Jakieś dziesięć lat temu, podczas mojej podróży do Grecji, w trzech różnych okolicznościach i w różnych miejscach, opowiedziano mi tę samą historię w trzech nieco różnych wersjach. O ile teraz pamiętam, wyglądało to następująco:
„Amerykański Grek pojechał do Grecji i odwiedził monaster Dochiar na Górze Athos. Podczas swojej wizyty, gdy był na progu głównej świątyni monasteru (katholikonu), ze zgrozą odkrył, że nie może zrobić znaku krzyża. Nieważne, jak bardzo się starał, nie mógł tego zrobić. Wreszcie płacząc z przerażenia i rozpaczy upadł na twarz przy wejściu do cerkwi. O tym zostało to natychmiast zgłoszone igumenowi (opatowi -tłum.), który natychmiast podbiegł do poszkodowanego i zapytał go, co się stało. Chory wyjaśnił igumenowi, że gdy miał wejść do cerkwi stwierdził, że nie może wykonać znaku krzyża, bez względu na to jak bardzo się starał.
Wtedy igumen zapytał go:
– Mój synu, skąd jesteś?
– Z Ameryki – odparł mężczyzna.
– Czy przypadkiem nie przyleciałeś do Aten przez lotnisko Kennedy’ego? – zapytał igumen.
Odpowiedział twierdząco.
„Więc powinieneś wiedzieć, mój synu, że kiedy przekazałeś swój paszport do kontroli na lotnisku Kennedy’ego twoja prawa ręka była potajemnie opieczętowana pieczęcią Antychrysta i dlatego nie możesz teraz zrobić znaku krzyża. “
Kiedy po raz pierwszy usłyszałem tę historię, natychmiast przyszło mi do głowy kilka pytań.
Po pierwsze, igumen wskazał, że ten człowiek został „potajemnie zapieczętowany” pieczęcią antychrysta gdy okazał swój paszport. Jeśli został on zapieczętowany „potajemnie”, to skąd igumen o tym wiedział? Jak ktokolwiek mógł o tym wiedzieć, skoro była to tajemnica?
Po drugie, kiedy zapytałem o nazwisko tego dżentelmena pochodzenia grecko-amerykańskiego, który latał przez lotnisko Kennedy, nikt nie mógł mi odpowiedzieć. Nikt też nie wiedział, gdzie ta osoba mieszka w Ameryce.
Za drugim razem, gdy usłyszałem tę historię, wszystkie szczegóły były prawie takie same, z wyjątkiem tego, że zamiast monasteru Dochiar sceną akcji był już monaster Dionysios na Górze Athos. Jednocześnie oczywiste jest, że igumen tego monasteru również wiedział o tej „tajnej” pieczęci, która została umieszczona podczas kontroli paszportowej na lotnisku Kennedy’ego.
Za trzecim razem, gdy ponownie usłyszałem tę samą historię, wszystkie jej szczegóły były identyczne z pierwszymi, ale tym razem wszystko miało miejsce w monasterze Gregoriat na Górze Athos. Okazało się, że jego igumen był również świadomy tego, co działo się podczas kontroli paszportowej na lotnisku Kennedy’ego. I oczywiście nikt już nie znał ani nazwiska tej osoby, ani miejsca, w którym mieszkał w Ameryce.
Klasyczna historia, której nie można zweryfikować. Mówiąc najprościej, to „miejska legenda”.
W innych wersjach opowieści, o których niektórzy później słyszeli, ten człowiek musiał odciąć sobie rękę, aby mógł się przeżegnać i w ten sposób zostać zbawiony.
Nie trzeba dodawać, że ani ja, ani moi przyjaciele czy koledzy, a z tego, co wiem, żaden z tysięcy prawosławnych chrześcijan, którzy przeszli przez lotnisko Kennedy’ego, nigdy nie miało problemów ze znakiem krzyża.
Po raz kolejny zdarzył się przypadek, kiedy razem z Najprzewielebniejszym Metropolitą Makarym z Toronto wybraliśmy się na zakupy do supermarketu na ateńskim przedmieściu Chalandri. Po zebraniu tego czego potrzebowaliśmy poszliśmy do kasy aby
za to zapłacić. Młoda kasjerka zobaczyła, że obaj jesteśmy w rjasach (sutannach -tłum.), a że rozmawialiśmy ze sobą po angielsku, więc zapytała nas czy jesteśmy prawosławni. Kiedy odpowiedzieliśmy jej twierdząco, zapytała nas:
– Co sądzisz o kodzie kreskowym który jest teraz umieszczony na wszystkich produktach. Czy uważacie że kupując takie rzeczy wypieramy się Chrystusa i czcimy Antychrysta? W końcu wszyscy teraz o tym mówią.
Metropolita Makary udzielił jej bardzo zwięzłej odpowiedzi.
„Powiedz mi”, powiedział, „kto twoim zdaniem jest silniejszy: Chrystus czy Antychryst?
“Oczywiście, Chrystus jest silniejszy” — odpowiedziała.
– Brawo! Jeśli jesteś prawosławną chrześcijanką to już jesteś zapieczętowana przez Chrystusa, poprzez chrzest święty, przez święte bierzmowanie i przez komunię świętą z Ciałem i Krwią Chrystusa. Jeśli nie zrezygnujesz dobrowolnie i świadomie od Chrystusa, otrzymując w ten sposób prawdziwą pieczęć Antychrysta (bez względu na to, jaka by ona nie była), nie masz się czego obawiać.
Przede wszystkim nikt nie udowodnił nam przekonująco, że kody kreskowe (lub mikroczipy lub inne podobne urządzenia) są pieczęcią Antychrysta. Nawet jeśli osławiona liczba 666 jest zawarta w tych urządzeniach, to sama w sobie nie jest chroniona prawem autorskim („copyright”) Antychrysta; te trzy numery można znaleźć nie tylko w niezliczonych książkach, ale nawet na tablicach rejestracyjnych naszych samochodów. I przez tyle lat – nie, wieki przed nami – nikt nigdy nie unikał tych liczb w taki sposób jakby były one oczekiwaną „pieczęcią”.
Po drugie, nawet jeśli założymy, że ktoś przez pomyłkę i wbrew swojej woli otrzymał tę „pieczęć” automatycznie (jak nasz mityczny amerykański Grek na lotnisku Kennedy’ego), to czy nie utracił automatycznie również swojej wolnej woli?
Czy taka osoba nie może pokajać się? Czy nie może naprawić swojego niezamierzonego błędu? Czy naprawdę jest dla niego „zapieczętowane” wieczne potępienie, bez względu na to, jak bardzo łaknie i stara się o zbawienie?
Co za bzdury!
Skąd wzięły się te krypto-augustyńskie, krypto-kalwińskie fałszywe nauki?
Jeden mnich hagioryta wypuścił kota z worka. Powiedział, że „wszystkie najlepsze książki i taśmy o Antychryście pochodzą z Ameryki”. Innymi słowy okazuje się, że tzw „najlepsze książki i taśmy” zawierające podobne fałszywe nauki o Antychryście, zostały zapożyczone od fundamentalistycznych grup protestanckich w Ameryce.
Głównym problemem naszych czasów jest to, że prawie nikt teraz nie czyta życiorysów świętych i komentarzy (Pisma Świętego) Ojców Świętych, a zatem zarówno duchowieństwo, jak i świeccy w większości nie znają wiary prawosławnej.
I to jest tego powodem.
Tacy są pod wrażeniem tego, co czytają, tego co napisali modernistyczni teologowie, a nawet autorzy nieprawosławni i wszystko się miesza w ich umysłach. Uważają się za prawosławnych ale jednocześnie nie zauważają, jak się nauczyli takich rzeczy, które zostały kłamliwie wymyślone albo bezpośrednio przez heretyckich pisarzy, albo przez tych którzy są głównie pod ich wpływem. I tylko dlatego, że to, co czytają, jest napisane w języku naszych prawosławnych narodów (niezależnie od tego, czy jest to grecki, rosyjski, rumuński czy jakikolwiek inny), uważają, że taka jest doktryna prawosławna.
Ale w rzeczywistości tak nie jest.
A więc wywód: jeśli jesteś prawosławny, zostałeś już zapieczętowany przez Chrystusa w swoim chrzcie, w bierzmowaniu, i za każdym razem jesteś przez Niego zapieczętowany gdy
otrzymujesz drogocenne Ciało i Krew Chrystusa w Świętej Eucharystii. Skoro jesteś już zapieczętowany przez Chrystusa, a nasz Zbawiciel, będąc Niszczycielem śmierci, jest silniejszy od Antychrysta, ani kod kreskowy, ani mikroczip, ani żaden inny nonsens, poza twoją własną wolą, nie może zmusić cię do wyrzeczenia się Chrystusa .
Jeśli jednak myślisz, że pieczęć Antychrysta jest silniejsza niż pieczęć Chrystusa i że już jesteś przeklęty, nawet jeśli przyjąłeś ją wbrew swojej woli, to mój przyjacielu, już wyrzekłeś się wiary chrześcijańskiej.
W ciągu zaledwie jednego pokolenia protestanci stracili autorytet moralny i swoją trzodę tutaj – w Ameryce – ale niestety, poprzez tłumaczenia ich ksiąg kalwińskich, najwyraźniej zdobywają uczniów w „prawosławnych” krajach w których ludzie nieznający własnej wiary mają obsesję na punkcie mitów Antychrysta.
Słusznie, rozgniewany prorok Izajasz mówi: „ludzie bezkarni doznają zazdrości (Iz 26:11).”
metr. Efrem
Luty 2009