niezwykle surowej ascezy.
Wzmianka ta pozwala na domysł, Że banicją zostali objęci mnisi słowiańscy, którzy uprawiali ascezą. Czy byli tak niebezpieczni dla króla, że musiał ich usunąć z kraju?
Trudno zgodzić się z tezą, że wyświęcenie jeńca wbrew woli króla spowodowałoby banicją? Niewątpliwie Bolesław Chrobry ukarałby winnych, ale nie wypędzałby wszystkich mnichów?
Lanckorońska dorzuca od siebie, że na starzejącego się króla polskiego mogły podziałać dwie Niemki na jego dworze: Oda, czwarta żona Bolesława Chrobrego i Rycheza, synowa, żona Mieszka II; zwłaszcza ta druga, co wprost pałała nienawiścią do cyrylo-metodianizmu.
Lecz i ten powód nie wydaje się być oczywisty.
Załóżmy, że banicją zostali objęci bogomilcy! Jakie argumenty przemawiałyby za taką- możliwością?
1. Wypowiedź Kosmasa.- Kronikarz czeski mówi o prześladowaniu „chrześcijan” w Polsce.
Heretycy dualistyczni znani byli pod różnymi nazwami, jako „pawlikeni”, „bogomilcy”, „patareni”, „katarzy” itp., ale oni siebie tak nie nazywali. Mówili zawsze, że są. „chrześcijanami” wyznającymi „prawdziwą wiarę” (bon hommes”, „bon chretiens” po francusku). Przypuszczalnie pod taką nazwą byli znani w Pradze. Pisząc kronikę Kosmas uważał, że do słowa „chrześcijanie” nie trzeba dorzucać wyjaśnienia, o jakich „chrześcijan” się rozchodzi, bo nazwa jest jasna. Wykluczone, aby kanonik praski tak marnie orientował się w sprawach religijnych, że pod nazwą „chrześcijanie” miał na myśli wszystkich chrześcijan obu obrządków w Polsce? Byłoby tak, jak gdyby w wojsku porucznik nie odróżniał majora od kapitana? Kosmas daje dowód, że sekta bogomilców nie tylko była w Polsce, ale doprowadziła do rebelii.
2. Notatka Długosza.- Długosz był dobrze zorientowany w okolicznościach wypędzenia mnichów. Stwierdza bowiem, Że pewni możnowładcy „Satana suggerente” i „onerosi christianae religionis ritus decentes” podnieśli bunt. Mamy więc dokładne określenie o jakich „chrześcijan” się rozchodziło.
Pod wpływem doktryn bogomilców możnowładcy odmówili płacenia dziesięciny kościelnej,uczestniczenia w obrzędach i przepędzili biskupów i księży. Wypędzenie mnichów z Polski było konsekwencją religijno-politycznej rebelii.
3. Uciekinierzy z Bułgarii.- Czy sekta bogomilców w Polsce była tak silna, że mogła sobie pozwolić na zbrojne wystąpienie przeciw władzy kościelnej i świeckiej? Jeżeli św. Wojciech w latach 996-997 przeprowadził czystkę wśród kleru słowiańskiego, to skąd mogło nagromadzić się tak wielu bogomilców, że stać ich było na wywołanie rebelii?
Cesarz bizantyński Bazyli II rozgromił Bułgarów w 1014 roku i w okrutny sposób znęcał się nad jeńcami, tak że do historii wszedł jako „Bułgarobójca”.
To wydarzenie zaskakuje historyków. W owych czasach prowadzono wojny celem pojmania jeńców i sprzedania ich przewaŻnie Arabom. Zwycięzca obok łupów wojennych czerpał czasem większe zyski ze sprzedaży niewolników. Dlaczego Bazyli w każdej setce jeńców kazał oślepić 99 osobników i jego rozkaz odnosił się do 14 tyś. jeńców? Co spowodowało, że wolał ich okaleczyć i ponieść stratę materialną, niż pędzić na rynek niewolników?
Musieli to być bogomilcy. Już cesarzowa Teodora straciła ponad sto tysięcy paulikenów, ponieważ sekciarze odmawiali pracy w niewoli i woleli śmierć niż życie w upodleniu. Poza tym stanowili dodatkowe niebezpieczeństwo, bo działali rozkładające na ludność i porządek społeczny. Słowem, byli to niebezpieczni anarchiści, że lepiej było ich wytracić, niż utrzymywać przy życiu.
Nie wszyscy bogomilcy dostali się w ręce Bazylego Bułgarobójcy. Część z nich musiała zbiec na północ do stosunkowo spokojnego i rozwijającego się państwa Bolesława Chrobrego. Mógł ich też znęcić fakt, że władca Polski był bardzo hojny dla klasztorów słowiańskich, w których oni szerzyli swoją herezję.
Historyków zastanawia fakt, dlaczego Bolesław Chrobry nawiązał stosunki dyplomatyczne z Konstantynopolem? Wprawdzie w owych czasach jeszcze nie dokonał się rozłam w Kościele, niemniej jednak kontrowersje tak dalece się posunęły, że podział stał się sprawą najbliższych dziesięcioleci. Bolesław Chrobry stał twardo na gruncie zachodnim, mógł więc narazić się na poważne zarzuty Rzymu, co nie byłoby mu na rękę, skoro ubiegał się o koronę królewską. Pomimo tego zaryzykował. Musiały być poważne powody, które go do tego zmusiły. Może między innymi był problem bogomilców.
Jeżeli Bolesław Chrobry zauważył w Polsce większą ilość uciekinierów z Bułgarii, którzy mienili się być „chrześcijanami”, ale zachowywali się inaczej-niż chrześcijanie, mógł prosić cesarza bizantyńskiego o zdefiniowanie sekciarzy. Na to skazywałby fakt, że banicją objęci byli mnisi uprawiający ascezę na wzór „doskonałych” (katarów) bogomilców. Oni to stanowili największe niebezpieczeństwo. Na nich szczególnie polowali inkwizytorzy w południowej Francji. Bolesław Chrobry wiedział więc, kogo ma usunąć z państwa.
4. Bunt Wisława.- Długosz pod rokiem 1022 przytacza opowiadanie, ze pewni rycerze przeznaczyli opactwu na Św. Krzyżu część majątku możnowładcy Wisława herbu Zabawa, a resztą się podzielili. Widać z tego, że ów Wisław musiał stanąć na czele buntu. Bolesław Chrobry posłał przeciwko niemu wojów, którzy go pokonali i podzielili majątek buntownika. Inaczej trudno sobie wyobrazić, jak to się mogło stać, ze jacyś rycerze dzielili się majątkiem możnowładcy? To mogło się stać tylko po pobiciu go. Donacja na klasztor wydaje się być zrozumiała, jeżeli weźmie się pod uwagę, że walcząc z krzyżami, figurami i obrazami bogomilcy mogli całkowicie zniszczyć uposażenie kościoła klasztornego.
Góry Świętokrzyskie mogły być wymarzonym terenem zagnieżdżenia się bogomilców. Ominęli Kraków i Tyniec, wiedząc, co się stało z pierwszą grupą bogomilców, która opanowała te ośrodki. Mając naturalną osłonę, nie rzucali się w oczy. Mogli rozwinąć dużą propagandę wśród możnowładców.
Thietmar nadmienia, że możnowładcy w Polsce podnosili często bunty przeciwko Bolesławowi Chrobremu. Wykorzystywali nieobecność króla w kraju, kiedy wybierał się na dalekie wyprawy wojenne. To mogło być powodem rebelii za poduszczeniem bogomilców w Górach Świętokrzyskich, na czele której stanął Wisław.
5. Bez wstrząsu.- Wypędzenie mnichów zostało odnotowane w Pradze i Kijowie. Oznacza to, że uchodzący z Polski zakonnicy znaleźli schronienie u sąsiadów. Niemniej jednak wydarzenie to nie wywołało wstrząsu w Polsce. Poza rebelią, którą Bolesław pobił, nie było większych rozruchów.
6. Sprawa św. Świerada.- Czy Świerad był bogomilcą? Żył przecież zgodnie z doktryną „doskonałych” sekciarzy, którzy głosili, że najwyższy szczebel doskonałości można osiągnąć przez modlitwy, post i jak największe udręczenie własnego ciała.
Wypędzony z Tropią koło Nowego Sącza św. Świerad osiadł na górze Zabór w Nitrze, gdzie w klasztorze byli zakonnicy trzech obrządków: greckiego, łacińskiego i słowiańskiego. Tam przebywał do śmierci, czyli jeszcze 12 lat. Gdyby był bogomilcem szerzącym herezje, na pewno mnisi szybko by go wypędzili z klasztoru. Tymczasem on już przed śmiercią zasłynął wielkim szacunkiem, tak że był czczony we wszystkich obrządkach.
Nie był on jedynym ascetą w obrządku słowiańskim. Przypuszczalnie dekret Bolesława Chrobrego dokładnie podawał, że rozchodzi się o wypędzenie „ascetów bogomilskich”. Na to wskazuje wzmianka Kosmasa, że prześladowanymi byli „chrześcijanie”. Niemniej jednak urzędnicy królewscy nie orientując się dobrze w sytuacji, uważali, że trzeba wypędzić z Polski wszystkich ascetów. Stąd obok Świerada na pewno znaleźli się inni zakonnicy słowiańscy. Zacierając ślady za bogomilizmem i cyrylo-metodianizmem kronikarze podrzucili nazwę „o wypędzeniu mnichów”, powstrzymując się od podawania ich obrządku.
7. Opłakiwany król.- Gall podaje, że śmierć Bolesława Chrobrego opłakiwali zarówno „łacinnicy” jak i „słowianicy” (wyznawcy obrządku słowiańskiego). Gdyby król naraził się jednemu lub drugiemu obrządkowi przez wypędzenie ich mnichów, na pewno ten obrządek nie opłakiwałby go.
8. Denary Bolesława Chrobrego. – Dla historyków stanowi zagadkę, jak to się mogło stać, że w Krakowie za czasów Bolesława Chrobrego były bite denary z cyrylicznym napisem? Cyryl wprowadził do pisma głagolicę, która do dziś jest w użyciu kościelnym w Chorwacji.Wypędzeni z Moraw uczniowie arcybiskupa Metodego rozwinęli w Bułgarii cyrylicę. Jak to mogło się stać, że w sto lat po zaprowadzeniu obrządku słowiańskiego cyrylica była już w powszechnym użyciu
w Krakowie? Co spowodowało jej przeskok przez głagolicę na Bałkanach?
H. Paszkiewicz3 dochodzi do wniosku, że ze względu na cenne wówczas źródła solne w Karpatach, Bułgaria przesunęła na północ swe granice pod ziemie polskie. Wtedy cyrylica przeniknęła do Polski i stała się oficjalnym alfabetem.
Wyjaśnienie to jest raczej problematyczne. Skoro Bułgarom zależało przede wszystkim na imporcie cennej soli, na pewno nie kładli nacisku na to, aby ich dostawca posługiwał się cyrylicą. Zresztą źródła słone znajdowały się we wschodnich Karpatach, daleko, jak na tamte możliwości komunikacyjne, od Krakowa, gdzie w użyciu była cyrylica.
Bardziej prawdopodobne wydaje się, że bogomilcy przynieśli ją z sobą z Bułgarii do Krakowa i Tyńca i tu dzięki księgom apokryficznym szybko się spopularyzowała.
Rozdział XX
BEZPRYM
W 1025 roku umarł Bolesław Chrobry, a na tron po nim wstąpił jego syn Mieszko D. Lecz pretensje wysunął Bezprym, pierworodny syn Chrobrego i jego pierwszej żony, Węgierki. Był on pozbawiony przez ojca praw do korony i przebywał z matką na obczyźnie. Po śmierci Bolesława Chrobrego wrócił do Polski, by upomnieć się o dziedzictwo.
Wypędzony przez Mieszka II zbiegł na Ruś. W 1031 roku wsparty przez księcia ruskiego i cesarza niemieckiego Bezprym zmusił Mieszka II do opuszczenia kraju.
Do objęcia władzy w Polsce pomogli Bezprymowi nie tylko sąsiedzi, ale i opór możnowładców. Czy przypadkiem nie tacy jak Wisław, których buntowali bogomilcy przeciwko władzy kościelnej i świeckiej?
Charakterystyczny fakt, że kiedy Bezprym na Wawelu znalazł insygnia królewskie, odesłał je tam, skąd zostały przywiezione, do Rzymu.
Dlaczego tak postąpił? Przeciez minęło 25 lat, zanim jego ojciec otrzymał koronę!
Niewątpliwie po stronie Bezpryma stanęli wyznawcy obrządku słowiańskiego. Chcąc pod reślić, że trzyma się jak najdalej od łacinników, którym przewodził Mieszko II, odesłał insygnia do Rzymu. Oznaczałoby to, że stosunki między obydwoma obrządkami bardzo się oziębiły. Minął okres współpracy i wzajemnej tolerancji. Zjawisko podziału społeczeństwa na „łacinników”, czyli „partię dworską” i „słowianików”, należących do „partii ludowej” wyraźnie wystąpiło w Chorwacji i doprowadziło do poważnych zaburzeń w kraju. Nie jest wykluczone, że birytualizm w Polsce mógł doprowadzić w Polsce do podobnego podziału.
Bezprym został zamordowany po kilku miesiącach sprawowania władzy. Można przypuszczać, że zginął z rąk „łacinników”, bo przecież z Polski wypędził króla obrządku łacińskiego?
Tak mogło być, ale jego zabójcą mógł też być bogomilca? Jeżeli Bezprym odesłał insygnia do Rzymu widocznie planował, by mu koronę na głowę włożył arcybiskup słowiański w Krakowie. Tym sposobem wzmocniłby pozycję hierarchii cyrylo-metodiańskiej, co mogłoby doprowadzić do nowej czystki w szeregach obrządku słowiańskiego. Bogomilcy mogli więc podjąć środki zaradcze.
Mieszko II odzyskał tron w 1032 roku za cenę zrzeczenia się tytułu królewskiego i oddania Łużyc, Słowacji i Moraw.
Rozdział XXI
CZY „REAKCJA POGAŃSKA”?
Gwałtowne wypadki jakie miały miejsce po śmierci Mieszka II i trwały do przejęcia władzy przez Kazimierza Odnowiciela w 1038 roku, są określane w historii, jako „reakcja pogańska”. Nie trwały one przez okres czterech lat, tylko po tragicznej śmierci Bolesława Zapomnianego.
Mieszko II pozostawił po sobie dwóch nieletnich synów, Bolesława i Kazimierza. Wobec tego matka ich, niemieckiego pochodzenia Rycheza, przejęła w 1032 roku władzę jako regentka. Rycheza przypuszczalnie sądziła, że ma słuszny powód do tego. Jej babka, księżniczka grecka Teofana, wdowa po cesarzu Ottonie II, całkiem dobrze sprawowała rządy w Rzeszy jako regentka, zanim jej syn, Otton III, doszedł do pełnoletniości. Wnuczce nadarzyła się podobna okazja. Postanowiła skorzystać z niej, zwłaszcza, że chciała zniszczyć obrządek słowiański, którego nienawidziła cała duszą.
Jednym z ciosów zadanych jej ambitnym planom był fakt, że w Polsce nie była znana instytucja regencji. Po śmierci księcia wstępował na tron jego najstarszy syn, a z braku męskiego potomka lub zdetronizowanego księcia, wiec naczelników rodów wybierał następcę. Co gorzej, w słowiańskich stosunkach było wprost nie do pomyślenia, aby kobieta mogła sprawować rządy.
Wystąpienie Rychezy jako regentki musiało wzburzyć umysły naczelników rodów. Oliwy do ognia dolała, jeżeli wydała zarządzenie likwidacji cyrylo-metodianizmu. Wyznawcy obrządku słowiańskiego zostali zmuszeni do reakcji przeciwko Rychezie.
Jedyne rozwiązanie jakie mieli przed sobą, było osadzenie na tronie młodocianego Bolesława. Jak kroniki podają, cel osiągnęli. Zdenerwowana tym Rycheza zabrała młodszego syna Kazimierza i z nim udała się do swego brata, Hermana, arcybiskupa Kolonii, w 1036 roku.
Zarówno Gall, jak i inne źródła wskazują na to, że Bolesław Zapomniany był królem. Skoro jego ojciec, Mieszko II, zrzekł się korony, Bolesław nie dostał jej od papieża. Na to nie zgodziłaby się
Rycheza, która miała poważne wpływy w Rzymie. Kto więc go ukoronował? Jedynie arcybiskup
słowiański w Krakowie, który był niezależny od kurii rzymskiej.
Koronowany król, wnuk Bolesława Chrobrego, którego imię nosił, został po kilku, czy kilkunastu miesiącach sprawowania władzy zamordowany. Można przypuszczać, że zbrodni dopuścili się zwolennicy Rychezy, czyli „łacinnicy”. Lecz mogli to być również bogomilcy, którzy z analogicznych powodów zgładzili wcześniej Bezpryma, stryja Bolesława Zapomnianego.
Po tragicznej śmierci rozszalała się wojna domowa, zwana „reakcją pogańską”.
1. Mordowanie biskupów.- Kronikarze polscy wyraźnie wskazują, że rozruchy w kraju spowodowali jacyś heretycy, a nie poganie.
a) Gall pisze: „albowiem poddani podnieśli bunt przeciw panowaniu możnych i sami siebie uczynili panującymi. Ponadto także od wiary katolickiej odchyliwszy się (de fide catholica deviantes), czego bez płaczu nie można powiedzieć, przeciw biskupom i kapłanom Boże siedziby zagarnęli, a jednych z nich, którzy byli godni, zgładzili mieczem, a innych z nich ukamienowali.
b) Długosz opisując podobne wypadki przedstawia, że spowodowali je „in fide vacillans in religione oberans”, a więc heretycy. Mogli nimi być wówczas tylko bogomilcy. Niestety ani Gall, aniDługosz nie znał ich pod taką nazwą. Gdyby było inaczej, sprawa byłaby jasna i nikt nie bredziłby o jakiejś tam „reakcji pogańskiej”.
c) O wypadkach pisze też Kadłubek i Kronika Wielkopolska, a Rocznik Świętokrzyski Nowszy wyraźnie stwierdza, że rozchodziło się o „profanację wiary chrześcijańskiej”.
2. Jacy biskupi? – Rocznik kapituły krakowskiej podaje, że w 1027 roku umarł arcybiskup Hipolit, a Bassuta (Bożęta) przejął po nim sukcesję; natomiast pod rokiem 1028, że umarł arcybiskup Stefan. Niewątpliwie ktoś po nim został wybrany przez synod biskupów słowiańskich, czyli w przeciągu dwóch lat na tronie arcybiskupim zasiadało aż czterech metropolitów. Coś musiało zajść, co spowodowało ich śmierć. Kroniki zachowują milczenie odnośnie epidemii, czyli w rachubę wchodziły morderstwa. Jeżeli wypadki te przeniesie się o dziesięć lat później, to sprawa staje się jasna. Zginęli oni z rąk bogomilców podczas rebelii, jaka rozszalała się w związku ze śmiercią Bolesława Zapomnianego. Zniszczenie cyrylo-metodianizmu mogło być dla nich celem pierwszym, jeżeli żywili nienawiść za klęski poniesione w 997 i 1022 roku.
Gall nadmienia, że rebelianci ścinali głowy tym księżom i biskupom, dla których mieli jakiś respekt. Może to odnosiło się do kleru łacińskiego. Natomiast kamieniowanie „niegodnych” biskupów mogło być stosowane do kleru słowiańskiego. Skoro każda władza kościelna była, zdaniem bogomilców, dziełem szatana, trzeba wziąć pod uwagę, że mogły się potoczyć głowy zarówno biskupów słowiańskich, jak i łacińskich.
Natomiast trzeba stanowczo odrzucić przypuszczenie niektórych historyków, jako by w rozruchach wyznawcy obu obrządków mordowali się wzajemnie. Takie wypadki nie zaszły na Bałkanach, chociaż w Chorwacji tarcia między łacinnikami i słowianikami były bardzo ostre.
3. Mordowanie panów.- Kroniki podają, że słudzy powstali przeciwko panom i sami się stawali panami. Jest to zwykłe zjawisko każdej rewolucji. Jeżeli motłoch rzucił się na rezydencją biskupa, zabił hierarchą, rozgrabił jego majątek i nie został ukarany, bo władzy nie było, to podziałało zarazi i wie na służbą u możno władco w. Likwidowała ona swych panów i majątki ich przejmowała w swe race. Trudno tu mówić o jakiejś „walce klas”, bo nic nie wskazuje, aby rebelianci mieli jakieś plany przebudowy społecznej państwa. Był to zwyczajny rabunek połączony z morderstwami, jaki zazwyczaj towarzyszy różnym zaburzeniom ulicznym.
Z anarchii skorzystali sąsiedzi. Kraków złupił książę czeski Brzetysław I w 1038 roku. Wtargnął on też do Gniezna, zniszczył miasto i wywiózł z katedry relikwie św. Wojciecha. Zajął Śląsk.
Z Kijowa ruszył Jarosław Mądry i zagarnął Grody Czerwieńskie.
Kilka faktów przeczy możliwości „reakcji pogańskiej”, jaka miała się wydarzyć w Polsce, w
latach 1036-1038.
. 1. Brak świętych.- Gdyby w Polsce była reakcja pogańska, to w krótkim czasie po rozruchach zabici biskupi byliby wyniesieni na ołtarze. W owych czasach najszybszą i najpewniejszą drogą dostania się na listą świętych, była śmierć z rąk pogan. Św. Wojciech już w trzy lata po męczeństwie znalazł się na ołtarzu. Zamordowany podczas reakcji pogańskiej na Węgrzech biskup Gerard, został kanonizowany w kilkanaście lat po śmierci. Podobnie było z biskupem Janem, który zginął podczas rebelii pogańskiej na Połabiu. Tymczasem z rozruchów w Polsce nie wyszedł żaden światy. Co więcej, nie zanotowano imion biskupów, których głowy potoczyły się w tragicznych latach.
2. Papież potępia Czechy.- Polacy za najazd Brzetysława I na Polską złożyli protest w Rzymie. Kosmas notuje, że papież wezwał do siebie delegacją czeską i mocno ją zrugał za napad na chrześcijańską Polską. Gdyby w tym czasie w Polsce była „reakcja pogańska”, niechętny Polakom kronikarz praski na pewno wychwalałby swych rodaków za najazd, wyjaśniając, że musieli wtargnąć do Gniezna, by nie dopuścić do zbezczeszczenia relikwii św. Wojciecha przez „pogańskich” Polaków. Tymczasem w jego kronice nic nie wskazuje, aby tak miało być.
3. Brak określeń.- W żadnym źródle, informującym o nieszczęsnych wydarzeniach w Polsce, nie ma wyrażenia „idolatra” czy „paganorum”. Poza tym kronikarze polscy wyraźnie wskazują, że sprawcami rozruchów byli sekciarze.
Źródła1 podają, że w Polsce był król, który matce swojej wyrządził tak wielką krzywdą, iż nie jest wart, by był policzony poczet panujących, ale jak najszybciej „wytarty” z pamięci. Uwaga ta nosi się do Bolesława Zapomnianego.
Morderstwa ojców, matek i dzieci w rodzinach panujących nie należą do rzadkości i o nich najstarsze kroniki wcale nie milczą. Więc niby dlaczego Bolesław został skazany na „wytarcie” z pamięci, skoro on swoją matkę, Rychezę, nie zabił, ani wyrzucił? Poszła sobie do brata Hermana w Kolonii. Nie wyszła z Polski z pustymi rękami, skoro stać ją było na fundację klasztoru w Braunweil, w Niemczech, czy to miało być tak straszną zbrodnią, jakiej miał się dopuścić młodociany król?
Absolutnie, nie! To tylko niezdarne maskowanie prawdziwości wydarzeń przez kronikarzy, rzuciło piętno potwornego zbrodniarza na niewinnego młodzieńca.
Historycy przyjęli tezę, że Mieszko II miał tylko jednego syna, Kazimierza, którego Rycheza zabrała z sobą do Niemiec.
Nowsze badania wykazały, że Bolesław był następcą Mieszka II, zginął w tajemniczych okolicznościach w stosunkowo krótkim okresie panowania2. Skoro kronikarze zrobili wszystko, co się dało, by za nim zatrzeć ślady, więc dano mu odpowiedni przydomek. Figuruje jako „Bolesław Zapomniany”.
Czy nie najwyższy czas, aby go potraktować z godnością?
Kiedy wreszcie polscy historycy przestaną „jeść, pić i popuszczać pasa” i wezmą się do pisania rzetelnej historii Polski?
Rozdział XXII
MASŁAW
Najazd Brzetysława I na Polską zaniepokoił cesarza niemieckiego. W obawie, aby Czesi nie rozpoczęli ataki na Rzeszą, postanowił przywrócić władzą w Polsce, by szachować Pragą od wschodu.
Problem nie był trudny. Kanclerzem cesarskim dla Włoch był Herman, arcybiskup Kolonii, brat Rychezy. Może to on podsunął cesarzowi myśl restytucji władzy w Polsce, by siostrzeńca Kazimierza osadzić na tronie?
Rycheza sprzeciwiła się temu. Kronikarz niemiecki nadmienia, że błagała syna, by nie wracałdo kraju, z którego „zdrajcy” ją wypędzili, lecz jej perswazje na nic się zdały1.
Kazimierz przebywał w klasztorze w Cluny, jak Długosz podaje. Na wniosek arcybiskupa Hermana papież zdjął z niego śluby zakonne, lecz uwarunkował to tym, że Polska będzie płacić świętopietrze Stolicy Apostolskiej w wysokości denara od domu i książę dopilnuje, by duchowni w Polsce mieli krótko przystrzyżone włosy, golili brody i wąsy, nosili tonsury i odpowiednio się ubierali.
Obydwa punkty mają powiązania z cyrylo-metodianizmem. Polska już poprzednio składała świętopietrze Rzymowi. Zachował się list Bolesława Chrobrego do papieża, w którym król tłumaczy się, że nie mógł uiścić na czas opłaty, ponieważ toczył walki z cesarzem niemieckim. Obok świętopietrza ludność składała też dziesięcinę na potrzeby Kościoła w Polsce. Ciężary musiały być zbyt duże i nie jest wykluczone, że stały się jednym z powodów wybuchu buntu w 1022 roku rozruchów w latach 1036-1038. Aby nie było nadużyć, papież z góry określił minimalną stawkę.
Jeżeli idzie o wygląd zewnętrzny kleru, to nie ma wątpliwości, iż odnosi się on do obrządku słowiańskiego, którego duchowni, wzorem bizantyńskim, nosili długie brody, włosy i wąsy, nie znali tonsury i przywdziewali długie szaty. Papieżowi więc rozchodziło się, by kler słowiański pod względem zewnętrznym upodobnił się do kleru łacińskiego. Nie jest to jedyne zarządzenie Rzymu w tej sprawie2.
Wyprawiając Kazimierza do Polski cesarz dał mu niewielką drużynę niemieckich rycerzy. Na jej czele książę wkroczył z Wągier do Polski w 1038 roku.
Rycerze niemieccy nie byli mu potrzebni. Na wieść, że prawowity władca wraca do kraju, zgnębiona wojna domową ludność obydwu obrządków garnęła się do niego, spodziewając się, że wreszcie w Polsce zapanuje ład i porządek.
Kazimierz bez trudu objął władzę i spełnił życzenie narodu. Wprowadził ład i porządek. Stąd uzyskał zaszczytny przydomek „Odnowiciela”.
Po zaprowadzeniu porządku, Kazimierz przystąpił do oczyszczania obrządku słowiańskiego z bogomilizmu. Zwrócił się więc do wuja Hermana o pomoc. Arcybiskup Kolonii przysłał mu mnicha kluniackiego Arona. Aron przybył w roku 1046 do Krakowa. Kazimierz zlecił mu reformę klasztoru benedyktynów w Tyńcu, jak podają źródła. Przypuszczalnie rozchodziło się o oczyszczenie klasztoru z elementów bogomilizmu.
W Tyńcu miało się mieścić archiwum metropolii słowiańskiej. Obok ksiąg o treści religijnej i świeckiej, napisanych głagolicą z wcześniejszej epoki, musiały być również manuskrypty w cyrylicy, zapewne bogomilskie apokryfy. Księgozbiór mógł być pokaźny. Może w nim znajdował się „latopis” polskiego Nestora?
Powstaje pytanie, czy Aron zniszczył księgozbiór tyniecki? Może niektóre księgi spalił, ale nie wszystkie. Sporą ilość musieli zabrać z sobą zakonnicy, którzy ze względu na powiązania z bogomilizmem nie mogli dłużej przebywać w Tyńcu. Przenieśli je do założonego w 1032 roku opactwa słowiańskiego w Sazawie (Czechy), bo w krótkim czasie ten klasztor miał największą bibliotekę pism słowiańskich w środkowej Europie. Możliwe, że przybyli z Polski zakonnicy narzucili opactwu bogomilskie nastawienie, bo książę czeski Brzetysław II w 1095 roku wypędził mnichów słowiańskich z Sazawy i klasztor ich przekazał benedyktynom łacińskim, którzy doszczętnie zniszczyli bibliotekę słowiańską.
Głównym tworem pisarskiej działalności bogomilców były apokryfy. Dla etnografów zaskoczenie stanowi fakt, że zbierając legendy i baśnie ludowe Oskar Kolberg zanotował całą masę opowiadań w Krakowskim, które mają swe odbicie w apokryfach bogomilskich. Jak one mogły dostać się do ludu? Jeżeli w Tyńcu był ich księgozbiór, wówczas mnisi kontaktując się z ogółem, opowiadali je. Apokryficzne legendy musiały tak mocno utkwić w pamięci, że przekazywano je z pokolenia na pokolenie i w ten sposób dotrwały do naszych czasów.
Historyków zastanawia fakt, dlaczego Aron został arcybiskupem Krakowa? Przecież do „zreformowania” opactwa tynieckiego nie potrzebny mu był paliusz? Coś musiało zajść, że go otrzymał!
Jeżeli mnich kluniacki dobrze się wywiązał z oczyszczania Tyńca z elementów bogomilskich, to Kazimierz Odnowiciel mógł mu zlecić przeprowadzenie czystki w całym obrządku słowiańskim wPolsce. W tym wypadku potrzebna była Aronowi władza metropolity.
Może w międzyczasie umarł arcybiskup słowiański w Krakowie, a więc Kazirmierz Odnowiciel przekonał synod cyrylo-metodianski, że dla dobra obrządku Aron powinien być obrany
metropolita. Tak mogło się, stać, lecz wybór synodu nie wystarczył. Jako łacinnik Aron zwrócił się o zatwierdzenie do Rzymu i paliusz otrzymał.
Aron pieczętował się trzema koronami, herbem miasta Kolonii, który od jego czasów stał się również herbem biskupów krakowskich i zwie się „Aronem”. Inne ślady poprzedniej ojczyzny pozostawił wznosząc na wzgórzu wawelskim dwa kościoły (kaplice), dedykowane św. Geronowi i św. Leonardowi, patronom miasta Kolonii.
Pod koniec panowania Mieszka II Polskę można by podzielić na Wielkopolskę, która znalazła się pod wpływami łacińskimi; Małopolskę, gdzie dominował cyrylo-metodianizm i Mazowsze zdobywane przez bogomilców.
Kiedy w 1022 roku Bolesław Chrobry wypędził mnichów z Polski, ci co mieli bliżej na Węgry (Słowację), jak św. Świerad (był w klasztorze w Tropiu, koło Nowego Sącza), powędrowali na południe, natomiast inni musieli szukać schronienia na Mazowszu. Zastawszy tam po wioskach i miasteczkach raczej ludność pogańską, bo obrządek łaciński nie był tam znany, a słowiański zapuścił słabe korzenie, bogomilcy mieli okazję do rozwinięcia swych wpływów.
Kiedy w 1038 roku wracał do Polski Kazimierz Odnowiciel, na Mazowszu sprawował władzę
„Masław”, zwany też „Mojsławem”, czy „Mięcsławem”. Zlecił mu ją Mieszko II.
Masław prawdopodobnie pochodził z rodziny Piastów. Jest nie do pomyślenia, aby Mieszko II zlecił poganinowi administrację dużej połaci kraju. Na to absolutnie nie zgodziłaby się Rycheza
Masław albo był obrządku słowiańskiego, albo będąc łacinnikiem przeszedł na cyrylo-metodianizm, kiedy król zamianował go wielkorządcą Mazowsza.
Przypuszczalnie nauczeni przykrym doświadczeniem w 1022 roku bogomilcy, którzy schronili się na Mazowszu zarzucili’ swą bojowość i starali się respektować władzę. To mogło spowodować, że z trzech dzielnic Polski, jak podkreślają kronikarze, podczas rozruchów w latach 1036-1038, Mazowsze było najspokojniejsze. Kwitło pod zarządem Masława i było gęsto zaludnione.
Kiedy Kazimierz Odnowiciel objął tron w Krakowie, zażądał, by Masław mu się
podporządkował. Spotkał się z odmową.
Może Masław obawiał się, że dawny mnich kluniacki będzie forsował obrządek łaciński na Mazowszu, co doprowadzić może do wojny domowej, jak to wydarzyło się w Małopolsce. Wolał więc mieć w swojej dzielnicy wyznawców obrządku słowiańskiego i spokojnych bogomilców, niż łacinników. Może też uważał, że ma okazję do założenia samodzielnego księstwa, zwłaszcza, że utrzymywał dobre stosunki z pogańskimi sąsiadami na północy. Mógł liczyć na pomoc Jaćwingów, Litwinów, Prusów i Pomorzan.
Kazimierzowi Odnowicielowi nie pozostało nic innego, jak wyprawić się zbrojnie na Mazowsze. Wsparty oddziałami ruskimi, przysłanymi mu przez teścia, księcia kijowskiego Jarosława Mądrego, władca Polski uderzył na Masława, zanim pogańscy sprzymierzeńcy zdążyli przybyć mu z pomocą. Wielkorządca Mazowsza poniósł kląska i zginął w boju.
Historycy zaliczyli bitwą Kazimierza Odnowiciela z Masławem do „reakcji pogańskiej”. Tymczasem Gall opisując wydarzenie nadmienia, że po zwycięstwie nad wojskami Masława Kazimierz Odnowiciel przemawiając do swoich rycerzy, powiedział: „Pokonawszy tylu fałszywych chrześcijan (superatis tot falsis christicolicos), już bezpiecznie walczyć będziecie z poganami”. Z tych słów wynika, że ani Masław, ani jego rycerze nie byli poganami, jak Prusowie, którzy nadciągnęli z pomocą, lecz widząc klęskę wielkorządcy Mazowsza, pospiesznie wycofali się do swego kraju.
Rozdział XXIII
BOLESŁAW ŚMIAŁY
Wychowany prze Rychezę i zahartowany przez życie zakonne Kazimierz Odnowiciel chciał jak najszybciej pozbyć się słowiańskiego obrządku Sądził, że cel osiągnie, lecz było to zadanie ponad jego siły.
Na Wawelu obok katedry łacińskiej wzniesiony został kościół św. Michała po najeździe czeskim. Jak się, okazuje, była to katedra obrządku słowiańskiego, potrzebna żonie Kazimierza Odnowiciela, Marii i jej dworowi, który z Kijowa przybył do Krakowa. Jako wyznawcy obrządku słowiańskiego na pewno mieli trudności w przystosowaniu się do obcojęzycznego obrządku łacińskiego.
Nie jest jasna sprawa arcybiskupa gnieźnieńskiego. W katalogu metropolii jest luka. Wygląda na to, że podczas najazdu czeskiego na Gniezno w 1038 roku, zginął arcybiskup i przez 40 lat później tron jego nie został obsadzony. Powodem mógł być fakt, że zarówno miasto, jak i katedra, zostały zniszczone.
Lecz trzeba wziąć pod uwagą inną możliwość, że arcybiskupi gnieźnieńscy rezydowali w innej miejscowości, lub też przenosili się, z miejsca na miejsce. Z tego powodu skrupulatni kronikarze nie wnieśli ich na listę metropolitów gnieźnieńskich. Ani Gall, ani Kadłubek nie informują, że arcybiskupstwo w Gnieźnie przestało istnieć. Trudno sobie wyobrazić, aby obaj kronikarze podając czasem szereg mało znaczących wydarzeń, przeoczyli ten fakt, który miałby dla Polski zasadnicze znaczenie.
Przypuszczalnie arcybiskup łaciński wrócił do Gniezna w 1064 roku, kiedy została tam konsekrowana nowa katedra.
Kazimierz Odnowiciel umarł w 1058 roku, a tron po nim objął jego syn, Bolesław Śmiały. Miał on inne podejście do cyrylo-metodianizmu niż jego ojciec. Wychowany prze matkę, księżniczkę ruską, Bolesław Śmiały ożenił się z księżniczką ruską, Wieczesławą. Jak pod koniec życia Bolesława Chrobrego na Wawelu rej wodziły Niemki, tak obecnie rola ta przypadła Rusinkom. Wskutek tego nastawienie do obrządku słowiańskiego musiało się znacznie poprawić.
W rok po wstąpieniu na tron Bolesława Śmiałego umarł arcybiskup Aron. Przez dwa lata były targi, zanim w końcu jego następcą został Lambert Zula. Nie był on arcybiskupem tylko biskupem. Długosz usprawiedliwia „degradację” w następujący sposób: „Zula jakoś zaniedbał sobie sprawę paliusza arcybiskupiego”. Mogło być na odwrót. Żuła starał się. o paliusz, ale panujący władca sprzeciwił się temu.
Bolesław Śmiały chciał przeprowadzić reorganizacją Kościoła w Polsce. Jeżeli idzie o
rozmiary diecezji słowiańskich, istniała duża dysproporcja. Świadczy o tym list papieża Grzegorza VII do Bolesława Śmiałego, pod datą 20 kwietnia 1075 r.
Papież pisze, że w Polsce są biskupi niezależni od metropolii w Gnieźnie, którzy nie mając swego metropolity włóczą się w poszukiwaniu go, by im udzielił sakry. Wobec czego trzeba im obsadzić tron arcybiskupi1.
Niektórzy historycy sądzą, że odnosi się to do metropolii w Gnieźnie2. Było na odwrót, co już zostało wykazane3.
Poza tym wynikła jeszcze inna sprawa. Bolesław Śmiały przyłączył do Polski Grody
Czerwieńskie, które kiedyś do niej należały. Zamieszkane były przez ludność prawosławną. Dla niej trzeba było utworzyć metropolię słowiańską.
Kiedy śuła został biskupem metropolia słowiańska w Krakowie była bez arcybiskupa.
Zgodnie z przepisami sakry biskupiej-mógł udzielić tylko arcybiskup w asyście dwóch biskupów. W rachubę nie wchodził arcybiskup łaciński, gdyż w owych czasach były wrogie stosunki między obrządkami. Jedynym rozwiązaniem dla kandydatów na biskupów słowiańskich była wędrówka na Ruś, do Bułgarii, czy Konstantynopola po sakrę.
Przed rozdziałem Kościoła, czyli schizmą wschodnią, sakra udzielona przez papieża była tak ważna jak i przez patriarchę. Sytuacja zmieniła się po podziale. Papież rzucił klątwę na patriarchę, a patriarcha na papieża. Sakra udzielona przez hierarchę łacińskiego duchownemu obrządku słowiańskiego nie miała znaczenia.
O tym mogli duchowni nie wiedzieć, lub też sądzić, że jest to tylko chwilowe nieporozumienie między Rzymem i Konstantynopolem, które zostanie wyjaśnione. Spory między papieżami i patriarchami trwały już 200 lat.
Przypuszczalnie kandydaci na biskupów słowiańskich w Polsce wędrowali do Ochrydy, Kijowa lub Konstantynopola. Może też arcybiskupi wschodniego obrządku wędrowali po Polsce i na miejscu udzielali sakry kandydatom na biskupów cyrylo-metodiańskich.
To musiało zaalarmować Rzym. Sprawa została poruszona w innym liście Grzegorza VII do Bolesława Śmiałego, który nie zachował się, jedynie o nim mówi wzmianka Długosza4. Podaje onawyraźnie, że papieżowi rozchodziło się o restytucję metropolii w Krakowie.
Wygląda to na paradoks! Grzegorz VII nakazał likwidację cyrylo-metodianizmu w Czechach, tymczasem ten sam papież miałby restytuować metropolię słowiańską w Krakowie, która oficjalnie od śmierci arcybiskupa Arona przestała istnieć?
Posunięcie Watykanu nie było tak absurdalne, jak by się wydawało.
Obrządek słowiański był w odwrocie w Czechach. Spychał go latynizm. Nie było celu ratowania go. Zakaz jedynie skracał konanie przeznaczonego na śmierć obrządku.
Co innego, jeżeli weźmie się. stosunki w Polsce. Cyrylo-metodianizm był tak żywy, że nie można go było lekceważyć. Papież wiedział o tym. Zdawał sobie sprawą, że lepiej będzie, jeżeli przywróci się metropolię słowiańską podporządkowaną Rzymowi, niż zmuszać kandydatów na biskupów, by „włóczyli się” i sakrę przyjmowali z rąk arcybiskupów schizmatyckich?
Był jeszcze inny powód restytuowania metropolii słowiańskiej w Krakowie. Wypędzony przez braci z Kijowa książę Izasław zwrócił się o pomoc do papieża. Przyrzekł, że jeżeli wróci na tron, to podda Ruś jurysdykcji kościelnej Rzymu5.
Metropolia kijowska podlegała wówczas Konstantynopolowi. Pozyskanie jej byłoby wielkim sukcesem Rzymu. Nie jest wykluczone, że na życzenie papieża Bolesław Śmiały wyruszył na Kijów, by na tamtejszym tronie osadzić swojego wuja, Izasława.
Grzegorz VII wysłał do Polski legatów z koroną królewską, którzy wznowili metropolię słowiańską, tylko nie w Krakowie, ale w Sandomierzu, by była bliżej ziem ruskich, na które miała działać po przejściu Kijowa pod jurysdykcję kościelną Rzymu6.
Kroniki milczą na temat, kto stanął na czele metropolii słowiańskiej. Może na skutek sporu stanowisko chwilowo nie zostało obsadzone. W każdym razie musiało być porozumienie między biskupami obydwu obrządków.
Kronikarz niemiecki podaje, że przy koronacji Bolesława Śmiałego było piętnastu biskupów, co oznaczało wielki splendor7.
Liczba ta stanowi zaskoczenie dla historyków. Dwadzieścia lat później Gall podaje, że w Polsce było sześć biskupstw. Wynikałoby z tego, że w ciągu bardzo krótkiego okresu czasu, zniknęło 7 do 8 biskupstw bez specjalnego powodu, co jest nie do pomyślenia.
Sprawa staje się jasna, jeżeli weźmie się pod uwagę, że obok sześciu biskupstw łacińskich, było siedem biskupstw słowiańskich i dwóch legatów papieskich. Razem więc, przy koronacji Bolesława Śmiałego w 1076 roku było piętnastu biskupów.
Bolesław Śmiały był niezwykła osobistością. Idąc śladami pradziada Bolesława Chrobrego, rzucił się w wir walki z sąsiadami. Mimo, że jego siostra, Świętosława, była żoną księcia czeskiego Wratysława II (1032-1092), Bolesław Śmiały toczył z nim zacięte boje. Poniósł klęskę pod Grodźcem morawskim w 1062 r.
Z kolei skierował swój wzrok na Węgry. Dwukrotnie interweniował zbrojnie, osadzając na tronie wpierw Belę I, w 1062 r., a następnie jego syna, Gejzę I, w 1063 r.
W 1067 roku Bolesław Śmiały wyprawił się na Kijów, by tam na tronie osadzić wuja Izasława. Na tle polityki ruskiej popadł znów w konflikt z Wratysławem II. Wynikiem tego były walki polsko-czeskie w latach 1070-1071.
Przerwał je cesarz niemiecki Henryk IV, wzywając obu książąt do Miśni na pertraktacje, ponieważ spór polsko-czeski nie był mu na rękę,. Wymuszone porozumienie na niewiele się, zdało. Bolesław Śmiały ponownie uderzył na Czechy w 1072 roku.
Chcąc poskromić władcę Polski, Henryk IV zaczął przygotowywać wyprawę odwetową na Polskę, ale plany pokrzyżował mu bunt Sasów i spór z papieżem Grzegorzem VII.
Szachując wpływy niemieckie na Węgrzech i w Czechach, Bolesław Śmiały stał się sprzymierzeńcem papieża, za co Grzegorz VII obdarzył go koroną królewską.
. Zaraz po koronacji, mając posiłki ruskie, Bolesław Śmiały uderzył na Czechy.
W roku 1077 wmieszał się znów w spory dynastyczne na Węgrzech. Osadził na tronie swego wychowanka, Władysława, syna Beli I. Interweniował też w Kijowie, gdzie po śmierci Świętopełka po raz drugi osadził na tronie Izasława. Wuj jednak zginął w walce z braćmi i sprawa podporządkowania Rusi rzymskiej jurysdykcji kościelnej upadła.
Był to szczyt sukcesów Bolesława Śmiałego. W Polsce wyczerpanej wojnami zaczęło wrzeć. Rosła liczba ludzi niezadowolonych z polityki króla.
Miał Bolesław Śmiały wiele zalet. Był odważny, wspaniałomyślny i szczodry. Stąd drugi jego przydomek – Bolesław Szczodry. Lecz władca Polski posiadał również wady. Był zuchwały, zarozumiały, niezrównoważony i popędliwy.
Może na jego charakterze zaciążyło podwójne pokrewieństwo z cesarzami bizantyńskimi8. Przypuszczalnie po nich odziedziczył niezrównoważony umysł, który często prowadził do obłędu.
Aroganckim zachowaniem zraził sobie nie tylko sąsiadów, ale też naczelników możnych rodów polskich, siedzących na wielu grodach. Ci mimo woli kierowali wzrok na Płock, gdzie rezydował Władysław Herman, młodszy brat króla.
Bolesław Śmiały dolał oliwy do ognia, kiedy po powrocie z drugiej wyprawy kijowskiej surowo karał winnych rozprzężenia obyczajów. Tragiczna śmierć biskupa Stanisława dopełniła reszty. Król musiał szukać schronienia na Węgrzech, gdzie zginął w tajemniczych okolicznościach. Może zlikwidował go węgierskimi rękami Sieciech, doradca Władysława Hermana.
Rozdział XXIV
BISKUP STANISŁAW
Początkiem czerwca 1979 roku Papież Jan Paweł II odbył pielgrzymką do kraju rodzinnego, aby się pomodlić przed trumną św. Stanisława w katedrze wawelskiej z racji 900-lecia tragicznego
zgonu Biskupa ze Szczepanowa. Jego Świątobliwość podkreślił w kazaniu fakt, że Męczennik był typowym bojownikiem o prawa ludzkie. Wolał ponieść śmierć, niż w milczeniu patrzeć na nadużycie władzy.
Papież w swym kazaniu oparł się na oficjalnej wersji o przyczynach tragicznego zgonu, opartej przeważnie na dziele Długosza, „śywot św. Stanisława”, napisanym po łacinie w 1474 roku, czyli po 200 latach po kanonizacji biskupa Stanisława, a po 405 latach po jego zgonie. Obok tej są dwie inne wersje.
Zgodnie z średniowiecznym światopoglądem Długosz przedstawia Bolesława Śmiałego jako władcę o licznych wadach, a Stanisława jako człowieka o anielskich zaletach.
Król prowadził rozpustne życie. Uwiódł rycerzowi Mścisławowi żonę, Krystynę i z nią żył. Tego nie mógł ścierpieć biskup Stanisław. Początkowo łagodnie napominał Bolesława Śmiałego, a gdy to nie poskutkowało, zaczął publicznie go piętnować. Wykazał tak wielką odwagę, że nawet arcybiskup Piotr, który wtedy był głową Kościoła w Polsce, nie odważył się na taki krok.
Kiedy to nie poskutkowało, biskup Stanisław sięgnął po najwyższą karę w średniowieczu – rzucił klątwę na króla. Bolesław Śmiały na wieść o tym tak dalece rozsierdził się, że zebrał rycerzy i ruszył z nimi na Skałkę. Wkroczył do kościoła św. Michała w momencie, kiedy biskup odprawiał mszę i rozkazał rycerzom zarąbać hierarchę na śmierć. Ci jednak nie wykazali odwagi. Wobec tego sam mieczem uderzył w tył głowy biskupa. Stanisław upadł na stopnie ołtarza. Dopiero wtedy rycerze nabrali odwagi i leżące zwłoki porąbali na drobne kawałki.
Ciało jednak w cudowny sposób zrosło się po śmierci, więc je lud z wielkim żalem i płaczem pochował w kościele na Skałce.
Bolesław Śmiały jeszcze trzy lata po zabójstwie biskupa Stanisława przebywał na Wawelu. Kiedy zorientował się, że poza niewielką drużyną rycerzy wszyscy od niego odstąpili, opuścił kraj. Udał się do króla węgierskiego Władysława, którego swego czasu osadził na tronie w Budzie. Sądził zapewne, że Władysław spłaci dług wdzięczności, ze swoim wojskiem pociągnie na Polską i zmusi możne rody do posłuszeństwa dla Bolesława.
Niestety, król swoim aroganckim zachowaniem zraził sobie dwór węgierski. Władysław cierpliwie znosił wszelkie zniewagi jeszcze przez trzy lata.
Pewnego razu Bolesław Śmiały nie wrócił z polowania. Łowcy, którzy mu towarzyszyli, oświadczyli, iż własne psy gończe zagryzły króla. Syn jego, Mieszko, jakiś czas przebywał na Węgrzech, a następnie wrócił do Polski, gdzie wkrótce został otruty.
W roku 1588 opat w Osjaku, Karyntii, kreśląc pokutnika dotarł do Osjaku1. W nim pozostał przez siedem lat, wykonując najcięższe i najgorsze roboty. Nie komunikował się z otoczeniem, stąd zwano go „niemym pokutnikiem”. Kiedy rozchorował się i widział, że śmierć się zbliża, poprosił opata o wysłuchanie spowiedzi. W niej przyznał się, że zabił biskupa, oraz że jest królem, na dowód czego przedstawił swój pierścień.Wędrował do Rzymu, by mu papież odpuścił grzech, ale po drodze postanowił odbyć pokutę w Osjaku.
Opat dał mu rozgrzeszenie i pokutnik umarł w spokoju ducha. Został pochowany w kościele, a na jego grobowcu zakonnicy umieścili napis: „Bolesław zabójca św. Stanisława”.
O tej legendzie nie wiedział Długosz, ponieważ została napisana w sto lat po jego śmierci. Stąd nie ma wzmianki o niej w „śywocie św. Stanisława”.
Legenda robiła duże wrażenie na Polakach. Fakt, że król po zabójstwie biskupa tak ciężko pokutował i przed śmiercią pojednał się z Bogiem, wskazywał, że Bolesław Śmiały nie był tak złym człowiekiem, jak go Długosz przedstawił. Wędrujący do Rzymu Polacy zatrzymywali się w Osjaku i nie szczędzili donacji dla klasztoru2.
Dlaczego biskup Stanisław nie został kanonizowany zaraz po śmierci?
Długosz tłumaczy długą zwłokę innymi wydarzeniami jakie miały miejsce w Polsce, oraz pewnym zaniedbaniem sprawy przez biskupów polskich.
Dopiero w 1250 roku, za panowania Bolesława Wstydliwego, biskup krakowski Prandota wysłał dwóch kanoników, Jakuba i Gerarda, do papieża Innocentego IV z prośbą o kanonizację biskupa Stanisława
Papież wyznaczył komisję złożoną z arcybiskupa Fulko, biskupa wrocławskiego Tomasza i opata cystersów w Lubiążu, diecezji wrocławskiej, aby dokładnie zbadała dokumenty odnoszące się do życia i śmierci Męczennika.
Wiele mówiący jest fakt, że Innocenty IV szczególnie interesował się, czy diecezja krakowska graniczy z „poganami i schizmatykami”. Widać, że petycja polskiej delegacji wywołała poważne zastrzeżenia w Rzymie.
Nie ufając zbytnio trzem wyznaczonym komisarzom, jako że byli dostojnikami kościelnymi polskiego pochodzenia, papież wysłał do Polski włoskiego franciszkanina, Jakuba z Veletri, dla zweryfikowania prac komisji. Gdy raport był gotowy, ci sami delegaci, co za pierwszym razem, zostali wysłani do Francji, gdzie rezydował Innocenty IV. Papież przekazał kardynałowi Gaietanowi raport do rozpatrzenia.
Niestety, ocena nie wypadła pomyślnie. Gdy Gajetan zreferował sprawę kolegium kardynałów, natrafił na opór. Część dostojników nie zgodziła się na kanonizację.
Delegaci wrócili do Polski z poleceniem, aby jeszcze raz pilnie rozpatrzyli wszystkie fakty odnoszące się do życia biskupa Stanisława.
Biskup Prandota opracował nowy raport. Delegaci udali się z nim do Perugii, we Włoszech, gdzie papież rezydował. Tym razem kardynał Gaietan zadowolił się raportem. Zdawało się, że wreszcie biskup Stanisław zostanie wyniesiony na ołtarze.
Kanonizacji sprzeciwił się inny kardynał, któremu na imię było Reginald (późniejszy papież
Aleksander II). Zdawało się, że sprawa upadła na zawsze. Jak Długosz nadmienia, tylko cud mógł ją uratować. I tak się też stało.
Kardynał Reginald został złożony tak ciężką chorobą, iż według jego i lekarzy zdania spodziewano się, że umrze lada chwila.Kiedy majaczył w gorączce, pojawił mu się biskup Stanisław i oświadczył, że w cudowny sposób przywróci mu zdrowie, o ile kardynał nie będzie sprzeciwiał się kanonizacji. Reginald wyraził zgodę, powrócił do zdrowia i wycofał sprzeciw.
Uroczystość kanonizacyjna odbyła się 8 września 1254 r., w Asyżu, we Włoszech.
Przeprowadził ją papież Innocenty IV w 175 lat po tragicznej śmierci biskupa Stanisława.
Długosz kończy „śywot św. Stanisława” wyliczaniem cudów, jakie zdarzyły się za stawiennictwem Męczennika.
Ta wersja o wydarzeniach związanych z św. Stanisławem była nienaruszona przez całe wieki. Podważył ją dopiero Tadeusz Czacki w 1803 roku.
Analizując kronikę Galla, zatrzymał się przy kilku zdaniach poświęconych wydarzeniom związanych ze śmiercią Męczennika. Gall pisze: „W jaki sposób Bolesław został wyrzucony z Polski, długo trzeba by opowiadać. To jedno wolno powiedzieć, iż nie powinien był pomazaniec na pomazańcu jakikolwiek grzech mścić cieleśnie3. Tym bowiem wielce sobie zaszkodził, że grzech dodał do grzechu, gdy za bunt poddał biskupa obcięciu członków. Nie uniewinniamy buntownika, ale też nie zalecamy króla, który zemścił się tak szpetnie4”.
Czacki zwrócił uwagę, że Gall uważał biskupa Stanisława za winnego. Co więcej, dał mu w tekście łacińskim określenie „traditor”, czyli zdrajca.
Z miejsca powstała burza. Posypały się gromy na Czackiego. Jak można tak bardzo czczonego świętego nazwać zdrajcą?5. Toż to niesłychane bluźnierstwo!
Tak zaczęła się druga wersja tragicznej śmierci św. Stanisława.
Obok Czackiego inni historycy dorzucali do niej swoje uwagi. Sprawa ciągnęła się przez cały ubiegły wiek i w dalszym ciągu jest otwarta. Gall był pisarzem na dworze Bolesława Krzywoustego w latach 1110-1117, a więc w trzydzieści lat po śmierci biskupa Stanisława. Na pewno był dobrze poinformowany o wypadkach, bowiem Bolesław Śmiały był stryjem Bolesława Krzywoustego. Jak sam zaznacza, nie o wszystkim wolno mu było pisać. Mimo, że Gall był zakonnikiem, z odrazą odnosi się do biskupa, widząc w nim buntownika. Co więcej, nie podał nawet jego imienia.
Żyjący w sto lat później Wincenty Kadłubek zupełnie inaczej patrzy na Stanisława. Podaje jego imię, oraz zaznacza, że biskup zginął „między infułami” na Wawelu, a lud odnosił się do niego z jak największą czcią i nabożeństwem. Na Kadłubku wzorował się Długosz. Niemniej jednak w zupełnie inny sposób przedstawił okoliczności samej śmierci biskupa.
Drobiazgowe badania wykazały, że między katedrą słowiańską św. Michała, a łacińską św. Wacława, czyli jak Kadłubek pisze w przenośni „między infułami” na Wawelu był plac sądowniczy, który służył również jako miejsce straceń.
Do króla siedzącego na tronie przyprowadzano winowajców i ich oskarżano. Jeżeli władca wydał wyrok śmierci, kat odprowadzał na bok skazańca, ścinał mu głowę, ćwiartował go itp., zależnie od tego, jaką zbrodnię popełnił przestępca.
Pisząc o poćwiartowaniu biskupa Gall przedstawia sprawę we właściwym świetle. Zdrajców (do jakich on zaliczył biskupa Stanisława) karano obcięciem członków.
Skąd Długosz wziął historię o zabiciu biskupa w kościele?
Tragiczna śmierć arcybiskupa Tomasza Becketa w Anglii wywołała wstrząsające wrażenie w ówczesnym świecie. Rycerze zabijają dostojnika kościelnego podczas mszy w katedrze, w 1173 roku, by zrobić przyjemność królowi, który toczył zacięte spory z arcybiskupem. Becket w kilka lat po śmierci został wyniesiony na ołtarze.
Wieść ta musiała podziałać na biskupów. W Polsce z polecenia królewskiego zginął również dostojnik kościelny. Ponieważ od śmierci św. Stanisława minęło prawie 200 lat, pamięć o wydarzeniach już się dobrze zatarła. Dla wywołania większego wrażenia Długosz posłużył się historią angielską. Biskup nie zginął na placu straceń na Wawelu, jak to podaje Kadłubek, ale w kościele na Skałce przy odprawianiu mszy, ugodzony mieczem Bolesława Śmiałego, podczas punktu kulminacyjnego nabożeństwa -podniesienia.
Gall nadmienia, że biskup Stanisław popełnił zdradę. Zwolennicy wersji Czackiego wzięli pod uwagę zdradę polityczną6. W Polsce wyczerpanej wojnami i surowymi wyrokami Bolesława Śmiałego, wrzało. Dążąc do opanowania tronu Władysław Herman wykorzystał niezadowolenie, jakie powstało wśród możnowładców zrażonych polityką i zachowaniem się króla. Uknuł spisek, by obalić Bolesława Śmiałego i wciągnął do niego biskupa Stanisława. Buntowników poparł cesarz niemiecki Henryk IV i książę czeski Wratysław. Król jednak wykrył spisek. Chcąc surowo ukarać przywódców buntu, sięgnął po tego, który był pod ręką.
Niektórzy historycy utrzymują, że Bolesław Śmiały nie chcąc łamać przepisów prawa kanonicznego, jako że był wiernym sojusznikiem papieża Grzegorza VII, oddał biskupa Stanisława pod sąd biskupi, któremu przewodniczył arcybiskup Bogumił. Sąd dopatrzył się winy i wydał wyrok, więc arcybiskup Bogumił zlecił Bolesławowi Śmiałemu przeprowadzenie egzekucji.
Dowodów na to nie ma. Jedynie list papieża Paschalisa z 1110 roku, pozwala na przypuszczenie, że tak mogło być. Papież ostrzega arcybiskupa oznaczonego literą „M”, by nie postąpił tak, jak jego poprzednik, który ukarał biskupa bez zgody papieża. Nie wiadomo, kim był ów arcybiskup „M”, gdzie rezydował i jakiego biskupa jego poprzednik ukarał.
Byli nawet tacy historycy, którzy sądzili, że papież Grzegorz VII zlecił Bolesławowi
Śmiałemu likwidację biskupa Stanisława. W liście przesłanym królowi papież nadmienia, iż pewną sprawę ustnie zreferują władcy Polski legaci papiescy7. Musiała to być jakaś drastyczna sprawa, o której papież nie życzył sobie, aby po niej pozostał jakikolwiek pisemny ślad. Zwolennicy Czackiego sądzą, że był to wyrok na biskupa Stanisława.
Bolesław Śmiały pomylił się w swych przewidywaniach. Sądził, że egzekucja biskupa podziała paraliżująco na pozostałych buntowników. Stało się na odwrót. Odsunęli się wcześniej od króla możnowładcy, a po zabójstwie zrobił to lud, który w biskupie miał swego orędownika. Bolesław Śmiały wyobcował się w swoim narodzie i nie czując się pewny na grodzie wawelskim, uszedł na Węgry.
Tragiczna śmierć biskupa Stanisława nie wywołała reakcji w polskiej hierarchii kościelnej. Nie słyszy się, aby arcybiskup gnieźnieński rzucił klątwę na króla, lub też posłał protest do Rzymu. Nie ma wzmianki, aby papież rzucił klątwę na Bolesława Śmiałego. Hierarchia kościelna zachowała się tak, jak by śmierć biskupa Stanisława była jej na rękę.
Biskupom polskim nie przyszło na myśl, by starać się o kanonizację straconego biskupa. Może sprawa św. Stanisława poszłaby całkowicie w zapomnienie, gdyby nie tragiczna śmierć arcybiskupa Becketa w Anglii. W Polsce wydarzył się podobny wypadek. Dlaczego nie skorzystać z niego, zwłaszcza, że minęły od egzekucji dwa wieki a więc zatarły się szczegóły sporu? Jeżeli podretuszuje się to sprawa może przyjąć całkiem dobry obrót w Watykanie.
Sprzeciwy kardynałów świadczyły, że nie wszystkie szczegóły stracenia biskupa Stanisława zostały wytarte z pamięci. Wobec tego trzeba było dowody, jakie jeszcze istniały, poprzestawiać i tak zaciemnić, by nie szkodziły staraniom o kanonizację.
Z tego czasu datują się katalogi biskupów krakowskich bez dat, albo z datami dowolnie przesuniętymi. Zamiast arcybiskupów widnieją na nich biskupi. „Degradacja” ich była potrzebna do zatarcia śladu za metropolią słowiańską. Aby nie było śladu o buncie, powstaje wersja o niemoralnym życiu króla.
Moralność na dworze krakowskim nie była niższa od moralności na dworze praskim, kijowskim, paryskim czy londyńskim. Nie można stawiać znaku równości pomiędzy ówczesnymi i obecnymi kanonami obyczajowości. Niemniej jednak, skoro nie można było ujawnić prawdziwych powodów egzekucji, można było zwalić winę na niemoralne życie króla.
Trzecia wersja o tragicznej śmierci biskupa Stanisława powstała w ostatnich czasach. Opiera się na cyrylo-metodianiźmie. Biskup poniósł męczeńską śmierć, ponieważ był obrządku słowiańskiego.
Wśród licznych synów Włodzimierza Wielkiego Nestor wymienia Stanisława i Mścisława, lecz nie podaje, co się z nimi stało. Obaj mogli zginąć, umrzeć, lub też zbiec do Polski na skutek walk bratobójczych. Kraków miał wówczas duże powiązania z Kijowem.
Tak się złożyło, że w otoczeniu Bolesława Śmiałego znalazł się zarówno Stanisław jak i Mścisław. Obaj byli bardzo blisko króla: Stanisław jako biskup krakowski, a Mścisławowi Bolesław Śmiały zabrał żonę Krystynę. Mogli to być prawnukowie Włodzimierza Wielkiego8.
Był zwyczaj, że najstarszemu synowi dawano imię dziadka. Syn Bolesława Chrobrego był Mieszkiem, a jego syn, znów Bolesławem. Taka kolejność imion była praktykowana przez wszystkie rody i dynastie słowiańskie.
Mścisław i Stanisław jako uchodźcy ruscy mogli znaleźć dobre przyjęcie w Polsce. Pożenili się i ich synowie dali swym potomkom imiona dziadków. Tym sposobem w najbliższym otoczeniu Bolesława Śmiałego znalazł się zarówno Stanisław jak i Mścisław.
Trudno pogodzić się z Długoszem, że Stanisław pochodził z rycerskiego rodu. To za niskie urodzenie dla kandydata na tron biskupi w Krakowie, pod bokiem króla. W Pradze, Kijowie i w innych stolicach infuły nosili synowie domów książęcych. Jeżeli przyjmie się, że Stanisław był prawnukiem Włodzimierza Wielkiego, to sprawa staje się jasna. Tron biskupi łatwo przypadł mu w udziale, zwłaszcza, że wówczas Rusinki wodziły rej na Wawelu. Na pewno w tej sprawie miała wiele do powiedzenia Maria Dobronega, matka Bolesława Śmiałego.
Na ruskie pochodzenie św. Stanisława wskazują również jego stosunki rodzinne. Zgodnie z Długoszem, ojciec Stanisława miał na imię Wielisław, matka zaś Bogna. Miejscem urodzenia miała być nie istniejąca w czasach Długosza wieś Szczepanów koło Bochni, stąd biskup został nazwany Stanisławem Szczepanowskim. Wielisław i Bogna zbudowali w Szczepanowie kościół św. Marii Magdaleny, do której mieli specjalne nabożeństwo.
Imię Bogna wskazuje na polskie pochodzenie, natomiast Wielisław i Szczepanów mają ruski wydźwięk. Jeżeli do tego doda się, że rodzice biskupa mieli osobliwe nabożeństwo do św. Marii Magdaleny, której kult był wysoko postawiony w Kościele wschodnim, a raczej lekceważony w Kościele zachodnim, potęguje to przypuszczenie o ruskim pochodzeniu i słowiańskim obrządku Stanisława.
Również spór o wieś Piotrowin ma ruskie tło. Imię właściciela wsi, Piotr, podobnie jak i imiona synowców – Piotr, Jakub, Stanisław – to typowe dla Kijowa imiona. Urobiona od imienia Piotr nazwa wsi, Piotrowin, też ma ruski wydźwięk. Wreszcie -kościół św. Tomasza Apostoła w niej, wskazuje na słowiański obrządek.
Trzy wypadki zanotowane przez Długosza potwierdzają możliwość, że Stanisław był biskupem obrządku cyrylo-metodiańskiego. Pobity przez rycerzy za użycie łaźni bez ich zgody, Stanisław całą noc modlił się na wzgórzu, które od tego czasu zwało się „Popową Górą”. Jako biskup został przepędzony przez szlachcica, Jana z Brzeźnicy, gdy przybył, by konsekrować mu świeżo wzniesiony kościół. Rzecz ta wygląda na kpiny w wersji Długosza. Jak to, biskup przybył, by poświęcić kościół, a szlachcic z tego powodu wypędza go? Rzecz staje się jasna, jeżeli przyjmie się, że szlachcic posłał po biskupa łacińskiego, a sługa przez nieporozumienie sprowadził biskupa słowiańskiego, którego sobie Jan nie życzył. Kiedy Bolesław Śmiały rozkazał rycerzom w kościele na Skałce – jak podaje Długosz – aby się zucili na biskupa Stanisława, a oni się wzdrygali,wtedy krzyknął z pogardą: „Co, popa się boicie?”. Nazwa „pop” odnosiła się do księży słowiańskich, podczas gdy duchowni łacińscy byli „księżami” książętami).
Długosz kilkakrotnie podkreśla, iż ani arcybiskup gnieźnieński Piotr, ani też inni biskupi nie mieli odwagi, by strofować Bolesława Śmiałego za niegodziwe uczynki. Robił to wyłącznie biskup Stanisław.
Sprawa staje się jasna, jeżeli weźmie się pod uwagę bliskie pokrewieństwo króla z biskupem. Były to raczej kłótnie rodzinne. Jeżeli w tym wypadku Stanisław był biskupem słowiańskim, to neutralne zachowanie się biskupów łacińskich jest aż nadto wymowne. Im jak najwięcej zależało na tym, aby przez swoje zachowanie Stanisław jak najwięcej obrzydził Bolesławowi Śmiałemu cyrylo- metodianizm. Była to woda na ich młyn.
Zgodnie z Długoszem, Stanisław rzucił klątwę na Bolesława Śmiałego. Nie mógłby tego zrobić, gdyby był biskupem łacińskim. Prawo do klątwy władcy kraju miał arcybiskup gnieźnieński, jako głowa Kościoła w Polsce. Stanisław ją rzucił, to znaczy był „samodzielnym” biskupem, jednym z tych, o których w liście do Bolesława Śmiałego mówi papież Grzegorz VII. Dlatego nie musiał pytać Gniezna o zgodę.
Skoro Bolesław Śmiały był łacinnikiem, więc klątwa nie miała dla niego znaczenia. Rzucił ją przecież biskup innego obrządku, wówczas już potępianego przez Rzym. Stąd król nic sobie z niej nie robił.
Możnowładcy nie opuścili króla, jak to się stało w tym samym czasie w Niemczech, kiedy papież Grzegorz VII rzucił klątwę na Henryka IV. Nie było Canossy w Polsce. Możnowładcy w większości byli łacinnikami. Nie zważali na klątwę biskupa słowiańskiego.
Bolesław Śmiały jeszcze przez trzy lata po śmierci biskupa panował w Polsce. Opuścił Kraków, ponieważ jego szwagier Wratysław II napadł na Małopolskę, by sobie powetować wszystkie najazdy, jakie urządził Bolesław Śmiały na Czechy. Nie mając do dyspozycji sił, by mógł odeprzeć atak, król uszedł na Węgry.
Nic w tym dziwnego. Na Wawelu jakiś czas przebywał Bela I, a później Gejza I, zanim Bolesław Śmiały osadził ich na tronie węgierskim. W Krakowie przebywał również książę Izasław, którego bracia wypędzili z Kijowa. Przyszła więc kolej na Władysława I, króla węgierskiego, by się zrewanżował i pomógł Bolesławowi Śmiałemu w odzyskaniu tronu w Polsce. Trudno sobie wyobrazić, aby monarcha węgierski przyjął wyklętego króla i go respektował. Przecież Władysław I zasłynął z wielkiej pobożności, tak że został zaliczony w poczet świętych. Długosz często nadmienia, że Bolesław Śmiały usprawiedliwiał się przed królem węgierskim z zabójstwa św. Stanisława. A więc Władysław wiedział dobrze, co się wydarzyło w Krakowie, lecz mimo tego nie reagował, bo klątwa była rzucona przez biskupa obcego obrządku, a tym samym nieskuteczna.
Co mogło być powodem sporu między królem a biskupem?
Przypuszczalnie sprawa obsadzenia na nowo restytuowanej metropolii słowiańskiej, tym razem z siedzibą nie w Krakowie, ale w Sandomierzu.
Lepszego kandydata na tron arcybiskupstwa cyrylo-metodiańskiego, niż biskup Stanisław, na pewno nie było. Predestynował go nie tylko obrządek, ale i rusko-książęce zaplecze. Miał przecież działać na Grody Czerwieńskie, które jako prawosławne wróciły do Polski, oraz na Kijów, skoro książę Izasław miał go podporządkować kościelnej jurysdykcji Watykanu.
I tu spotkał go afront. Może ciągłym strofowaniem Stanisław tak się obrzydził Bolesławowi Śmiałemu, że król nie chciał się zgodzić na podniesienie go do rangi metropolity. Może zaważyła tu inna okoliczność. Aby przyciągnąć Ruś do Rzymu lepiej było osadzić metropolię jakąś osobistością z Kijowa, może synem czy bratem księcia Izasława. Jak by nie było, Stanisław się zupełnie spolszczył, a więc mogła powstać obawa, że wraz z obrządkiem będzie forsował polonizację Rusi.
Stanisław miał dwie możliwości: albo podporządkować się nowemu arcybiskupowi, jaki zostanie powołany, albo samemu sięgnąć po tę godność. Jeżeli patriarcha Konstantynopola zamianowałby go metropolitą, wówczas dla Bolesława Śmiałego byłby to akt dokonany. Mając za sobą poparcie duchowieństwa cyrylo-metodiańskiego w Polsce, Stanisław mógł zmusić króla do zmiany decyzji. Wprawdzie schizma wschodnia już istniała, niemniej jednak ogół przypuszczał, że to jest chwilowe nieporozumienie, które wkrótce zostanie wyjaśnione. Z nominacją patriarchy, posiadającego sukcesję apostolską, Wawel musiałby się liczyć.
W tym wypadku obrządek słowiański w Polsce zostałby podporządkowany Konstantynopolowi. Może Stanisław nie miał takiego zamiaru, jedynie groził, by wymusić na królu ustępstwo.
Gall pisze, że biskup Stanisław popełnił zdradę. Czacki wziął pod uwagę tylko zdradę polityczną. Przeoczył fakt doniosły, że Rzym nie potępiał biskupów buntujących się przeciwko cesarzom czy królom jako takim. Na odwrót. Niedwuznacznie zachęcał do oporu przeciwko władzy świeckiej, by ją trzymać w ryzach. Jeżeli biskup przepłacił głową za bunt, czekała go pochwała, a nawet wyniesienie na ołtarze.
Co innego, gdy biskup zbuntował się przeciwko papieżowi. Wtedy obowiązywała inna miara. W wypadku biskupa Stanisława tylko taka zdrada mogła wchodzić w rachubę. Jeżeli groził prawosławiem, to łacińskim sferom bardzo się naraził9.
Kiedy w 1375 roku została utworzona metropolia łacińska dla ziem czerwieńskich w Haliczu, jej katedrę dedykowano św. Stanisławowi.
Podobnie było w Wilnie. Po chrzcie Litwy utworzono tam metropolię łacińską, a katedrę również dedykowano św. Stanisławowi. Gdyby biskup zdradził Rzym i przeszedł na prawosławie, na pewno nie spotkałyby go takie honory.
Gall potępia zarówno biskupa jak i króla. Widać, były to dwa twarde charaktery. Popędliwy z natury Bolesław Śmiały wydał za surowy wyrok. Zrównoważony władca pogodziłby się z opozycją biskupa, najwyżej kazałby go zamknąć w klasztorze, gdyby hierarcha za daleko się posunął.
Eksperci medycyny sądowej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie otwarli w 1966 roku srebrną trumnę św. Stanisława w katedrze wawelskiej. Znaleźli w niej czaszkę i drobne fragmenty kości, które nie wystarczały na to, by móc naukowo stwierdzić, czy to są szczątki św. Stanisława. Niemniej jednak czaszka była wiele mówiąca.
Na potylicy ma zgięcie dokonane tępym narzędziem, które według ekspertów medycyny sądowej spowodowało natychmiastową śmierć osobnika.
Zdrajcę w średniowieczu nie ścinano, tylko obcinano mu kończyny, co kończyło się śmiercią z upływu krwi. Przypuszczalnie król zlecił katowi, by Stanisławowi zaoszczędził męczarni. Kat uderzył obuchem topora w potylicę.. Biskup stracił przytomność i upadł na ziemię. Wtedy oprawcy odcięli mu ręce i nogi.
Jeden szczegół specjalnie zainteresował ekspertów. Na czaszce są cięcia nożem, jak gdyby oprawcy chcieli skazańca ogolić po śmierci i wyciąć mu tonsurę. Jaki mieli w tym cel?
Rzecz staje się zrozumiała, jeżeli weźmie się pod uwagę, że wyprawiający się do Polski Kazimierz Odnowiciel w 1038 roku, otrzymał od papieża polecenie, aby księża w Polsce nosili tonsury, golili brody i wąsy, oraz mieli krótko przystrzyżone włosy. Odnosiło się to do kleru słowiańskiego.
Przypuszczalnie polecenie to było mało respektowane. Łacinnicy więc, którzy byli przy egzekucji, doradzili, aby głowę zabitego biskupa dopasować do wskazówek papieża Więc kat nożem ją ogolił i na głowie wyciął tonsurę. Oczywiście nie robił tego w sposób fryzjerski, bo miał przecież do czynienia ze zwłokami skazańca. Stąd pozostawił ślady cięć nożem na czaszce. Niemniej jednak, zgodnie z ówczesnymi wierzeniami stracony biskup mógł „godnie” stanąć na sądzie ostatecznym. Był ogolony i miał wyciętą tonsurę. Wyglądał więc jako łacinnik.
Oto jeszcze jeden dowód przemawiający za tym, że Stanisław mógł być biskupem cyrylo- metodiańskim.
Wygląda na rzecz niesłychanie paradoksalną, że z wszystkich królów polskich jedynie tylko Bolesław Śmiały znalazł się na liście kandydatów do kanonizacji.
Jak to się mogło stać? Czy zabójca biskupa może być kanonizowany? Oczywiście, nie jest to rzecz niemożliwa! Jeżeli złoczyńca odpokutuje swoje grzechy, to zgodnie z nauką Kościoła, oczekuje go korona niebieska.
Kłopot tylko, że żaden z kronikarzy – Gall, Kadłubek. Długosz – nic nie wiedzą o pokucie Bolesława Śmiałego.
Wprawdzie powstała stosunkowo dość późno, bo w 1588 roku, legenda o królu-pokutniku w Osjaku, Karyntii, którym miał być Bolesław Śmiały.
Niestety, piękna legenda prysła, kiedy w latach 1960-tych grobowiec został otwarty. Eksperci nie znaleźli w nim szczątków szkieletu mężczyzny, tylko… kobiety! Wysoki jej wzrost i broszka awarska wskazywały na awarskie pochodzenie.
Co się stało?
Grobowiec został zbudowany w III wieku naszej ery dla jakiegoś rzymskiego wojownika, który musiał zginąć, czy umrzeć w okolicy.
W wieku VII i VIII przechodziły przez Osjak hordy koczowników awarskich na plądrowanie miast w zachodniej Europie.
Widocznie po drodze umarła, lub też zginęła żona jakiego dowódcy. Nie namyślając się, wiele, Awarzy otworzyli grobowiec, wyrzucili z niego szczątki rzymskiego wojownika, złożyli zwłoki żony dowódcy i grobowiec zamknęli.
Osjak, który był słowiańską osada (Osiek) uplasował się na drodze z Polski do Rzymu. Zatrzymywali się w nim na nocleg w klasztorze liczni podróżni z Krakowa. Ponieważ rzeźby na grobowcu wskazywały na wojownika, ktoś sfabrykował legendę, że w grobowcu jest pochowany król- pokutnik, Bolesław Śmiały.
Dzięki legendzie klasztor robił niezłe interesy. Pielgrzymi z Polski obrzucali pieniędzmi grobowiec i gorąco modlili się… do pogańskiej Awarki!
Jeden Długosz sfabrykował legendę o zabójstwie św. Stanisława podczas odprawiania mszy w kościele, „drugi” Długosz o królu-pokutniku!
Tymczasem Bolesław Śmiały nie tylko nie pokutował, ale zaraz po śmierci znalazł się na liście „Venerabilis” i był czczony w zakonach cystersów i benedyktynów do XVII wieku10. Jego dzień, rzecz charakterystyczna, obchodzono 11 kwietnia, a więc w ten sam dzień, kiedy Stanisław został stracony. Czyżby śmierć biskupa miała tak duże znaczenie dla łacinników, że króla desygnowała do wyniesienia na ołtarze?
Mogło się zdarzyć, że biskup Czesław, który miał być następcą Stanisława, zaraz po tragicznej śmierci Męczennika, wyniósł go na ołtarze obrządku słowiańskiego, stąd lud gromadził się na Skałce i modlił jak do każdego świętego, co podkreśla Długosz.
Król węgierski Władysław I wkroczył do Polski, pobił Wratysława II i na tronie polskim osadził Mieszka, syna Bolesława Śmiałego.
Młodociany władca nie panował długo. Po trzech latach został ‚otruty. Przypuszczalnie przyczynił się do tego wielki wojewoda Sieciech.
Śmierć Mieszka, syna Bolesława Śmiałego, wywołała dużą żałobę11.
Władysław Herman stał się władcą całej Polski. Przybył z Płocka do Krakowa i w dziesięć lat po śmierci biskupa Stanisława kazał trumnę ze zwłokami Męczennika przenieść z kościoła na Skałce do katedry na Wawelu. Było to pierwsze, oficjalne uhonorowanie biskupa.
Widać, że Władysław Herman musiał być albo członkiem obrządku słowiańskiego, albo dużym jego sympatykiem, skoro zdobył się na ten krok, a cyrylo-metodianizm w dalszym ciągu cieszył się popularnością na Mazowszu.
Sytuacja zaczyna się zmieniać. Czczony król zaczyna być potępiany, a jego miejsce zajmuje biskup Stanisław.
Przeniesienie zwłok do katedry wawelskiej spowodowało wytworzenie się niezwykłej sytuacji. Oto jest grób biskupa, którego lud czci jako świętego, tymczasem zmarły nie został kanonizowany przez Rzym.
Wprawdzie podobna sytuacja zaistniała z arcybiskupem Gorazdem ale, że to działo się w zapadłej Wiślicy, mało kto się. tym przejmował. Co innego w Krakowie, gdzie w poselstwie do królów polskich przybywali zagraniczni dygnitarze i legaci papiescy. Na pewno wielu z nich rzucała się niezwykła rzecz: w katedrze królewskiej jest grobowiec biskupa, którego lud czci, a kler przeczy temu. Taki stan nie dał się długo utrzymać. Albo Rzym stwierdzi, że biskup jest kanonizowany, albo jego grobowiec zostanie usunięty z katedry, by ludzie nie modlili się do kogoś, kto nie jest świętym.
Może biskup Prandota wysyłając delegację sądził, że sprawa kanonizacji pójdzie gładko w Rzymie. Papież zaliczył w poczet świętych Świerada i Prokopa, mimo, że obaj byli zakonnikami słowiańskimi, więc nie powinien robić tu kłopotu. Kwestia tylko, że obaj święci umarli przed rokiem 1054, a więc przed schizmą wschodnią. Biskup Stanisław zginął 1079 roku, czyli w dwadzieścia lat po rozdziale Kościoła na wschodni i zachodni. Czy był on jeszcze biskupem słowiańskim, czy już prawosławnym?
CZĘŚĆ III
ZANIK OBRZĄDKU SŁOWIAŃSKIEGO
Rozdział XXV
LATYNIZACJA
Kiedy Władysław Herman po śmierci Mieszka, syna Bolesława Śmiałego zajął Kraków i przeniósł zwłoki św. Stanisława do katedry wawelskiej, zdawało się, że dla cyrylo-metodianizmu nadszedł pomyślny czas. Ale właśnie wtedy następuje niefortunny zwrot, przypuszczalnie pod wpływem dokumentu Henryka IV dla biskupstwa praskiego z 1086 roku1. Aby mu przeciwdziałać, Władysław Herman z jednej strony pragnie przez swe związki małżeńskie (swoje i syna) przyciągnąć na swoją stronę sympatie cesarza, a z drugiej strony oprzeć organizacją Kościoła w Polsce o Rzym. W wyniku tej tendencji przyjeżdża do Polski legat papieski i składa z urzędu dwóch biskupów.
Według Lanckorońskiej ostatnim biskupem obrządku słowiańskiego w Krakowie miał być Czesław (Caslaus), krewny św. Stanisława, o którym Długosz pisze, że został złożony z urzędu w 1103 r., ponieważ nie uważał za potrzebne zwracanie się do Stolicy Apostolskiej z prośbą o swe zatwierdzenie.
Jest to błędne tłumaczenie. Biskupów słowiańskich zatwierdzał ich metropolita, a nie Rzym, bo taki przywilej nadal arcybiskupowi Metodemu papież Adrian II.
Prawie równocześnie benedyktyni tynieccy opuścili katedrę wawelską i zachowali dla siebie tylko kościół św. Jerzego, oraz miejsce dla opata w kapitule.
Po śmierci Władysława Hermana tron polski powinien był przypaść najstarszemu synowi, Zbigniewowi, lecz młodszy syn, Bolesław Krzywousty okazał większy spryt i wymanewrował brata.
Walka między nimi o władzę była przewlekła. Są poszlaki, że Zbigniewa popierali benedyktyni słowiańscy w Tyńcu i z tego powodu Bolesław Krzywousty nie miał zaufania do cyrylo- metodianizmu.
W odwrotności do swego ojca, Bolesław Krzywousty szachował cesarza niemieckiego i prowadził z nim wojny. W tym celu związał się z Francją. Na stanowisko biskupa w Krakowie powołał w 1103 r. Balduinusa. Francuz ten przywiózł odwołanie klątwy Rzymu, rzuconej na cesarza niemieckiego i jego stronnika Władysława Hermana, a tym samym na Polskę. Lecz największe zadanie reorganizacji Kościoła w Polsce przypadło w udziale kardynałowi Iwonowi, legatowi papieskiemu francuskiego pochodzenia. Hierarcha ten wraz z Bolesławem Krzywoustym doszli do słusznego wniosku, że latynizacja obrządku słowiańskiego przy użyciu ognia i miecza, jak to chciała zrobić Rycheza, doprowadzić może jedynie do nowej wojny bratobójczej. Trzeba pozwolić cyrylo- metodianizmowi na powolną śmierć naturalną.
Dawna metropolia słowiańska w Krakowie skończyła się. na zawsze. Bolesław Krzywousty wraz z kardynałem Iwonem okroili ją i przekształcili na duże biskupstwo łacińskie.
W owych czasach do szczytu doszła instytucja archidiakonatu2. Przypominała ona do pewnego stopnia chorbiskupstwa Kościoła wschodniego, lecz miała daleko mniejsze uprawnienia. Archidiakon był tylko administratorem biskupa odległych obszarów diecezji. Bolesław Krzywousty wraz z kardynałem Iwonem przypuszczalnie przekształcili biskupstwa obrządku słowiańskiego na archidiakonaty łacińskie, pozostawiając dalej biskupów na swych stanowiskach. Przydzieleni im archidiakoni rozwijali obrządek łaciński, który przyswajały sobie wyższe sfery. Tak więc oficjalnie zniknęły biskupstwa cyrylo-metodianskie. Z dawnej metropolii wyłoniło się jedno biskupstwo, podzielone na szereg archidiakonatów łacińskich, dotychczasowe katedry otrzymały nazwę kolegiat.
Utworzony został archidiakonat w Krakowie, Wiślicy, Sandomierzu, Zawichoście i Lublinie. Skoro zarówno Zawichost, jak i Lublin, nie miały kolegiat, można przypuszczać, że dawną diecezję sandomierską obrządku słowiańskiego Iwon podzielił na trzy archidiakonaty3.
Północna część dawnej metropolii słowiańskiej została przydzielona do archidiecezji łacińskiej w Gnieźnie, a mianowicie Sieradz, Małogoszcz, Spicymierz, Rozprza, Wolborz, Zamów i Skrzynne. Kardynał Iwon utworzył też archidiakonat w Kurzelowie i podporządkował go Gnieznu.
Specjalny problem stanowiło Mazowsze. Mimo klęski Masława cyrylo-metodianizm musiałbyć silny, skoro pod względem administracji kościelnej dzielnica ta została rozbita na trzy części. W Płocku powstała mała diecezja, w Czersku archidiakonat i co ciekawe, nie podporządkowany diecezji w Płocku, jak by się można było tego spodziewać, ale diecezji w Poznaniu, z którą ten archidiakonat nie miał żadnych granią, a resztę Mazowsza przydzielił Iwon arcybiskupstwu w Gnieźnie. Zarówno Poznań jak i Gniezno uchodziły wtedy za najbardziej łacińskie diecezje w Polsce. Widać było, że rozczłonkowanie Mazowsza miało się przyczynić do szybkiej latynizacji tej dzielnicy.
Kardynał Iwon utworzył też biskupstwo łacińskie we Włocławku i archidiakonat w Kruszwicy. Przekształcenie dawnych biskupstw słowiańskich na archidiakonaty łacińskie w Polsce nie jest unikatem. Podobna sytuacja zaistniała na Węgrzech. Przy tworzeniu arcybiskupstwa łacińskiego diecezja słowiańska w Nitrze została przekształcona na archidiakonat.
Mimo, że metropolia słowiańska w Krakowie została zredukowana do biskupstwa łacińskiego, nie utraciła uprzywilejowanego stanowiska. Pomijając fakt, że w stosunku do innych diecezji rozporządzała olbrzymim terytorium, Biskup krakowski zajmował drugie miejsce po arcybiskupie gnieźnieńskim bez wzglądu na starszeństwo innych biskupów. Przywilej ten przyznał papież Urban III, w 1186 roku, a Stolica Apostolska dodatkowo potwierdziła go w 1256 r. Biskupi krakowscy stale upominali się o paliusz. Najlepiej o tym świadczy list biskupa Grota do papieża, w którym są następujące słowa: „quod alias Cracovia fuit metropolitana”. Z czasów cyrylo-metodianizmu pozostał w Krakowie zwyczaj, że nie kapituła, jak to było w innych diecezjach, ale wszyscy księża wybierali biskupa4. Ostatecznej latynizacji uległy opactwa słowiańskie w Polsce, również za Bolesława Krzywoustego, które od pamiętnego roku 1022, kiedy Bolesław Chrobry wypędził mnichów, przechodziły z rąk do rąk, zależnie od sytuacji. Nie ma na to wyraźnych dowodów, niemniej jednak fakt, że w czeskiej Sazawie w ciągu zaledwie 50 lat klasztor dwukrotnie przeszedł z rąk benedyktynów słowiańskich do rąk benedyktynów łacińskich, „wskazuje, że w Polsce mogło być podobnie na skutek tarć między dwoma obrządkami. Pod opieką benedyktynów w Tyńcu były trzy kościoły w Krakowie i katedra na Wawelu. Mimo latynizacji, Bolesław Krzywousty nie bardzo ufał benedyktynom, dlatego do Krakowa sprowadził francuskich kanoników regularnych, aby przejęli pieczę nad kościołami.
Ostatnim fundatorem opactwa św. Krzyża na Łysej Górze miał być Bolesław Krzywousty. Oznacza to, że, za czasów Bolesława Śmiałego czy też Władysława Hermana, słowiańscy benedyktyni wrócili na Łysą Górę. Jeden ciekawy szczegół warto tu przytoczyć. „Fundując” klasztor, Bolesław Krzywousty dedykował go św. Trójcy. W tym czasie schizma wschodnia była już faktem dokonanym. Ponieważ Kościół wschodni nie godził się z Kościołem zachodnim odnośnie dogmatu św. Trójcy, Krzywousty, by podkreślić łacińskość klasztoru, zmienił mu dedykację.
Trzeba nadmienić, że cystersi zastąpili zakonników „greckich” czyli słowiańskich przy latynizowaniu chrześcijaństwa na Węgrzech5.
Z polecenia Bolesława Krzywoustego latynizację na Śląsku przeprowadził Piotr Włast, administrator tej dzielnicy. Legenda głosi, że był on fundatorem 70 kościołów. Może w grę tu nie wchodziła budowa tych świątyń, tylko zmiana ich obrządku. Francuskiego pochodzenia żona Własta sprowadziła z Francji augustianów i ulokowała ich na Sobótce.
Poza kardynałem Iwonem, który był benedyktynem kluniackim, pozostali francuscy współpracownicy Bolesława Ktrzywoustego rekrutowali się, z zakonu augustianów. Do nich należał legat Gualo i dwaj bracia z Malonne, Aleksander, biskup Płocka i Walter, biskup Wrocławia. Aleksander założył opactwo augustianów w Czerwińsku i zbudował katedrę w Płocku, która do dziś istnieje.
Bolesław Krzywousty korzystał też z usług kleru niemieckiego. Kiedy w 1124 roku zdobył Pomorze, zlecił Ottonowi z Bamberga chrystianizacją nadbałtyckich Słowian.
Mimo, że Bolesław Krzywousty przeprowadził latynizacją chrześcijaństwa w Polsce, nie był ślepym zwolennikiem Rzymu.
Kiedy papież Innocenty II wydał w 1133 roku dekret podporządkowujący wszystkie polskie diecezje wraz arcybiskupstwem w Gnieźnie św. Norbertowi, arcybiskupowi Magdeburga, władca Polski stanowczo się sprzeciwił. Przypuszczalnie zagroził Watykanowi powrotem do obrządku słowiańskiego, bo jego sprzeciw szybko przyniósł pożądane rezultaty. W trzy lata później, ten sam papież zmienił swoją decyzje. Wydał dekret stwierdzający, że wszystkie biskupstwa i arcybiskupstwo w Gnieźnie, nie podlegają żadnemu innemu arcybiskupstwu, tylko wprost Stolicy Apostolskie/. Od tego czasu nikt z sąsiadów nie usiłuje podporządkować sobie Kościoła w Polsce.
Cyrylo-metodianizm nie zamarł od razu, tylko się jeszcze długo utrzymywał. Mateusz, biskup krakowski, wysłał list w 1143 roku do św. Bernarda z Clairvaux, Francji, zapraszając go do Polski. Nadmienia, że obrządek słowiański jest nie tylko popularny na Rusi, która stanowi inny świat, ale i w Polsce oraz w Czechach. Zdaniem biskupa Mateusza zlatynizować go mógł tak świetny kaznodzieja, jakim był św. Bernard.
Latynizacji uległa zachodnia połowa Polski, natomiast wschodnie obszary znalazły się w zasiągu metropolii prawosławnej w Kijowie. Język słowiański więcej przemawiał do umysłowości tamtejszej ludności niż niezrozumiała łacina. Nastąpiła więc bizantynizacja obrządku słowiańskiego.
Wzorem Kościoła wschodniego cyrylo-metodianizm uznawał post dziewięciotygodniowy i siedmiotygodniowy adwent.
Post w Polsce został skrócony do siedmiu tygodni dopiero na synodzie we Wrocławiu, kiedy Jakub, francuskiego pochodzenia legat papieski i późniejszy papież Urban IV, stwierdził, że trzeba przystosować go do wymogów Kościoła zachodniego. Od tego czasu (1248 r.) post zaczyna się w środą popielcową, niemniej jednak po dawnym poście pozostały nazwy niedziel, jak „starozapustna”, „mięsopustna” i dopiero po niej idzie niedziela „zapustna”. Prośbą o skrócenie postu wysunęli osadnicy niemieccy na Śląsku, dla których post dziewięciotygodniowy był za długi.
Natomiast siedmiotygodniowy adwent, łagodniejszy w obyczajach, utrzymał się dość długo. Zaczynał się 11 listopada, w dniu św. Marcina i pozostawił po sobie liczne przysłowia. Kiedy początek adwentu został przesunięty na dzień św. Andrzeja (30 listopada), wtedy na ten termin zostały przesunięte wróżby (andrzejki).
W sto lat po wprowadzeniu celibatu księży przez papieża Grzegorza VII, biskupi w Polsce dalej się żenili7. Wątpić należy, aby to byli hierarchowie łacińscy. To raczej biskupi słowiańscy, którzy jeszcze w tych czasach mieli swoje diecezje.
Obrządek słowiański miał jeszcze okazję odżycia w Polsce. Kazimierz Wielki uzyskał księstwo halicko-włodzimierskie drogą spadku, w którym była ludność prawosławna.
Zgodnie z ówczesnymi poglądami obowiązkiem katolickiego władcy było, by ją przyciągnąć do Rzymu. Przypuszczalnie Kazimierz Wielki chciał to osiągnąć przez cyrylo-metodianizm.
W liście do papieża Klemensa IV z roku 1350, król proponuje utworzenie siedmiu biskupstw na terenie księstwa włodzimiersko-halickiego8. Liczba diecezji jest charakterystyczna dla obrządku słowiańskiego. Przypuszczalnie w tym też celu kazał on odbudować kościoły św. Michała i św. Jerzego na Wawelu, jakie kiedyś musiały służyć cyrylo-metodianizmowi, na co wskazują dedykacje.
Kazimierz Wielki wykazał też duże zainteresowanie Wiślicy. Kazał tam wznieść kościół gotycki z malowidłami i napisami słowiańskimi. Przypuszczalnie w owych czasach istniały jakieś źródła, które wskazywały, że w Wiślicy była pierwsza siedziba metropolii słowiańskiej w Polsce.
Może król zamierzał ją znów powołać do życia w tym mieście, aby działała na Ruś wlodzimiersko-halicką. Śmierć Kazimierza Wielkiego pokrzyżowała te plany.
Prawdopodobnie to samo miała na myśli królowa Jadwiga, kiedy w 1390 roku sprowadziła benedyktynów słowiańskich z czeskiej Pragi do Krakowa i osadziła ich na Klepamr. Jej przedwczesna śmierć pokrzyżowała te plany.
Natomiast Władysław Jagiełło, który wprost z pogaństwa przeszedł na obrządek łaciński, nie był zainteresowany cyrylo-metodianizmem. Przypuszczalnie sądził on, że ludność ruska powinna od razu przejść z prawosławia na katolicyzm bez uciekania się do pośredniej drogi przez obrządek słowiański. Sprawa odbudowy metropolii słowiańskiej w Polsce upadła raz na zawsze.
Kronikarze i dziejopisarze przez całe średniowiecze starannie zacierali ślady za cyrylo- metodianizmem. Najwięcej zdziałał Długosz. Nie jest wykluczone, że specjalnie napisał „żywot św. Stanisława”, by sprawę obrządku Męczennika zatrzeć raz na zawsze. Widocznie w czasach Długosza sprawa ta była jeszcze drażliwa.
Szkoda, że Długosz nie urodził się o sto lat później, bo mielibyśmy znakomite źródło do dziejów cyrylo-metodianizmu w jego pismach. Nastawienie bowiem historyków do obrządku słowiańskiego fundamentalnie zmieniło się w XVI i XVII wieku. Wpłynęło na to obudzenie zainteresowania do rodzimego języka i kultury, a tym samym do wszystkiego, co było słowiańskie.
Pomogła tu reformacja. Będąc wrogo nastawiona do Rzymu, zwalczała wszystko, co było łacińskie.
Upadek Konstantynopola i ucieczka uczonych greckich na zachód, a zwłaszcza Unia Florentyńska w 1439 r. i Unia Brzeska w 1596 r., przypomniały wspólną przeszłość obu Kościołów, a tym samym i obrządek słowiański.
Rozdział XXVI
BISKUP MUSKATA
Przypuszczalnie obrządek słowiański w Małopolsce całkowicie zniszczył biskup Jan Muskata.
Kim on był?
Korzystając z rozbicia dzielnicowego w Polsce król czeski Wacław II najechał na Małopolską i ogłosił się, księciem krakowskim. Nie czuł się, jednak pewnie na zajętym obszarze, wiać rozglądał się. za kimś, komu by mógł powierzyć administracją. Wybór jego padł na archidiakona łęczyckiego Jana Muskata, zniemczonego Ślązaka, który był kolektorem świętopietrza w Polsce.
Umarł biskup krakowski Paweł z Przemankowa. Wacław II przekupił jednych kanoników, innych zastraszył i w rezultacie kapituła powołała na tron biskupi w Krakowie Jana Muskate, pod koniec 1294 roku.
Widząc, jak wielkie usługi może mu oddać nowo wybrany biskup, Wacław II zaczął mu nadawać grody i zamki. Muskata skupił w swych rękach Sławków, Iłżę, Tarczek i Kielce, które za pozwoleniem króla w 1295 r., otoczył murami1. W 1301 roku otrzymał zamek Pławiec na Spiszu, który umocnił, a w 1303 roku za wieś Kamienicę otrzymał od Wacława II Biecz, oraz zamki Pelczyska i Lipowiec.
Mając tak liczne grody i zamki biskup Muskata stał się potęgą polityczną, z którą musiano się poważnie liczyć. Ponadto w połowie 1303 roku Wacław II zamianował go starostą krakowsko- sandomierskim z pełnią władzy wykonawczej i na tym stanowisku pozostał jeszcze przez cały rok 13042.
W Wielkopolsce umarł po krótkim sprawowaniu rządów Przemysław I, który został koronowany na króla polskiego. Skoro Wacław II był żonaty z jego wnuczką, podciągnął z wojskiem pod Gniezno i ogłosił, że w spadku po Przemysławie I staje się królem Polski. Został więc ukoronowany.
Nie dość na tym. Udało się mu osadzić na tronie węgierskim syna Wacława III. W ten sposób stały się Czechy trójkoronnym mocarstwem.
To zaniepokoiło sąsiadów. Dla zaszachowania Wacława II powstała koalicja, która poparła dążenia Władysława Łokietka do uzyskania tronu polskiego.
Władysław Łokietek na czele wojsk węgierskich wkroczył do Polski w 1304 roku3. Droga, jaką się posuwał, wiodła wzdłuż Popradu i Dunajca. W pierwszej kolejności zajął Pławiec, a następnie Pełczyska, Wiślicę i Lelów. Atakował więc również warownie biskupa, dając tym samym do zrozumienia, że Jan Muskata był takim samym wrogiem dla niego, co Wacław II.
Wobec tego biskup krakowski przystąpił do walki orężnej i wrogich przeciw Łokietkowi knowań politycznych. Przede wszystkim wzmocnił załogi po grodach. W Lipowcu np. osadził silny oddział zaciężnego wojska niemieckiego pod dowództwem swojego zięcia Gerlacha de Kulpen4, a następnie za jego pośrednictwem zdobył warowny Tyniec, który razem z przeciwległym grodem w Piekarach stanowił przedmurze Krakowa od południa.
Bogaty klasztor klarysek w Starym Sączu oraz Nowy Sącz opowiedziały się po stronie Łokietka i pozostały mu wierne nie tylko w latach 1304-1306, gdy toczyła się. walka z Czechami, lecz także w czasie buntu wójta Alberta.
Klaryski miały swoje uzasadnione powody, aby poprzeć Łokietka przeciwko Muskacie. Nie ciesząc się względami biskupa, były narażone na ciągłe jego zdzierstwa i niesprawiedliwość. Muskata zabierał klasztorowi dziesięciny i rugował go z posiadania różnych kościołów. Podobne powody występowania przeciw biskupowi miał również Nowy Sącz. Między innymi Muskata zabrał część łanów miejskich i przyłączył je do swoich posiadłości leżących blisko miasta.
Zwycięstwa Władysława Łokietka, który w latach 1304-1305 zajął ziemię krakowską bez Krakowa i całą Sandomierszczyznę i wreszcie sam Kraków w dniu 15 maja 1306 r., nie załamały
Muskaty. Jego żołdacy po grodach i zamkach urządzali napady i dopuszczali się niesłychanych okrucieństw na miejscowej ludności.
Śmierć Wacława II w 1305 roku i jego syna Wacława III, który został zamordowany w
Ołomuńcu w 1306 r., zmusiły Muskatę do ucieczki na Śląsk.
Po drodze został schwytany przez rycerzy Władysława Łokietka i odstawiony do Krakowa.
Stolica Apostolska dała poparcie Łokietkowi przy staraniu się o tron w Polsce, więc nic dziwnego, że książę chciał ugodowo załatwić sprawę z Muskata, zwłaszcza, że biskup się przed nim upokorzył. Nadał mu wielki przywilej dla biskupstwa krakowskiego w dniu 2 września 1306 r.5
Lecz butny biskup nie zrezygnował z knowań. Kiedy Łokietek wyruszył z wojskiem z Krakowa, by jednoczyć ziemie pod swym berłem, Muskata wraz z wójtem Krakowa Albertem urządzili rzeź nielicznej stosunkowo polskiej ludności Krakowa. Zabijali niewinnych ludzi a ciała ich rąbali na kawałki i rzucali psom na pożarcie, w 1308 r.
Łokietek wrócił z wojskiem do Krakowa, z którego zdążyli zbiec zarówno Albert jak i Muskata. Albert schronił się do Pragi, natomiast Muskata ukrywał się gdzieś, lecz w 1317 zjawił się znów w Krakowie. Przypuszczał, że Łokietek już zapomniał o rzezi, a więc znów mu wybaczy i będzie mógł wrócić na tron biskupi.
Pomylił się srodze. Na wieść, że Muskata jest w Krakowie, ludność rzuciła się, by go złapać i wymierzyć mu sprawiedliwość.
Biskup Jan Muskata z trudem po raz trzeci czmychnął z Krakowa. Dobrnął na Śląsk i tam
umarł w zupełnym osamotnieniu w 1320 roku.
Lecz nie sprawy polityczne biskupa Muskaty są podstawą tego rozdziału. Zostały przytoczone tylko dlatego, by można było zrozumieć inną jego, wręcz niesamowitą działalność.
Zaraz po uzyskaniu sakry biskupiej, Muskata sprowadził z Niemiec dominikanów, uzbroił ich w topory i poprowadził na klasztory oraz kościoły, gdzie księżmi i zakonnikami byli Polacy. Kazał im toporami rąbać drzwi świątyń, kpiąc sobie, że „topór, to najlepszy klucz św. Piotra do polskiego kościoła”, mordować księży ł zakonników. Rabował kościoły z lichtarzy i kielichów, rozbijał grobowce zmarłych księży w poszukiwaniu wartościowych pierścieni i krzyżów, a następnie podpalał zrujnowany kościół i pilnował, by zgorzał do korzenia. Dawał rozgrzeszenie dominikanom, komunikował ich i następnie odchodził z lupami od pogorzeliska.
Czy tak mógł postępować jakikolwiek biskup? Po prostu, wierzyć się nie chce! Tymczasem nie są to baśnie?
Kiedy wieść o paleniu polskich kościołów i mordowaniu księży dotarła do Gniezna, arcybiskup Jakub Świnka surowo zakazał biskupowi Muskacie dopuszczania się takich czynów. Hierarcha kpił sobie z tego. Wobec tego arcybiskup Świnka obłożył go klątwą. Muskata postarał się, że Rzym ją zdjął.
Arcybiskup Świnka powołał biskupa Muskatę przed sąd.
Proces rozpoczął się w lipcu 1306 roku i został przerwany we wrześniu tego roku, gdy po śmierci Wacława II biskup Muskata upokorzył się przed Władysławem Łokietkiem. Po rzezi w Krakowie za którą arcybiskup Świnka znów obłożył Muskatę klątwą, proces został wznowiony6.
Przed sadem zeznawali pod przysięgą, między innymi: Włostibor, kanonik kościoła św.Floriana oraz Klemens, Czechosław i Paweł, wikariusze katedralni. Podawali to, co powyżej zostało opisane.
Tymczasem legat papieski zdjął drugą klątwę z biskupa.
Wobec tego arcybiskup Świnka po raz trzeci rzucił klątwę na Muskatę.
Rzecz niesamowita! Jak Rzym mógł kryć takie zbrodnie biskupa? Dlaczego on palił kościoły do korzenia, przecież musiał je znów budować, a to wiele kosztuje?
Właśnie w tym kryje się tajemnica. W protokołach z procesów jest mowa o „polskich” kościołach. W zasadzie wszystkie kościoły w Polsce są „polskie”, ale w owych czasach taką nazwę miały tylko nieliczne kościoły i klasztory obrządku słowiańskiego, w których nabożeństwa odbywały się w rodzimym języku, a więc „polskim”. W pozostałych panowała łacina.
Gdyby było inaczej, to Muskata musiałby wpierw spalić katedrę na Wawelu, kościół św. Floriana i wymordować w Krakowie wszystkich księży, a tymczasem on tego nie zrobił.
W owym czasie cystersi dożynali albigensów we Francji, a w Niemczech były urządzane wyprawy krzyżowe na waldensów, czy też kacerów, a więc bogomilców.
Muskacie nie trudno się było wytłumaczyć w Rzymie, że paląc „polskie” kościoły i mordując ich kler, walczy w Polsce z zakamuflowanym bogomilstwem. Oczywiście, było to kłamstwo, o którym dobrze wiedział biskup. Nie zależało mu na „polskich” parafiach. Chciwy bogactw Muskata chciał tylko zagrabić, co się tylko dało, pod płaszczykiem walki z ukrytą herezją. Stąd nic dziwnego,że Rzym go stale rozgrzeszał.
Dlaczego arcybiskup Świnka tak energicznie bronił „polskich” parafii?
Artykuł X Soboru Laterańskiego w 1215 roku nakazywał biskupom łacińskim pod karą ekskomuniki wyświęcać kandydatów na księży, którzy odprawiać będą nabożeństwa w języku takim, w jakim sobie życzą wierni.
Biskupi słowiańscy mogli już nie istnieć w Polsce. Wobec tego na arcybiskupa gnieźnieńskiego i biskupów łacińskich w Polsce spadł obowiązek wyświęcana księży do w zanikających powoli parafii obrządku słowiańskiego. Hierarchia dobrze wiedziała, że w nich nie ma herezji. Ludzie jednak, dla których łacina nie była dostępna, garnęli się, by po polsku chwalić Boga. Jeżeli spali się im kościół, to w ogóle odpadną od wiary. Stąd kler łaciński otaczał opieką „polskie” kościoły.
Niewątpliwie mordowanie „polskich” księży i palenie kościołów przez Muskatę, podziałało paraliżująco na „polskie” parafie. Wierni, ratując swoje gardła biegli do kościołów łacińskich, w których byli na przysłowiowym „tureckim kazaniu”, ale nie mieli innego wyjścia. Wobec tego można biskupa Muskatę uważać za ostatecznego likwidatora cyrylo- metodianizmu w Polsce.
Rozdział XXVII
PO ZA POLSKĄ
Dużo światła na rozwój obrządku słowiańskiego w Polsce mogą rzucić dzieje cyrylo- metodianizmu w innych krajach.
Chorwacja
Zacznijmy od Chorwacji, gdzie obrządek słowiański przetrwał do naszych czasów.
Justynian I oswobodził Dalmację z Gotów w 538 roku. Z kolei ten kraj zniszczyli Awarowie, ale ich pokonał cesarz bizantyński Herakliusz i wezwał Chorwatów do osiedlenia się. Na opustoszałych obszarach1.
Rozwijające się imperium frankońskie zagarnęło Bawarię w 788 roku. Chorwaci, którzy zadomowili się w Panonii, dostali się w ręce Franków. Stąd książę chorwacki Wojnomir towarzyszył Karolowi Wielkiemu w wyprawach przeciwko A warom.
Osiedlający się w nowej ojczyźnie Chorwaci natknęli się na resztki ludności gockiej, która wyznawała chrześcijaństwo w potępionej wersji ariańskiej. Przypuszczalnie część przybyszów przyjęła od tubylców to wyznanie, bo w późniejszych czasach łacinnicy między innymi oskarżali
cyrylo-metodiańskich Chorwatów o tę herezję.
Obrządek słowiański został wprowadzony w Chorwacji w latach 886-878, kiedy Kocel był księciem Panonii. Fakt, że Metody wpierw został arcybiskupem Sirmium, wzmocnił wpływy cyrylo- metodiańskie. Nawet kiedy w 873 roku Metody wyszedł z więzienia niemieckich biskupów, papież Jan VIII potwierdził, że on jest dalej arcybiskupem Sirmium. Stolica Apostolska zaleciła wtedy Mutimurowi, księciu serbskiemu, aby swój kraj poddał pod jurysdykcję kościelną Metodego.
W Chorwacji nastąpiła podobna sytuacja, co na Morawach za czasów Rościsława I. Niemiecki kler kierujący się arogancją i ździerstwem, doprowadził do zaburzeń w kraju2. Chorwacja dalmatyńska z ludnością chorwacką w głębi kraju i łacińską w portach nad adriatyckich, nie została podporządkowana Metodemu. Miała ona już swoich biskupów w portach, a dla Chorwatów papież ustanowił osobne biskupstwo w Ninie, w 880 roku.
Wypędzenie księży słowiańskich z Moraw za czasów Wichinga musiało spowodować, że księgi Starego Testamentu przełożone na język słowiański dostały się do Dalmacji w latach 882- 885. Dalsze ich wypędzenie z Moraw po śmierci Metodego, zwiększyło wpływy cyrylo-metodiańskie w Dalmacji.
W Chorwacji powstało siedem biskupstw słowiańskich, w następujących miejscowościach: Nin, Skradin, Sibenik, Biograd, Knin i w Bośni, która wówczas należała do Chorwacji.
W ciągu X i XI wieku księża słowiańscy w Chorwacji byli w bliższym kontakcie z klerem w Czechach. Stąd „śywot św. Wojciecha” ukazał się w głagolicy, a w głagolickich brewiarzach datują się z tego okresu czechizmy.
Niebezpieczeństwo napadów madziarskich skłoniło Chorwatów panońskich do połączenia się z Chorwatami dalmatyńskimi za panowania Tomisława I (910-923), który przyjął tytuł króla Chorwatów. Mimo, że w Dalmacji dominował obrządek łaciński, nie słyszy się, aby obrządek słowiański był prześladowany.
Stosunki wkrótce się zmieniły. W Rzymie zaczął się ruch reformatorski dążący do ujednolicenia chrześcijaństwa zachodniego. Zaczął go Klemens II (1046-1056), a dokończył Grzegorz VII (1073-1085). Chodziło o inwestyturę, celibat księży oraz jednolitość obrządku i liturgii.
Ruch reformatorski został wcześnie zapoczątkowany. Arcybiskup Splitu Jan, zwołał synod do Splitu w 925 roku, na którym był król Tomisław i legaci papiescy.
Już podczas wstępnych obrad delegaci rozbili się na dwie wrogo do siebie nastawione grupy. Arcybiskup przewodził klerowi łacińskiemu i przedstawicielom portów dalmatyńskich. Poparł go król i jego dwór, wobec czego grupę łacińską zwano „partią dworską”. Po drugiej stronie wokół Grgura, słowiańskiego biskupa w Ninie, skupili się duchowni cyrylo-metodiańscy i przedstawiciele rodów chorwackich. Ugrupowanie to zostało nazwane „partią narodową”3.
Arcybiskup Jan zażądał podporządkowania się wszystkich biskupstw w Chorwacji metropolii w Splicie. Grgur zaprotestował przeciw temu, lecz sprawę przegrał. Synod przyznał rację arcybiskupowi, a papież uchwałę zatwierdził.
Jest kwestią otwartą, czy na tym synodzie został również uchwalony „punkt dziesiąty” zabraniający kontynuowania obrządku słowiańskiego, w obronie którego stanął biskup Ninu. Sprawa nie została należycie załatwiona, dlatego w Splicie odbył się drugi synod w 928 roku. Na nim zostało zniesione biskupstwo w Ninie, a Grgura przeniesiono do Skradina. Niektórzy historycy twierdzą, że na tym synodzie została poruszona sprawa cyrylo-metodianizmu.
W 1060 roku odbył się trzeci synod w Splicie. Na nim powzięto uchwałę przeciwko obrządkowi słowiańskiemu. Brzmi ona: „Zakazujemy pod groźbą ekskomuniki wyświęcania Słowian, którzy nie znają łaciny”.
Wyjaśnienie do tej uchwały było następujące: „ Mówią, że gocki ( głagolicki) alfabet został wynaleziony przez heretyka Metodego, który napisał wiele fałszerstw w tym słowiańskim języku
przeciwko władzy Kościoła katolickiego. Z tego powodu, mówią ludzie, został on skazany przez sąd Boży na nagłą śmierć”. W tym stwierdzeniu jest pomieszanie Metodego z biskupem Ulfilasem, który skonstruował alfabet gocki i wprowadził arianizm wśród Gotów4.
Księża słowiańscy wraz z ludnością świecką zaprotestowali przeciwko uchwale synodu, lecz bezskutecznie, bo papież ją zatwierdził.
Słowiański biskup Knina otwarcie wypowiedział posłuszeństwo łacińskiemu arcybiskupowi w Splicie. Za nim poszli inni biskupi, tak że doszło do całkowitego zerwania stosunków między obrządkiem słowiańskim i łacińskim.
W międzyczasie wzrosły wpływy bizantyńskie na Bałkanach. W 1078 roku władca Chorwatów, Gojsław, musiał uznać zwierzchnictwo Konstantynopola. Wzmocniło to stanowisko obrządku słowiańskiego w Chorwacji, bo z Bułgarii przyszły wpływy obrządku bizantyńskiego w języku słowiańskim.
Biskupi cyrylo-metodiańscy Ulfo i Cededa, publicznie zakwestionowali supremację łacińską.
Wobec tego książę Piotr- KrzesimierzIV musiał zwołać nowy synod do Splitu. Na nim Ławro, arcybiskup Splitu, poparty przez legata papieskiego, opata Maynarda, ogłosił biskupa Ulfo heretykiem i kazał go zamknąć w więzieniu, a jego zwolenników rozproszyć po całej Chorwacji. Po stronie wyklętego stanęła drobna szlachta i przedstawiciele dwunastu rodów chorwackich. Doszło więc do otwartego konfliktu.
W uznaniu zasług na polu krzewienia obrządku łacińskiego w Chorwacji, papież Grzegorz VII obdarzył Piotra -Krzesimierza IV koroną królewską.
Na polecenie papieża Urbana II, Zwonimierz, następca Piotra -Krzesimierza IV, zwołał synod do Knina, w 1089 roku. Celem zjazdu było wezwanie Chorwatów pod broń na wyprawę krzyżową do Ziemi św. Zwolennicy obrządku słowiańskiego, zwani „partią ludową”, czy też „partią głagolicką”, zaprotestowali gwałtownie przeciwko udziałowi w wyprawie krzyżowej. Doszło do walki wręcz podczas obrad, w której Zwonimierz stracił życie. W obronie cyrylo-metodianizmu Chorwaci wymyślili ciekawą legendę. Skoro Metody został zaliczony w poczet heretyków, więc zaczęli twierdzić, że alfabet słowiański wymyślił Św. Jeremiasz, ojciec Kościoła, urodzony w Dalmacji. To ujawnia się w piśmie papieża Innocentego IV do Filipa, biskupa Senji, w 1247 roku. Przekazując mu paliusz papież pisze, że pozwala mu, aby w jego diecezjiksięża odprawiali nabożeństwa w języku słowiańskim, którego alfabet „wynalazł św. Jeremiasz”. To pismo uważane jest za „Magna Carta” obrządku słowiańskiego w Dalmacji5.
Wyprawy krzyżowe do Ziemi św. pozwoliły na zetkniecie się z różnymi obrządkami, a tym
samym nienawiść do cyrylo-metodianizmu zmalała.
Przepis dziesiąty Soboru Laterańskiego z 1215 roku postanawia, że różne obrządki i języki w Kościele mogą istnieć obok siebie i trzeba je respektować, a biskupi pod karą ekskomuniki mają obowiązek wyświecania księży, by odprawiali nabożeństwa w takim języku, w jakim sobie wierni życzą. Dzięki temu cyrylo-metodianizm w Chorwacji przetrwał do naszych czasów.
Bośnia
Bośnia stanowiła tylko biskupstwo chorwackie obrządku słowiańskiego, kiedy do niego zakradł się bogomilizm. Herezja poczyniła tam tak duże postępy pod koniec XII wieku, jak w żadnym innym kraju słowiańskim. Legatowi papieża Innocentego III udało się nakłonić zbogomilizowanych mnichów słowiańskich do porzucenia herezji, odbycia pokuty i powrotu na łono Kościoła. Ale to nie powstrzymało bogomilizmu.
Heretycy zostali po raz drugi potępieni w 1221 roku i w rezultacie do Bośni ruszyła wyprawa krzyżowa.
Wraz z wojskiem węgierskim postępowali dominikanie, obchodząc się okrutnie z miejscową ludnością. Skutek był odwrotny od zamierzonego planu. Powstał bunt, na czele którego stanął bań (książę) bośniacki, Matej Ninosław.
Krzyżowcy ponieśli klęskę. W walkach religijnych zrodził się duch narodowy. Ludność utworzyła sobie „Kościół Bośniacki” o dualistycznym poglądzie, jaki cechował bogomilców.
Serbia
Stefan Nemanja II, wielki żupan Kaszki, został ukoronowany przez legata papieskiego w 1217 roku, za cenę podporządkowania Serbii łacińskiemu arcybiskupowi w Antibari. „Pierwszy koronowany”, jak Stefana Nemanję II nazywają historycy, wcale nie miał na myśli latynizacji Kościoła serbskiego.
Chcąc go uniezależnić od arcybiskupa bizantyńskiego w Ochrydzie, Stefan Nemanja II posłał swego brata Sawę, zakonnika obrządku greckiego, do Nicei, w Małej Azji. Tam Sawa przekonał chwilowo rezydującego patriarchę bizantyńskiego do uznania niezależnego Kościoła serbskiego.
Patriarcha, chcąc mieć jakikolwiek wpływ na Bałkanach opanowanych przez krzyżowców, nie tylko zgodził się na to, ale udzielił sakry Sawie i zamianował go arcybiskupem Kościoła serbskiego mimo protestów arcybiskupa Ochrydy. Sawa postanowił dać mocne podstawy niezależnemu Kościołowi. Z cyrylo-metodianizmu i z obrządku bizantyńskiego wybrał punkty najwięcejodpowiadające umysłowości serbskiej. Potworzył biskupstwa i seminaria duchowne, mając dopomocy dobrze zorganizowane klasztory, które nieco wcześniej skutecznie rozprawiły się z bogomilstwem.
Narodowy charakter Kościoła (Cerkwi) serbskiego zyskał na sile przez kanonizację jego założycieli. Świętym został nie tylko arcybiskup Sawa i jego ojciec, Stefan Nemanja I, który po wstąpieniu do klasztoru przybrał imię Symeona, ale też później w poczet świętych zaliczeni zostali inni władcy Serbii.
Niezależny Kościół serbski walnie przyczynił się do zjednoczenia plemion serbskich i utrzymania ich narodowych ambicji podczas długiej niewoli tureckiej.
Bułgaria
Wypędzeni z Moraw greckiego pochodzenia uczniowie Metodego po jego śmierci, zostali przyjęci w Bułgarii. Najwybitniejszym z nich był św. Klemens. W jego „śywocie” jest podane, że Cyryl i Metody wynaleźli alfabet słowiański dla Bułgarów i obaj bracia ochrzcili Borysa I – co nie odpowiada prawdzie, ale świadczy, jak bardzo do gustu przypadł Bułgarom kult Cyryla jak i Metodego, że całkowicie przywłaszczyli sobie braci sołuńskich.
Za czasów Borysa żyli jeszcze w Bułgarii arystokraci mongolskiego (tureckiego?) pochodzenia, którzy nie chcieli się zeslawizować. Poza tym byli księża bizantyńscy, którzy uważali, że nabożeństwa powinny się odbywać w języku greckim. Aby te grupy nie drażnić, Borys I skierował do Macedonii wygnańców z Moraw, która jeszcze pozostawała w pogaństwie, by tam szerzyli chrześcijaństwo. Klemensowi dał pełne wyposażenie i ustabilizował go w Ochrydzie.
Klemens wpierw założył szkołę, w której naukę pobierali kandydaci na księży. Zajęło mu to siedem lat.
W 893 roku tron objął Symeon, syn Borysa. Ten, widząc osiągnięcia Klemensa, zamianował go biskupem (pierwszy biskup Bułgarii) w południowo-zachodniej Macedonii. Klemens założył w Ochrydzie trzy kościoły i w swojej diecezji nie tylko uczył religii, ale i rolnictwa oraz sposobów
lepszego życia. Umarł w Ochrydzie w 916 roku.
Drugim prominentnym uczniem Metodego był Naum. Uczył on kandydatów na księży w Presławiu. Nie napisał nic, ale zachęcał innych do pisania. Symeon posłał go do Ochrydy, by jako nauczyciel zastąpił Klemensa, który został biskupem. Naum umarł tam w 906 roku i został kanonizowany.
Tak powstały dwa ośrodki cyrylo-metodiańskie – w Ochrydzie i Presławiu. Szkoła w Ochrydzie wydała szereg oryginalnych dzieł, jak „śywot św. Klemensa” i „Obrona obrządku słowiańskiego”. Założona przez Nauma szkoła w Peresławiu, zaczęła działać dopiero w 893 r.
Nie było oporu przeciwko obrządkowi cyrylo- metodiańskiemu. Jedyną trudność sprawiała głagolica, której litery różniły się od liter alfabetu greckiego. Stąd szkoła w Presławiu wróciła do cyrylicy. Przypadła ona do gustu carowi Symeonowi, który był wykształcony w Konstantynopolu, oraz innym Bułgarom znającym greką, gdyż łatwiej im było czytać pisma słowiańskie.
Natomiast Klemens się. temu sprzeciwił i stanął w obronie głagolicy. To było powodem napisania „Obrony obrządku słowiańskiego”. Wtedy Symeon, który był przeciwny głagolicy, w roku 893 usankcjonował cyrylicą.
Konstanty, który później został biskupem, okazał się najlepszym pisarzem w Presławiu. Przetłumaczył on szereg dzieł Kościoła greckiego. Tłumaczeniem zajmował się nawet sam car Symeon.
Symeon zagarnął Serbią w 925 roku, ogłosił się carem Bułgarii i Bizancjum, utworzył niezależny patriarchat bułgarski i biskupstwo dla Serbów w Raszce. Cesarz Bazy l i obalił ten patriarchat w 1020 roku i ustanowił autonomiczne arcybiskupstwo w Ochrydzie, któremu była podporządkowana Serbia.
Dzięki cyrylicy Bułgaria została schrystianizowana według obrządku bizantyńskiego w słowiańskim języku. Obrządek grecki został zeslawizowany.
Czechy
Obrządek słowiański musiał się zakorzenić wśród plemienia Zliczan, którego obszary znajdowały się nad granicą morawską. Na to pokazują odkrycia archeologiczne.
Jeżeli idzie o środkowe Czechy, to zgodnie z Kosmasem, książę Borzywój został ochrzczony na dworze Świątopełka na Morawach. Zwolenniczką obrządku słowiańskiego była Ludmiła, żona księcia. Niemniej jednak w Czechach wybuchła rewolta pogańska i książe musiał uciekać ze stolicy, którą był Lewy Hradec. Świątopełk pospieszył mu z pomocą i rozgromił buntowników. Borzywój wrócił do Czech i za stolicę obrał sobie Pragą.
Były wiać dwa ośrodki cyrylo-metodianizmu w Czechach: Lewy Hradec i Praga.
Część wypędzonych przez Wichinga z Moraw księży słowiańskich musiała się schronić w Czechach i wzmocnić te ośrodki.
Podobnie było po najeździe Wągrów na Morawy w 907 roku. Warto nadmienić, że św. Wacław został postrzyżony według obrządku bizantyńskiego.
Upadek Moraw wstrzymał rozwój cyrylo-metodianizmu w Czechach. Zniknął ośrodek dyspozycyjny, wiać biskup Regensburga, który uważał, że ma jurysdykcją kościelną nad Czechami, nie musiał się obawiać. Niemniej jednak, kiedy w 973 roku zostało utworzone biskupstwo łacińskie w Pradze, papież Jan XIII w akcie erekcyjnym ostrzega przed obrządkiem słowiańskim, co świadczy, że był on żywy w Czechach.
W roku 1032 Prokop założył w Sazawie klasztor benedyktynów słowiańskich, na który książę czeski Brzetysław I przeznaczył duże donacje.
Prokop mógł być mnichem w Tyńcu, koło Krakowa, lecz po wypędzeniu mnichów z Polski w 1022 roku uszedł na Czechy i tam założył klasztor, bo nie ma wyraźnego śladu, gdzie przedtem przebywał. Według notatki Prokop zapoznał się. z reguła zakonną i został mnichem, z kolei wrócił do Czech, a zatem, stało się to poza jego krajem rodzinnym.
Klasztor rozwinął się przypuszczalnie dzięki wypędzonym z Polski zakonnikom słowiańskim i rozwinął dużą działalność pisarską. Tłumaczono w nim księgi z łaciny na język słowiański.
Kiedy w roku 1057 Prokop już nie żył, a opatem został jego siostrzeniec Wit, . książę czeski Spytygniew, pod naciskiem łacinników, wypędził benedyktynów słowiańskich z Sazawy, a klasztor ich przekazał zakonnikom łacińskim.
Wypędzeni z Sazawy mnisi schronili się w klasztorze w Wyszegradzie na Węgrzech i nawiązali kontakty z Kijowem. Przebywali tam 6 lat.
Między nimi mógł być książę czeski Wratysław II (1061-1092), który też uszedł na Węgry. Po śmierci Spytygniewa powrócił do Czech i stał się gorącym zwolennikiem obrządku słowiańskiego.
Przywrócił on mnichom cyrylo-metodiańskim klasztor w Sazawie, a nawet w 1080 roku zwrócił się do papieża Grzegorza VII o wprowadzenie obrządku słowiańskiego w całych Czechach, co papież odrzucił, jako „nierozumne żądanie”. Mimo tego Wratysław popierał Sazawę.
Dopiero jego następca, Brzetysław II, pod naciskiem kleru łacińskiego, w roku 1096 wypędził po raz drugi mnichów słowiańskich z Sazawy. Klasztor przejęli benedyktyni łacińscy i zniszczyli bogatą bibliotekę6.
Obrządek słowiański w Czechach otrzymał śmiertelny cios. Pewna część mnichów poprzezWyszegrad na Węgrzech dostała się do klasztorów w Kijowie. Musiała ona zabrać część ksiąg z Sazawy, bo cały szereg rękopisów zarówno z okresu morawskiego (tłumaczenia z greckiego), jak i sazawskiego (tłumaczenia z łaciny), znalazła się w bibliotece Ławry Peczerskiej.
Warto nadmienić, że Kijów działał też na Sazawę. Relikwie kanonizowanych książąt, Borysa i Gleba, zostały złożone na ołtarzu w Sazawie w 1093 roku.
Komunikowanie się mnichów Sazawy poprzez Węgry z Kijowem jest zrozumiałe, jeżeli weźmie się pod uwagę, że nie mogli oni użyć drogi przez Polskę, bo w tym czasie rugowanie obrządku na Wisłą było w całej pełni.
Mimo likwidacji cyrylo-metodianizmu w Czechach, pamięć o opacie Prokopie była żywa, a wiać król czeski Przemyśl Ottokar II postarał się., że papież kanonizował go w 1204 roku. Wielki zwolennik obrządku słowiańskiego cesarz Karol IV uzyskał zezwolenie na wznowienie zakonu benedyktynów słowiańskich, w 1346 roku, których osadził w klasztorze na Emaus w Pradze. Objęli go zakonnicy chorwaccy z Dalmacji, którzy posługiwali się. głagolicą.
Słowacja
W Nitrze, Słowacji, rezydował za czasów Metodego biskup łaciński Wiching, który był sufraganem Apostoła Słowian. Stąd jest przypuszczenie, że po zniszczeniu Welehradu przez Madziarów stolica obrządku słowiańskiego mogła być w tym mieście.
Akt darowizny króla węgierskiego Stefana I na rzecz kościoła w Nitrze, z 1006 r.
nadmienia, że w tym mieście jest kapituła bezbiskupa, co znaczyłoby, że biskup gdzieś się przeniósł. Niektórzy historycy sądzą, że siedziba cyrylo-metodianizmu mogła przez jakiś czas znajdować się w Nitrze, zanim w końcu zostałaprzeniesiona do Krakowa7.
Pomimo braku biskupa Nitra pozostała stosunkowo dużym ośrodkiem cyrylo- metodiańskim. Tam na górze Zabór dokonał żywota wypędzony z Polski św. Świerad.
Węgry
Król węgierski Andrzej I musiał uciekać do Kijowa, gdzie został ochrzczony. Jarosław Mądry dał mu córkę Anastazję za żonę. Po powrocie na Węgry Andrzej I założył dwa klasztory, w Tihany i w Wyszegradzie, w których osadził mnichów obrządku słowiańsko-bizantyjskiego z Kijowa.
Św. Wojciech pozyskał dla Rzymu Stefana, syna Gejzy. Od tego czasu datuje się orientacja łacińska w Kościele węgierskim.Na Węgrzech, podobnie jak w Polsce, nastąpiła latynizacja chrześcijaństwa. Mimo tego obrządek słowiański utrzymał się dość długo. Wskazuje na to list papieża Innocentego III do króla węgierskiego Emeryka w 1198 r., aby łaciński arcybiskup w Kalocsa nie pobierał większych świadczeń od wiernych, niż to czynią duchowni obrządku słowiańskiego.
Ruś
Oficjalnie podaje się, że chrześcijaństwo przyszło na Ruś, kiedy cesarz Bazyli II zwrócił się do Włodzimierza Wielkiego, aby mu posłał pomoc w stłumieniu rebelii. Włodzimierz w zamian zażądał jedną z córek cesarza za żoną. Bazyli II zgodził się na to i posłał mu Annę. Rewanżując się,książę ruski posłał mu sześć tysięcy wojów w 988 roku, którzy zdusili rewoltę. Włodzimierz miał byćochrzczony w Chersoniu, w tym samym roku.
Annie nie bardzo podobało się małżeństwo. Aby się jej przypodobać Włodzimierz kazał obalić posągi bogów w Kijowie, a następnie masowo ochrzcić ludzi w Dnieprze. Poza tym wypędził on 8 swoich żon i 800 konkubin.
Gdyby na Rusi nie było chrześcijaństwa, to Anna na pewno przy pomocy swoich misjonarzy zaprowadziłaby obrządek bizantyński w języku greckim, jak to się stało przy chrzcie narodu bułgarskiego. Zanim ona przybyła do Kijowa chrześcijańscy Rusini na długo przedtem przysięgali na swego Boga, a pogańscy na Peruna czy Wełesa. Widać z tego, że na Rusi był cyrylo-metodianizm, który odznaczał się większą tolerancyjnością, niż obrządek bizantyński. Włodzimierz musiał zburzyćposągi bogów, bo Annę raziły, że stały przed dworzyszczem, w którym ona miała mieszkać.
Gdyby chrześcijaństwo przyszło na Ruś z Bizancjum, to na pewno nie kursowałyby w licznych odmianach przez długie wieki żywoty Cyryla i Metodego.
Na szlaku handlowym Praga – Kijów był nie tylko Kraków, ale i Przemyśl, przypuszczalna stolica księstwa Łędzian. Musiał on dojść do dużego znaczenia, skoro w nim archeologowie znaleźli szczątki katedry z X wieku8.
Chrześcijaństwo przyszło do mieszkańców Przemyśla zapewne jeszcze z Moraw, podobnie jak do Kraju Wiślan. Wzmianka wskazuje, że w owym czasie istniała w Przemyślu najstarsza gminażydowska na ziemiach polskich. Dwa kopce, zwane „tatarskimi” świadczą, że tam mogło być osiedle celtyckie w pierwszym wieku naszej ery, podobnie jak w Krakowie.
Razem z kupcami podążali do Kijowa misjonarze cyrylo-metodiańscy. Z plemion ruskich Polanie byli pierwsi, którzy przyjęli chrześcijaństwo9. Za nimi poszli Drzewianie, Nowogrodzianie, Połocczanie, Dregowiczanie, Sewerianie i Bużanie. Nestor nie wymienia Krywiczan, Uliczan Tywertczan i Radymiczan, co wskazuje, że cyrylo-metodianizm nie objął tych plemion wschodnio- słowianskich.
Z władców podaje się, że księżna Kijowa Olga pierwsza przyjęła chrzest przed wizytą w Konstantynopolu 955 lub 957 roku. Oznacza to, że stała się chrześcijanką obrządku słowiańskiego. Są historycy, którzy uważają, że jej chrzest nastąpił w Konstantynopolu według obrządku bizantyńskiego. Niemniej jednak Olga wróciła z Carogrodu tak rozgoryczona, iż posłała do cesarza niemieckiego po misjonarzy. Widocznie jako chrześcijanka obrządku słowiańskiego spotkała się z lekceważeniem w Konstantynopolu, bo patriarcha patrzył krzywym okiem na rzymsko-słowiańskie chrześcijaństwo.Wysłana do Kijowa misja niemiecka spaliła na panewce.
Na powiązanie Olgi z cyrylo-metodianizmem wskazuje fakt, że swojemu synowi dała na imię. „Świętosław” i przypuszczalnie ochrzciła go, lecz jej następca okazał się zatwardziałym poganinem.
Był nim również jego syn, a wnuk Olgi, Włodzimierz Wielki. Trzeba wiedzieć, że wówczas skandynawscy Warangowie, którzy opanowali wschodnio-słowiańskie plemiona, żyli dalej swoja tradycją. Nosili skandynawskie imiona do pewnego stopnia zeslawizowane, np. Helga – Olga, Waldemar – Wołodimir itp. Język Warangów był jeszcze w użyciu, tak że cesarz Porfirogenita wzmiankuje nazwy związane z dolnym Dnieprem zarówno w języku słowiańskim jak iskandynawskim. Jeżeli Warangowie przechodzili na chrześcijaństwo, to raczej obrządku bizantyńskiego niż słowiańskiego.
Nestor nadmienia, że w 981 roku Włodzimierz Wielki wyruszył na „Lachów” (Łędzian) i zabrał im grody: Przemyśl, Czerwień i inne. W Przemyślu mógł się natknąć na biskupa cyrylo- metodiańskiego, który wywarł na nim duże wrażenie, co mogło się stać powodem chrztu księcia kijowskiego. Na podobną możliwość wskazuje też prasa ukraińska w Stanach Zjednoczonych10.
Warto nadmienić, że metropolia słowiańska w Krakowie sięgała daleko na wschód poza Przemyśl. Jeszcze w XIV wieku biskupi polscy uważali, że Kamieniec Podolski należy do diecezji krakowskiej11. Nie jest wiadomo, gdzie Włodzimierz przyjął chrzest. Nestor mógł celowo ten fakt pominąć, o ile w grę wchodził obrządek słowiański.
Kijowianie nie bardzo chętnie wchodzili do Dniepru, gdzie ich księża chrzcili. Przypuszczalnie owymi poganami byli raczej Warangowie.
Kronikarz niemiecki Thietmar, który umarł w 1018 roku, nadmienia, że w Kijowie było 400 kościołów. Nie mogło ich tak dużo powstać po stosunkowo krótkim okresie czasu po chrzcie Rusi. Raczej trzeba przyjąć, że ludność słowiańska Kijowa stawiała sobie kaplice cyrylo-metodiańskie znacznie wcześniej niż wypada data chrystianizacji Rusi.
Za czasów Włodzimierza Wielkiego i Jarosława Mądrego istniały na Rusi następujące biskupstwa: w Nowogrodzie, Połocku, Czernichowie, Turowie nad Prypecią, w Belgoradzie nad Irpieniem, we Włodzimierzu Wołyńskim, no i oczywiście w Kijowie; razem siedem biskupstw obejmujących siedem plemion ruskich12.
Nestor podaje, że przez chrzest powstała Ruś13. Oznacza to, że cyrylo-metodianizm zosta
rozciągnięty na skandynawskich Warangów. Przy pomocy nowej wiary obcy element etniczny został zeslawizowany, a ponieważ on nosił nazwę „Ruś”, termin ten objął również plemiona słowiańskie.Cyrylo-metodianizm scementował dwa różne elementy etniczne przez ujednolicenie języka i wyznania14.
Niektórzy historycy uważają, że chrześcijaństwo na Ruś przyszło z południa. Gdyby tak było, to Jarosław Mądry nie musiałby je podporządkowywać patriarsze w Konstantynopolu, bo od samego początku byłoby bizantyńskie. Skoro je zgrecyzował, to znaczy, że przedtem musiało być podporządkowane jakiemuś innemu ośrodkowi. Jeżeli tak, to w rachubą wchodzić może jedynie metropolia słowiańska w Krakowie.
Nie zdaje się, aby po przyjęciu chrztu w Kijowie powstała tam metropolia15. Przypuszczalnie było biskupstwo o większym znaczeniu. Taki wypadek zaszedł w Chorwacji. Słowiański biskup Kninu odgrywał czołową rolą, stąd nazywano go „biskupem Chorwacji”, ale nigdy nie arcybiskupem, bo metropolita rezydował najpierw na Morawach, później w Wiślicy i Krakowie.
Co skłoniło Jarosława Mądrego do podporządkowania Rusi bizantyńskiej jurysdykcji kościelnej? Powodem mogła być obawa, że Kościół ruski może ogarnąć bogomilizm, szerzący hasła anarchistyczne. Źródła kijowskie wzmiankują, że biskup Leontius potępił popa Adriana w 1004 roku za szerzenie tej herezji. Wypędzenie mnichów z Polski w 1022 roku mogło być ostrzeżeniem dla Kijowa. Dalsze wypadki, a zwłaszcza rozruchy po śmierci Mieszka II, dały wiele do myślenia w stolicy Rusi. Skoro metropolia i hierarchia słowiańska były za słabe, by się oprzeć naciskowibogomilców, to trzeba było szukać oparcia w jednym z dwóch głównych ośrodków chrześcijaństwa. Obrządek łaciński ze względu na język i odległość nie wchodził w rachubę. Kościół ruski można było podporządkować jedynie Konstantynopolowi.
Około 1039 roku Jarosław Mądry doszedł do porozumienia z Bizancjum. Patriarcha zgodził się na utworzenie metropolii w Kijowie z językiem słowiańskim w liturgii. Nie była to nowość. Poprzednio patriarcha musiał się zgodzić na pozostawienie języka słowiańskiego w Bułgarii.
Jarosław Mądry nie był jednak zadowolony ze zmiany, stąd w 1051 roku powołał na tron arcybiskupi ruskiego zakonnika Hilariona i kazał mu udzielić sakry bez porozumienia się z patriarchą. Tym samym dążył do uniezależnienia swego Kościoła, co stało się chwilowo, gdyż po śmierci Hilariona patriarcha odzyskał Ruś.
Zniszczenie carstwa bułgarskiego w 1018 roku musiało spowodować eksodus księży bułgarskich na Ruś, którzy w niej wzmocnili obrządek słowiański.
Szkoła Kijowska za Jarosława Mądrego dokonała wielu przekładów z języka greckiego, zarówno dzieł liturgicznych, jak i z ogólnej literatury.
ZAKOŃCZENIE
Gdyby nie cyrylo-metodianizmnie byłoby Polski, Rosji, Bułgarii, narodów dawnej Czechosłowacji i Jugosławii. Po naszych przodkach pozostałyby bardzo mgliste wspomnienia, jak po Słowianach nad rzeka Łabą w Niemczech, czy po ich kuzynach osiadłych na Peloponezie; jak po Gotach, Hunach i Awarach, którzy wykazali dużą bitność, ale z braku spoiwa narodowego rozproszyli się…
Będąc na Morawach Cyryl i Metody szerzyli chrześcijaństwo w wersji słowiańskiej, czyli dostosowane jak najbardziej do umysłowości nawróconych ludzi. Nadanie sakralności językowi słowiańskiemu, wprowadzenie słowa pisanego i wyższej kultury, na których przyjęcie umysły były dostatecznie rozwinięte, stało się objawieniem dla Słowiańszczyzny. Podciągnięte przez cyrylo- metodianizm plemiona, zaczęły tworzyć narody.
Nie poszli ich śladem Słowianie połabscy i na Peloponezie. Pierwsi przyjęli chrześcijaństwo od Niemców i zniemczyli się, drudzy od Greków i zgrecyzowali się. Zapłacili najwyższą cenę – wynarodowili się.
Język staro-cerkiewny, chociaż zrozumiały ówczesnym Słowianom, nie odpowiadał poszczególnym dialektom. Odchylenia od niego spowodowały wytworzenie się języka staro- bułgarskiego, staro-ruskiego, staro-polskiego itd. One to ambitnie parły do stworzenia własnej literatury.
Cyrylo-metodianizm dał wiele plemionom polskim. Zjednoczył je i na ich ziemiach ulokował swój ośrodek. Przez około 150 lat arcybiskupi w Wiślicy, a następnie w Krakowie, kierowali rozległą metropolią, nie wiele mniejszą, nit obszary podporządkowane rzymskiej czy greckiej jurysdykcji kościelnej. Co więcej, arcybiskupstwo słowiańskie miało do czynienia z stosunkowo jednolitą masą etniczną, a nie ze zlepkiem różno- języcznych i różno-plemiennych grup ludzkich. Kiedy więzy między metropolią słowiańską a Watykanem rozluźniły się, arcybiskup na równi z papieżem i patriarchą – ustanawiał diecezje, udzielał sakry biskupiej, na ołtarze wynosił świętych. Kraków był wówczas „Trzecim Rzymem”.
Myli się ten, co sądzi, te z chwilą latynizacji chrześcijaństwa cyrylo-metodianizm zniknął całkowicie z ziem polskich. On tylko został zabarwiony na kolory rzymskie. Pod cienką warstewkąlatynizmu tyje dalej i w dynamiczny sposób daje znać o sobie.
Typowy dla cyrylo-metodianizmu Kult Maryjny jest dziś może silniejszy u Polaków, niż był tysiąc lat temu. Kiedy na II Soborze Watykańskim w latach 1960-tych biskupi niektórych krajów
chcieli go ograniczyć, by przystosować do mentalności protestantów, przedstawiciele polskiego
episkopatu zdecydowanie się temu sprzeciwili. Kult Maryjny jest taką świętością dla Polaka, te nie można go brać na żadne przetargi.
Na około 40 cudownych miejsc w Polsce, wszędzie figuruje Matka Boska. Największym dla Polaków sanktuarium kościelno-narodowym jest Jasna Góra z ikoną Bogarodzicy.
Wielu ludzi zastanawia f akt, dlaczego obraz stanowiący zdobycz wojenna księcia Władysława Opolskiego, w krótkim okresie czasu wysunął się na czoło kultowych obiektów? Dlaczego od samego początku podążały tłumy do Częstochowy, by się pomodlić przed obrazem Czarnej Madonny?
Przypuszczalnie w kościołach słowiańskich dominował jej obraz. Kiedy przyszła latynizacja, wizerunek znikał. Zastąpiły go obrazy świętych rzymskiego obrządku, obce umysłowości wiernych. Stąd, kiedy Opolski umieścił zdobytą ikonę w Częstochowie, wieść rozniosła się, ze do Polski wróciła cyrylo-metodiańska Madonna. Stęsknieni jej widoku ludzie tłumnie podążali do Częstochowy.
Kult Apostołów Słowian był żywy w Polsce całe stulecia. Najlepiej potwierdza go wydarzenie z 1576 roku. Wówczas trzeba było wydać nowy brewiarz. Kardynał Radziwiłł zlecił księdzu Sokołowskiemu , by w modlitwie do Cyryla i Metodego skreślił słowo „Apostołowie”, bo go to raziło. Niemniej jednak kardynał Radziwiłł nie miał odwagi, by usunąć z brewiarza modlitwę, chociaż bracia sotuńscy nie byli wówczas kanonizowani przez Kościół rzymski. Co gorzej, byli posądzani o herezję. Jest nie do pomyślenia, aby kardynał Radziwiłł nic o tym nie wiedział, niemniej jednak kult Apostołów Słowian był tak silny, te nie można go było podważyć.
Najstarsza polska pieśń kościelna „Bogurodzica” przypuszczalnie była czołowym hymnem cyrylo-metodiańskim. Musieli ją przynieść z południa misjonarze słowiańscy, bo według rzeczoznawców językowych zawiera trzy nawarstwienia: morawskie, czeskie i polskie. Może ze względu na kult’ Matki Boskiej tak dalece przypadła do gustu Polakom, te stała się hymnem narodowym. Śpiewało ją rycerstwo przed rozpoczęciem bitwy pod Grunwaldem, Chocimem i Wiedniem, chociaż to nie jest pieśń bojowa.
Inna ulubiona pieśń kościelna, to „Święty Boże”. Cenią ją również prawosławni Rosjanie, co Świadczyć może, te oba narody, polski i rosyjski, miały wspólną przeszłość cyrylo-metodiańską. Charakterystyczne są też pieśni wielkanocne, bo wskazują na słowiańskie pochodzenie.
Najstarsze kościoły drewniane zachowały się na Śląsku, natomiast na Podhalu, mimo obfitości kamienia, ludność nie sili się na murowanie świątyń. Jeżeli porównać drewniane kościoły na Śląsku i Podhalu z cerkwiami ruskimi, to podobieństwo jest uderzające. Jak widać, Ślązacy i Podhalanie, mimo zlatynizowania obrządku, pozostali wierni swoim dawnym, drewnianym kościołom, wprowadzonym do Polski przez cyrylo-metodianizm.
Podobnie jest z dedykacjami. Najstarsze kościoły w dalszym ciągu czczą słowiańskich świętych.
Tragiczne wypadki, jakie wydarzyły się na podłożu dwuobrzadkowym w Polsce, nakazywały „zapomnienie” cyrylo-metodianizmu i „wytarcie go z pamięci”. Lecz jut w epoce Odrodzenia obrządek ten nie tylko nie raził, lecz wprost na odwrót, entuzjazmował umysły światlejsze. Czas najwyższy, aby w podręcznikach historii oddać mu należyty szacunek, zwłaszcza, te tyjemy w dobie ekumenizmu.
Do „odtarcia” z pamięci obrządku słowiańskiego mogą wiele zdziałać nie tylko archeologowie, którzy z ziemi wygrzebują naszą przeszłość, ale też dociekliwe osoby.Koło Krynicy jest zdrojowisko Muszyna. Miasto to będzie wkrótce obchodzić 800-lecie swego istnienia. Przez 330 lat, aż do rozbiorów Polski, należało do dóbr stołu biskupów krakowskich.
W ciągu długiego istnienia miała Muszyna kościoły drewniane, o takich dedykacjach, jak Wniebowzięcia Matki Boskiej, św. Michała i św. Marcina, św. Marii Magdaleny. Wszystkie dedykacje są typowe dla obrządku słowiańskiego.
Pieczęć miasta, która pochodzi z czasów, kiedy Muszyna była „biskupim ” miastem, ma mszał, nad nim infułę, biskupią wraz z dwoma, skrzyżowanymi z sobą laskami. Jedną z nich jest pastorał z zakręconym w kółko szczytem; druga laska ma prosty szczyt z dwoma poprzeczkami. Co ona oznacza?
W murowanym kościele św. Józefa, konsekrowanym przez biskupa krakowskiego Andrzeja Załuskiego w 1749 roku, jest ołtarz z chrzcielnica. Na nim są dwie figury świętych. Jedna przedstawia biskupa z infuła na głowie, pastorałem w raku, który ma krótko przystrzyżone włosy, twarz ogolona, bez brody i wąsów. Po drugiej stronie ołtarza drugi święty ma długie włosy, brodą i wąsy, szerokie szaty. Z szyi zwisa mu paliusz. W jednej ręce trzyma otwartą księgę., a w drugiej prostą laskę, z dwoma poprzeczkami na szczycie. Znów ta sama laska jak w herbie Muszyny!
W Kościele rzymskim hierarchowie podpierają się. pastorałami, natomiast w Kościele bizantyńskim została przyjęta prosta laska z poprzeczką na szczycie (krzyżykiem). Ilość poprzeczek oznacza stopień w hierarchii. Biskup ma łaskę, z jedną poprzeczką, arcybiskup z dwoma, a patriarcha z trzema poprzeczkami.
Biskupi krakowscy, jako właściciele Muszyny, zostawili w herbie miasta i w kościele śladynajstarszych dziejów biskupstwa krakowskiego: wpierw było to arcybiskupstwo (laska z podwójnąpoprzeczką) cyrylo-metodiańskie, a później biskupstwo łacińskie (pastorał).
Jeżeli porobi się. dokładne obserwacje nie tylko w najstarszych kościołach archidiecezji krakowskiej, ale też w całej Polsce, na pewno natrafi się na liczne ślady obrządku słowiańskiego.
Trzeba je ponotować i z szacunkiem się do nich odnosić, bo to, ze dziś jesteśmy Polakami, mamy do zawdzięczenia Cyrylowi i Metodemu.
PRZYPISY
Rozdział I
1. K. Lanckorońska, „Studies on the Roman-Slavonic Rite in Poland”,Roma 1961, str.l; S. Smrzik, „The Glagolithic or Liturgy”, Cleveland 1959, str.15. Roman-Slavonic 2. „Mszał Kijowski” nie jest tekstem czysto zachodnim, Lecz bardzo luźnym tłumaczeniem sakramentarza łacińskiego z przełomu VI i VII wieku, posiadającym także stawki z liturgii greckiej. Analizuje go C. Mohlberg, w „II Messale Glagolitic di Kiev”, Roma 1928.
3. T. Lehr-Spławiński, „Od piętnastu wieków”, Pax, Warszawa 1961, str.61.
4. F. Dvornik, „Byzantine Missions Among the Slavs”, New Jersey 1970, str.109 i 117.
5. J. Vasica,”Slovanska liturgia sv. Petra”, Byzantinoslavica VII, Praha 1939-1946.
6. J. Umiński, „Obrządek słowiański w Polsce IX i X wieku i zagadnienie drugiej metropolii w czasach Bolesława Chrobrego”, Lublin 1957, str. 3-5.
7. H. Paszkiewicz, „The Making of the Russian Nation”, London 1963, str.90.
Rozdział III
1. P.A. Lavrov, „Materijaly po istoriji voznikovenija drevensej slavianskoj pismennosti”, Leningrad 1930, str.75.
2. T. Lehr-Spławiński, „Misja słowiańska św. Metodego a Polska”, Collectanea Theologica, Leopoli 1938.
3. J. Widajewicz, w „Państwie Wiślan”, Kraków 1947, nazywa te formacje polityczna „państwem”. Zdaje się, że bardziej odpowiadałaby nazwa „Kraj Wiślan”, jaką podaje Geograf Bawarski w połowie IX wieku, gdyż przypuszczalnie na jego terenie było nie jedno, ale dwa, a nawet trzy państwa plemienne, ze stolicami w Krakowie, Wiślicy, Sandomierzu, a może nawet w Stradowie.
4. F. Dvornik, „Les Legendes de Constantin et de Methode vues de Byzance”, 1933.
5. M. Niechaj, „De cultu SS. Cyrilli et Methodii in Polonia”, Olomucci 1937.
6. Może tu ma jakiś sens legenda o smoku wawelskim, któremu pobliscy mieszkańcy musieli uiszczać haracz, dostarczając pewnej ilości młodych ludzi do pożarcia. Jeżeli to nie był potwór, ale Skok, administrator Krakowa, osadzony tam przez Świętopełka I, to jemu ludność musiała dostarczać co roku ludzi, pędzonych na rynek niewolników w Wenecji.
Rozdział IV
1. J. Cibulka, „Velkomoravsky Kostel w Modre u Yelehradu a zacatky Krstanstvi na Morave”, Praha 1958, str.22.
2. Z. Wartałowska, „Dzieje Wiślicy w świetle odkryć archeologicznych”, referat wygłoszony na V Konferencji Naukowej Zespołu Badań nad polskim średniowieczem”, UW i PW Busko-Wiślica 19-20 Y.1966.
3. J. Hawrot, „Pierwotny kościół pod wezwaniem Salwatora na Zwierzyńcu w Krakowie”, Kwartalnik Archeologii i Urbanistyki, 1956.
4 J. Cibulka, „Vaclavova rotunda Svateho Vita”, Svatovaclavsky slovniki, 1934, str.230, 685; V. Mole, „Nowy pogląd na rotundę śś. Feliksa i Adaukta”, Przegląd Historii Sztuki III, 1932/33.
5. K. Zakrzewska, „Rotunda wawelska w świetle nowych badań i odkryć archeologicznych”, Studia do dziejów Wawelu II, 1960.
6. K. Józefowiczówna, „Z badań nad architektura przedromańską w Poznaniu”, Inst. Hist. Kult. Mat. PAN, Wrocław 1963.
7. „Ukraine: A Concise Encyclopedia”, University of Toronto Press, Toronto 1971, tom II, str.134.
Rozdział V
1. „Vita S. Clementis Bulg. Archiep.”
2. J. Stanislav, „O prehodnotenie vel’komoravskych prvkov v cyrilo-metodejskiej literaturę”, Sofia 1955, str. 258- 9, uważa, że Gorazd był księciem wielko-morawskim, a Metody wyrażał się o nim jako o wielkim mężu, który również znal łacinę.
3. „De Administrando Imperio”.
4. B. Paprocki, „Herby rycerstwa polskiego”, 1584, podaje, że herb Wieniawa przywędrował z Moraw do Polski. Może ród nim pieczętujący się zbiegł do Małopolski podczas najazdu Węgrów na Wielkie Morawy, jak to miały zrobić rody Odrowążów i Gryfitów. Warto nadmienić, że Bossuta, który w 1027 roku został arcybiskupem krakowskim, miał być herbu Wieniawa.
5. J. Zathey, „O kilku przepadłych zabytkach rękopiśmiennych Biblioteki Narodowej w Warszawie”, Warszawa 1949.
6. F. Dvornik, „Byzantine Missions Among the Slavs”, New Jersey 1970 str.199.
7. K. Potkański, „Konstanty i Metodyusz”, Kraków 1905, str.88.
Rozdział VI
1. H. Lowmiański, „O identyfikacji nazw Geografa Bawarskiego”, 1958.
2. F. Dvornik, „Byzantine Missions Among the Slavs”, New Jersey, str.117.
3. Pod tym względem jest bardzo instruktywne studium O. Culmanna, na temat Ewangelii św. Jana, w którym wybitny teolog protestancki daje wykład rozdziału przedstawiającego uzdrowienie ślepego od urodzenia młodzieńca, jako symbolicznie przedstawiającego chrzest przez oświecenie. O. Culmann, „Les Sacraments dans l”Evangelie Johannique”, Paris 1951, str.70-72.
4. P. Ivanov, „Tajna Sviatych”, YMCA Paris, 1949, str.355-6.
5. H. Paszkiewicz, „The Making of the Russian Nation”, London 1963, str.341.
6. H. Paszkiewicz, jak wyżej, str.62, 64, 66.
Rozdział VII
1. Katalogi biskupów krakowskich stanowią zagadkę. Znamy je ze stosunkowo późnych pięciu rękopisów: tzw. pierwszy pochodzi z XIII wieku, pozostałe – z XIV i XV wieku. Katalog pierwszy stanowi sucha lista imion wpisanych na ostatniej stronie „Rocznika kapituły krakowskiej”. Drugi katalog podaje rok objęcia i liczbę lat rządów każdego biskupa. Oto początek listy:
Prohor ustanowiony 969, żył 18 lat;
Prokulf ustanowiony 986, żył 27 łat;
Poppon ustanowiony 1014, żył 8 lat;
Gompon ustanowiony w 1023, żył 8 lat;
Rachelin ustanowiony 1932, żył 13 lat;
Aron ustanowiony arcybiskupem 1046, żył 12 lat.
Następne • katalogi zawierają bogatą treść opisową. Istotne zmiany w partii początkowej są dwie: poprawki chronologii i dodanie Lamberta. Ordynacja Prohora została przesunięta na rok 966, co oczywiście wynikło z dopasowania jej do daty chrztu Mieszka I. Następnie przedłużano liczby lat rządów tak, by zlikwidować wakanse. Te dowolności mocno podrywają autorytet katalogów.
2. M. Gumplowicz, „Początki biskupstwa krakowskiego”, 1907.
3. H. Paszkiewicz, „The Origin of Russia”, New York 1969.
4. F. Dvornik, „Byzantine Missions Among the Slavs”, New Jersey 1970, str.202, pisze: „one thing is certain. A Slavonic metropolis with several episcopal sees did exist in Poland in continuation of the Moravian hierarchie order established by Pope John IX”.
5. W. Dzięcioł, „The Origin of Poland”, Veritas, London 1963, str.287, podaje: „Trzynastowieczny rejestr biskupów Krakowa wymienia Prohora jako pierwszego biskupa pod datą 969 (Prohor 969 ordinatur, 16 annos vixit). Wygląda na to, że data powinna być 869,a przepisywacz w XIII wieku mógł w dobrej wierze przesunąć ją na 969, by synchronizowała z chrztem Polski. Data Prokulfa podana jest na 986. Tu znów kronikarz dopasowałdatę z 886 na 986. Wygląda na to, że południowa Polska miała prawne biskupstwo w Krakowie od 869 roku, obrządku cyrylo-metodiańskiego, a od 887 do 913 przypuszczalnie obrządku łacińskiego pod wpływem Wichinga, a może nawet obydwa obrządki. Prohor mógł być Grekiem. Co do Prokulfa, to mógł być biskupem metodiańskim greckiego pochodzenia, lub też łacińskim narzuconym przez Wichinga, przy czym mógł mieć niemieckie imię „Broc-Wolf”.
J. Umiński uważa imię Prokulf za zniemczoną postać słowiańskiego Prokopa czy Prokofiusza. Jeżeli weźmie się pod uwagę, że Prokop został kanonizowany przez papieża dopiero w 1204 roku, to noszący imię w IX czy choćby w X wieku, nie mógł być biskupem łacińskim.
6. Z licznej literatury kilka pozycji: L. Hauptmann, „Das Regensburger Privilegium v. 1086”, 1958; R. Hiltzmann, „Die Urkunde Heinrichs IV 1086”, 1918; K. Buczek, „O dokumencie biskupstwa praskiego”,1939; J. Widajewicz, „Kraków i Poważę w dokumencie biskupstwa praskiego z r.1086”, 1936.
Rozdział VIII
1. Monumenta Poloniae Historica III, 126.
2. jak wyżej, 60.
3. jak wyżej, 1.
4. Christophori Varsevichi, „Reges, Sancti, Bellatores, Scriptores Poloni”, Roma MDCI, 3.
5. Na temat chrztu Mieszka I pisze również niemiecki kronikarz Thietmar. Zapis jego: „Owa bowiem wierna wyznawczyni Chrystusa (Dubrawka) widząc swego męża pogrążonego w różnorakich błędach pogaństwa zastanawia się usilnie nad tym, w jaki sposób mogłaby go pozyskać dla swojej wiary. Umyślnie postępowała jakiś czas zdrożnie, aby później działać dobrze. Kiedy mianowicie po zawarciu tego małżeństwa nadszedł okres wielkiego postu i Dubrawka starała się złożyć Bogu dobrowolnie ofiarę przez wstrzymanie się od mięsa i umartwianie swego ciała, jej małżonek namawiał słodkimi obietnicami do złamania postanowienia. Ona zaś zgodziła się na to w tym celu, by z kolei móc tym łatwiej zyskać u niego w innych sprawachposłuch” (Kronika Thietmara, M. Jedliński, Poznań 1953, str.220). W tekście tym zastanawia, że Mieszko nie jest wprost nazwany poganinem, lecz tylko „pogrążonym w różnorakich błędach pogaństwa” i że Dubrawka zamiast go nawrócić do Chrystusa, uczynić chrześcijaninem, myśli, by go jedynie pozyskać dla swojej wiary, albo raczej, w jaki sposób by go połączyć ze sobą w wierze. Warto tu zwrócić uwagę na dyscyplinę postów. W obrzędzie słowiańskim, który miał wschodnia dyscyplinę, posty są surowsze, niż w obrządku łacińskim. Ale trzeba pamiętać, że w Kościele łacińskim posty są objęte przykazaniem kościelnym -pojęcie, którego nie zna Kościół wschodni, w którym posty są zwyczajowym wyrazem indywidualnej pobożności. Wspaniałym tego przykładem może być słynna Homilia, czytana podczas wschodniej jutrzni wielkanocnej, w której natchniony autor mówi, „że ci co pościli i ci, co nie pościli, niech weselą się dzisiaj”. Jak więc widać, to że Mieszko jadł w poście mięso, nie wynikało z jego pogańskiego trybu życia, ale z dowolności postnej obrządku słowiańskiego. Charakterystyczne, że zarówno Gall jak i Thietmar podają szczegóły odnoszące się do Mieszka, natomiast nic nie wiedzą o okolicznościach samego chrztu, bo go w 966 roku nie było.
Rozdział IX
1. W. Semkowicz, „Paleologia łacińska”, Kraków 1951, podaje, że do końca XVI wieku księgi greckie były trzymane w katedrze gnieźnieńskiej. Warto tu dodać, że pieśń „Bogurodzica” utrzymałasię najdłużej również w tej katedrze. Czy przypadkiem w Gnieźnie nie mieściło się centralne biskupstwo cyrylo-metodiańskie na ziemiach Polan, podporządkowane metropolii w Krakowie i dlatego Bolesław Chrobry ulokował w nim arcybiskupstwo łacińskie?
2. Informację Thietmara potwierdzają „Annales Magdeburgenses”, Monumenta Germaniae Historica, Scriptores XVI.
3. Wzmianki w kronikach o dwu metropoliach są następujące: – Gall: „suo tempero (w czasach Bolesława Chrobrego) Polonia duos metropolitanos cum suis suffragansis continebat” (K. Maleczyński, Gall Anonymi Cronica, MPHNs II, str.30); Kadłubek: (Bolesław Chrobry) „adhuc tenellas fidei primitias, adhuc in canis vagientem ecclesiam tam tenero; amplexu, tam adulta fovit teneretudine, ut geminam metropolim instituerit” (MPH II, str.276). Kadłubek, biskup krakowski, chwali Bolesława Chrobrego za jego mądrość w podejściu do dwóch metropolii, z których każda miała swoje biskupstwa.
4. Monumeta Germaniae Historica, Scriptores III, str.92, podaje:”coadunato sinodo septem episcopis disposuit”.
5. W. Meysztowicz, „Koronacja Pierwszych Piastów”, Roma 1956, podaje, że Lambert był synem Mieszka I i jego żony Ody, a więc przyrodnim bratem Bolesława Chrobrego. W 996 roku zostaje biskupem, a w 1000 roku udaje się do Rzymu po koronę królewską. Umarł w 1030 roku.
Rozdział X
1. Zaskakuje liczba siedem. Miało być siedem biskupstw cyrylo- metodiańskich na Rusi i w Chorwacji. F. Dvornik w „Byzantine Missions Among the Slavs”, str.54-55, wyjaśnia, że w biografii św. Cyryla liczba siedem ma sakralny charakter. Rodzice braci sołuńskich mieli siedmioro dzieci, przy czym Cyryl był najmłodszy. Po jego urodzeniu rodzice Cyryla żyli w abstencji małżeńskiej przez 14 lat, a więc 2×7, itp.
2. Instytucja „chorbiskupów” (chorepiscopi) powstała już w II wieku na wschodzie. Biskupi bardzo rozległych diecezji mieli trudności dotarcia do zapadłych kątków, zwłaszcza w górach. W związku z tym delegowali część swoich uprawnień księżom w wiejskich okręgach. Stad powstała nazwa „biskupi wiejscy”. Mogli oni na własna rękę udzielić niższych
święceń kapłańskich, natomiast wyższe święcenia tylko za zgodą biskupa. Władza biskupów wiejskich zaczęła maleć w VIII wieku, tak, że nie mogli oni wyświęcać nawet lektorów. Ostatecznie instytucja ta zniknęła w XII wieku. Na zachodzie pojawiła się w VIII
wieku, ale po czterech stuleciach również zaginęła. Warto nadmienić, że papież Grzegorz VII mógł mieć na myśli „chorbiskupstwa” podając w liście do Bolesława Śmiałego, że w Polsce są tak małe biskupstwa, iż obejmują tylko jedną parafię i nie mogą utrzymać biskupa.
3. K. Lanckorońska, „Studies on the Roman-Slavonic Rite in Poland”, Roma 1961, str.43-456.
4. S. Kętrzyński, „O zaginionej metropolii czasów Bolesława Chrobrego”, Warszawa 1947; W. Kętrzyński, „Studia nad dokumentami XII wieku”.
5.W. Kętrzyński sądził, że nie Kraków, ale Sandomierz był stolicą drugiej metropolii. H. Paszkiewicz (The Origin of Russia, str.389) uważa, że skoro w 1000 roku zostało założone biskupstwo w Krakowie podporządkowane Gnieznu, to metropolia słowiańska byłą gdzie indziej
na terenie polskim, który kiedyś należał do Moraw, a więc w Sandomierzu. W tym dociekaniu nie jest wzięta pod uwagę możliwość istnienia biskupstwa i arcybiskupstwa dwóch obrządków w jednym mieście. A takie wypadki mają czasem miejsce. W roku 1939 we Lwowie mieściły się trzy metropolie: łacińska, greko-katolicka i ormiańska.
6. W. Semkowicz-Zarembina, „Powstanie i dzieje autografu Annalum Jana Długosza”, Rozprawa PAU 1952, str.24.
7. J. Natanson-Leski, „Zarys granic i dziejów Polski najstarszej”, Wrocław 1953.
8. M. Niechaj, „De cultu SS Cyrilli et Methodii in Polonia”. Acta VII Conventus Velehradensis, str.159; W.A. Maciejowski, „Pamiętniki o dziejach piśmiennictwa i prawodawstwa Słowian”, Warszawa 1939, str.147.
Rozdział XI
1. Zosimas, Fenicjanin z urodzenia, żył w pierwszej połowie VI wieku. Legenda wiąże go z pustelnicą, Marią Egipcjanką, której kult był szeroko rozpowszechniony w obrządku słowiańskim.
2. I.Ostojic, „Katalog Benediktinskih Samostana na Dalmatinskom Primorju”, Split 1941. 3. „Rerum Bohemicarum” II, 1874.
4. Chalupecky-Ryba, „Stredovske legendy Prokopske”, Praha 1951.
5. A. Malecki, „Klsztory i zakony w Polsce”, 1875; W. Kętrzyński, „Biskupstwa i klasztory w Polsce”, 1889; B. Albers, „śur Geschichte des Benediktinerordens in Polen”, 1896; P. David, „Les Benedictins et 1’ordre de Cluny dans la Pologne medievale”, Paris 1939.
6. „Materiały starożytne”, Warszawa 1956, st.1-50; A. Żaki,”Celtowie na ziemiach polskich”, Rocznik Biblioteki PAN 1958.
7. Wspólnoty chrześcijańskie założone przez misjonarzy irlandzkich miały przetrwać na Morawach do czasów Cyryla i Metodego.
8. M.Gumplowicz, „Zur Geschichte Polens in Mittelalter”, Insbruck 1898.
9. I. Gacki,”Benedyktyński klasztor w Sieciechowie”, Radom 1872.
Rozdział XII
1. Instytucja świętych powstała w katakumbach. Jeżeli chrześcijanin zginał za wiarę, jego zwłoki były chowane z wielka czcią. Wierni modlili się o stawiennictwo męczennika. W rocznicę męczeńskiej śmierci gromadzili się u jego grobu i składali modły. O tym czy zmarły był świętym nie decydowali księża, biskupi czy papieże, tylko sami wierni. Od V wieku świętym jest ten, kogo biskup kanonizował. Obok męczenników na ołtarze są wynoszeni asceci, doktorzy kościoła, misjonarze i osoby, które prowadziły świątobliwe życie. Przejście uprawnienia kanonizacji z biskupów na papieży nastąpiło w X wieku. Pierwszym historycznie stwierdzonym świętym przez najwyższy autorytet Kościoła był Udalryk. Kanonizował go papież w 973 roku (New Catholic Encyclopedia,New York 1966, tom III. str.55-58)
2. „Żywot św. Świerada” spisał tuż po jego śmierci Maurus, biskup Pięciu Kościołów na Węgrzech. Inne opracowania: J. Jungnitz, „Der hl. Zoerard u.d. Hospital in Ohlau”, 1916; J. Zathey, „Z dziejów kultu św. Idziego w Polsce”, śycie i Myśl, Kraków 1951.
3. Dziś nagrobek Bolesława Chrobrego w katedrze poznańskiej nie istnieje. Znamy go z opisu benedyktyna Stanisława Streczaka z roku 1490. Na temat nagrobka pisali: R. Gansiniec „Nagrobek Bolesława Chrobrego”, Przegląd Zachodni, Kraków 1951; K. Potkański, „Napis grobowy Bolesława Chrobrego”, Pisma pośmiertne, II, 1922.
Rozdział XVIII
1. A. Bielowski, „Monumenta Poloniae Historica”, tom I.
2. Ks. J. Klinger, „Kult słowiański w początkach chrześcijaństwa polskiego”, Pólrocznik Teologiczny, Warszawa 1967.
3. K. Lanckorońska, „Studies on the Roman-Slavonic Rite in Poland”, Roma 1961, str 111.
4. H. Lowmiański, „Religia Słowian i jej upadek”, Warszawa 1979,str.303.
5. jak wyżej, str.305.
Rozdział XIX
1.”Polikarpa Mnicha Kijowskich Pieczar, śywot Mojżesza Węgrzyn”, MPH IV, str.797-817.
2. W. Meysztowicz, „Manuscriptum Gertrudae Filiae Mesconis II Regis Poloniae”, Ant.II, Roma 1955.
3. H. Paszkiewicz, „The Making of the Russian Nation”, str.563.
Rozdział XXI
1. Kronika Wielkopolska i wspominki Przeworskie z XV wieku.
2. T. Wojciechowski, „O Kazimierzu Mnichu”; O. Balzer,”Genealogia Piastów”, Kraków 1895; S. Kętrzyński, „Kazimierz Odnowiciel”; R. Gródecki, „Dzieje Polski do roku 1194”, 1926.
Rozdział XXII
1. „Vita Minor Sancti Stanislai”, MPH IV, str.272.
2. Podobne zarządzenie odnośnie wyglądu księży wydal papież Aleksander II, w roku 1062 dla duchownych słowiańskich w Chorwacji.
Rozdział XXIII
1. MPH I, Str.367.
2. W. Abraham, „Organizacja Kościoła w Polsce do polowy XV wieku”, 1890, str.87-91.
3. Kiedy książę czeski Wratyslaw II dowiedział się, że papież zamierza przywrócić arcybiskupstwo słowiańskie w Polsce, zwrócił się do Rzymu z prośbą o pozwolenie mu na restytucję obrządku słowiańskiego w Czechach. Spotkał się z odmową. Duchowieństwo łacińskie w Czechach było niemieckie, potrzebne papieżowi do walki z Henrykiem IV.
4. Oto wzmianka: „cumgue idem Pontifex (Grzegorz VII) vide ret Poloniam altero orbatum archiepiscopo hoc nomine literas suas ad Boleslaum direxisse, eumgue de restituendo archiepiscopatu Cracoviensis monuisse, cum eodem tempore et eodum Pontifice
Gnesnensis ecclesia Petrum archiepiscopam haberet” (St.Lubieński, „Vitae Episcoporum Plocensium”, Antverpiae 1642).
5. W. Meysztowicz, „L’union de Kiev avec Rome sous Gregoire VII”,Studi Gregoriani 1956
6. Sandomierz odgrywał w owych czasach dużą rolę, stąd S. Kętrzyński sądzi,że „zaginiona metropolia” przez cały czas nie w Krakowie, ale w Sandomierzu miała swoją siedzibę.
7. Lambert z Hersfeldu (Monumenta Germaniae Historica, V. str.255),jako mnich, nie mógł potępić papieża za przyznanie korony Bolesławowi Śmiałemu. Nie mając wyboru w wywarciu zemsty, tak zohydza władcę Polski: „Bolesław bezwstydnie pokusił się o koronę przeciwko prawom i na hańbę królestwa naszego niemieckiego”. Ten sam kronikarz zanotował, że przy koronacji Bolesława Śmiałego było piętnastu biskupów, nie podając, jakiego oni byli obrządku.
8. Zarówno matka Bolesława Śmiałego, Maria Dobronega, jak i jego babka Rycheza, miały powiązania pokrewieństwa z cesarzami bizantyńskimi.
Rozdział XXIV
1. Karyntia była wówczas krajem słowiańskim, a Osjak, to nic innego jak Osiek, nazwa miejscowości powtarzająca się w całej Słowiańszczyźnie. Klasztor w Osjaku przez długie wieki należał do benedyktynów słowiańskich.
2. Czar pięknej legendy prysnął w roku 1965. Domniemany grobowiec Bolesława Śmiałego w Osjaku, Karyntii, został otwarty. Archeologowie znaleźli w nim szczątki szkieletu wysokiej kobiety i broszkę awarska. Rzeźba na nagrobku jest rzymskiego pochodzenia.
3. Przy koronacji Karola Wielkiego na cesarza w 800 roku papież ustalił ceremoniał, powtarzany również przy koronacji królów. Kandydat do korony był namaszczany i otrzymywał sakrę biskupia. Z tego powodu Bolesław Śmiały był takim samym „pomazańcem” jak biskup Stanisław.
4. Tekst brzmi: „Qualiter autem rex Boleslaus de Polonia sit eiectus longum existit enarrare, sed hoc dicere licet, quia non debuit christus in christum peccatum guodlibet corporaliter vindicare. Illud enim multum suibi nocuit, cum peccato peccatum adhibuit, cum pro traditione pontificum truncacioni membrorum adhibuit. Negue enim traditorem episcopum excusamus, negue regem vindicantem sic se turpitem commendamus”(Gall Anonymi Cronica, str.52-53).
5. Obrońcy wersji Długosza podają, że łacińskie słowo „traditio – traditor” miało więcej znaczeń, jak tylko „zdrajca”. Może to być człowiek, który coś „podaje”, „oddaje”, „przekazuje”, „wyjaśnia”, „naucza”. Zgadza się więc z wydarzeniami. Biskup Stanisław „wyjaśniał” królowi, jakie biedy władca popełniał, „ostrzegał go” przed konsekwencjami, a więc „nauczał” go. Był więc „traditorem”, czyli „nauczycielem”. Tego rodzaju wyjaśnienie jest absurdem. Gall wyraźnie z pogarda odnosi się do biskupa Stanisława i wyraźnie podaję, że król skazał go na obcięcie kończyn, jak karano zdrajców. Czy to miało być nagroda za „nauczanie” króla? Poza tym, jak sobie wytłumaczyć zapis niemieckiego kronikarza, żyjącego w tych samych czasach, co Gall, który nadmienia, że Rychezę z Polski wypędzili „traditores”? Czy to byli „nauczyciele”?
6. T. Wojciechowski („Szkice historyczne z X wieku”) nadmienia, że Bogumił był prawdopodobnie pierwszym arcybiskupem po odbudowie przez Bolesława Śmiałego katedry gnieźnieńskiej. Koniec jego rządów zbiega się z końcem panowania Bolesława Śmiałego, poczem Bogumił wstępuje do pustelni kamedułów w Dobrowie, gdzie zasłynął cudami i umarł dopiero w roku 1092. Cuda te, według Wojciechowskiego są powtórzeniem cudów św. Benona, wiernego stronnika Grzegorza VII, prześladowanego przez Henryka IV.
Bogumił zatem jako ówczesny arcybiskup, musiał brać udział w sądzie nad biskupem Stanisławem i za to może był usunięty razem z Bolesławem Śmiałym przez stronnictwo cesarskie.
7. Tekst brzmi: „ipsi juxta sanctorum patrum status diffimant out nobis diffinienda referent”.
8. Na powiązanie św. Stanisława z dynastią kijowską Rurykowiczów wskazuje J. Umiński.
9. Według T. Wojciechowskiego cesarz niemiecki Henryk IV nie stał sztywno za obrządkiem łacińskim, który stał się orężem dążącego do uniformizacji Kościoła Grzegorza VII, lecz chętnie popierał obrządek słowiański, o który walczył książę czeski Wratysław. Rzecz zresztą charakterystyczna, że antypapież, którego każe wybrać Henryk IV po zwycięstwie nad Grzegorzem VII, przybiera imię Klemensa, tak bardzo popularne w ramach cyrylo-metodiańskiej tradycji. Nic więc dziwnego, że zwolennicy obrządku słowiańskiego w Polsce, na czele z biskupem krakowskim i księciem Władysławem Hermanem, mogli szukać poparcia u Wratysława i Henryka IV. To może jest ta „zdrada”, o której mówi Gall. Wojciechowski podaje, że nie Władysław Herman obalił Bolesława Śmiałego, ale czeski Wratysław, najechawszy na Kraków, który przez parę lat dostał się pod panowanie czeskie. Bolesław Śmiały dysponując tylko szczątkami dawnej armii musiał uchodzić na Węgry. Wratyslaw prawdopodobnie nosił się z myślą o zbudowaniu wielkiego państwa słowiańskiego w oparciu o obrządek cyrylo-metodiański. Czyżby książę czeski podchwycił ideę Bolesława Chrobrego zbudowania „Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Czeskiego” w oparciu o obrządek słowiański? Fakt charakterystyczny, że nie ma żadnych bliższych wiadomości omianowaniu i sakrze biskupa Stanisława. Katalog biskupów krakowskich dla innych podjął te daty, dla niego milczy.
10. G. Bucelin, „Monologium Benedictinum sanctorum, beatorum atque illustrium eiusdem ordininis virorum”, 1655, pod dniem 11 kwietnia pisze: „ipsa die commemoratio Ven. viri Boleslai regis”. Przechował się również w Rzymie manuskrypt z XVI wieku (Biblioteca Yalliceliana, Vita Sanctorum, str.125 – pisze o niej J. Zathey, w „O kilku przepadłych zabytkach piśmiennych”, str.78), który pod dniem 11 kwietnia podaje: „Commemoratio venerabilis Boleslai regis”. Oznacza to, że z trzech stopni prowadzących do wyniesienia na ołtarze – czcigodny, błogosławiony, święty Bolesław Śmiały znalazł się na najniższym. Zaszczyt ten nie spotkał żadnego króla polskiego.
11. Gall pisze: „Parvi quoque pueri et puelle, servi insuper et ancille Meschonis exequis lacrimis et suspiriis celebrabant” (MPH II, str.55-56).Skąd tyle żałości po zgonie królewicza, który po powrocie z Węgier mieszkał w Polsce tylko trzy lata i nie zajmował żadnego stanowiska? Wprawdzie on niczego nie dokonał, ale był synem króla czczonego w klasztorach. Gall nigdy by mu tyle słów nie poświęcił, gdyby ojciec Mieszka, Bolesław Śmiały nie wyświadczył dużej usługi obrządkowi łacińskiemu.
Rozdział XXV
1. Sprawa ta została już wyjaśniona.
2. Instytucja archidiakonów powstała przy katedrach Kościoła zachodniego w IV wieku. Biskup mając rozlegle tereny do wizytacji, zlecał archidiakonom katedralnym, by go wyręczali wzadaniu. Z biegiem czasu okazało się, że lepiej wysiać w odległe miejsca diecezji archidiakonów, by tam stale rezydowali i prowadzili administrację. Tak więc powstały archidiakonaty. Oprócz administracji archidiakoni otrzymali jurysdykcję kościelna na swoich terenach. To właśnie stało się powodem likwidacji tej instytucji, gdyż pomiędzy biskupami a podległymi im archidiakonami powstawały zatargi poważne na tle władzy. Archidiakonaty osiągnęły swój szczyt i zarazem swój koniec w XIII wieku. Warto tu przypomnieć, że podobni archidiakonom chorbiskupi w Kościele wschodnim mieli zasadniczo większa władzę. Mogli udzielać niższych święceń według swojej woli, a wyższych za zgoda biskupa. Byli więc jak gdyby pół-biskupami.
3. T. Silicki, „Organizacja archidiakonatu w Polsce”, Lwów 1927.
4. M. Gumplowicz, „Początki biskupstwa krakowskiego”, Warszawa 1907.
5. E. Ivonka, „Griechische Kirche und griechisches Monchstum in mittelalterlichen Ungarn”, 1942.
6. Dekret papieża Innocentego II z datą 5 lipca 1136, znany jako „gnieźnieńska bulla”, lub też „złota bulla piśmiennictwa polskiego”, ma również inne znaczenie dla Polski. Potwierdzając uprawnienia metropolitalne Gniezna, dokument ten stanowi jedno z podstawowych źródeł do gospodarczych dziejów narodu polskiego z polowy XII wieku. Bardzo liczne (ponad 400) nazwy miejscowe i osobowe, szczególnie ludności wiejskiej, przynoszą cenny materiał dla badaczy historii języka polskiego.
7. Rocznik Kapitulny (MPH II, str.800) pod rokiem 1197 podaje: „Kardynał Piotr, legat papieski, przybył do Polski i obłożył klątwą żony biskupów”.
8. H. Paszkiewicz,”O genezie i wartości Krewa”, Warszawa 1938.
9. Cesarz Karol IV był wielkim entuzjastą czeskiej przeszłości. Postarał się więc o zgodę papieża Klemensa IV na restytuowanie benedyktynów obrządku słowiańskiego i ufundował im klasztor w Pradze, w 1346 roku. Z niego królowa Jadwiga sprowadziła zakonników cyrylo-metodiańskich do Krakowa.
Rozdział XXVI
1. „Kodeks dyplomatyczny katedry krakowskiej”, Kraków 1874, str.137.
2. E. DIugopolski, „Władysław Łokietek na tle swoich czasów”, Wrocław 1951, str.79-80.
3. Mówi o tym „Rocznik Traski”: „1304: intrat dux Wladyslaus dictus Loctek terram Cracoviensem cum Ungaris and optinuit Wiślicam”.
4. A. Kłodziński, „Polityka Muskaty” (1304-1306) PAU, Kraków 1934, str.337.
5. „Kodeks dyplomatyczny katedry krakowskiej”, str.147-149.
6. „Acta inąuisitionis Jacobi archiepiscopi Gnesnensis contra Johannem Muscata, episcopum Cracoviensem”, Monumenta Poloniae Vaticana 1914, str.78-95.
Rozdział XXVII
1. Podobnie jak parami pokazali się Polanie i Drzewianie, tak też mogło być z Chorwatami. Oprócz dzisiejszej ich ojczyzny historycznie są notowani w zachodniej Małopolsce, jako „Biali Chorwaci” i poza Sanem. Przypuszczalnie byli to zeslawizowani Celtowie, którzy zajmowali się raczej hodowla bydła niż rolnictwem. Stąd mogła powstać ich nazwa (Chorwat, Hrvat, Croat, Karwat – karw – wól w staropolszczyźnie).
2. J. Zahn, „Urkunden des Herzogstums Stiermark”, Graz 1875, str.66, informuje, że Baldwin, arcybiskup Salzburga za czasówpapieża Grzegorza VII, surowo napominał opata świeżo wzniesionego klasztoru w Admont, by się nie poważył ściągać z miejscowej ludności większych świadczeń, niż to czynią duchowni obrządku słowiańskiego.
3. Przypuszczalnie społeczeństwo polskie za czasów Mieszka II musiało się też rozbić na „partię dworską” obrządku łacińskiego i cyrylo-metodiański „dół”, czyli „partię ludową”.
4. F. Dvornik, „Byzantine Missions Among the Slavs”, str.240.
5. jak wyżej, str.244.
6. Przypuszczalnie w biliotece klasztoru w Sazawie były dokumenty odnoszące się do najstarszych dziejów Czechów, lecz uległy zniszczeniu. Historyków zastanawia fakt, że po potężnym państwie wielkomorawskim Samona, a później Mojmira, nie pozostała literatura odnosząca się do wierzeń religijnych.
7. J. Klinger, „Nurt słowiański w początkach chrześcijaństwa polskiego”, Pólrocznik Teologiczny CAT, Warszawa 1967, str.69.
8. „Ukrainę: A Concise Encyclopedia”, University of Toronto Press, Toronto 1971, tom II, str.134.
9. H. Paszkiewicz, „The Making of the Russian Nation”, London 1963, str.82.
10. Ukraiński „Nasz Gołos” w Stanach Zjednoczonych Trenton) Z racji tysiąclecia chrześcijaństwa Rusi, podaje w numerze z października 1977, że Włodzimierz Wielki ożenił się w 982 roku z księżniczką czeską Rognidą i wtedy mógł przyjąć chrzest w obrządku cyrylo-metodiańskim w Przemyślu.
11. W. Abraham, „Założenie biskupstwa łacińskiego w Kamieńcu Podolskim”, Lwów 1911.
12. H. Paszkiewicz, jak wyżej, str.89.
13. H. Paszkiewicz, jak wyżej, str.66.
14. Podobnie było w Bułgarii.. Podkreślają to J. Dnicher, „Slavyano bolgarskie drevnosti IX veka”, 1950, str.6-31; A. Yaillant, M. Lascaris, „La data de la conversion des Bulgars”,1933.
15. A.V. Karstasev, „Ocerki po istorii russkoj cerkvi”, YMCA Paris, str.107, podaje, że za czasów Włodzimierza Wielkiego nie mógł być metropolita w Kijowie. Dowodzi tego fakt, iż zbudowana wtedy cerkiew pod wezwaniem Matki Boskiej Dziesięcinnej, nigdzie nie jest zwana katedrą, a dopiero Jarosław Mądry wznosi „cerkiew metropolitalną”.
Recenzja Gazeta Krakowska 17 listopada 1981
Czas skończyć z utartym poglądem, że światło wiary i kultury przynieśli Słowianom misjonarze niemieccy. Oni zniszczyli tylko dorobek wcześniejszych apostołów — świętego Cyryla i świętego Metodego. Tak uważa Frank Kmietowicz — polonijny pisarz mieszkający w Toronto, rodem z Muszyny, doktor historii UJ. oficer 2 Dywizji Strzelców Pieszych gen. Bronisława Prugara-Ketlinga. uczestnik kampanii francuskiej w 1940 roku. internowany W Szwajcarii, a po wojnie redaktor kanadyjskiego ..Związkowca” i „Gwiazdy -Polarnej” w StevensPoint, w USA.
Autor książek o tematyce polonijnej przed laty zainteresował się najstarszymi dziejami Słowiańszczyzny i Polsiki. W 1973 roku wydał pracę „Ancient Slave”. w sześć lat potem „Bogiem sławiena”. a przed dziewięciu laty „Kiedy Kraków był trzecim Rzymem”. „Bogomilcy w Polsce” i ,Slavic Mythical Beliefs”. Kmietowicz uważa, że pierwszymi, którzy przynieśli Polsce chrześcijaństwo byli Cyryl i Metody, działający jak wiadomo w środkowych dekadach IX wieku, a odchodząc z naszych terenów zostawili rzesze ochrzczonych Słowian. Teza ta nie jest nowa. Kmietowicz jedynie 1ą rozwija, uważając, że cyrylo-metodianizm w Polsce miał silne podstawy organizacyjne i przesiąknął swa ideologią do wszystkich warstw Społecznych. Uważa na przykład, że postrzyżyny. to nic innego jak chrzest w obrządku słowiańskim, a Do-brawa przybyła nie do kraju pogańskiego, lecz z zadaniem przeciągnięcia ochrzczonego już w obrządku słowiańskim Mieszka na obrządek łaciński. Jeśli bowiem przyjąć twierdzenia kronikarzy, że wyszła za mąż za Mieszka jeszcze nie ochrzczonego, to przecież popełniała ciężki grzech, a tego jako dobra chrześcijanka żadną miarą nie mogłaby uczynić. Co innego, gdyby Mieszko był już o- chrzczony, tyle że w innym obrządku.
Kmietowicz uważa też że gdy w latach 987—990 Małopolska i Śląsk weszły w skład państwa Polan, w Krakowie działała iuż metropolia cyrylo-metodiańska. Zresztą nawet w Rzymie uważano za rzecz korzystną istnienie takiej metropolii, bowiem przygotowywała ona miejscowa ludność do przyjęcia obrządku łacińskiego. Nieprzypadkowo wymienia się jednym tchem dwóch biskupów w Krakowie: Popno i Lamberta Jeden z nich był bowiem obrządku.Cyrylo-metodianistów miał popierać Bolesław Chrobry. Ale wypędził ich z Polski po buncie jednej z sekt tego obrządku — bogamilców. Wówczas z Polski uszedł Świerad — pierwszy światy pochodzenia polskiego, który przebywał m. in. w Tropiu nad Dunajcem i został potem pustelnikiem na Węgrzech. Cyrylo-metodianizm miał przywrócić wedle Kmietowicza syn Chrobrego — Bezprym, który wypędził Mieszka II. Bezprym miał zginąć z ręki „łacinników”. Z kolei reakcja pogańska, która potem nastąpiła, nie była w istocie buntem przeciw chrześcijaństwu lecz przeciw „łacinnikom” Gali wyraźnie napisał, że poganie przejęli kościoły. Po co je przejmowali, zamiast po prostu zniszczyć? Poganom nie były potrzebne świątynie. Swoje nabożeństwa odprawiali na wolnym powietrzu. w gajach i uroczyskach. Z kolei Kosmas, dziejopis czeski podał, że papież potępił Brzetysława za najazd na Polskę, jako na kraj chrześcijański. Gdzież wiec ci poganie Galla?… Masław był wyznania cyrylo-metodiańskiego. Gali wyraźnie podał, że Kazimierz Odnowiciel pokonał „fałszywych chrześcijan”
Kmietowicz podał też. że Stanisław Szczepanowski był biskupem cyrylo-metodiańskim, stad też klątwa rzucona przezeń ha Bolesława Śmiałego nie miała dlań żadnego znaczenia, ponieważ był „łacinnikiem”. Jak twierdzi Kmietowicz arc-biskupstwo cyrylo-metodiańskie nadal funkcjonowało w Krakowie, a zniósł je dopiero Bolesław Krzywousty.
Pozostaje odpowiedź na pytanie dlaczego Kmietowicz nazwał Kraków „Trzecim Rzymem”. Otóż jak wiadomo, pierwszy leży nad Tybrem. drugim miał być Konstantynopol, trzecim zaś od 1472 roku Moskwa. Wtedy bowiem książę Iwan III twórca scentralizowanego państwa moskiewskiego ożenił się z Zofią Paleolog kuzynką ostatniego cesarza bizantyjskiego i uważał, że po upadku Konstantynopola i zajęciu go przez Turków. Moskwie przypada odegranie roli „trzeciego Rzymu”.
Frank Kmietowicz uważa jednak, że wcześniej. tj. w X — XI wieku funkcje tę pełnił Kraków, ponieważ urzędujący tutaj arcybiskup cyrylo-metodiański ustanawiał diecezje, udzielał sakry biskupiej wynosił świętych na ołtarze, a więc działał jako głowa niezależnego kościoła. . Na ile te hipotezy historyczne są trafne — trudno oczywiście wyrokować. Ale nam krakowianom zawsze miło, jeśli ktoś nasze miasto uważa za „trzeci Rzym”.
Ryszard Dzieszyński
LITERATURA
Abraham W., „Organizacja Kościoła w Polsce do połowy XII wieku „,
Lwów 1893.
AbrahanW., „Polityka Muskaty”, Kraków 1894.
„Acta inguisitionis Jacobi archiepiscopi Gnesnensis contra Johannem Muscata, episcopwn
Cracoviensis”, Analecta Vaticana, Gracoviae 1914.
Alexander P.J., „The Papacy, theBavarian Clergy, andSlavonicApostles*’, The Slavonic and East
European Review, 1941.
Amann A.M., „Abriess der ostslawischen Kirchengeschichte”, Wien 1950.
Angelow D., „Bogomilstvoto vBalgarija”, Soflja 1969.
Boyle L., „Cyrillo et Methodio i sancti apostolideglio Slaw”, Romae 1963.
Bruckner A., „Wierzenia religijne i stosunki rodzinne”, Warszawa, 1912.
Bruckner A., „Mitologia słowiańska”, Kraków 1918.
Buczek K., „Ziemie polskie przed tysiącem lat”, Wrocław 1960.
Bujnoch J., „Zwischen Rom undByzanz”, Graz 1958.
Bury J.B., „A History ofthe Eastern Roman Empire”, London 1912.
Cibulka J., „Początki chrześcijaństwa na Morawach”, Warszawa 1967.
Codrington H.W., „The Liturgy of St. Peter”, Munster 1935. Constantinus VII Porphyrogenitus, „De Administrando Imperio”, Budapest 1949.
Cosmas, „CronicaBoemorwn”, MGH SS XI.
Czekanowski J., „Wstęp do historii Słowian”, Poznań 1957.
Dittrich Z.R., „Christianity in Great Moravia”, Groningen 1962.
Długopolski E., „WładysławŁokietek na tle swoich czasów”, Wrocław 1951.
Dlugossius J., „Opera omnia „, 14 tomów.
Dostał A., „Originsof the SlavonicLiturgy”, Cambridge 1965.
Dowiat J., „ChrzestPolski”, Warszawa 1966.
Dunlop D.M., „The History ofthe Jewish Khazars”, Princeton 1954.
Dvornik F., „The Making ofthe Eastern Europę”, London 1949.
Dvornik F., „Les Slaves, Byzance et Rome au IX siecle”, Paris 1926.
Dvornik F., „The Slavs, their Early History and CMlisation”, Boston 1956.
Dvornik F., „Byzantine Missions Among the Slavs”, New Jersey 1970.
Dzięcioł W., „The Originsof Poland”. London 1963.
Friess G., „Kirchengeschichte Polens”, Breslau 1786.
Gacki J., „Benedyktyński klasztor św. Krzyża na Łysej Górze”, Warszawa 1873.
Gacki J., „Benedktyńsld klasztor w Sieciechowie”, Radom 1872.
Gansiniec R., „NagrobekBolesława Chrobrego”, 1951.
Gieysztor A., „Polskie badania wczesnodziejowe w r. 1951”.
Grivec F., „De versionibus Palaeoslavicarum Yitarum Constantini et Methodii”, Acta Acad.
Velehrad. XIII, 1937.
Gumplowicz M., „Początki biskupstwa krakowskiego”, Przegląd H., 1907.
Hofman G., „Pabst Gregor VII u.d. Christliche Osten”, SG 50, 1959.
Kapiszewski H., „Eremita Świrad \v Panonii”, ZVGS 50, 1959.
Kętrzyński S., „O zaginionej metropolii czasów Bolesława Chrobrego”, Warszawa 1947.
Kętrzyński S., „Polska X-XI wieku”, Warszawa 1961.
Kętrzyński W., „Biskupstwa i klasztory w Polsce”, 1889.
Kłodziński A., „Polityka Muskaty”, Kraków 1936.
Kmietowicz F., „Ancient Slavs”, Stevens Point 1977.
Kombol M., „Poviest hrvatskeknij tevnosti”, Zagreb 1945.
Labuda G., „Studia nad początkami państwa polskie go”, Poznań 1947.
Labuda G., „Źródła, sagi i legendy do najdawniejszych dziejów Polski”,
Warszawa 1960. Lanckorońska K., „Studies on the Roman-Slavonic Rite in Poland”, Roma 1961.
Lehr-Spławinski T., „Czy są ślady istnienia liturgii cyrylo-metodiahskiej w dawnej Polsce?” S1.XXV
1956.
Lehr-Spławifiski T., „Misja słowiańska św. Metodego a Polska”, Lwów 1932.
Lehr-Spławinski T., „Zywoty Konstanty na i Metodego”, Poznań 1959.
Ludvikovskij J., „Great Moravia Tradition in Tenth Century Bohemia”, Brno 1965.
Maleczyński K., „Bolesław Krzywousty”, Kraków 1947.
Maleczyński K., „W sprawie autentyczności bulli z r. 1136”, Wrocław
1947. Meysztowicz W., „L’union de Kiev avec Rome sous Gregoire V 77”,SG V 1956.
ModelskiT.E., „Post dziewięciotygodniowy w Polsce”, Przegląd H., 1912.
Mohlberg C., „Messale Glagoliticdi Kiev”, Rome 1928.
Niechaj M., „De Cultu SS. Cyrilli et Methodii in Polonia”, Acta VII Con.Vd.1937.
Novak G., „Pońjest Splita”, Split 1957.
Parczewski A., „Prohor i Prokulf”, Przegląd Historyczny 1907.
Paszkiewicz H., „The Origin of Russia”, London 1954.
Paszkiewicz H., „The Maldng ofthe Russian Nation”, London 1967.
Pospieszyńska A., „Mieszko II a Niemcy”, RH 1938.
PotkańskiK., „Krakó wprzed Piastami”, RAU 1898.
PotkańskiK., „Pisma pośmiertne”, Kraków 1922.
Runciman S., „The Eastern Schism”, Oxford 1956.
Rykaczewski E., „Relacja Nuncyuszów o Polsce”, Berlin 1864.
Sakać S., „L’origine del vito Romano-Slavoe i SS.Cyrillo e Methodio”, Roma 1949.
Semkowicz W., „Paleografia łacińska”, Kraków 1951.
Sempelt F., „Geschichte des BistumsBreslau”, Breslau 1929.
S Unicki T., „Organizacja archidiakonatu w Polsce”, Lwów 1927. SisicF., „PovijestHrvata”,Zagreb
1926.
Smrzik S., „The GlagoliticRoman-SlavonicLiturgy”,Romz 1959.
Strohal R., „Hrvatska glagolska kniga”,-Zagreb 1948.
Sulimirski T., „Polskaprzedhistoryczna”, Londyn 1955.
Szcząśniak W., „Obrządek słowiański w Polsce pierwotnej”, Warszawa
1904. Szostkiewicz Z., „Katalog biskupów krakowskich obrządku łacińskiego w Polsce do połowy XII
wieku”, Lwów 1893.
Tymieniecki K., „Społeczeństwo Słowian Lechickich”, Lwów 1928.
Urbańczyk S., „Religiapogańskich Słowian”, Kraków 1947.
Umiński J., „Obrzgdek słowiański w Polsce X-XI wieku i zagadnienie drugiej
metropolii w czasach Bolesława Chrobrego”, Lublin 1957.
Yasica J., „De Cultu SS. Cyrilli e Methodii in Bohemia et Moravia”, Acta VII Vel. 1937.
Vlasto A.P., „The Entry ofthe Slavs into Christendom”, Cambridge 1970.
Widajewicz J., „Państwo Wiślan”, Kraków 1947.
Widajewicz J., „Prohori Prokulf, najdawniejsi biskupi krakowscy”, NP 1948.
Wojciechowski T., „Szkice historyczne XI wieku”, Kraków 1961.
Wojciechowski Z., „Początki chrześcijaństwa w Polsce na tle stosunków niemiecko-wieleckich”,ZM
1950.
Wojciechowski Z., „W sprawie rewolucji pogańskiej w Polsce 1037”, ZM
1950. Zachorowski S., „Rozwój i ustrój kapituł polskich w wiekach średnich”, Kraków 1970.
Zakrzewski S., „Śląsk i Morawy za Mieszka I”, KH 1917.
Zakrzewski S., „Czeski charakter Krakowa”, KH 1916.
Zathey J., „O kilku przepadłych zabytkach rękopiśmiennych Biblioteki Narodowej w Warszawie”,
Warszawa 1949.
śaki A., „Celtowie na ziemiach Polski”, PAN 1958.
Czy Kraków był trzecim Rzymem?
– Recenzja „Gazeta Krakowska” 17 listopada-1990
Czas skończyć z utartym poglądem, że światło wiary i kultury przynieśli Słowianom misjonarze niemieccy. Oni zniszczyli tylko dorobek wcześniejszych apostołów — świętego Cyryla i świętego Metodego.
Tak uważa Frank Kmietowicz — polonijny pisarz mieszkający w Toronto, rodem z Muszyny, doktor historii UJ. oficer 2 Dywizji Strzelców Pieszych gen. Bronisława Prugara-Ketlinga. uczestnik kampanii francuskiej w 1940 roku internowany w Szwajcarii, a po wojnie redaktor kanadyjskiego „Związkowca” i „Gwiazdy Polarnej” w Stevens Point, w USA.
Autor książek o tematyce polonijnej przed laty zainteresował się, najstarszymi dziejami Słowiańszczyzny i Polski. W 1973 roku wydał pracę „Ancient Slave” w sześć lat potem „Bogiem sławiena” a przed dziewięciu laty „Kiedy Kraków był trzecim Rzymem”. „Bogomilcy w Polsce” i „Slavic Mythical Beliefs”.
Kmietowicz uważa, że pierwszymi, którzy przynieśli Polsce chrześcijaństwo byli Cyryl i Metody, działający jak wiadomo w środkowych dekadach IX wieku, a odchodząc z naszych terenów zostawili rzesze ochrzczonych Słowian.
Teza ta nie jest nowa. Kmdetowicz jedynie ją rozwija, uważając, że cyrylo-metodianizm w Polsce miał silne podstawy organizacyjne i przesiąknął swą ideologią do wszystkich warstw społecznych. Uważa na przykład, że postrzyżyny to nic innego jak chrzest w obrządku słowiańskim, a Dobrawa przybyła nie do kraju pogańskiego, lecz z zadaniem przeciągnięcia ochrzczonego już w obrządku słowiańskim Mieszka na obrządek łaciński. Jeśli bowiem przyjąć twierdzenia kronikarzy, że wyszła za mąż za Mieszka jeszcze nie ochrzczonego, to przecież popełniała ciężki grzech, a tego jako dobra chrześcijanka żadną miarą nie mogłaby uczynić. Co innego, gdyby Mieszko był już ochrzczony tyle że w innym obrządku. Kmietowicz uważa też że gdy w latach 987—990 Małopolska i Śląsk weszły w skład państwa Polan, w Krakowie działała już metropolia cyrylo-metodiańska. Zresztą nawet w Rzymie uważano za rzecz korzystną istnienie tąkiej metropolii, bowiem przygotowywała ona miejscową ludność do przyjęcia obrządku łacińskiego.
Nieprzypadkowo wymienia się jednym tchem dwóch biskupów w Krakowie: POPDO i Lamberta Jeden z nich był bowiem obrządku łacińskiego, drugi zaś — cyrylo-metodianskiego. Wedle Kmietowicza cyrylo-metodianizm obejmował prowincje: polską, czeską, morawską, słowacką, ruską, chorwacką i słoweńska. W Polsce działały biskupstwa tego obrządku w Sandomierzu. Krakowie. Zawichoście. Lublinie. Przemyślu. Grójcu. Czersku i Płocku. Cyrylo-metodianizm miał dotrzeć też do Gniezna. Poznania i Wrocławia. W Wiślicy czczono świętego Gorazda następcę Cyryla i Metodego, który tam miał być arcybiskupem. Jan Długosz wspomina o ufundowaniu ołtarza miedzianego przez mieszkankę Wiślicy oświęconego „dziesięciu tysiącom męczenników z góry Ararat”. co Kmietowicz uważa za typową dedykację cyrylo-metodiańska. W Krakowie kościół cyrylo-metodiański miał stać na Skałce i nosić imię św. Michała. W Gnieźnie i Poznaniu znaleziono ślady budowli sakralnych wschodniego typu — co ma świadczyć o istnieniu tam wspomnianego obrządku. We Wrocławiu istniał kult świętego Jerzego i świętego Klemensa — świętych cyrylo-metodiańskich. Cyrylo-metodianistów miał popierać Bolesław Chrobry. Ale wypędził ich z Polski po buncie jednej z sekt tego obrządku bogomilców. Wówczas z Polski uszedł Świerad — pierwszy święty pochodzenia polskiego, który przebywał m. in. w Tropiu nad Dunajcem i został potem pustelnikiem na Węgrzech. Cyrylo-metodianizm miał przywrócić wedle Kmietowicza syn Chrobrego — Bezprym, który wypędził Mieszka II. Bezprym miał zginąć z ręki „łacinników”. Z kolei reakcja pogańska, która potem nastąpiła, nie była w istocie buntem przeciw chrześcijaństwu lecz przeciw „łacinnikom” Gali wyraźnie napisał, że poganie przejęli kościoły. Po co je przejmowali, zamiast po prostu zniszczyć? Poganom nie były potrzebne świątynie. Swoje nabożeństwa odprawiali na wolnym powietrzu, w gajach i uroczyskach. Z kolei Kosmas, dziejopis czeski podał, że papież potępił Brzetysława za najazd na Polskę, jako na kraj chrześcijański. Gdzież więc ci poganie Galla?… Masław był wyznania cyrylo-metodiańskiego. Gali wyraźnie podał, że Kazimierz Odnowiciel pokonał „fałszywych chrześcijan”.
Kmietowicz podał też. że Stanisław Szczepanowski był biskupem cyrylo-metodiańskim. stąd też klątwa rzucona przezeń na Bolesława Śmiałego nie miała dlań żadnego znaczenia, ponieważ był „łacinnikiem”. Jak twierdzi Kmietowicz arcybiskupstwo cyrylo-metodiańskie nadal funkcjonowało w Krakowie, a zniósł je dopiero Bolesław Krzywousty.
Pozostaje odpowiedź na pytanie dlaczego Kmietowicz nazwał Kraków „Trzecim Rzymem”. Otóż jak wiadomo, pierwszy leży nad Tybrem. drugim miał być Konstantynopol, trzecim zaś od 1472 roku Moskwa. Wtedy bowiem książę Iwan III twórca scentralizowanego państwa moskiewskiego ożenił się z Zofią Paleolog, kuzynką ostatniego cesarza bizantyjskiego i uważał, że po upadku Konstantynopola i zajęciu go przez Turków. Moskwie przypada odegranie roli „trzeciego Rzymu”.
Frank Kmietowicz uważa jednak, że wcześniej, tj. w X—XI wieku funkcję tę pełnił Kraków, ponieważ urzędujący tutaj arcybiskup cyrylo-metodiański ustanawiał diecezje, udzielał sakry biskupiej wynosił świętych na ołtarze, a więc działał jako głowa niezależnego kościoła.
Na ile te hipotezy historycznie są trafne — trudno oczywiście wyrokować. Ale nam krakowianom zawsze miło, jeśli ktoś nasze miasto uważa za „trzeci Rzym”.
RYSZARD DZIESZYŃSKI